niedziela, 23 października 2016

Epilog

Stojąc na korytarzu jednego z londyńskich szpitali nie potrafił uwierzyć, że jego życie jest tak idealne. Ma cudowną żonę, syna i właśnie drugie dziecko w drodze. Wspominając swoje oświadczyny nie potrafił wyobrazić sobie jak mógł być takim kretynem.

Hiszpania zawsze wydawała się dla niego krajem, w którym mógłby spędzać każde lata i zimę. Leżał na jednym z koców rozłożonych na gorącym piasku, wpatrując się w szatynke, stojącą w wodzie razem z Harrym i Ronem wrzeszcząc na nich jakimi kretynami są. Wyszła z wody, obejmując się ramionami i próbując zasłonić swój biust, który odkrywała góra jej bikini. Wściekła usiadła obok niego, zabierając mu ostatni suchy ręcznik. Zaśmiał się cicho i podniósł na łokciach, aby pocałować ją w policzek. 
- Nienawidzę ich - mruknęła cicho, wtulając się w niego. - Tak samo jak tego kawałka materiału, mającego emitować bikini - warknęła, kiedy dół jej stroju nieco się przekrzywił. 
- Jest świetny. 
- Jesteś tylko zwykłym, napalonym facetem i dlatego uważasz, że jest świetny. 
- Wcale nie. Jestem tylko twoim chłopakiem, który wie jak bardzo jesteś piękna. 
- Udam, że ci wierzę. Ale wiedz, że nie wierzę ci ani trochę. 
- Niech ci będzie. Ale jesteś piękna. 
- Dobra, dobra. 
- Hermiona, idziemy po napoje. Idziesz z nami? - zapytała Ruth razem z Pansy, stając nad nimi. Szatynka skinęła głową i całując blondyna, ruszyła za dziewczynami do budki na końcu plaży. Po chwili obok niego pojawił się Harry i Ron, patrząc na oddalające się kobiety. 
- Dobra, stary - zaczął Potter, przenosząc swój wzrok na Dracona.- Masz idealną okazję, żeby to zrobić, albo znowu wrócisz do Londynu jako jej chłopak. 
- Pogięło cie, Potter? Nie zrobię tego, ona nigdy się nawet nie zgodzi.
- Kocha cię i to twoja ostatnia szansa. Jutro wracamy do Londynu i koniec. Jej matka będzie narzekać, że jesteście razem trzeci rok, macie dziecko, a o ślubie nawet nie myślicie. 
- Gdzieś mam jej matke. Z nią się nie ożenię - warknął, podnosząc się z koca. Otrzepał swoje szorty i ruszył w strone budki z napojami.  Przeczesał palcami włosy, stając niedaleko dziewczyn. Poczuł fale wściekłośco, widząc grupke chłopaków, flirtujących z Hermioną, Pansy i Ruth. Granger stała przy budce, opierając się o nią, podczas gdy jakiś brunet nachylał się nad nią z zadziornym uśmiechem. Pansy i Ruth zdawały się być szczęśliwe z zalotów chłopaków. Tak jakby wcale nie miały mężów. Zlustrował swoją dziewczyne wzrokiem i westchnął cicho. Chciałby gniewać się na dziewczynę, jednak wyglądała tak słodko w jego za dużej na nią koszulce. Uśmiechnął się lekko i podszedł do niej. 
- Właśnie miałyśmy do was wracać - oznajmiła, wyciągając w jego kierunku ramiona i ignorując chłopaka. Przytulił ją do siebie i cmoknął w czubek głowy. 
- Wyjdziesz za mnie? - zapytał szeptem, patrząc uważnie na kobietę. Szatynka uśmiechnęła się delikatnie i skinęła głową, wspinając się na palce, aby móc pocałować Malfoy'a. Ten wyjął z kieszeni pierścionek i wsunął go na palec Hermiony. 

Godzine po tym jak jego rodzice przyjechali do szpitala, a Scorpius zasnął na jednym z krzeseł, przytulając się do niego, miał ochotę pozszarpać każdą osobę, mówiącą, aby się uspokoił. Harry stał niedaleko nich, przeglądając telefon. Angelica siedziała obok niego, przesuwając uspokajająco dłonią po jego ramieniu. Stresował się bardziej niż w dniu swojego ślubu i trzymał się tylko dzięki Scorpiusowi. 

Wchodząc do swojej sypialni liczył na chwile spokoju od rozchwianej emocjonalnie Ginny, która razem z Pansy mamrotała mu nad uchem, że jest strasznie nieodpowiedzialnh spędzając dwie godziny przed ślubem w jednym domu ze swoją przyszłą żoną. Wchodząc do sypialni słyszał szlochanie swojego syna. Miał wrażenie, że wszyscy w tym domu zmówili się przeciw niemu. Wszedł do pomieszczenia i zmarszczył brwi, widząc jak jego chłopiec płacze na łóżku, przytulając do siebie swojego misia. 
- Hej, słonko. Co się stało? - zapytał, kładąc się obok chłopca i obracając twarzą do niego. 
- Ciocia Ginny powiedziała, że mnie nie kochacie - oznajmił, nie otwierając oczu. 
- Kochanie...
- Bo macie siebie i pewnie nowe dziecko niedługo, a ja już nie będę wam potrzebny.
- Kochanie, niezależnie co dzieje się w naszym życiu, ja i mama bardzo cie kochamy i nigdy nie przestaniemy. 
- Ale ciocia...
- Ciocia jest zbyt głupia, żeby można było jej słychać - stwierdził, przytulając Scorpiusa do siebie. - A teraz, żabko, musimy zacząć się ubierać, bo w końcu któryś z nas musi dorównać twojej mamie. 
- Mama powiedziała, że na świecie przystojniejszy od ciebie jestem tylko ja. 
- Skoro mama tak mówi...
//~¤~\\
Ksiądz prowadzący całą ceremonię patrzył wyczekująco na Dracona, dając mu do zrozumienia, że to jego kolej, aby wyciągnął obrączki. Malfoy spojrzał na Blaise'a, który wzruszył tylko ramionami. Miał ochote w tym momencie rozwalić mu pół twarzy za niszczenie, jednego z najważniejszych dni w jego życiu. Zabini zaśmiał się pod nosem, kiedy ten zacisnął pięść, rzucając mu wściekłe spojrzenie. Podał przyjacielowi pudełko z obrączkami i cofnął się na swoje miejsce, z uśmiechem obserwując państwa młodych. Wsuwając obrączkę na palec swojej ukochanej, blondyn uśmiechał się delikatnie, aby po chwili pocałować wierzch jej dłoni. Kiedy druga obrączka znalazła się na jego palcu, przyciągnął kobietę do siebie, aby pocałować ją delikatnie. 
- Kocham panią, pani Malfoy - szepnął przy jej ustach, muskając je lekko każdym słowem. 
- Ja pana też, panie Malfoy.

- Może pan wejść do żony, panie Malfoy - oznajmił lekarz, uśmiechając się lekko do blondyna. Draco podniósł syna delikatnie, zapominając, że najmniejszy ruch zawsze jest w stanie go obudzić. I kiedy otworzył oczy, Draco cmoknął go w czoło i podał swojemu ojcu, aby zajął się nim przez chwilę. Z szybko bijącym sercem wszedł do sali, gdzie leżała Hermiona. Jej włosy były lekko wilgotne, a na twarzy tkwił delikatny uśmiech. 
- Cześć, kochanie - szepnął, bojąc się obudził małe zawijątko w ramionach żony. 
- Właśnie po raz drugi został pan tatą, panie Malfoy i ma pan syna - oznajmiła z uśmiechem, kiedy usiadł na szpitalnym łóżku tuż obok niej. Uśmiechnął się, poczym odebrał z jej ramion niemowle. 
- O Merlinie, on jest prawie jak Scorpius - szepnął, gładząc zaciśniętą piąstke chłopca. 
- Tym razem masz zaszczyt wybrać dla niego imię. 
- Louis Dylan Malfoy.
- Podoba mi się. 
- Powiesz tacie 'Cześć', Lou? - zapytał, kiedy chłopiec uchyliło swoje powieki, ukazując szare oczy, wpatrujące się ufnie w mężczyzne. 
- Mamo, a dziadek powiedział, że mam brata - wykrzyknął Scorpius wbiegając do sali. Draco zaśmiał się pod nosem, bo kolejny raz przegrał zakład ze swoim ojcem. Liczył, że tym razem urodzi się dziewczynka, jednak jego malutki chłopiec skradł w tej chwili jego serce i z pewnością nie zamierzał oddać. Przytulił do siebie delikatnie Hermionę, która tuliła Scorpiusa i uważając na Louisa, cmoknął każde z nich w czubek głowy. Dokładnie w tej chwili poczuł, że jego dwudziesto-siedmioletnie życie nabiera jeszcze większego znaczenia i dziękował w myślach za tak wspaniałą rodzinę, jaką miał. 
- Kocham Was - oznajmił po chwili.
- My ciebie też.

//~¤|¤~\\
Hej, dobry wieczór. Jak widzicie po tytule to już koniec. I jak ciężko było mi pożegnać tamtą część, tak zakończenie tej sprawia mi przyjemność, bo tak naprawde była tylko przekładaniem nieuniknionego i sama oszukiwałam siebie, że to opowiadanie będzie trwało jak najdłużej. Ale teraz żegnam się z nim i także z wami, ponieważ sama potrzebuję odpoczynku od tego wszystkiego. Napewno wrócę, bo mam dużo otwartych projektów, jednak nie wiem kiedy.
Do zobaczenia i trzymajcie się, moi kochani. 
Pozdrawiam (już ostatni raz na tym blogu),
Alex_x.