czwartek, 21 kwietnia 2016

Rozdział 2.5.

(Hermiona)
Siedziałam w samochodzie Dracona, podczas gdy on kupował na stacji benzynowej cole dla mnie i płacił za paliwo. Miałam więc dużo czasu, żeby pomyśleć nad jego słowami. Kochałam go wciąż tak samo jak pięć lat temu. Tylko, że do tej pory byłam pewna, że on nie żyje. Jednak on żył i wszystko pamiętał zupełnie inaczej. Tak jakby ktoś zmienił jego wspomnienia. Draco wsiadł do samochodu po kilku minutach, podając mi butelkę z colą i uśmiechając się delikatnie. Otuliłam się jego marynarką, zaciągając się jego zapachem, który nie zmienił się mimo biegu lat.
- Draco? - szepnęłam. Skinął głową, patrząc na drogę. - Twoja żona, jaka ona jest? - zapytałam. Od samego początku, kiedy ją zobaczyłam, byłam ciekawa jaka jest.
- Zwykła suka i nic więcej. Kiedy ją poznałem była inna. Może nawet mnie kochała. Ja chyba też coś do niej czułem. Kiedy wróciłem, zacząłem się o nią troszczyć. Kupowałem wszystko co chciała. Dawałem jej pieniądze na każdą pierdołę. W siódmym miesiącu zażyczyła sobie domu w Los Angeles, więc go kupiłem. Ale wcześniej pobraliśmy, żeby Alice miała pełną rodzinę i nie było problemów z nazwiskiem. Zaczęła mnie unikać. Stała się bardziej wymagająca. Alice już jako niemowlak musiała mieć najdroższe buty, ciuchy. Nawet nianie, podczas gdy ja pracowałem nad swoją firmą, a ona nic nie robiła. Kiedy mała miała dwa lata Emily pierwszy raz mnie zdradziła. Przyznała mi się i kiedy chciałem się z nią rozwieść, wyśmiała mnie, twierdząc, że przy rozwodzie zostanę z niczym. Zabrałaby mi dziecko i nie pozwoliła się z nią kontaktować. Byłem kretynem, że w wtedy pozwoliłem jej na tak wiele. Teraz ona mnie zdradza, każdy to wie, a ja nie mogę nic zrobić - zaśmiał się gorzko.
- Wiesz, że masz większe szanse niż ona, prawda?
- I co ja powiem Alice? Słuchaj, słońce, tata miał dość mamy i teraz będziesz się z nią widywać w weekendy? Ona jest zbyt przywiązana do Emily - stwierdził. Zagryzłam wargę i dotknęłam jego przedramienia. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Splótł palce z moimi i pocałował moją dłoń. - Zastanawiałem się kiedyś, jakby wyglądało moje życie gdyby został w Londynie. Pewnie bylibyśmy razem, a ja byłbym ojcem twojego syna. I wiesz? Codziennie przeklinam siebie, za to co zrobiłem - mruknął. Spojrzałam za szybę i uśmiechnęłam się, kiedy samochód przemknął obok pary z małym dzieckiem.
Pół godziny później Draco parkował samochód na podjeździe mojego domu. Wysiadł i szybko okrążył auto, aby otworzyć mi drzwi. Uśmiechnęłam się do niego i złapałam za rękę, ciągnąc w stronę  domu. Weszliśmy do środka, a ja zamknęłam drzwi na klucz. Draco rozejrzał się po holu, ściągając z siebie buty.
- Zostaniesz na noc? - zapytałam, obejmując jego szyje ramionami. Musiałam stanąć na palcach, żeby w ogóle go dosięgnąć.
- Ale nie śpię na kanapie - ostrzegł, kładąc dłonie na mojej talii.
- Mam bardzo dużo podłogi - zaśmiałam się. Draco pokręcił głową i przeniósł swoje dłonie na moje policzki.
- Jesteś przezabawna - sarknął, pochylając się nade mną. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Uśmiechnął sję tuż przy moich ustach i pogłębił pocałunek. Brakowało mi go.
//~¤~\\
Hermiona podniosła głowę i uśmiechnęła się, czując ramiona oplatające jej talie. Obróciła się na drugi bok, chcąc spojrzeć na Dracona. Patrzył na nią z szerokim uśmiechem, pocierając jej bok. Pocałował ją delikatnie w nos i podniósł się z miejsca.
- Tak sobie pomyślałem - mruknął, pochylając się nad nią. - Nie spędziłabyś ze mną i moją córką weekendu? Oczywiście ty i twój syn.
- Właściwie, czemu nie? Tylko ostrzegam, Scor jest strasznie marudny.
- Dla mnie super. Brakuje mi adrenaliny - zaśmiał się i przycisnął usta do warg Hermiony. Szatynka szybko oddała pocałunek i podniosła się z łóżka. Podeszła do szafy i wyjęła czarne rurki i białą koszulke z długim rękawem. Przebrała się, kiedy Draco poszedł do łazienki wziąć szybki prysznic. Zeszła do kuchni, chcąc przygotować coś na śniadanie. Zatrzymała się gwałtownie w progu, widząc Harry'ego, siedzącego przy wyspie kuchennej i pijącego kawę.
- Miło cie widzieć, słońce - uśmiechnął się do niej szeroko, puszczając oczko.
- Co ty tu robisz? - zapytała, siadając naprzeciwko niego.
- Piję kawę. A tak poza tym przyprowadziłem ci syna, który de facto mało spał w nocy, bo tęsknił za tobą, więc teraz odsypia.
- Uhm, dzięki - mruknęła, podchodząc do ekspresu z herbatą. Nalała jej do dwóch kubków i postawiła na blacie wyspy. Zabrała się za robienie tostów, nie zwracając uwagi na uśmiechniętego Harry'ego. Po kilku minutach do kuchni wszedł Draco. Usiadł obok Hermiony, patrząc na Pottera ze zmarszczonymi brwiami.
- Ciekawy widok, widzieć was razem - oznajmił po chwili Harry. - Chętnie bym sobie popatrzył dłużej, jednak nie wszyscy są swoimi szefami. Do zobaczenia, gołąbeczki - zaświergotał i teleportował się.
- Nigdy go nie ogarnę - stwierdził Draco, uśmiechając się do Hermiony. Szatynka podsunęła mu pod nos talerz z tostami i herbatę.
- O której musisz być w pracy? - zapytała, podnosząc się z miejsca.
- Nie muszę.
- Mógłbyś zostać ze Scorem? Mam za pół godziny spotkanie z Ministrem, a nie chcę go budzić...
- Spoko i tak nie mam nic ciekawego do roboty. Poproszę Blaise'a, żeby przywiózł Alice, jeśli nie masz nic przeciwko.
- Jeśli to dla ciebie problem...
- Daj spokój. Chętnie zajmę się Scorpiusem - oznajmił, obejmując ją w talii. Uśmiechnął się do niej lekko, puszczając oczko.
- Jesteś wielki - pocałowała go w policzek i wyplątała się z jego objęć. Pobiegła do swojej sypialni, zostawiając Dracona samego z dużym uśmiechem na ustach.
//~¤~\\
Od półtorej godziny siedział w salonie Hermiony, oglądając telewizję razem z Alice, która kolorowała jakieś obrazki, wydrukowane niedawno przez jego sekretarkę. Uśmiechnął się lekko do niej i przeczesał jej blond włosy.
- Mamo! - usłyszał krzyk Scora i podniósł się z kanapy. Wszedł do pokoju chłopca, gdzie panowała ciemność. Zapalił światło, uśmiechając się do blondyna, siedzącego na łóżku i przecierającego zaspane powieki. - Gdzie mama? - zapytał, lekko zachrypniętym głosem.
- W pracy i poprosiła, żebym się tobą zajął - wytłumaczył Draco, siadając na łóżku chłopca. Pokiwał głową i ziewnął przeciągle.
- Mama musi cie lubić - oznajmił, przytulając do siebie zielonego, pluszowego smoka.
- Czemu tak sądzisz? - zaśmiał się, odgarniając z jego czoła włosy.
- Mama zostawia mnie tylko z tymi, których lubi, bo zostawiła mnie tylko z wujkiem Harrym i wujkiem Thoe.
- Więc chyba mnie lubi.
- Pewnie tak. Mogę obejrzeć Epoke Lodowcową? - zapytał, patrząc na Malfoy'a, błagalnie. Mężczyzna pokiwał głową i podniósł się z miejsca, biorąc Scora na ręce. Chłopczyk objął go ramionami wokół szyi, trzymając w rączce swojego pluszaka. - Jesteś chłopakiem mamy? - Draco spojrzał na chłopca z zaskoczeniem. Chciał być chłopakiem Hermiony, ale nie wiedział kim dla niej faktycznie był. - Przepraszam. Jestem tylko ciekawy - mruknął, chowając twarz w zagłębieniu między szyją a  ramieniem Dracona.
- W porządku. Tylko musisz o to zapytać mamę.
- A ty nie wiesz?
- Tak jakby - zaśmiał się i posadził Scora na kanapie obok Alice.
- Cześć - rzucił nieśmiało do dziewczynki, podciągając kolana pod brodę.
- Cześć - odpowiedziała wesoło, uśmiechając się szeroko do blondyna. Oparła się na kanapie i szturchnęła chłopca w ramie, na co odpowiedział tym samym. Oboje zaśmiali się głośno, podczas gdy Draco szukał bajki dla nich.
//~¤~\\
Hermiona weszła do domu po siedemnastej. Odwiesiła marynarkę na haczyku i skierowała się do salonu, gdzie miała nadzieje zobaczyć Draco, Scora i Alice. Jednak zamiast nich, zastała tam ogromny bałagan. Wyszła do ogródka, przez otwarte drzwi balkonowe. Na bujanej huśtawce na ganku siedziała Alice z telefonem Dracona w ręku, a on sam grał ze Scorpiusem w piłkę nożną. Malfoy stał na miniaturowej bramce, kiedy chłopiec celował do niej piłką.
- Dzień dobry - usłyszała wesoły głos dziewczynki i przeniosła wzrok na blondynkę, która z szerokim uśmiechem patrzyła na nią.
- Cześć, słoneczko - odpowiedziała, siadając obok niej i opierając się o poduszkę. - Co robisz ciekawego?
- Oglądam Monster High. Ładny ma pani dom.
- Możesz mi mówić Hermiona. I dziękuje.
- Mama nigdy nie lubiła ogrodów i nie pozwoliła, żebym z tatą posadziła przy basenie truskawki.
- Przykre.
- No, ale tata i tak mi pozwolił w Los Angeles. Tam było cieplej niż tutaj.
- Wszędzie jest cieplej niż tutaj - stwierdziła, na co obie się zaśmiały. Scorpius krzyknął triumfalnie, podskakując. Draco podniósł się z trawy i podbiegł do chłopca, aby wziąć go na ręce i biec w stronę Hermiony i Alice. Usiadł obok szatynki, sadzając sobie blondyna na kolanach. Cmoknął Granger w usta i uśmiechnął się szeroko.
- Mamo, a Draco powiedział, że zabierze mnie ze sobą na trening - oznajmił Scorpius, uśmiechając się do kobiety.
- Trening czego?
- Piłki nożnej - wykrzyknął, oplatając szyje blondyna ramionami.
- Grasz? - zdziwiła się, patrząc na Malfoy'a.
- Troche, takie nowe hobby - mruknął.
- Tato, mama dzwoni - oznajmiła Alice, podając Draconowi wibrujący telefon. Westchnął cicho i zabrał go.
- Co? - warknął, po odebraniu. - Tak? A wiesz ile mnie to obchodzi? - odpowiedział do słuchawki po chwili. Scorpius ześlizgnął się z jego kolan i razem z Alice pobiegli bawić się piłką. - Żadna nowość, Emily.... Noś chyba oszalała. Nie spłacę tego.... Rozdzielność majątkowa. Nie muszę płacić za twoje zachcianki.... Więc idź do pracy.... Nie twoja sprawa. A ty gdzie jesteś?... Trudno... Zadzwoń później, bo jak na razie bawi się i nie zamierzam jej przerywać - oznajmił i rozłączył się. Przetarł twarz dłonią, chowając telefon do kieszeni swoich czarnych rurek. - Wstrętne babsko - mruknął, wyciągając przed siebie nogi. Hermiona zaśmiała się i przytuliła do niego. - Kim dla ciebie jestem? - zapytał po chwili, obejmując ją ramieniem.
- Chłopakiem - odpowiedziała, uśmiechając się do niego lekko. Położyła nogi na jego udach, przytulając się do jego boku. 
 ~~~||~~
Dzień dobry. Jak mija wam popołudnie? Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba. Następny ukaże się dopiero 01 maja. 
Pozdrawiam, Alex_x. 

niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział 2.4

(Draco)
Siedziałem na kolejnym nudnym spotkaniu, bawiąc się telefonem. Dochodziła dziewiąta, a ja tkwiłem w głupiej sali konferencyjnej mojej firmy, choć obiecałem Hermionie, że zadzwonie. Podniosłem się z miejsca, ignorując karcąc spojrzenie Blaise'a. Jako mój zastępca miał duże możliwości. A jako mój przyjaciel zawsze mnie pouczał, co wcale mnie jakoś specjalnie nie dziwiło. 
- Muszę do toalety, przepraszam - mruknąłem do pracowników i wyszedłem z sali. Skierowałem się do gabinetu i zamknąłem za sobą drzwi. Uwielbiałem fakt, że mimo iż wszystko było mugolskie, ściany były wyciszone i nikt nie mógł usłyszeć mojej rozmowy. Wybrałem numer Hermiony, stając przy przeszklonej ścianie. 
- Cześć - usłyszałem jej cudowny głos po drugim sygnale i uśmiechnąłem się szeroko. 
- Cześć. Masz dzisiaj jakieś plany? - zapytałem, patrząc na Londyn. Z trzydziestego piętego piętra wszystko wydawało się zupełnie inne. 
- Nie. Możemy się spotkać. 
- Pasuje ci o osiemnastej?
- Tak, janse.
- Wyślij mi adres, przyjadę po was. 
- Nas?
- Po ciebie i twojego syna - zaśmiałem się. 
- Scor zostaje dzisiaj na noc u Harry'ego, więc niestety ale nie mogę go zabrać. 
- Szkoda, chętnie bym go poznał. 
- Może następnym razem - stwierdziła. Uśmiechnąłem się szerzej. Więc myślała nad następnym spotkaniem. 
- Co u ciebie?
- Dobrze, a u ciebie?
- Odkąd usłyszałem twój głos znacznie lepiej. 
- Nie bajeruj. 
- Mówię jak jest.
- Draco, do cholery, to nie jest czas na towarzyskie rozmówki - warknął Blaise, stając w drzwiach mojego gabinetu. 
- Już idę - rzuciłem do niego. - Muszę kończyć. Nie zapomnij wysłać mi tego adresu i widzimy się o osiemnastej - powiedziałem do Hermiony. 
- Oczywiście. Dozobaczenia - mruknęła i rozłączyła się. Obróciłem się do drzwi i zaśmiałem się, widząc jak zaciska pięści. Ruszyłem w jego strone i chciałem wyjść, jednak zatrzymał mnie, popychając w głąb gabinetu. 
- Odbiło ci? - warknąłem. 
- Raczej tobie. Zdradzasz Emily? - zapytał, ciągnąc mnie za koszule. Zmarszczyłem brwi, starając się odepchnąć go od siebie. 
- Nie twoja sprawa. To co jest między mną a Emily jest tylko moją sprawą, jasne?
- Gdyby nie ja, teraz błagałbyś ją, żeby pozwoliła ci widywać córke. 
- Spieprzaj, Zabini - odepchnąłem go i wyszedłem z gabinetu. Mój telefon zawibrował, więc odblokowałem go i spojrzałem na wiadomość.

Od: Hermiona
Oxford Street 16. Tylko się nie spóźnij

Do: Hermiona
Będę nawet wcześniej 

Zająłem swoje miejsce w sali konferencyjnej i spojrzałem na wyświetlacz laptopa, gdzie pokazane były wszystkie wyniki firmy. Blaise pojawił się chwile po mnie i zajął miejsce naprzeciwko mnie. Zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem i podał plik kartek. Przejrzałem je szybko i podpisałem w wyznaczonych miejscach. Oddałem papiery mojej sekretarce i obróciłem się na krześle w strone okna. 
- Panie Malfoy? - usłyszałem zdenerwowany głos praktykantki i przeniosłem wzrok na osiemnastolatke. - Pana żona czeka w pana gabinecie i twierdzi, że to bardzo ważne - oznajmiła. Westchnąłem cicho i podniosłem się z miejsca. Wszyscy pracownicy zajmowali się swoją robotę, więc mogłem spokojnie wyjść. Wszedłem do gabinetu i zmarszczyłem brwi, widząc Emily i Alice w pomieszczeniu. 
- Wyjaśnij mi proszę dlaczego ona nie jest w przedszkolu? - warknąłem, podchodząc do mojej żony. 
- Nie będę posyłać mojej córki do tego przedszkola - Emily tupnęła nogą i skrzyżowała ramiona na piersi. 
- Płacę za jej przedszkole niemałe pieniądzę i do cholery ona ma tak chodzić, jasne?
- Nie będziesz mi mówił co mam robić. Jutro rano wyjeżdżam na miesiąc i masz zająć się Alice.
- Ja mam firme a ty co zamierzasz robić?
- To już nie twój interes - syknęła i wyszła z mojego gabinetu, zostawiając Alice. Miała spuszczoną głowe i wzrok wlepiony w swoje buciki. Podszedłem do niej i klęknąłem naprzeciwko. 
- Hej, maleńka, co się stało? - szepnąłem. Alice podniosła na mnie załzawione oczy i zagryzła warge. Złapałem jej twarz w dłonie i starłem łzy z policzków, patrząc w jej zielone oczy. Wiedziałem, że jest moją córką, chociaż nie była do mnie podobna. Kochałem ją najbardziej na świecie, nawet jeśli wszyscy wokół sugerowali mi, że Emily mnie oszukuje. 
- Mama powiedziała, że mnie nienawidzisz - odpowiedziała Alice i zarzuciła mi ramiona na barki, zaplatając palce na moim karku. 
- Rybeńko, tata cie bardzo mocno kocha. Nie wierz mamie - szepnąłem, przytulając dziewczynke do siebie. Zdawałem sobie sprawe, że Emily próbuje nastawić Alice przeciwko mnie. Robiła to od zawsze. Przekupywała ją prezentami, słodyczami, wakacjami. Wszystkim co miała w rękawie. - Zostaniesz dzisiaj na noc u wujka Blaise'a, okey? - zapytałem, uśmiechając się delikatnie do Alice. Skinęła głową i pocałowała mnie w policzek. 
- Kocham cie, tato. 
- Ja ciebie też, kochanie.

//~¤~\\
Wysiadłem z samochodu i spojrzałem na dom, pod który kazała mi przyjechać Hermiona. Był piękny. Taki w jej stylu. Zielony ogród, niewielki plac zabaw. Niebieska fasada domu, dwa piętra, czerwony dach. Idealny. Zapukałem do drzwi i po chwili pojawił się w nich mały blondyn ubrany w szare dresy i białą koszulke. 
- Scorpius, do cholery. Chcesz, żeby mnie matka zabiła? - warknął Potter, podbiegając do chłopca. Wziął go na ręce i uśmiechnął się lekko. - Wiesz co może ci zrobić ten pan? Najpierw zabierze cie od mamy, a potem zje wszystkie słodycze jakie tu są i jeszcze sprawi, że mama cie nie będzie kochać. 
- Wcale nie. Jesteś głupi. Lecz się - oznajmił chłopiec, wyrywając się Harry'emu. - Mamo, wujek mnie straszy - krzyknął do Hermiony. Szła w strone drzwi w czarnej sukience z koronkowym zakończeniem i czarnych szpilkach. W ręku trzymała białą marynarke i czarną torebke. 
- Policzę się z tobą, Potter. Zobaczysz jak to jest, kiedy ktoś straszy ci dziecko - uśmiechnęła się słodko i zabrała Potterowi chłopca. Postawiła go na ziemi i pochyliła się do niego. Harry oparł się ramieniem o framuge drzwi i posłał mi szeroki uśmiech, kiwając głową na tyłek Hermiony. Uśmiechnąłem się do niego i oparłem podobnie do Harry'ego. 
- Jakby wujek coś ci robił, to dzwoń, okey?
- A mogę go uderzyć? - zapytał blondyn, uśmiechając się chytrze. Hermiona skinęła głową ze śmiechem i pocałowała chłopca w czoło. 
- Kocham cie.
- Wiem - mruknął Scor, rumieniąc się lekko i przytulając krótko do szatynki. - A oni patrzą się na twój tyłek - oznajmił, patrząc na nas z uśmiechem. Hermiona wyprostowała się gwałtownie, odwracając do nas przodem. 
- Jesteście nienormalni. To się leczy, zboczeńcy - prychnęła. - Następnym razem zostaniesz z ciocią Angelą, okey?
- Tak! - krzyknął, podskakując z wyciągniętymi rękoma. 
- Idziemy? - zwróciła się do mnie. Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się lekko. - Zrobisz mu coś, a nigdy nie zostaniesz ojcem, jasne? - warknęła do Harry'ego, dźgając go palcem w tors. Skinął głową i przycisnął usta do jej warg. Odepchnęła go od siebie i pokręciła głową.
- Też cie kocham, Misiu - zacmokał, zamykając za nami drzwi. Spojrzałem na Hermione, która wycierała usta dłonią, krzywiąc się nieznacznie. Zaśmiałem się na sposób, w jaki marszczyła brwi. Uśmiechnęła się do mnie i schowała telefon do torebki, sprawdzając coś wcześniej na nim. Otworzyłem przed nią drzwi pasażera i zatrzasnąłem, kiedy tylko wsiadła. Okrążyłem samochód, poczym usiadłem za kierownicą. 
- Gdzie jedziemy? - zapytała, patrząc na mnie z zaciekawieniem. 
- Zobaczysz - mruknąłem, posyłając jej tajemniczy uśmiech. Wyjechałem na droge i włączyłem radio. Z głośników popłynęły nuty piosenki One Direction 'A.M.'. Patrzyłem jak Hermiona uśmiecha się delikatnie. Podkręciłem głośność i zacząłem nucić kawałek pod nosem. 
- Czyżby pan Malfoy znał mugolskie kawałki? - zakpiła, opierając głowe na fotelu i patrząc w moją strone.
- Jeszcze byś się zdziwiła. Uwielbiam ich - oznajmiłem. 
- Jesteś gejem?
- Że co? - spojrzałem na nią zaskoczony, jednocześnie patrząc na drogę. Wybuchnęła śmiechem, podgłaśniając jeszcze bardziej radio. 
- Taki żart. Wiesz, ich jest czwórka, są mega przystojni i dodatkowo każdy z nich jest facetem. 
- Wyostrzył ci się dowcip. 
- Być może - mruknęła, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Po godzinie zaparkowałem samochód i wysiadłem. Otworzyłem drzwi Hermionie i złapałem jej dłoń. Prowadziłem ją wzdłuż piaszczystej drużki. Po jej kolejnym przekleństwie wziąłem ją na ręce, uśmiechając się szeroko. Zarzuciła mi ręce na szyje, obejmując lekko. Z boku pewnie wyglądaliśmy jak para zakochanych szczeniaków, ale ona napewno mnie nie kochała. W życiu nie zasłużyłbym na jej miłość. Ona była zbyt idealna, żeby kochać kogoś takiego jak ja. 
- Mogłeś mi powiedzieć, żebym zmieniła buty - mruknęła z wyrzutem. 
- Nieźle w nich wyglądasz. Przynajmniej nie jesteś tak niska - zaśmiałem się, jednak Hermiona spojrzała na mnie z ukosu, poczym prychnęła pod nosem. Postawiłem ją tuż przy rozłożonym na trawie kocu. Rozejrzała się po okolicy, gdzie otaczały nas wysokie trawy i jezioro. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie, co od razu odwzajemniłem. Usiadłem na koc, ciągnąc ją za sobą. Przywołałem kosz z samochodu i wyciągnąłem z niego butelke wina i dwa kieliszki. 
- A kto potem mnie odwiezie? - zapytała z uniesioną brwią. Tego nie przewidziałem. Jednak miałem też sok porzeczkowy, więc nie było tak źle. Podałem jej kieliszek wina, sobie nalewając soku. Na drewnianej podstawce postawiłem dwa talerze ze spaghetti. - Brakuje tylko świeczek i dobrej muzyki - oznajmiła, uśmiechając się. Machnąłem różdżką. Dookoła nas popłynęły nuty Little Mix 'DNA'. 
- Ze świeczkami może być ciężko, bo gdyby się zapaliły, mogłoby dojść do poważnego pożaru całej okolicy. Ale obiecuję, że następnym razem będą świeczki. 
- Cudownie. 
Kiedy oboje zjedliśmy, wydurniając się z makaronem, leżeliśmy na kocu, patrząc na nocne niebo. Hermiona leżała na boku z głową na moim torsie i ręką na moim brzuchu. Miałem ochotę strzelić sobie w twarz, że kiedyś ją zostawiłem. I w dodatku dla kogoś takiego jak Emily. Być może i miałem z nią dziecko, ale wciąż ciągnęło mnie do Hermiony. 
- Mój ojciec sprzeda ci tą firme - oznajmiła, bawiąc się moimi palcami prawej ręki. Dotknęła mojej obrączki i ściągnęła mi ją z palca. Spojrzała na grawerowane D.E. z serduszkiem na wierzchu i uśmiechnęła się lekko. Założyła mi ją z powrotem, jednak sam ściągnąłem o schowałem do kieszeni czarnych rurek, jakie miałem na sobie. Było mi znacznie wygodniej bez niej, jednak za każdym razem kiedy ją zdejmowałem dostawałem kazanie Emily i Blaise'a na temat symboli małżeństwa. 
- Nie zależy mi na niej - odpowiedziałem. Chciałem tą firme, to fakt. Ale moment, w którym mogłem spędzić czas z Hermioną, zdala od wszystkiego był czymś, czego pragnąłem bardziej. 

- Nie po to się spotkaliśmy? 
- Nie, napewno nie. Chciałem spędzić z tobą troche czasu - oznajmiłem. Hermiona podniosła się gwałtownie, zaciskając powieki. Spojrzałem na nią zaskoczony i wstałem za nią. 
- Przestań. Nie chcę kolejnych nadziei - wyszeptała, a po jej policzkach popłynęły łzy. 
- Kochanie, ja nie chcę dawać ci żadnych nadziei. Chcę poprostu przy tobie być - stwierdziłem, dotykając jej ramion. Drżała, więc zdjąłem swoją marynarke i zarzuciłem na jej ramiona. 
- Draco, masz żone, a ja...
- Mam w dupie moją żone. Jestem z nią tylko dla Alice. Zabierze mi ją jeśli się z nią rozwiodę. Błagam, Hermiona, nie chcę drugi raz cie stracić - szepnąłem, dotykając jej policzków. Starłem kciukami jej łzy i pocałowałem w nos. 
- Mam syna. 
- Wiem przecież, aniołku. I zupełnie mi to nie przeszkadza. 
- Miałabym być twoją kochanką?
- Jesteś całym moim światem. Nigdy nie chciałem wyjeżdżać. Ale wtedy ty i Weasley znowu się zbliżyliście, powiedziałaś, że mnie nie kochasz, a ja wróciłem do Emily. 
- Draco, ja... 
- Dam ci czas, kochanie. Tyle ile potrzebujesz. 
- Zabierz mnie do domu - poprosiła cicho, przytulając się do mnie. Skinąłem głową, obejmując ją mocno w pasie. Machnąłem różdżka, pakując wszystkie rzeczy do samochodu. Wziąłem buty Hermiony i podniosłem szatynke. Objęła mnie nogami w pasie i położyła głowe na ramieniu. Skierowałem się do samochodu i posadziłem Hermione na miejscu pasażera. Usiadłem za kierownicą i odjechałem.


//~¤~\\
Witam. Kolejny rozdział za nami i tak sobie pomyślałam, że ta część będzie miała około 20 rozdziałów. 
Pozdrawiam i do 20 kwietnia.
Alex_x

piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 2.3

(Draco)
Patrzyłem jak Hermiona odjeżdża, tłumacząc coś blondwłosemu chłopcu, który był tak cholernie podobny do mnie, gdy byłem mały. Ale przecież ona nie mogła być ze mną w ciąży. Pamiętałbym, że uprawiałem seks w taką kobietą jak ona. Zawsze była seksowna. Teraz, kiedy spotykałem ją po pięciu latach, miałem wrażenie, że jednak znam ją bardziej. 
- Draco? - usłyszałem obok siebie i poczułem jak Emily ściska moje kolano. Spojrzałem na nią, odpalając silnik. - Kto to? - zapytała, grzebiąc w swojej torebce. 
- Znajoma - odpowiedziałem, cofając samochód z parkingu przedszkola. Mój wzrok spoczął w przednim lusterku na mojoj córce. - Długo się będziesz na mnie obrażać, Alice?
- Nienawidzę cie - mruknęła dziewczynka, zakładając ręce na piersi i odwracając wzrok na szybe. 
- Naprawde mógłbyś sobie odpuścić - stwierdziła Emily, patrząc na swoje odbicie w luterku swojej kosmetyczki. Tak, makijaż na pierwszym miejscu. 
- Nie będę jej rozpieszczać - oznajmiłem. Poczułem wibracje w kieszeni i wyjąłem telefon. Odebrałem, blokując go między uchem a ramieniem. - O co chodzi?
- Spotkanie z zarządem firmy pana Granger za piętnaście minut - usłyszałem głos mojej sekretarki i przeklnąłem na siebie. Znowu musiałem zapomnieć.  
- Będę za dwadzieścia. Zajmij ich czymś - poprosiłem, spoglądając na ulice. Dookoła były same korki i nie było szansy, żebym dojechał nawet w godzine. - Siadaj za kierownicą - rzuciłem do Emily, odpinając swój pas. Spojrzała na mnie rozbawiona i pokręciła głową. - W porządku. Będziecie tu tkwić dopóki ja nie wrócę. Proszę bardzo - warknąłem, wysiadając z samochodu. Znalazłem pierwszą lepszą uliczke, gdzie nikt nie widział jak się teleportowałem. Stanąłem w moim gabinecie i skierowałem się do sali konferencyjnej. Wszedłem do pomieszczenia, gdzie siedziała już moja sekretarka i nie kto inny jak sam Matt Granger. Wyciągnąłem w jego strone dłoń, którą szybko uścisnął, podnosząc się z miejsca. 
- Sylvia przedstawiła mi plan sprzedaży firmy i muszę przyznać, że warunki są dla nas dość korzystne - oznajmił, patrzą w swoje papiery. 
- Dwadzieścia pięć procent z zysków firmy i sto tysięcy funtów za sprzedaż. Oczywiście przy zyskach większych niż przewidywane procent może wzrosnąć. Dlaczego pan Granger może w firmie zatrudnić jedną ze swoich osób, która będzie dostarczać dla niego wszelkie informacje dotyczące zysków - wyjaśniłem. Matt podparł brode na dłoniach, opierając łokcie na szklanym stole.
- Mi taka koncepcja bardzo odpowiada, jednak mój ojciec nie sprzeda firmy pierwszej lepszej osobie. Nie jesteś pierwszy, który widzi w niej niewykorzystany potencjał. Zdanie Hermiony w tej kwestii jest dla niego najważniejsze. Bez niej niestety niczego nie załatwisz. Więc zaproś ją na kolacje czy czego tam ona oczekuje i namów na sprzedaż - zaproponował, podnosząc się z miejsca. Poszedłem w jego ślady i wstałem od stołu. Podał mi dłoń, którą uścisnąłem i ruszył w strone wyjścia. - Tak swoją drogą, Draco. Wiedziałem, że uciekłeś - rzucił przez ramie i wyszedł. Patrzyłem chwile na drzwi, poczym obróciłem się w strone mojej sekretarki. 
- Znajdź mi adres i numer Hermiony Granger - nakazałem i wyszedłem. Wróciłem do swojego biura i usiadłem za biurkiem. 
//°°\\
(Hermiona)

Podałam Scorpiusowi talerz z ryżem i warzywami i usiadłam naprzeciwko niego przy kuchennej wyspie. Patrzyłam jak krzywi się, widząc brokuły i zaczyna jeść. Zaśmiałam się i wyjęłam telefon, który zawibrował. Spojrzałam w skrzynke, gdzie czekał na mnie SMS
Od: Nieznany
Co miałbym zrobić, żebyś zgodzła się na sprzedaż firmy twojego ojca? D.

Do: Nieznany
Którą?

Od: Nieznany
Skylight

Do: Nieznany
Draco, cokolwiek byś proponował, nie jest na sprzedaż.

Od: Draco
Skąd wiesz, że to ja?

Do: Draco
Tylko ty byłbyś w stanie ją kupić.

Od: Draco
Masz mnie. Ale napewno jest coś za co byś ją sprzedała. Na przykład ja 

Uśmiechnęłam się, czytając ostatnią wiadomość. Spojrzałam na Scorpiusa, który bawił się tabletem, jedząc obiad.
Od: Draco
Co byś powiedziała na kolacje?

Do: Draco
Masz żone.

Od: Draco
Kogo ona obchodzi? Chciałbym zjeść dziś z tobą kolacje.

Do: Draco
Choćbym chciała, dziś nie mogę.

Od: Draco
Jutro?

Do: Draco
Zadzwoń rano

Od: Draco
O dziesiątej. To będzie w porządku?

Do: Draco
Tak

Od: Draco
Miłego dnia 

Do: Draco
Tobie też

Odpisałam i schowałam telefon do kieszeni. Spojrzałam na Scora i uśmiechnęłam się szeroko, wiedząc jak dłubie widelcem w brokułach. Zabrałam jego talerz i cmoknęłam go w czubek głowy. Nieważne jak bardzo przypominał mi Draco, zawsze był tylko moim małym, kochanym synkiem. 
- Mamo? - szepnął cicho, kiedy wstawiałam naczynia do zmywarki. Spojrzałam w jego strone i kiwnęłam głową, dając mu znać, że go słucham. - Jesteś na mnie zła?
- Niby dlaczego?
- Za to co powiedziałem Alice.
- Nie, kochanie. Ale nie słuchaj wujka jak mówi coś brzydkiego o innych - poprosiłam, przytulając chłopca do siebie. Wtulił się we mnie i westchnął cicho. 
//~¤~\\
Siedziałam razem z Harrym przy stole, podczas gdy chłopcy oglądali kreskówki. Harry przeglądał wszystkie akta sprawy Dracona, jednak zachowywał się tak, jakby nie robiły na nim wrażenia. 
- Może Malfoy sam to wszystko stworzył? Zawsze miał dostęp do Ministertwa - zauważył, patrząc na mnie niepewnie. 
- Niby po co miałby to robić? Harry, Draco mnie kochał. To jedyna rzecz, którą teraz wiem na pewno. 
- Tylko jednak ma żone i córke - przypomniał, podpierając głowe na dłoni. Westchnęłam i cicho i spojrzałam w strone kanapy, gdzie mieli siedzieć chłopcy. Jednak Scor biegł w naszą strone, a Teddy stał już przy Harrym i wdrapywał się na jego kolana. 
- Tato? - mruknął, patrząc na Pottera słodko, obejmując go za szyje. Wziąłam Scora na kolana, przytulając go do siebie. 
- Jeśli masz jakiś kolejny genialny pomysł, mówię od razu nie - oznajmił. 
- Ja i Scorpius wymyśliliśmy, że ty i ciocia będziecie razem. 
- Teddy...
- Ja nie lubię Pansy, a ciocia jest sama. A ty ją kochasz, tato - stwierdził pewnie i spojrzał na mnie. 
- Ale mama kocha mojego tate - zaprotestował Scor, wtulając się we mnie.
- Masz problem, bo ja kocham Pansy i nie będę z ciocią tylko dlatego, że ty i Scor tego chcecie - warknął Harry, podnosząc się z miejsca i sadzając Teddy'iego na krześle. Podszedł do drzwi balkonowych z rękoma wciśniętymi w kieszenie spodni. Wiedziałam jak bardzo nie lubił, kiedy ktoś poruszał temat mnie i jego. Wciąż czuł się przeze mnie zraniony a ja to rozumiałam. 
- Mamo? - usłyszałam cichy głosik Scora i spojrzałam na niego pytająco. - Mogę lody? - zapytał, uśmiechając się lekko. Zaśmiałam się i skinęłam głową. Scor wstał szybko z moich kolan i pobiegł do kuchni. Podeszłam do Harry'ego, wiedząc, że chłopcy będą zajęci lodami. Stanęłam przed nim, uśmiechając się do niego delikatnie. 
- Czemu to musi być takie trudne? - westchnął, obejmując mnie w talii i przytulając do siebie mocno. 
- Mi to mówisz?
- Tęsknię czasami za Emmą. Mimo wszystko.
- Tęsknię za Ronem. 
- Tak sobie myślę, że może gdybym umarł wszystko byłoby inne. 
- Nawet tak nie myśl - warknęłam, odsuwając się od niego. Harry przeczesał palcami włosy o westchnął cicho. 
- Co powiesz na jakiś film? - zapytał, a ja skinęłam głową, uśmiechając się delikatnie. Pocałowałam go w policzek i wróciłam do stołu. Zaśmiałam się, widząc buźki chłopców ubrudzone czekoladowymi lodami.

//~¤~\\
Hejka Wszystkim! Jak tam życie? Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał, bo jest on ostatnim na długie miesiące, ponieważ jestem zmuszona zawiesić tego bloga. Przykro mi. 
Pozdrawiam, Alex_x.









































































Taki żarcik. Nie zamierzam zawieszać bloga, więc następny rozdział ukarze się 10 kwietnia. 
Buziaczki 