wtorek, 22 marca 2016

Rozdział 2.2

Hermiona po dwóch godzinach babrania się z dokumentami Dracona miała serdecznie dość. Widziała teczki największych zbrodniarzy świata czarodziejskiego. Ale teczki Malfoy'a nie można było porównać do rzadnej innej. Zawierała wszytko. Po przebieg jego służby u Voldemorta przez jego szkołe po związek z niejaką Emily Acola, z którą wziął ślub pięć lat temu. Wszystko jej się nie zgadzało. Ktoś kto sporządzał jego dokumenty opisywał jego związek, który miał trwać od lutego 1998 roku. Zero jakiejkolwiek zmianki o jego z związku z Hermioną, ani nawet o jego uczestnictwie w akcji w rezydencji Blaise'a czy sprawie sądowej. Westchnęła cicho, chowając teczki do szuflady biurka. Usłyszała ciche pukanie, więc podniosła się z miejsca. Otworzyła drzwi i zacisnęła powieki, widząc przed sobą Dracona. Uśmiechnął się do niej niepewnie i wszedł do gabinetu, kiedy zaprosiła go gestem ręki.
- O czym chcesz porozmawiać? - zapytała, siadając z powrotem na swoim miejscu. Blondyn zajął miejsce przed jej biurkiem, patrząc na nią z podziwem.
- Byłaś... wyglądałaś dzisiaj jakbyś zobaczyła ducha, kiedy się spotkaliśmy.
- A ty byłeś martwy, Draco. Byłam na twoim pogrzebie - wyszeptała, patrząc na niego uważnie. Zmarszczył brwi i przeczesał włosy. Na jego palcu zabłysnęła srebrna obrączka ślubna.
- Ja... nie pamiętam wszystkiego zbyt dobrze. To przez to zaklęcie - zaczął, splatając palce na swoich kolanach.
- Jakie zaklęcia?
- Na ulicy w Nowym Jorku ktoś rzucił na mnie zaklęcie zapomnienia, ale niezbyt skutecznie. Pamiętam Emily i nasze kłótnie. Pamiętam ciebie i nasz związek. Wróciłem do szkoły, zostawiając ją w Stanach. Zakochałem się w tobie, ale o coś się pokłóciliśmy i wyjechałem w połowie października. Dowiedziałem się, że będę miał córke i zostałem z Emily. Wzięliśmy ślub i nigdy więcej, aż do dzisiaj nie miałem z tobą kontaktu.
- Nie pokłóciliśmy się. Wróciłeś do mnie po tym cholernym stażu i spedziliśmy razem święta. Potem miałeś sprawe i skazali cie na dziesięć lat Azkabanu albo śmierć na jakiejś misji, w którą się wpakowałeś.
- Moje życie przez ostatnie pięć lat, było pasmem samych pytań, na które otrzymywałem zdawkowane odpowiedzi. Nikt nie raczył mi wytłumaczyć skąd w lutym wziąłem się w Stanach, dlaczego z tobą zerwałem. Z początku myślałem, że to przez moją córkę, ale ty byś zrozumiała. Ja już sam nie wiem, co powinienem myśleć.
- Możesz zapytać - przypomniała z delikatnym uśmiechem. Draco posłał jej blady uśmiech i przetarł twarz dłonią. Westchnął cicho i podwinął rękawy koszuli do łokci.
- Wiesz dlaczego moi rodzice nie chcą mnie widzieć?
- Twoja mama strasznie za tobą tęskni i myśli, że nie żyjesz. Twój ojciec... jego ciężko zrozumieć.
- Przepraszam, że cie skrzywdziłem - szepnął, podnosząc się z miejsca. Spojrzał na nią z bólem. - Mam nadzieje, że jesteś szczęśliwa - oznajmił, wyciągając przed siebie ręke, kiedy Hermiona wstała ze swojego krzesła i stanęła naprzeciwko niego.
- Ja też, Draco - odpwiedziała, ściskając jego dłoń. Blondyn zacisnął szczęke i przyciągnął kobiete do siebie. Zamknął ją w uścisku i pocałował w czubek głowy.
- Tak cholernie przepraszam.
//¤¤\\
Hermiona starła łzy z policzków i wyszła z samochodu. Na parkingu przed przedszkolem roiło się od rodziców, odbierających swoje dzieci. Weszła do budynku, gdzie wokół słychać było tylko głośne krzyki dzieci. Skierowała się do szatni, w której czekały przedszkolaki. Scorpius siedział na ławce ze zwieszoną głową, wpatrując się w swoje dłonie złożone na kolanach. Uśmiechnęła się delikatnie i przykucnęła przed nim.
- Hej, maluszku, co się stało? - zapytała, kiedy tylko zobaczyła na jego policzkach łzy. Obiecała sobie, żeby nigdy nie pozwoli, aby jej synek płakał.
- Dlaczego ja nie mam taty?
- Oh, kochanie, tłumaczyłam ci już, że twój tata nie żyje - szepnęła. Właśnie w tym momencie te wytłumaczenie stało się dla niej ogromnym kłamstwem. Ale ona sama nie wiedziała jak powinna sobie wytłumaczyć nieobecność Dracona.
- A wujek Harry nie mógłby być moim tatą?
- To tak nie działa, aniołku. Kocham cie bardzo, wiesz?
- Wiem - mruknął, podnosząc się ze swojego miejsca. Westchnął cicho i założył na siebie swoją czarną bluze Adidasa. Spojrzał wyczekująco na Hermionę, bawiąc się nerwowo ramieniem swojego plecaka, który trzymał w dłoniach.
- Scor, jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to... - zaczęła, jednak przerwała, kiedy pojawiła się przed nią dyrektorka przedszkola.
- Chciałabym porozmawiać o zachowaniu pani syna oraz jednej z naszych wychowanek dlatego zapraszam do mojego gabinetu - oznajmiła i ruszyła w strone swojego gabinetu. Hermiona spojrzała na blondyna z rezygnacją w oczach i skierowała się za kobietą, ciągnąc Scorpiusa za ręke. Weszła do pomieszczenia, gdzie siedział Draco z jakąś blondynką i swoją córką. Zacisnęła usta i zajęła wskazane przez dyrektorke miejsce. Scorpius wdrapał się na jej kolana i objął mocno za szyje, chowając twarz w zagłębieniu między ramieniem, a szyją. Objęła go delikatnie, czekając na wyjaśnienia kobiety.
- Mogę wiedzieć dlaczego muszę przerywać prace, żeby stawić się w tym przedszkolu? - odezwał się Draco z irytacją w głosie. Kobieta siedząca obok niego spojrzała na niego karcąco, poczym uśmiechnęła się przepraszająco w strone dyrektorki.
- Rozumiem pańskie zdenerwowanie, panie Malfoy, jednak chodzi o pana córke i syna pani Granger. Otóż dzisiaj Alice i Scorpius zaczęli na siebie krzyczeć dość nieciekawe słowa - wyjaśniła kobieta.
- Do rzeczy. Nie wezwała nas pani chyba po to, aby oznajmić, że nasze dzieci się pokłóciły.
- Tak. Alice nazwała Scorpiusa bachorem, za co ten nazwał ją wywłoką.
- Scor - rzuciła ostrzegawczo Hermiona, patrząc na twarz czterolatka.
- Wujek powiedział, że wszystkie blondynki są wywłokami i szczególnie te, które brzydko mówią - wyszeptał chłopiec, spuszczając wzrok.
- Boże, co za człowiek - westchnęła cicho, przecierając twarz dłonią. - Przepraszam za jego zachowanie. To nigdy więcej się nie powtórzy - oznajmiła. Wiedziała, że Harry poniekąd ma racje mówiąc tak Scorpiusowi. Ale nie chciała, żeby obrażał inne dzieci i to pierwszego dnia.
- Sądzi pani, że głupie 'Przepraszam' wystarczy? - oburzyła się blondynka, siedząca obok Dracona, który stukał coś na telefonie.
- Tak, 'Przepraszam' nie załatwi sprawy - odezwał się, podnosząc wzrok na żone, tulącą do siebie córke. - Pogłaszcz ją jeszcze po głowie, kup nową lalke i niech dalej obraża ludzi. W końcu ma do tego prawo, prawda? - warknął, chwytając córke za biodra, aby postawić ją przed sobą. Podniósł jej podbródek, żeby patrzyła na niego, a nie na buty. - Od teraz zero telewizji, nie dotykasz mojego laptopa, a na słodycze sobie zasłużysz, rozumiemy się? - zapytał, patrząc prosto w oczy dziewczynki, które otworzyły się szerzej na jego słowa.
- Tato - mruknęła oburzona.
- Dracon - warknęła ostrzegawczo blondynka.
- Powiedziałem, Emily. Koniec z rozpieszczonym gówniarzem, jasne?
- To twoja jedyna córka.
- I nic nie daje jej prawa tak mówić do innych. Zacznie przeklinać za pare lat też powiesz, że ma do tego prawo?
- To co innego.
- Nie zamierzam kontynuować tej rozmowy, tak samo nie zmienię zdania - oznajmił. - Jest mi strasznie przykro z powodu jej zachowania i z mojej strony obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
- Ale to on zaczął! - krzyknęła dziewczyna, tupiąc nogą. 
- Jakby ci to powiedzieć? Życie, rybko - zaśmiał się i podniósł z miejsca.
- Mam nadzieję, że takie zachowanie więcej się nie powtórzy - stwierdziła dyrektorka. Uścisnęła dłoń Hermiony i usiadła za biurkiem.
- A ty dokąd? - zapytał Draco, patrząc jak jego córka wychodzi za swoją matką. Przepuścił w drzwiach Hermione i Scorpiusa, poczym złapał ręke córki. - Co ty na to, że spędzimy sobie razen tydzień? - uśmiechnął się szeroko, jak zawsze kiedy wpadał na genialny pomysł.
- Nie - warknęła Alice, starając się wyszarpać ręce z uścisku ojca.
- Przykro mi, nie ufam ani tobie ani tym bardziej twojej matce, żeby zostawić to bez konsekwencji.
- Nienawidze cie.
- Jak mi przykro - zironizował, patrząc z politowaniem na dziewczynke. - Naprawde przepraszam za jej zachowanie - stwierdził, zwracając się do Hermiony.
- Nic takiego się nie stało - mruknęła. Scorpius pociągnął nosem i poprawił plecaczek na swoich ramionach.
- Idź do samochodu - nakazał dziewczynce, kiedy wyszli na przed budynek.
- Tato - jęknęła.
- Powiedziałem.
//~¤¤~\\
Witam! Bardzo was przepraszam, że dopiero teraz, ale właśnie znalazłam moment, żeby napisać rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba. Na następny zapraszam 1 kwietnia.
Pozdrawiam, Alex_x.
PS Przepraszam za błędy :-)

niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 2.1.

Harry usiadł na parapecie w korytarzu hotelu, w którym zatrzymał się na pobyt w Detroit. Otworzył okno i wyciągnął paczke z papierosami, przykładając telefon do drugiego ucha. 
- ... przedszkola. I żeby nie było, został tam do siedemnastej - usłyszał odpowiedź Hermiony i zaśmiał się pod nosem. To było cudowne, że szatynka tak troskliwie opiekowała się synem, szczególnie, że przypominał ojca, co bardzo dużo utrudniało. Może i, kiedy wychodzili gdzieś razem, ludzie gratulowali mu syna, ale wiele też widziało podobieństwo do Dracona. 
- To dobrze. Muszę jakieś miejsce w przedszkolu skombinować dla Teddy'iego. I sobie prace, bo nie wytrzymam kolejnych lat - oznajmił. Miał serdecznie dość siedzenia w hotelach i nic nierobienia. To było strasznie irytujące. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem z ciebie dumna
- Ja z ciebie też, kochanie. Myślisz, że to może się udać?
- Jeśli naprawde coś do niej czujesz i jesteś w stanie zaakceptować jej dziecko to tak. Wystarczy... - przerwała. Słyszał w tle jakiś głos, jednak nie wiedział co dokłanie mówił.
- Hej, Herm, jesteś tam jeszcze? - zapytał po kilku chwilach, w którym Hermiona nie odezwała się do niego. Odpowiedziała mu głucha cisza i trzask przerywanego połączenia. Zmarszczył brwi i wyrzucił za okno niedopałek papierosa. Wiedział, że nikt nie mógł jej napewno porwać. Była dziewiąta rano, a z resztą Hermiona zawsze mogła się teleportować. Wrócił do swojego pokoju, wiedząc, że szatynka oddzwoni do niego z wyjaśnieniami. Uśmiechnął się do kobiety w swoim łóżku i wszedł na nie, aby zawisnąć nad nią. Pocałował ją delikatnie w usta i uśmiechnął się szerzej, czując jak kobieta wkłada mu dłonie pod koszulke. 
- Stęskniłaś się? - zapytał, chcąc się z nią podroczyć. Jednak nic nie szło po jego myśli, szczególnie z tą kobietą. Jęknął przeciągle, kiedy tylko brunetka zrobiła mu malinke na szyi. 
- Paliłeś, Potter - stwierdziła, patrząc na niego karcąco. 
- Ktoś mnie tego kiedyś nauczył - mruknął z przekąsem, pochylając się nad kobietą, aby zacząć całować jej szyje. Spojrzała na niego z podniesioną brwią, próbując ukryć rozbawienie. - Swoją drogą, ciekawe, że w ciągu czterech lat rzuciłaś palenie, Pansy.
- To bardzo szkodzi dziecią. Gdyby tylko urodziło ci się dziecko sam byś się przekonał. 
- A urodzisz mi dziecko? - zapytał, uśmiechając się słodko do kobiety. Pansy pokręciła głową z politowaniem i cmoknęła mężczyzne w usta, aby po chwili przekręcić się na bok. - Hej, ale rozmawialiśmy - oburzył się. Po chwili, nie otrzymując odpowiedzi położył się za brunetką i przytulił ją do siebie.

//¤\\
- Hermiona - odezwał się mężczyzna, patrząc na szatynke ze zdziwieniem. Hermiona zbladła, patrząc na jego twarz. Znała doskonale każdy jej cal, ale wiedziała, że to nie było możliwe, aby stał tak blisko niej. 
- To nie możliwe - szepnęła, kręcąc głową i zaciskając palce na telefonie. 
- Miło cie znów widzieć.
- To nie możesz być ty. 
- Ej, wiem, że się troche pokłóciliśmy, ale nie musisz mnie aż tak przekreślać - stwierdził i jak gdyby nigdy nic posłał jej ten swój najpiękniejszy uśmiech, w którym zakochała się prawie sześć lat temu. 
- Słucham? My... Przecież ty... Twoi rodzice...
- Oh, poważnie? - sapnął zairytowany na wzmanke o nich i przewrócił oczami.
- Ja nic nie rozumiem - oznajmiła, kręcąc głową. 
- Tato, no idziesz czy zamierzasz tak zdradzać mame? - zapytała wściekła dziewczynka, podchodząc do blondyna i ciągnąc jego ręke. Hermiona spojrzała na nią z niedowierzaniem i zacisnęła usta. 
- Już, do cholery. Daj sobie spokój, a mnie porozmawiać - poprosił, zwracając się do dziewczynki. - Wciąż pracujesz w Mungu? 
- Gdzie? - zdziwiła się bardziej. Zacisnęła powieki i wzięła uspakajający oddech. - W Ministerstwie, w Departamencie Prawa.
- Masz czas dzisiaj?
- Do siedemnastej. Przepraszam, ale muszę już iść - mruknęła i wyszł szybko z przedszkola. Jakim cudem on tu był? Nie mógł jej tak okłamać. Swoją drogą nigdy nie widziała akt tamtej akcji ani jego rozprawy. 
Weszła do Ministerstwa z zamiarem przejrzenia tych wszystkich akt. Co prawda nikt nie miał do nich dostępu, ale ona jako dyrektor Departamentu Przestrzegania Prawa miała dostęp do każdych danych, teczek, akt i informacji przechowywanych w Ministerstwie. Archiwum kierował najwredniejszy człowiek, jakiego zdołała w życiu poznać. Andrew Craw wydawał przepustki tylko tym, którzy mieli konkretny powód. 
- Pani dyrektor - przywitał się, kłaniąc głowe. Hermiona skinęła głową, stając za ladą, przy której pracował. - W czym mogę pomóc?
- Potrzebuję dokumentów w sprawie Malfoy'a - oznajmiła. Mężczyzna spojrzał na nią zdziwiony, jednak podniósł się w miejsca i wszedł do archiwum. Wrócił chwile potem niosąc kilkanaście dość grubych teczek. Podał je Hermionie bez słowa i pożegnał ją. Szatynka skierowała się do swojego gabinetu, chcąc na spokojnie przejrzeć wszystkie akta.

//¤\\
Harry spakował ostatnie ciuchy Teddy'iego do walizki i spojrzał na chłopca, siedzącego na łóżku hotelowym. Sześciolatek machał nogami, bawiąc się swoimi palcami. 
- Tato? - mruknął cicho, chcąc zwrócić na siebie uwage bruneta. Zaraz potem jak skończył szkołe, ulubionym słowem chłopca stało się słowo 'Tata', którym obdarzył Pottera. Wiedział, że pewnego dnia będzie musiał wszystko mu wyjaśnić. I zdawał sobie sprawe, że ten dzień zbliża się coraz szybciej. 
- Co jest, skarbie?
- Kiedy pojedziemy do cioci?
- Jutro będziemy w Londynie, więc tak myśle, że na kolacje się z nią zobaczymy - stwierdził, zamykając walizke i stawiając ją obok pozostałych dwóch, stojących przy drzwiach. 
- Chcę zostać w domu - odezwał się po chwili Teddy, podchodząc do Harry'ego. Potter przyklęknął przed nim i przytulił do siebie. 
- Obiecuję, że nigdy więcej nie będziemy się przeprowadzać - szepnął i podniósł się z chłopcem na rękach. Zmniejszył walizki, aby zmieściły mu się w kieszeni spodni i wyszedł z pokoju. Zszedł do recepcji i wymeldował się. Wychodząc z hotelu, znalazł jakąś pustą uliczke i teleporotował się na lotnisko. Wsiadając do samolotu, nie czuł żadnej pustki, którą czuł opuszczając inne Stany. Patrząc na Detroit z góry, wiedział, że to nie jest jego miejsce. Jego miejsce było w Londynie. Razem z Hermioną, Teddy'm, Pansy i jej synem.

//¤¤\\
Dobry wieczór. Witam z pierwszym rozdziałem drugiej części. Mam nadzieję, że wam się podobał. Kolejny pojawi się po 17. Przykro, ale niestety mam cały tydzień zawalony szkołą i nie dam rady napisać.
Pozdrawiam, Alex_x.
PS Przepraszam za błędy.

wtorek, 1 marca 2016

Prolog 2.

(Pięć lata później)
- Mamo - Hermiona jęknęła, czując jak jej czteroletni syn skacze po łóżku, co jakiś czas skacząc na jej ręke. Uchyliła powieki i złapała blondwłosego chłopczyka.
- No co, bąbelku? - zapytała, przytulając go do siebie.
- Dzisiaj idę do przedszkola - roześmiał się, opierając brode na swoich małych rączkach, ułożonych na materacu.
- Wiem, kochanie. Jeśli nie chcesz...
- Chcę. Wujek Harry powiedział, że poznam inne dzieci i będę mógł się z nimi pobawić.
- Taa, wujek ma w zupełności racje - mruknęła kobieta, podnosząc się z łóżka. Ucałowała chłopca we włoski i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej czarne rurki i białą, prostą koszule. - Umyłeś ząbki? - zapytała, patrząc na syna z uwagą. Potrząsnął głową, naciągając na siebie kołdre. Czasem potrafił obudzić się o piątej rano i przyjść do łóżka mamy, tylko żeby się przytulić, poczym wracał do siebie. I Hermiona nie mogła narzekać, bo jej syn był naprawde uroczy. Znacznie bardziej niż wszystkie dzieci w jego wieku. - Idź umyć zęby, a potem się ubierzemy, okey? - chłopiec pokiwał głową i wstał szybko z łóżka. Popędził do drzwi i wyleciał na korytarz, o mało nie wpadając na barierkę, chroniącą przed upadkiem z piętra domu. Kobieta roześmiała się i weszła do łazienki. Umyła szybko zęby, uczesała się, ubrała i wymalowała, nakładając na powieki cienką warstwe czarnej kredki do oczy, a na rzęsy tusz. Zeszła do pokoju syna, szczęściem nie potykając się o jego klocki, rozrzucone po całej podłodze holu. Blondyn stał przed szafą, wyciągając z niej wszystkie swoje koszulki.
- Scorpius, kto to będzie sprzątał? - zapytała, opierając dłonie na biodrach. Chłopiej roześmiał się głośno i wzruszył ramionkami. Jak dla niego nikt nie musiał tego sprzątać. Życie w bałaganie też było ciekawe. Hermiona wyciągnęła z szafy szare rurki, a ze sterty koszulek wybrała czarną koszulke z długim rękawem. Przebrała szybko syna i uczesała mu włosy, które i tak tworzyły artystyczny nieład. - Zęby umyte? - Scorpius skinął energicznie głową i wybiegł z pokoju, aby usiąść po chwili na niskiej szafce na buty przy drzwiach wyjściowych. Zabrał swoje czarne Adidasy Dragony i spojrzał wyczekująco na mame.
- A mamo? - mruknął, kiedy ta wkładała mu buty.
- Tak, kochanie?
- Wujek też z nami pójdzie?
- Wujek jest teraz w pracy, ale jak wróci to napewno cie odprowadzi - zapewniła, choć wiedziała, że prawdopodobnie go okłamuje. Może i Harry był ulubionym wujkiem Scorpiusa, bo rozpieszczał go na każdym kroku, ale rzadko bywał obecny w Londynie czy chociażby w samej Wielkiej Brytanii. Większość czasu spędzał w Stanach Zjednoczonych razem z Teddym, próbując poukładać sobie życie, co nie bardzo mu wychodziło, zważając, że prawie co pół roku zmieniał dziewczyne i miejsce zamieszkania. Zawsze kiedy przyjeżdżał do nich na weekendy Hermiona śmiała się, że niedługo zabraknie mu Stanów do odkrycia. Zapięła syna w fotelika w swoim samochodzie i wsiadła za kierownice. Parkując pod przedszkolem, przeklinała swoje głupie pomysły. Znalezienie nowej opiekunki byłoby znacznie lepsze niż prowadzenie Scorpiusa do przedszkola, gdzie nie będzie mogła kontrolować co robi jej synek. Ale po zwolnieniu ostatniej opiekunki Harry uparł się, że Scor jest wystarczająco duży, aby zacząć spotykać się z innymi dziećmi.
- Pani Granger - przywitała ją dyrektorka przedszkola, kiedy tylko Hermiona weszła do długiego holu, prowadząc Scora za rączke.
- Dzień dobry.
- Ty jesteś pewnie Scorpius - zwróciła się do chłopca, kucając przed nim i podając mu rękę.
- Dzień dobry - mruknął cicho, podając kobiecie rączke.
- Zaprowadzę cie do grupy, a mama pójdzie ze mną podpisać dokumenty, dobrze? - zapytała, na co blondyn skinął nieśmiało główką. Kobieta zaprowadziła Hermione i Scorpiusa pod sale.
- Odbiorę cie o siedemnastej i pojedziemy na lody, okey? - zaproponowała szatynka, klękając przed synem. Skinął głową i objął kobieta za szyje, przytulając się mocno.
- Ale nie zostawisz mnie, prawda? - zapytał cicho, pociągając nosem.
- Oczywiście, że nie. Kocham cie, skarbie - pocałowała chłopca w policzek i wyprostowała się.
- Annie, mogę cie poprosić? - zawołała dyrektorka do wysokiej brunetki, stojącej przy dzieciach ustawionych w kółku. Dziewczyna podeszła do nich szybko i uśmiechnęła się do Scorpiusa. - Zabierz, proszę Scorpiusa do grupy.
- Mamusiu? - mruknął blondyn, kiedy złapał brunetke za ręke. - Przyjedź po mnie napewno - poprosił, a w oczkach zebrały się łzy.
- Przyjadę, kochanie. Obiecuję - odpowiedziała i starła z policzków chłopca łzy. - Nie płacz. Kocham cie.
- Ja ciebie też.
- Pierwszy raz go pani zostawia? - zapytała kobieta, kiedy razem z Hermioną wchodziły do gabinetu dyrektorki.
- Tak jakby. Zazwyczaj zostawał z wujkiem.
- A tata Scorpiusa? Zazwyczaj ojcowie chcą być obecni podczas pierwszego dnia w przedszkolu swoich dzieci.
- Jego tata nie żyje - oznajmiła i poczuła dume, że na samo wspomnienie Dracona nie zachciało jej się płakać, jak bywało zwykle. Po podpisaniu wszystkich dokumentów, Hermiona pożenała się z dyrektorką i wyszła z jej gabinetu. Poczuła jak telefon zaczyba wibrować w jej kieszeni i szybką ją wyjęła. Odebrała, widząc zdjęcie Harry'ego na ekranie.
- Cześć, Żabko - usłyszała jego zachrypnięty głos. Musiał już spać. Ale co się dziwić, skoro w Stanach jest dużo wcześniej.
- Hej, kameleonie. Gdzie jesteś tym razem?
- Detroit, kochanie. Musisz tu kiedyś przyjechać. Dawaj w weekend. Zabiore Was na mecz Detroit Pistons.
- Nie lubię koszykówki, przykro mi. Ty przylatujesz tutaj, pamiętasz?
- Oczywiście. Teddy stęsknił się za ciocią i nie daje mi żyć. Zgadnij kogo poznałem? To znaczy nie tyle poznałem, o ile... spotkałem po latach.
- Nie wiem. Alex?
- Pansy Parkinson, skarbie. I ci powiem, że się chyba zakochałem. Kuźwa, niby ma dziecko, ale po jego ojcu śladu nie widać. Polubiłem tego brzdąca i tak się zastanawiam, czy przypadkiem nie zaproponować jej, żeby się do mnie wprowadziła.
- Gdzie? Do Ditroit?
- Co ty, oszalałaś? Pewnie, że do Londynu. Ona tu jest tylko na wakacjach u jakiejś znajomej i pojutrze wraca. Co o tym sądzisz?
- Chcesz wrócić?
- Chyba tak. Stęskniłem się za tym wszystkim, szczególnie za tą podlą pogodą. Ale mów co u was? Scor poszedł do tego przedszkola czy znowu jakieś cyrki odwalasz?
- Właśnie wychodzę z przedszkola. I żeby nie było, został tam do siedemnastej.
- To dobrze. Muszę jakieś miejsce z przedszkolu skombiniwać dla Teddy'iego. I sobie prace, bo nie wytrzymam kolejnych lat.
- Nawet nie wiesz jak bardzi jestem z ciebie dumna - oznajmiła, grzebiąc w torebce w poszukiwaniu kluczyków od samochodu. Zablokowała telefon między uchem a ramieniem i podparła torbę na kolanie.
- Ja z ciebie też, kochanie. Myślisz, że to może się udać?
- Jeśli naprawde coś do niej czujesz i jesteś w stanie zaakceptować jej dziecko to tak. Wystarczy... - zamilkła, kiedy drzwi przedszkola otworzyły się, a do środka wbiegła blondwłosa dziewczynka, ubrana w czerwoną sukienke i baletki pod kolor. Miała na oko z pięć lat, a sposób z jaki chodziła, mówił, że musi być rozpieszczoną przez tatusia księżniczką. Zaraz za nią szedł wysoki blondyn, pisząc coś na telefonie.
- Alice, do cholery, nie mam zamiaru znów jechać do szpitala - warknął, podnosząc wzrok i podążając nim za dziewczynką. Tak dobrze znała ten głos i tak strasznie za nim tęskniła. Zatrzymał się widząc ją kilka kroków od siebie. Przełknął głośno śline i otworzył ze zdziwienia usta.
- Hej, Herm, jesteś tam jeszcze? - usłyszała głos Harry'ego z telefonu, który teraz trzymała w ręku wzdłuż boku swojego ciała.

//¤₹¤\\
Dobry wieczór! ;D Mam nadzieję, że niespodzianka Wam się spodobała. Na rozdział pierwszy części drugiej już w niedziele 6 marca.
Pozdrawiam, Alex_x.
PS Przepraszam za błędy.