niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 41.

Draco wyszedł z łazienki i spojrzał zaskoczony na Hermionę. Dziewczyna siedziała na podłodze przed kominkiem, opierając się plecami o kanapę. Podszedł do niej i usiadł obok niej. 
- Zawsze jak byłam mała tata siadał tak ze mną i oglądaliśmy bajki - szepnęła, patrząc na płomienie, trzeszczące w kominku. Oparła głowę na jego ramieniu i ściągnęła z kanapy koc, którym okryła siebie i Dracona. Kochała chwile ze swoim ojcem. Bała się, że mogłaby go stracić. 
- Siedziałem tak tylko z Angelicą. I kilka razy piłem tak z Theodorem - oznajmił, uśmiechając się blado. Kochał Theodora jak brata. Był dla niego tak samo bliski jak Blaise czy Angelica. Nie wyobrażał sobie, że już nigdy między nimi nie będzie jak dawniej. 
- Chciałabym, żeby to wszysto się skończyło - stwierdziła, złączając palce z palcami blondyna, który obejmował ją w pasie. Malfoy przełożył jej nogi nad swoje kolana i przytulił dziewczynę. 
- Co będzie, kiedy on... kiedy Weasley trafi do Azkabanu? - zapytał cicho. 
- Chciałabym wyjechać. Na kilka dni, zdala od tego wszystkiego.
- A my? - dodał. Poczuł, jak Hermiona uśmiecha się delikatnie w jego koszulkę. Jej palce przesunęły się po jego torsie, aby dotknąć jego policzka. Podniosła głowę i spojrzała blondynowi w oczy. 
- My będziemy się starać - odpowiedziała. 
- Jaka jest szansa, że kiedyś się we mnie zakochasz?
- Zakochuję się w tobie codziennie od nowa - wyznała, wplątując palce w jego włosy. Draco uśmiechnął się szeroko i pocałował Hermionę w usta, wkładając w ten pocałunek wszyskie swoje uczucia. Gryfonka klęknęła między jego udami i odchyliła głowę blondyna. Oddała jego pocałunek, pogłębiając go. Malfoy objął ją w talii i podniósł się, trzymając ją w objęciach. - Draco - szepnęła, odrywając się od chłopaka. Spojrzał na nią zaskoczony, przystając w miejscu. - Na zewnątrz ktoś jest - oznajmiła.
- Zdawało Ci się - mruknął. Hermiona objęła go nogami w pasie i spojrzała błagalnie w oczy. - Dobra, zobaczę, czy ktoś tam jest - poddał się i odstawił dziewczynę na podłogę. Zgarnął z kanapy swoją bluzę i ruszył ku wyjściu  
- Różdżka - przypomniała szatynka, podając Draconowi jego własność. 
||¤៛¤||
Blaise wszedł cicho do swojej sypialni i odłożył teczkę na komodę. Położył się na łóżku, przytulając do siebie Ginny, śpiącą na połowie jego łóżka. Westchnął cicho i przykrył się kołdrą. 
- Gdzie byłeś? - usłyszał zaspany głos Weasley i spojrzał na jej twarz. Uśmiechnął się delikatnie i założył kosmyk jej włosów za ucho. 
- W gabinecie - odpowiedział cicho.
- Która godzina?
- Pierwsza w nocy. Powinnaś spać, jeśli dalej chcesz tam iść - stwierdził. Dziewczyna obróciła się w jego stronę i przytuliła do niego. Pocałował ją delikatnie w czubek głowy i objął mocno.  
- Martwię się o Harry'ego - mruknęła. 
- Rozmawiałem z nim wczoraj. Wydawał się normalny. 
- O to mi chodzi. On to wszystko dusi w sobie.
- Jeśli chcesz jutro z nim porozmawiam.
- Mógłbyś? - zapytała z nadzieją, patrząc na chłopaka. Skinął głową i zamknął oczy. Ginny uśmiechnęła się delikatnie i pocałowała go w policzek. Uśmiechnął się lekko i objął ją, przyciskając do siebie.
||¤៛¤||
Draco zamknął za sobą drzwi i spojrzał na Hermionę z uśmiechem. Podszedł do niej i usiadł obok na łóżku. Objął Gryfonkę w talii i przyciągnął ją do siebie. 
- To tylko wiatr, kochanie - szepnął. Hermiona skinęła głową i spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. - Powinnaś iść się wykąpać - stwierdził. 
- A możesz zrobić mi kakao? - zapytała cicho w jego koszulkę. Włożyła dłonie pod nią i dotknęła jego brzucha. Poczuła delikatne spięcie jego mięśni i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. - Czemu zawsze nosisz bluzy?
- A czemu nie?
- Bo nigdy nie mogę zobaczyć ciebie.
- Widziałaś mnie już bez koszulki - przypomniał. Hermiona wsunęła dłonie w rękawy jego bluzy i zsunęła ją z jego ramion. Draco patrzył na nią z lekkim rozbawieniem. Nie zbyt lubił się przed kimś rozbierać, albo być rozbieranym, jednak nie zamierzał jej przeszkadzać. Podciągnęła jego koszulkę do góry i ściągnęła ją przez głowę blondyna. Zakryła usta dłonią, widząc jego brzuch i klatkę piersiową pokryte licznymi bliznami. 
- Draco - szepnęła. Malfoy poczuł dziwny uścisk w brzuchu, widząc w jej oczch łzy. Dotknął delikatnie jej policzków i uśmiechnął lekko. - Kto ci to zrobił? - zapytała cicho. 
- Nikt. Nie płacz - poprosił, kiedy po jej policzkach. Przytulił ją mocno do siebie.  
- Dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś?
- A to coś zmienia? Przestanę Ci się podobać? Tylko to nadal ja, skarbie - przypomniał, czując jak serce zaczyna bić znacznie szybciej. Nie chciał jej stracić, a teraz czuł jak Hermiona zaczyna się od niego odsuwać. Granger przycisnęła usta do jego szyi i pocałowała.
- Ten kto to zrobił powinien zginąć w Azkabanie. 
- To był tylko wypadek - zapewnił i odetchnął. Szatynka popchnęła go na plecy i usiadła okrakiem na jego udach. Posłała mu delikatny uśmiech i przytuliła się do niego. 
||¤៛¤||
Harry poraz kolejny tej nocy obudził się z krzykiem w gardle. Miał przyspieszony oddech i przepoconą koszulkę. Siedział na łóżku, zaciskając powieki. Spojrzał na zegarek i przeczesał włosy palcami. Miał nadzieje, że o ósmej rano nikt nie będzie chciał go odwiedzić, żeby dowiedzieć się jak się czuje. Podniósł się z łóżka i wszedł do łazienki. Ściągnął z siebie ubrania i wszedł pod prysznic. Westchnął cicho, czując na sobie ciepłą wode. Oparł czoło o kafalki w kabinie. Nie chciał już wspominać swoich koszmarów, które nie dawały mu spokoju. Po kilku minutach wyszedł spod prysznica i owinął ręcznik wokół bioder. Wszedł do pokoju i wyciągnął z szafy ciemne dżinsy i szarą koszulkę. Ubrał się szybki i zszedł do kuchni. Przechodząc przez hol, na wieszaku zauważył czarny płaszcz Hermiony. Błagał w duchu, żeby to tylko nie była ona. Nie miał ochoty na jej wizyty. Zaklął cicho na jej widok. 
- Ja też się cieszę, że cie widzę - oznajmiła Gryfonka z delikatnym uśmiechem. 
- Nie mam ochoty z nikim z Was się teraz widzieć. 
- Strasznie mi przykro, Harry, ale musisz ścierpieć moją obecność.
- Nie muszę. W każdej chwili mogę cie stąd wyrzucić - przypomniał, siadając przy wyspie kuchennej. Hermiona oparła się o blat po drugiej stronie i nachyliła do niego.
- A jesteś w stanie to zrobić? - zapytała, przygryzając wargę.
- To nie jest najlepszy pomysł, Hermiona. 
- Dlaczego?
- Jest ósma rano, ja nie mam nastroju i zaraz coś ci powiem, co bardzo może ci się nie spodobać. 
- Naprzykład?
- Daj mi spokój, dobrze? Możemy spotkać się za kilka godzin?
- Za godzine jest pogrzeb - przypomniała, na co Harry skrzywił się nieznacznie. Podeszła do niego i stanęła między jego nogami. - Musisz tam iść.
- Nie chcę - mruknął, obejmując Hermionę w talii. - Wszyscy będą udawać, że wiedzą jakie to uczucie. 
- Ja nie będę - obiecała.
- Dlaczego dalej przy mnie jesteś? - zapytał cicho. Hermiona pociągnęła go, aby stanął tuż przed nią i dotknęła jego twarzy. 
- Bo jesteś dla mnie bardzo ważny i doskonale o tym wiesz.
- Wiesz, chyba dopóki będzie ze mną dam sobie radę.
- Oczywiście, że dasz. W końcu jesteś Harrym Potterem, nie? - uśmiechnęła się do niego szeroko. - A teraz panie Potter, pójdzie pan się ubrać - popchnęła go do wyjścia i po chwili usłyszała jego cichy śmiech. 
//¤\\
Dobry wieczór! Kolejny rozdział i mam nadzieję, że wam się podobał. Następny za tydzień. 
Pozdrawiam, Alex_x

sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 40.

Draco od kilku godzin uparcie patrzył w sufit, tuląc do siebie Hermionę. Cieszył się, że między nimi znów jest dobrze. Jednak coś nadal nie dawało mu spokoju. Skoro Hermiona tak bardzo bała się, że jej ojciec wcale nim nie jest, dlaczego twierdziła, że nie zasługuje na miłość? Przecież była cudowna. Wiedziała o tym. Musiała. To on nie zasługiwał, aby ją kochać. Nie był dla niej odpowiedni. Ona była ideałem dla każdego faceta. A on? Był zły i wiedział o tym doskonale. Westchnął cicho i wolną dłonią przeczesał włosy. Hermiona obróciła się do niego plecami i okryła się szczelniej kołdrą. Uśmiechnął się delikatnie i podniósł z łóżka najciszej jak tylko potrafił. Podszedł do szafy i wyjął z niej szare spodnie z dresu i białą koszulkę. Przebrał się szybko i, zgarnąłszy bluzę, wyszedł z pokoju. Kiedy doszedł do schodów, zajrzał do sypialni rodziców, gdzie drzwi były uchylone, chcąc sprawdzić, czy nie wrócili wcześniej. Zszedł na parter i wyszedł z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz, który wrzucił do kieszeni spodni. Nie zważał, że jest druga w nocy i  przynajmniej minus pięć stopni. Musiał pobiegać. Nawet zimą nie przestawał. Uwielbiał to. Wybiegł na swoją ulubioną ścieżkę wzdłuż lasu przy rezydencji. 
||¤៛¤||
Hermiona obudziła się, czując przenikliwy chłód na nagich udach, z których jakimś cudem zsunęła się kołdra. W nogach łóżka leżał czarny koc, którym się otuliła, po czym podniosła się z łóżka. Włożyła botki, czując na stopach zimne panele i podeszła do drzwi balkonowych. Wyszła na zewnątrz i spojrzała na las. Musiała przyznać, że Draco miał naprawde cudowny widok. Oparła ręce okryte kocem na barierce i westchnęła cicho. Po chwili poczuła na biodrach chłodne dłonie Dracona. Obróciła głowę w jego stronę i uśmiechnęła się delikatnie. Miał rozwiane włosy i zaróżowione policzki. 
- Aż tak ci było ciepło? - zapytał cicho, opierając brodę na jej ramieniu. 
- Kiedy się obudziłam drzwi były otwarte - stwierdziła cicho. Draco zmarszczył brwi. Przecież je zamykał. Był pewny niemal w stu procentach. 
- Nie jest ci za zimno?
- Trochę - szepnęła. Malfoy wyciągnął ręce spod koca i objął Hermionę, unosząc ją nad ziemią. Wniósł ją do pokoju i zamknął drzwi balkonowe. Zaniósł dziewczynę do łóżka i przykrył kołdrą, nie ściągając z jej ramion koca.
- Idę pod prysznic - oznajmił.
- Mogę z tobą? - zapytała, uśmiechając się szeroko. 
- Humorek się trzyma, co? - wstał z łóżka i ściągnął z ramion bluzę. Ruszył w stronę łazienki.
- Hej, mówiłam poważnie - zawołała za nim. Usłyszała jego cichy śmiech i zamykanie drzwi. Spojrzała na szafkę nocną i chwyciła jego różdżkę, chcąc zaświecić światło. Jednak zamiast na różdżkę trafiła na małą kartkę, złożoną w kwadrat. Zmarszczyła brwi i spojrzała na drzwi łazienki. Słyszała szum lejącej się wody, który ucichł po kilku minutach. Draco wyszedł z łazienki w czarnych szortach i czarnej koszulce na krótki rękaw. Usiadł obok niej na łóżku i spojrzał na kartkę w jej dłoniach. 
- Co to? - zapytał.
- Nie wiem, to Twoje. Ja tylko... znam ten charakter pisma.
- Nie moje. Wieczorem tego tu nie było - oznajmił i rozłożył kartkę. Przebiegł wzrokiem po kartce. Czytając jej treść spiął wszystkie mięśnie i zacisnął szczękę. Podał kartkę Hermionie i przeczesał palcami wilgotne włosy. 
- Mam nadzieję, że już zdążyłaś się za mną stęsknić, kochanie. Pamiętaj, że wciąż jesteś moją dziewczyną, a ja łatwo nie odpuszczam. Chyba wiesz, rybko. Zobaczymy się niedługo. Tylko nie próbuj znowu całować tego śmiecia. Mam cie na oku - przeczytała, po czym zamknęła oczy. Czuła pod powiekami łzy. Zacisnęła pięść na kartce i rzuciła nią na podłogę. Draco przytulił ją do siebie mocno. 
- Obiecuję, że on nic ci nie zrobi - szepnął tuż przy jej uchu. Oparła się o jego klatkę piersiową i zarzuciła mu ramiona na szyję. Pogładził ją po plecach i położył się. Hermiona ułożyła głowę na jego torsie i przytuliła się do niego mocno. 
- Obiecasz mi coś? - zapytała cicho w jego koszulkę.
- Co tylko chcesz.
- Nie pozwól mi do niego wrócić - poprosiła, a Draco ścisnął jej dłoń i skinął głową.
||¤៛¤||
Harry usiadł przy stoliku w kącie jakiegoś mugolskiego baru i zamówił sok pomarańczowy. Miał się spotkać z Blaisem, który chciał z nim o czymś ważnym porozmawiać. Od kilku miesięcy nie dogadywali się tak jak wsześniej. Nie miał za złe Zabiniemu, że Ginny go kocha. Chciał dla niej najlepiej, bo doskonale wiedział, że na to zasługuje. Jednak czuł, że to Blaise ma mu coś za złe. Westchnął cicho i poprawił kołnierzyk koszuli. 
- Cześć - przywitał się Zabini, siadając naprzeciwko niego. 
- Hej, cóż to za ważna sprawa, która nie mogła czekać? - zapytał.
- Chciałbym prosić Cie o... pomoc i radę.
- O co chodzi?
- Ginny - stwierdził krótko. Harry zmarszczył brwi i spojrzał na niego zaskoczony. - Obraziła się, że nie przyszedłem do niej na obiad. Chciałem, ale, do cholery czy  to moja wina, że jakiś pierwotny postanowił mnie porwać? 
- Cóż, Ginny bardzo ceni sobie zdanie Molly. Gdybyś jej wyjaśnił...
- Myślisz, że nie chciałem? Starałem się, ale ona...
- Musiałeś naprawde nabroić. 
- Wiem, dlatego proszę cie o pomoc. 
- Pogadam z nią.
- Chciałem, żebyś porozmawiał z jej matką.
- A to cie strzeliło, stary. Pogadam z nią, ale niczego nie obiecuję. Może powinieneś zaprosić ich na kolację? Wiesz, sam byś coś ugotował.
- No, a Ginny jeszcze bardziej się na mnie obrazi.
- W porządku. Porozmawiam z Molly - zgodził się i wstał ze swojego miejsca. 
- Gdzie idziesz? - zdziwił się Blaise, kiedy Harry ruszył do wyjścia.
- Do Nory. Idziesz ze mną?
- Że jak?
- Sam byś sobie porozmawiał z Molly - stwierdził, na co Zabini skinął sztywno głową i poszedł za Gryfonem. Potter znalazł jakiś ciemny zaułek i teleportował ich. Wpadli do jeziora, pokrytego cienką warstwą lodu, który pęknął pod ich ciężarem. Harry zaklął głośno, wychodząc z lodowatej wody. Blaise spojrzał na niego spod byka i wysuszył ich ubrania. 
||¤៛¤||
Theodor wszedł do mieszkania, które kupił dwa dni temu i rzucił klucze na komodę przy drzwiach w holu. Przeszedł do salonu i usiadł na kanapie. Nie mógł powiedzieć, że był jakoś szczególnie wściekły na te mieszkanie. Miało spory salon, sypialnie, łazienkę i kuchnie. Nie mógł narzekać. Jednak irytowało go, że nie mógł znaleźć żadnej pracy. Usłyszał trzask teleportacji, a przed nim zmaterializował się Draco.  
- Czemuś mi, do ciężkiej cholery o niczym nie powiedział? Poważny żeś jest? - warknął blondyn, patrząc na niego wściekle. 
- Nie bardzo wiem o co Ci chodzi - oznajmił spokojnie Nott, opierając się na kanapie. 
- Stary, muszę się od ludzi dowiadywać gdzie mieszkasz?
- Kto ci niby powiedział?
- Alex mi opowiedziała o Twojej kłótni z ojcem.
- Pieprzy się z tą nową z Gryffindoru, a mi każe żenić się z Greengrass. Wydziedziczył mnie, rozumiesz? Po tym wszystkim tak poprostu wyrzucił mnie z domu.
- Dlaczego nie przyszedłeś do mnie, ciołku?
- A kim ty jesteś, żebym przychodził do Ciebie z każdym problemem?
- Twoim przyjacielem, Theo. Pamiętasz?
- Nie chrzań mi tu o przyjaźni. Nie widzisz, że nie jesteśmy już przyjaciółmi? Kuźwa, od wojny nic między nami nie jest w porządku, idioto. Naprawdę nie widzisz?
- Theodor...
- Przestań. To co razem robiliśmy nigdy z nas nie wyjdzie. Oboje będziemy pamiętać.
- Nie obwiniaj mnie o to - warknął Draco. Theodor zaśmiał się głośno i wstał z miejsca. 
- A kto jest za to odpowiedzialny? "Nie możesz mnie zostawić. Sam sobie rady nie dam, Theo" - naśladował jego głos.
- Nigdy nie powiedziałem, że nie dam sobie rady. Taka była umowa, nie? Mieliśmy nigdy się nie rozdzielać.
- Myślełeś o tym, kiedy skazywałeś tych wszystkich ludzi na śmierć, żeby chronić Hermionę? Myślisz, że wszyscy są ślepi? Wszyscy widzieliśmy jak bardzo ci na niej zależy. Naraziłeś Blaise'a, żeby tylko jej nic nie było. Nie obchodziło cie w jakim stanie wrócił z tej misji.
- Przestań - wrzasnął, przeczesując palcami włosy. - Nic o mnie nie wiesz. Nie wiesz co wtedy czułem. Nigdy nikogo nie kochałeś i nie masz pojęcia jakie to uczucie.
- Szkoda, Malfoy, że ona woli każdego innego niż ciebie - stwierdził, uśmiechając się do niego złośliwie. Draco zacisnął szczękę i przyrzekł sobie, że zrobi wszystko, aby Hermiona się w nim zakochała. 
- Uważaj, żeby ci ktoś Alex nie sprzątnął - warknął i teleportował się, zostawiając Notta ze wściekłą miną.
||¤៛¤||
Hermiona śmiejąc się z kolejnego żartu Arthura odwiesiła swój płaszcz na haczyku, tuż obok kurtki, którą skądś znała, ale nie potrafiła przypomnieć sobie skąd. 
- Gdzie ci odstawić te torby? - zapytał mężczyzna.
- Możesz mi je odesłać do pokoju? - poprosiła, uśmiechając się do ojca, który jednym machnięciem różdżki odesłał jej zakupy do pokoju. 
- Chcesz herbaty? - Hermiona skinęła głową w odpowiedzi i razem z Arthurem skierowała się do salonu. Przekraczając próg stanęła, patrząc zaskoczona na blondyna, który siedział z jej mamą, uśmiechając się do kobiety, która pokazywała mu zdjęcia z ich rodzinnego albumu. Podeszła do kanapy, na której siedzieli i spojrzała przez ramię chłopaka.
- Tato, miałeś spalić te zdjęcia - krzyknęła, patrząc obrażona na szatyna.
- Tak wyszło, słońce - wzruszył ramionami i wszedł do kuchni. Hermiona usiadła obok Dracona i wyrwała mu album.
- Koniec naśmiewania się z biednej Hermiony - oznajmiła, patrząc na uśmiech Malfoy'a. Jean zaśmiał się i przepraszając blondyna skierowała się do kuchni. Ślizgon nachylił się nad Hermioną, jednak dziewczyna odwróciła głowę. - Ktoś tu może wejść, Draco - wyjaśniła, widząc zawód w jego oczach. Podniosła się z miejsca i wyszła do kuchni. Usłyszał jak zamienia kilka słów z ojcem i znów pojawiła się w salonie z kubkiem w ręce. - Chcesz coś do picia? - zapytała. Draco pokręcił głową, uśmiechając się do niej delikatnie. - Więc chodź - wyciągnęła do niego wolną dłoń i pociągnęła do schodów, kiedy tylko wstał z kanapy. Wspięła się na trzecie piętro domu i poprowadziła go do drugich drzwi tuż obok schodów. Cały czas trzymała jego dłoń swoją chłodną. Otworzyła drzwi i niemal wepchnęła go do pokoju. Draco miał tylko kilka sekund, aby rozejrzać się po pomieszczeniu. Było urządzone w ciepłych kolorach z ciemnozielonymi ścianami, brązowymi meblami i czarną, miękką wykładziną. Na ścianie pod oknem stało duże łóżko z niebieską pościelą i białym kocem. Przed kominkiem na ścianie obok stała niewielka kanapa. Tuż przy drzwiach stała komoda, nad którą wisiało dużo ramek ze zdjęciami. Na ostatniej ścianie znajdowały się dwie pary drzwi, prowadzących zapewne do łazienki i garderoby. Hermiona odstawiła swój kubek z herbatą na komodę i podeszła do blondyna. Zarzuciła mu ramiona na barki i spojrzała w oczy. 
- To co, kiedy zaczniesz się ze mnie nabijać? - zapytała z delikatnym uśmiechem. 
- Te zdjęcia były naprawdę słodkie - stwierdził, kładąc dłonie na jej talii.
- Taa, chyba mama ci tych z wesołego miasteczka nie pokazała - mruknęła, odsuwając się od niego. Usiadła na skraju łóżka i ściągnęła z siebie niebieską bluzę, pod którą miała na sobie białą bokserkę. Draco usiadł obok niej i złapał jej dłonie w swoje. 
- Hej, przecież każdy ma jakieś głupie wspomnienia z dzieciństwa - oznajmił. Spojrzała na niego z powątpieniem, jednak objęła ramionami jego szyję i przytuliła się do niego. 
- Mogę mieć do ciebie prośbe?
- Jasne, skarbie.
- Zostaniesz ze mną na noc? Nie chcę iść z rodzicami na kolacje z Ministrem Francji i jego żoną, a tata nie chce zostawić mnie samej i...
- Zostanę z tobą - przerwał jej szybko. - Będę musiał skoczyć tylko po jakieś ciuchy.
- W porządku - odpowiedziała. Draco objął ją w talii i nachylił się nad nią. Hermiona pocałowała go delikatnie, a kiedy oddał jej pocałunek, wplątała palce w jego włosy, przyciągając jego głową bliżej siebie. Malfoy wciągnął ją swoje kolana. Zaczął całować ją gwałtonie, zjeżdżając dłońmi na jej biodra. Usłyszeli ciche pukanie, a Gryfonka poderwała się z jego kolan i zagryzła wargę. Do jej pokoju weszła Jean i uśmiechnęła się przepraszająco do nastolatków.
- Tata chce wiedzieć czy idziesz z nami czy wolisz zostać na noc u Matta - odezwała się.
- A nie mogłabym zostać w domu?
- Wiesz, że tata nie zostawi cie samej.
- Draco by ze mną został - stwierdziła dziewczyna, a pani Granger spojrzała na blondyna. 
- To nie byłby dla ciebie problem? - zapytała. 
- Sama przyjemność, pani Granger - oznajmił, uśmiechając się delikatnie do kobiety.
- Wrócimy jutro koło jedenastej - poinformowała, wychodząc z pokoju córki. - I dziękuję, Draco - powiedziała do chłopaka, zamykając drzwi. Malfoy uśmiechnął się szeroko do Hermiony i podszedł do niej, obejmując w talii. Oparł brodę o jejramie i pocałowała powoli jej policzek. 
- Rodzice wychodzą za godzinę - oznajmiła, otulając się jego ramionami. 
- Wrócę za dwadzieścia minut, dobrze?
- Tak - szepnęła, obracając się w jego stronę. Pocałowała go delikatnie w policzek i odsunęła się do niego. 
|₪₪|
Dobry wieczór. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Kolejny w przyszły weekend.
Pozdrawiam, Alex_x

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 39.

Hermiona wcisnęła dłonie do kieszeni swojego płaszcza i westchnęła cicho. Stanęła przed wyjściem do Ministerstwa Magii, ukrytego dla mugoli potężną ilością magii. Weszła do budynku i rozejrzała się dookoła. Rzadko w Ministerstwie było tak mało ludzi, chodzących po korytarzu. Najczęściej pracownicy biegali po nich, przepychając między tłumami. 
- A panienka w jakiejś konkretnej sprawie? - usłyszała cichy szept tuż za prawym uchem i pisnęła cichutko, obracając się gwałtownie. Odetchnęła lekko widząc przed sobą Logana, uśmiechającego się do niej delikatnie. Objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. - Dobrze cie znów widzieć i to w jednym kawałku - oznajmił. Posłała mu szeroki uśmiech i oparła policzek o ramie bruneta. 
- Przekonałeś się do koszul? - zaśmiała się, poprawiając kołnierzyk jego błękitnej koszuli.
- I co jeszcze, cały garnitur mam ubrać? - oburzył się, jednak uśmiechnął szerzej. - Twój tata ma kontrole Ministra i wypadało, żeby jego zastępca jakoś się prezentował.
- Zastępca? - zdziwiła się, odsuwając od chłopaka, aby spojrzeć na jego twarz. 
- Tak się to robi, skarbie. 
- Masz dwadzieścia lat, a mój tata zrobił cie swoim zastępcom?
- Cóż ja poradzę na mój urok? Zaprowadzę cie do niego - zaproponował, a Hermiona skinęła głową. Weszli do windy i Logan wcisnął odpowiedni guzik. Kiedy zatrzymali się na piętrze, przepuścił ją w drzwiach, puszczając do niej oczko. 
- Grace, do gabinetu - usłyszeli, a Gryfonka zaśmiała się, widząc jak Logan krzywi się nieznacznie. Popchnęła go do gabinetu ojca i niemal wrzucił do środka.
- Uspokój się, kobieto - poprosił cicho. Hermiona machnęła tylko ręką i podeszła do fotela obróconego w stronę okna, na którym siedział jej ojciec. Usiadła na jego kolanach, patrząc na twarzy pojawia mu się zaskoczenie. - Chciał pan czegoś ode mnie? - odezwał się Logan, zakładając ramiona na piersi.
- Przynieś mi ostatnie raporty ze spotkań z Ministerstwem we Francji - nakazał, patrząc na niego przez oparcie fotela. Hermiona posłała chłopakowi delikatny uśmiech. 
  - Podeślę kogoś.
- Cześć, Logan - pożegnała się dziewczyna
- Na razie, mała - uśmiechnął się do niej zadziornie, widząc jak jej ociec przegląda kolejne teczki w szufladzie. 
- Widziałem - warknął mężczyzna, a Logan pospiesznie opuścił jego gabinet. - Jeśli wypisałaś się na własne życzenie, wiedz, że osobiście odeśle cie na oddział - zagroził.
- Nie, lekarz mnie wypisał. 
- Po trzech dniach tak poprostu Cie wypisał? Ten lekarz to jakiś kretyn. Powinnaś wrócić do domu i odpoczywać.
- Czemu nie przyszedłeś? - zapytała cicho, wtulając policzek w zagłębienie między jego ramieniem a szyją. 
- Byłem wczoraj, ale spałaś. Kiedy się obudziłaś też byłem, ale lekarz oznajmił, że zbyt dużo osób cie odwiedza i nie powinienem cie męczyć. Miał ci powiedzieć, że byłem - powiedział cicho, odgarniając jej włosy z twarzy. 
- Panie Granger, raport - usłyszeli i mężczyzna obrócił fotel w stronę drzwi. Odebrał od wysokiej dwudziestoletniej blondynki plik kartek. Blondynka, patrząc z zazdrością na Hermionę, wyszła z gabinetu. Gryfonka zaśmiała się cicho, a Arthur spojrzał na nią zaskoczony. 
- Ma pan branie, panie Granger - oznajmiła.
- Nie naśmiewał się ze starszych - upomniał ją z lekkim uśmiechem. Hermiona musiała chyba przyznać tej blondynce racje. Jej ojciec był naprawdę przystojnym mężczyzną. Mimo, że miał czterdzieści trzy lata, wyglądał dobrze. Był szczupły i wysportowany. Miał przystojną twarz zawsze gładko ogoloną i ciemne brązowe włosy równo przystrzyżone. 
- Jesteś bardzo zajęty? - zapytała, przyglądając się mężczyźnie. 
- Trochę, ale poświęcę ci tyle czasu ile potrzeba.
- O której kończysz? 
- Za półtorej godziny.
- Pójdziemy potem się przejść? - skinął głową, przyglądając się jej uważnie. - Pomogę ci - zaproponowa, wstając z kolan Arthura.
||¤៛¤||

Draco siedział na kanapie w salonie, patrząc beznamiętnie na rodziców. Narcyza zaciskała usta w cienką kreskę, a Lucjusz chodził nerwowo po pokoju.
- Nie możesz nam tego zrobić - wyszeptała blondynka. 
- Widzisz, mamo, mogę. Nie macie prawa mi tego zabronić - przypomniał spokojnie. 
- Nie pozwolę, żeby mój jedyny syn marnował sobie życie - warknął Lucjusz. 
- Wcale nie marnuję sobie życia. Kocham ją.
- Wiesz ile mnie to interesuje? Jej rodzice są...
- Wiem kim są. Moi rodzice są podobni, tato. 
- Nie zgadzam się na to i już.
- Nie mój problem - oznajmił i podniósł się z miejsca. Chciał wyjść, jednak tuż przy drzwiach zatrzymał go głos matki.
- Co mogę zrobić, żebyś był szczęśliwy? - zapytała cichio. 
- Pogódź się, że ożenię się z Astorią - poprosił, a jego matka pokiwała głową, choć po jej policzkach popłynęły łzy. 

Draco obudził się gwałtownie i od razu podniósł na łokciach. Po chwili poczuł jak materac po jego prawej stronie ugina się pod czyimś ciężarem. Rozejrzał się zaskoczony po pokoju, a jego wzrok spoczął  na Hermionie. Patrzyła na niego niepewnie, zaciskając usta.
- Przepraszam - szepnęła, uśmiechając się do niego nieśmiało. 
- Merlinie, gdzieś ty była? - zapytał, siadając naprzeciwko niej. Był przerażony, kiedy nie znalazł jej w domu. 
- U taty - odpowiedziała cicho. 
- Wiesz jak wszyscy się o Ciebie baliśmy?
- Nie, przepraszam. Chciałam porozmawiać z tatą.
- Oj, maleńka, mogłaś chociaż mamie powiedzieć, gdzie idziesz - ujął jej twarz w dłonie i spojrzał w oczy. 
- Muszę cie przeprosić. Ja wcale tak nie myślę. Poprostu...
- Wiem, nie musisz mi się tłumaczyć. 
- Ja... nie wiem co się ze mną dzieje. Kiedy leżałam w szpitalu, bałam się, że on miał rację.
- Kto miał racje? - zdziwił się.
- Ten wampir. Powiedział, że tata,... że on mnie nie kocha, bo nie jestem jego córką - wyjaśniła, a w jej oczach pojawiły się łzy. Draco wciągnął ją pod kołdrę na swoje kolana i przytulił do siebie. Rozpiął jej płaszcz, zsunął go z ramion dziewczyny i odłożył w nogi łóżka. Otulił ją szczelnie kołdrą i przycisnął do swojego torsu.
- Zostaniesz? - zapytał cicho. Skinęła głową w odpowiedzi. Objęła go w pasie, przyciskając policzek do ramienia chłopaka. 
- Obudziłam cie, co?
- Nie, skarbie - stwierdził, opierając policzek o czubek głowy dziewczyny. Hermiona podniosła głowę, przenosząc wzrok na blondyna. Był cholernie przystojny. Szczególnie z roztrzepanymi włosami i w ciasnej koszulce z krótkim rękawem opinającej się na jego torsie. Wplątała palce w jego włosy i przyciągnęła jego głową bliżej siebie. Uśmiechnęła się nieśmiało, widząc na sobie jego wzrok. Przucisnęła swoje usta do jego i pocałowała delikatnie. Draco objął dłońmi jej twarz i odwzajemnił pocałunek, patrząc w jej cudowne oczy. Jednak po kilku sekundach poczuł, że musi zamknąć oczy. Nigdy w życiu, całując jakąś dziewczynie nie zamykał oczu. Tylko Hermiona potrafiła wyzwolić w nim tak silne uczucia. Jej miękkie usta dotykającego jego były niemal gorące, a dłonie, które do tej pory znajdowały się w jego włosach, zjechały na jego kark, a potem na plecy. Kiedy tylko zamknął oczy, poczuł na ustach jej delikatny uśmiech. Dłonie Hermiony wślizgnęły się pod jego koszulkę i dotknęły gołej skóry na plecach. Zsunął swoje ręce na jej talie i podwinął jej szary sweter. Oderwał się od jej ust i ściągnął z dziewczyny sweter. Pod spodem miała na sobie tylko czarny, wykończony koronką stanik. Rozchyliła usta, czując na sobie jego wzrok. Ściągnęła z chłopaka koszulkę i przejechała palcem po linii jego barków. Zjechała dłońmi .a jego brzuch i z zadowoleniem zauważyła jak otwora szerzej usta w urywanym oddechu. 
- Nie chcę się spieszyć - oznajmiła cichi, jakby bojąc się jego reakcji. Skinął głową i odpiął guzik jej dżinsów. Przywołał z szafy swoją koszulkę i włożył ją na Hermionę. 
- Chcesz szorty? - zapytał spokojnie, rzucając jej sweter i spodnie na kanapę. Ściągnął z niej szybko beżowe rajstopy i położył delikatnie na materacu. Przewiesił jej płaszcz przez oparcie kanapy i ułożył się obok niej. - To jak, chcesz te szorty?
- Nie, dziękuję, masz ciepłą kołdrę - stwierdziła, kładąc głowę na piersi Dracona. 
- Twoi rodzice wiedzą, że tu jesteś, prawda?
- Draco, mam osiemnaście lat - przypomniała i zaśmiała się cicho. - Załóż bluzkę - poprosiła, a Draco spełnił jej prośbę. - Moi rodzice wiedzą, że jestem u Ciebie - rzuciła cicho, kładąc na brzuchu blondyna rękę. 
- To miło z Twojej strony, że zechciałaś im powiedzieć, gdzie się wybierasz - zaśmiał się Malfoy. Hermiona musiała przyznać, że ten dźwięk był czymś, co chciała słyszeć do końca życia. O tak. Tego była pewna. - Dobranoc, skarbie - szepnął.
- Dobranoc - odpowiedziała. Draco naciągnął na nią i siebie kołdrę, przykrywając nią dziewczynę pod samą szyją. Objął ją w talii i mocno przytulił do siebie. 
||¤៛¤||
Arthur usiadł na skraju łóżka w sypialni i rozwiązał krawat, którym po chwili rzucił na komodę. Rozpiął dwa gurne guziki przy koszuli i przeczesał włosy palcami. Podniósł wzrok na Jean, kiedy kobieta weszła do sypialni, ubrana w granatową sukienkę z rozkloszowaną spódnicą. 
- Hermiona wypytywała mnie wczoraj o Martina - oznajmił, patrząc jak Jean spina się na imię Sualeza. 
- Co jej powiedziałeś? - zapytała cicho. 
- A jak sądzisz? - warknął. - Prawdę, Jean. Nie możesz jej całe życie oszukiwać.
- Dlaczego ty też ją oszukujesz?
- Nie chciała rozmawiać o mnie, a o tobie. Zrozum różnicę.
- Wiem, że cie to boli, ale...
- Boli? Przestało, kiedy zrozumiłem, że nigdy nie byliśmy dla siebie odpowiedni. Hermiona miała prawo wiedzieć, że jej matka miała romans na kilka miesięcy po jej narodzinach, nie sądzisz?
- Arthur...
- Oh, jeszcze mi zaraz powiesz, że to wszystko moja wina. Tylko, że ja się starałem...
- Przestań - krzyknęła i podeszła do niego szybko, aby zakryć mu usta dłonią. - Żałuję, w porządku? Gdybym mogła, cofnęłabym czas. Ale nie mogę - szepnęła. Arthur pociągnął kobietę na swoje kolana i przytulił do siebie, aby po chwili pocałować w usta. 
- Nie chcę się kłócić. Już nie - zadeklarował, nie odrywając spojrzenia od twarzy żony. - Chciałem tylko powiedzieć, że Hermiona nie ma nam nic za złe. Ona tylko... ona bała się, że Sualez jest jej ojcem. Nie wyobrażam sobie, że jakiś facet mógłby wychowywać moją, małą córeczkę - wyznał. Nigdy w życiu nie potrafił sobie wyobrazić, co zrobiłby bez Jean, Matta i Hermiony. Mógł złościć się na syna, kłócić z żoną i córką, ale nigdy nie pozwoliłby sobie na ich utratę. 
- Oh, jak ty sobie poradzisz, kiedy ona odejdzie? - zaśmiała się cicho, widząc jego minę, kiedy usłyszał jej pytanie. 
- Jak, odejdzie? - spytał zaskoczony. 
- Wiesz, Draco ją kocha, a nie sądzę, żeby ona nic do niego nie czuła. Może bać się po tym co zrobił jej Weasley, ale...

- Moja córka nigdy nie wyjdzie za mąż, jasno? - przerwał jej gwałtownie.
- Mój ojciec mówił podobnie - oznajmiła. Skrzywił się słysząc wzmiankę o swoim teściu. Nie żeby jakoś przeskadzał mu jego brak, ale wiedział, że dla Jean to było ważne. Nie chciał, żeby przez niego cierpiała, a przez niego stracił kontakt z rodzicami. - Ja nie żałuję - szepnęła, patrząc w jego oczy. 
- Więc dlaczego tak zależy ci, żebym zaakceptował te małżeństwo Matta? 
- To twój jedyny syn. Nie chcesz go stracić. W głębi siebie cieszysz się, że jesteś dziadkiem - stwierdziła. Arthur westchnął cicho i skinął delikatnie głową.

||¤₹¤||
Dzień dobry. Jak mija weekend? Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał.
Pozdrawiam,
Alex_x.

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 38.

Draco zaczynał coraz bardziej odczuwać  skutki niewyspania. Nie spał już cztery noce z rzędu, co negatywnie odbijało się na jego samopoczuciu. Chciał spać, ale nie chciał odchodzić od łóżka Hermiony. Bał się o nią. Chciał, żeby znów była z nim. Przetarł dłonią twarz i przeczesał splątane włosy. Poczuł jak dłoń Hermiony, ułożona na kołdrze przesuwa się po jego, ściskając delikatnie, prawie nieodczuwalnie jego palce. Podniósł wzrok na twarz dziewczyny i uśmiechnął się szeroko. Gryfonka patrzyła na niego zdezorientowana, ale z lekkim uśmiechem na ustach.
- Jak się czujesz? - zapytał, ściskając jej dłoń.
- Słabo - oznajmiła cicho. - Co się właściwie stało?
- Jak wiele pamiętasz?
- Ron zabrał mnie z Hogwartu i teleportował. Nie pamiętam gdzie.
- Dojdziemy jeszcze do tego, skarbie - obiecał i pocałował delikatnie jej dłoń.
- Był tu?
- Nie, aurorzy go szukają. Kiedy tylko go znajdą będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie.
- Nie chcę go widzieć.
- Nie zobaczysz. Obiecuję.
- Dziękuję, że tu jesteś - szepnęła. Draco uśmiechnął się szerzej i podniósł się z krzesła.
- Pójdę po lekarza - powiedział i zostawił Hermionę samą. Dziewczyna podniosła się, opierając plecami o poduszkę. Nagle zaczęła przypominać sobie, co wydarzyło się, zaraz po tym jak Weasley zabrał ją ze szkoły. Pamiętał jak bardzo się bała, kiedy została sama. Po kilku minutach wrócił Draco razem z pielęgniarką i młodym lekarzem, który uśmiechał się do niej ciepło.
- Dobrze, że już się obudziłaś. Twój chłopak nie spał już chyba z tydzień - zaśmiał się i machnął delikatnie różdżką nad jej klatką piersiową.
- Tak, mój chłopak  jest bardzo opiekuńczy - stwierdziła, posyłając Malfoy'owi rozbawione spojrzenie.
- Wszystko jest w porządku. Podamy ci kilka eliksirów wzmacniających, a jeśli nic się nie zmieni, za dwa-trzy dni wypiszemy do domu - oznajmił lekarz, kiedy pielęgniarka podawała jej eliksir. Gdy lekarz i pielęgniarka wyszli z sali Hermiony, dziewczyna zaśmiała się cicho, patrząc na Dracona, który po chwili uśmiechnął się delikatnie i usiadł na łóżku Gryfonki.
  - I co, kochanie? - zapytał, akcentując wyraźnie ostatnie słowo.
- Powinieneś wrócić do  siebie - powiedziała poważnie, zupełnie ignorując jego rozbawienie.
- Po co?
- Draco - rzuciła ostrzegawczo. Chłopak podniósł ręce w geście poddania.
- Pójdę jak przyjdzie Twój brat, czy twoja mama, dobrze?
- Niech będzie - zgodziła się i położyła z powrotem na poduszki.
||¤៛¤||
Theodor spojrzał przez okno i zagryzł wargę, widząc na ulicy swojego ojca w towarzystwie Amelii LaRue. Poczuł się podle, kiedy oboje weszli do restauracji, w której siedział. Jego matka zawsze uwielbiała to miejsce. A on, po jej śmierci nie odważył się tu przyjść. Dopiero teraz, kiedy wszystko zaczęło się walić był w stanie się przełamać. Alex siedząc przed nim zmarszczyła brwi i chwyciła jego dłoń leżącą na stoliku.
- Jak się czujesz? - zapytała cicho, patrząc w jego oczy. 
- W porządku. Blaise mi trochę pomaga, ale jest dobrze - odpowiedział. Już dawno przestał przed nią udawać, że jest niezniszczalny, a strata ojca go obeszła.
- Rozmawiałam z rodzicami...
- Alex, proszę. Ja naprawdę nie mam ochoty na tę rozmowę. Wynajmę jakieś mieszkanie, tylko muszę coś znaleźć. Nie jest ze mną tak źle - zapewnił, ściskając jej dłoń.
- Wrócisz do szkoły, prawda?
- Widzisz, ja właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać - stwierdził, niepewnie spoglądając jej w oczy. - Po świętach chcę iść do pracy...
- Przecież ja mogę ci pomóc - oznajmiła słabo.
- Doceniam to. Naprawdę, ale musisz zrozumieć, że chcę... potrzebuję wszystko zdobyć sam - uśmiechnął się do niej delikatnie.
- Jaką mogę mieć pewność, że kiedy wrócę do szkoły, ty nie znajdziesz sobie innej?
- Alex, wiele par żyje na odległość i wciąż są razem. A ja będę mógł spotykać się z tobą w każdy weekend - przypomniał, starając się przekonać ją, że to wszystko nie musi niczego między nimi niszczyć. Przecież dadzą sobie radze. On tylko musi pogodzić się, że ma tylko ją i przyjaciół. Nie może wrócić do szkoły. Nie chciał. Astoria czy Daphne rozpowiedzą pewnie wszystko każdemu z osobna.
- W porządku. Skoro to dla ciebie takie ważne - skapitulowała, posyłając mu zrezygnowane spojrzenie. Uśmiechnął się do niej i przywołał kelnera, który przyniósł mu rachunek.
- Jak chcesz możemy gdzieś teraz iść - zaproponował, wyciągając z portfela odpowiedzią kwotą. Podał pieniądze kelnerowi i podniósł się z miejsca. Pomógł Alex założyć jej płaszcz, poczym zabrał swoją kurtę i ruszył do wyjścia, zakładając w międzyczasie ją na siebie. Przeszedł obojętnie obok stolika, przy którym siedział jego ojciec. Kiedy wyszedł za Alex z restauracji objął ją ramieniem i pocałował w policzek.
||¤៛¤||
Harry obudził się w takim samym nastroju jak codziennie przez ostatnie dni. Czuł się podle od kiedy Blaise teleportował ich z tamtej rezydencji. Obwiniał się o wszystko co złe. Wstał z łóżka i przeszedł do łazienki, gdzie umył zęby i ubrał się w ciemne dopasowane spodnie i błękitną koszulę, poczym zszedł do kuchni. Krzyknął zaskoczony, patrząc na Hermionę, opierającą się plecami o blat wyspy kuchennej.
- Długo śpisz, Harry - zauważyła, posyłając mu delikatny uśmiech.
- Co ty... Jak...?
- Mi również miło cie widzieć - zaśmiała się. Potter podszedł do dziewczyny i dotknął delikatnie jej policzka, jakby chciał upewnić się, że nie jest tylko wytworem jego chorej wyobraźni.
- Kiedy się obudziłaś?
- Trzy dni temu. Wypisali mnie dzisiaj.
- Tak bardzo się o ciebie bałem - wyszeptał, opierając swoje czoło o jej. Hermiona uśmiechnęła się do niego i objęła go w pasie. - Przepraszam, skarbie. Wiem, że pewnie mnie teraz nienawidzisz - zaczął, jednak Gryfonka gwałtownie mu przerwała, odsuwając się od niego.
- O czym ty mówisz? Uratowałeś mi życie, kretynie i jeszcze przepraszasz? Powinnam ci dziękować i głównie dlatego tu jestem.
- Nie jesteś na mnie wściekła, że ci nie powiedziałem?
- Przestań. Masz swoje sekrety, ja zresztą też. Musisz pamiętać, że cie kocham i nie jestem w stanie być na ciebie zła.
- Skoro tak twierdzisz - mruknął. Hermiona pocałowała go delikatnie w policzek i przytuliła się do niego.
- Kiedy... kiedy mnie uratowałeś... on powiedział, że jesteś zakochanym szczeniakiem i ja...
- Daj spokój, Hermiona. To nic złego, że ktoś cie kocha. Kiedy to do ciebie dotrze?
- Powiedziałeś, że kochałeś Ginny.
- Kochałem, ale to co czuję do ciebie... to jest znacznie silniejsze. Zakochałem się z tobie i jestem tego pewny jak niczego w swoim życiu - oznajmił i spojrzał uważnie na jej twarz.
- Nie możesz mnie kochać. Mnie nie da się kochać. Kiedy w końcu to zrozumiesz?
- Możemy się o to kłócić, ale ja swoje wiem. Dlaczego w siebie tak nie wierzysz?
- Przestań - krzyknęła, odsuwając się od niego gwałtownie. - Sądzisz, że wszystko o mnie wiesz, a tak naprawdę nie wiesz nic - stwierdziła i ruszyła do wyjścia. Chciała mu tylko podziękować i upewnić, że to co usłyszała było tylko jej urojeniem. Nigdy nie chciała go stracić. Zostało jej tak niewiele osób, na których jej zależało.
- Hermiona, do cholery, porozmawiaj ze mną i nie uciekaj - usłyszała. Doskonale wiedziała, że idzie za nią. Wyszła przed dom i teleportowała się, zostawiając Harry'ego. Zacisnął pięści i zabrał z wieszaka kurtkę i teleportował się. Po chwili stał w sypialni Dracona, który patrzył na niego zaskoczony.
- Jak dobrze, że uprzedziłeś. Nawet ubrać się zdąrzyłem - warknął. Miał na sobie jedynie ciemne, dopasowane dżinsy z rozpiętym guzikiem. Włosy stały mu na wszystkie. - Liczę, że masz jakąś ważną sprawę, inaczej wynocha.
- Musisz porozmawiać z Hermioną - oznajmił, siadając na kanapie, podczas kiedy Draco podszedł do szafy i wyciągnął z niej biały T-shirt.
- Widzisz, drogi przyjacielu, Hermiona nie chce mnie widzieć - stwierdził, wciągając koszulkę przez głowę.
- Pokłóciliście się?
- Nie, Hermiona wygarnęła mi, że jestem tylko nic niewiartym śmieciem, który troszczy się o własny tyłek i nie liczy się ze zdaniem innych. Cóż, pewni ma racje, a ja nie będę się starał dogodzić księżniczce.
- Z nią jest coś nie tak.
- Nie, Potter z nią wszystko jest tak. Nikt tylko nigdy nie widział jaka jest naprawdę.
- Malfoy, znam ją dużo lepiej niż ty i nigdy nie zachowywała się jak księżniczka - zauważył. Draco przeczesał palcami włosy i usiadł na podłokietniku kanapy.
- Dobra, jak ci tak zależy, to z nią porozmawiam - mruknął zrezygnowany.
||₹¤₹||
Dobry wieczór. Przepraszam za tak długą nieobecność. Mam nadzieję, że Wam się podoba.
Pozdrawiam,
Alex_x