czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 44.

Draco usiadł na schodach Malfoy Manor i odetchnął głośno. Nie mógł być takim mięczakiem. Obiecał sobie, że jej powie, nawet jeślia miałaby go za to znienawidzić. Ale oczywiście ona musiała wszystko pokrzyżować. Tak bardzo chciał ją chronić.
- Stary - usłyszał nad sobą i podniósł głowe. Uśmiechnął się blado do Blaise'a i odgarnął śmieg obok siebie, dając mu znać, żeby usiadł.
- Nie powiedziałem jej - wyznał cicho, przecierając dłonią twarz. Zabini westchnął cicho i wyciągnął z kieszeni kurtki zwitek kartki. Podał ją blondynowi i spojrzał przed siebie, na ogród pokryty białym śniegiem. Uwielbiał to miejsce. Znał je jak swój własny dom i tak je traktował. Draco rozwinął papier i spojrzał na równe liczby, zapisane czerwonym atramentem, układające się w date.
- Dwudziestysiódmy grudnia - przeczytał i spojrzał na niego zaskoczony. - Jak mam w ciągu dwóch dni powiedzieć Hermionie, że prawdopodobnie nigdy więcej mnie nie zobaczy?
- Wiem, że to ciężke, ale sam się zgłosiłeś - przypomniał Blaise, nie odrywając wzroku od spadających płatków śniegu.
- Powiedzieli, że będę miał więcej czasu.
- Przykro mi.
- Nie chrzań - wrzasnął Draco, zrywając się z miejsca. - Wszystkim wam to na ręke. Nigdy już nie będziecie musieli mnie oglądać.
- Przestań. Nie jest mi na ręke, że mój przyjaciel idzie na pewną śmierć, koleś. Zastanów się, pajacu - warknął brunet. - Idź do Hermiony i jej powiedz. Ona ma prawo wiedzieć, nie sądzisz?
- Przepraszam - szepnął, ukrywając twarz w dłoniach. - Za wszystkie misje, na które wysyłał Voldemort. Za tą, w której kryłem Zakon. Nie chciałem, żeby cokolwiek jej się stało.
- Wiem, Draco i naprawde nie mam ci nic za złe. Wszyscy kogoś chroniliśmy - stwierdził cicho.
- Zaopiekuj się nią - poprosił. Było mu tak cholernie ciężko, prosząc go o coś takiego, ale wiedział, że tylko jemu może zaufać. Ufał tylko jemu, Harry'emu i Theodorowi. Jednak Nott się do niego nie odzywał, a Potterowi zbyt zależało na Hermionie, że mógł pozwolić jej zrobić coś głupiego. Blaise skinął głową i zacisnął usta w wąską linie. - Zobaczymy się jutro? - zapytał, uśmiechając się do niego lekko.
- Jakaś imprezka?
- Zabierz Weasley, ja wezmę Hermione - rzucił i ruszył ścieżko do bramy.
- Osiemnasta u Ciebie - krzyknął za nim Blaise, a Draco obrócił się w jego i, idąc dalej tyłem, uniósł kciuki do góry i uśmiechnął się szerzej. Kiedy wyszedł za brame, teleportował się. Po chwili stał w pokoju Hermiony, patrząc jak dziewczyny mierzy go wściekłym spojrzeniem.
- Chyba rzucę zaklęcie, żebyś mi się tu nie zjawiał jak duch - oznajmiła, zbierając z podłogi kartki, które wyleciały jej, kiedy Draco pojawił się w jej pokoju. Malfoy uklęknął naprzeciwko niej i pomógł jej.
- Chciałbym cie gdzieś zabrać - stwierdził, uśmiechając się do niej delikatnie.
- Gdzie?
- Niespodzianka - szepnął, zakładając kosmyk jej włosów za ucho. Hermiona uśmiechnęła się lekko. Draco poczuł jak coś w jego brzuchu zaciska się, powodując ogromny ból. - Kocham cie.
- Ja ciebie też - odpowiedziała, przytulając się do chłopaka.
- Idziemy? - zapytał cicho. Hermiona skinęła głową i, wspiąłszy się na palce pocałowała go w policzek.
- Muszę się przebierać?
- Nie, tylko zabierz wygodne buty - Granger uśmiechnęła się szerzej i pociągnęła blondyna w stonę drzwi. Wyszła z pokoju i zeszła do holu, gdzie wisiała jej kurtka i stały buty. Założyła czarne botki i czarny płaszcz.
- Idziesz gdzieś, siostruś? - usłyszeli głos Matta i Hermiona odwróciła się w jego strone. Stał oparty barkiem o ściane przy drzwiach do piwnicy.
- Powiedz rodzicom, że będę później - poprosiła.
- Albo jutro - dodał Draco, łapiąc za klamkę. Matt zaśmiał się głośno, a szatynka uśmiechnęła się do niego delikatnie i złapała Dracona za ręke.
||¤៛¤||
Draco zasłonił Hermionie oczy dłońmi i poprowadził pod piękną, złotą bramę, którą oplatały zielone gałązki, przysypane śniegiem. Zabrał ręce z oczu dziewczyny i objął ją w pasie. Hermiona spojrzała zaskoczona na blondyna.
- Podoba ci się? - zapytał cicho, opierając brodę na jej ramieniu.
- Tak, ale nie wiem po co mnie tu przyprowadziłeś - szepnęła. Patrzyła na najpiękniejszą rezydencje, jaką kiedykolwiek widziała. Była ogromna, a całą fasade miała pomalowaną na ciemny zielony kolor.
- Chciałbym ci coś powiedzieć, ale nieco później. Najpierw chcę cie zabrać na prawdziwą randke - oznajmił. Hermiona uśmiechnęła się do niego delikatnie i obróciła się w jego strone. Spojrzała na niego wyczekująco, wyciągając ręke. Złączył ich dłoń i teleportował ich. Znaleźli się przed Wesołym Miasteczkiem. Draco poszedł kupić bilety, a Hermiona rozejrzała się po okolicy. Byli w jakimś miasteczku na obrzeżasz Anglii. Dookoła rosły wysokie drzewa, przykryte śniegiem i zasłaniające ciemne chmury. Draco wrócił po chwili i podał dziewczynie jeden bilet. Weszli za brame, pokazując ochroniarzowi bilety.
- Gdzie chcesz najpierw? - zapytał, patrząc wyczekująco na Hermione.
- A ty?
- Diabelski młyn - odpowiedział, uśmiechając się do niej. Gryfonka skinęła głową i złapała chłopaka za ręke.
Po kilku godzinach spędzonych w Wesołym Miasteczku, podczas których kupili kilka wat cukrowych, Draco omal nie umarł na ogromnym Rollercoaster'ze, a Hermiona popłakała się ze śmiachu w pokoju luster, widząc grubego i niskiego Malfoy'a w jednym z luster, Draco opadł na ławke, niedaleko sklepu z pamiątkami. Hermiona zostawiła go na moment, idąc do toalety. Koło chłopaka przeszła jakaś para, śmiejąc się głośno. Dziewczyna niosła sporego misia. Draco podniósł się szybko z ławki i wszedł do sklepu. Na jednej z półek zauważył ogromnego, białego misia z zieloną kokardą na szyi. Ściągnął go z półki i podał kasjerce. Szybko go skasowała, a Draco podał jej odpowiednią kwotę i wybiegł ze sklepu, widząc jak Hermiona przechodzi obok sklepu. Dogonił ją i zatrzymał w miejscu. Podał jej misia i uśmiechnął się niepewnie.
- Słodki - oznajmiła i posłała mu delikatny uśmiech.
- Ja czy ten miś? - zapytał z błyskiem w oku.
- Obaj. Dziękuję - powiedziała, przytując do siebie misia, który zakrył ją od pasa w góre.
- Jesteś głodna?
- Może troche - stwierdziła. Draco złapał ją za ręke i rozejrzał się dookoła, chcąc sprawdzić czy nie ma kogoś, kto mógłby zobaczyć, jak się teleportują. Stanęli przed tą samą rezydencją, którą Draco pokazywał Hermionie. Chłopak otworzył różdżką brame i przepuścił szatynke.
- To twój dom? - zdziwiła się. Blondyn skinął głową i otworzył przed dziewczyną drzwi rezydencji.
- Czuj się jak u siebie, skarbie - szepnął jej do ucha, ściągając kurtkę. Hermiona rozpięła swoją, a Draco odwiesił ją na haczyk. Na końcu holu znajdowały się duże, kamienne schody, które na półpiętrze rozdzielały się w dwie strony.
- Tak jest kuchnia, salon i łazienka - oznajmił, wskazując na odpowiednie drzwi. - Na pierwszym piętrze są pokoje, a na drugim biblioteka, gabinet i sala do bilarda.
- Dużo tego - stwierdziła, wchodząc za Draconen na piętro. Chłopak otworzył przed nią drzwi jednego z pokoi i przepuścił. Ściany pokoju były pomalowane na zielono i szaro. Pod jedną ścianą, przy oknie, bokiem do niego stało duże łóżko z czarną pościelą. Na przeciwko stała komoda, nad którą wisiało kilka zdjęć. Na tej samej ścianie znajdowały się drzwi do łazienki i garderoby. Naprzeciwko stała czarna, skórzana kanapa.
- Zrobię nam kolacje, a ty jeśli chcesz wykąp się czy coś. Tylko mi się w kuchni nie pojawiaj - powiedział, nachylając się nad dziewczyną. Pocałował ją szybko w usta i wyszedł z pokoju, rzucając jej szeroki uśmiech. Hermiona podeszła do komody, przyglądając się zdjęcią. Na jednym z nich był Draco i Theodor. Leżeli na trawie z zamkniętymi oczami, a Hermiona była prawie pewna, że spali. Na innym był Blaise, Draco i Theodor, a na jeszcze innym Draco i Pansy. Parkinson uśmiechała się do niego, a Malfoy krzywił, trzymając za prawy bok. Hermiona weszła do łazienki, która urządzona była w białych i czarnych kolorach. Na pogłodze i ścianach leżały czarne kafelki, a całe wyposażenie był białe. Były w niej toaleta, kabina prysznicowa, wanna i umywalka z szafką, nad którą wisiało duże lustro.
Po kilkunastu minutach Hermiona zeszła do kuchni. Miała na sobie czarne rurki i błękitną koszule Dracona. Włosy związała w koka, z którego wyszło kilka pasemek włosów. Weszła do kuchni, gdzie Draco stał przy piekarniku, opierając ręce na blacie.
- Miałaś mi się tutaj nie pojawiać - przypomniał, ale uśmiechnął się delikatnie. Hermiona podeszła do niego i przytuliła się.
- Nigdy nie sądziłam, że potrafisz gotować -oznajmiła, posyłając mu szeroki uśmiech.
- Potrafię i to całkiem nieźle. Sama zresztą się przekonasz. Lubisz spaghetti? - zapytał niepewni. Hermiona skinęła głową i zmarszczyła brwi.
- Co się stało?
- Nie rozumiem - stwierdził, obejmując dziewczyne w pasie.
- Jesteś jakiś inny.
- Wydaje ci się, skarbie - szepnął do jej ucha, starając się zapanować nad drżeniem głosu. Może wcale jej nie powie? Może lepiej, żeby go znienawidziła potem, nie teraz? Przecież mógł jej powiedzieć, że musi wyjechać albo coś innego, przygotuje ją na to.
- Posłuchaj. Zakon szykuje jakąś akcje - zaczęła, patrząc na niego niepewnie - ...i bardzo bym nie chciała, żebyś... no wiesz. To nie jest jakaś tam akcja i chyba lepiej...
- Zgłosiłem się tydzień temu - przerwał jej szybko i odsunął się od niej, opierając plecy o blat wyspy, która stała na środku kuchni. Hermiona spojrzała na niego zaskoczona, zaciskając usta w cieńką kreskę.
- Tak po prostu? - zapytała cicho.
- Niczego nie rozumiesz.
- Po co to było? Te wszystkie starania, każde twoje pieprzone "kocham cie"? To nic nie znaczyło, prawda? Byłam dla ciebie tylko kolejną zabawką.
- Nawet nie waż się tak mówić - warknął, przeczesując włosy palcami.
- Draco, błagam, nie rób ze mnie większej idiotki.
- Cholera, nawet nie wiesz jak jest.
- To mi wytłumacz - krzyknęła, podchodząc do niego. Skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała na niego wyczekująco.
- Kocham Cie odkąt tylko pamiętam. W drugiej klasie byłem zakochanym szczeniakiem, który starał się, żeby nikt nie zauważył, że mam jakiekolwiek uczucia. Kiedy zaczęła się wojna, przestałem nawet mieć nadzieje, że kiedykolwiek mogłabyś się mną zainteresować, a potem ty... Merlinie, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się bałem, gdy was przyprowadzili do Malfoy Manor. Byłaś taka dzielna, a ja poczułem się tchórzliwym gnojkiem. Wtedy obiecałem sobie, że jeśli będę miał okazje, pokaże, że zasługuję na ciebie - wyjaśnił i spuścił głowe. Ukrył twarz w dłoniach i westchnął cicho. Nigdy nikomu nie powiedział, co czuje. Hermiona była pierwsza i pewnie ostatnia, która na szanse to usłyszeć. 
- Draco, spójrz na mnie - poprosiła cicho, dotykając delikatnie jego ramion. Chłopak zabrał ręce, spuszczając je luźno wzdłuż ciała. Spojrzał szatynce w oczy i czekał. Właściwie na co on czekał? Aż ona go wyśmieje? Powie, że jest totalnym idiotą? - Jesteś cudownym facetem i jedyną osobą, która na kogoś nie zasługuje, jestem ja - oznajmiła, przenosząc swoje dłonie na jego policzki. - To co robiłeś w trakcie wojny i przed nią, udawadniają, że jesteś wyjątkowy. 
- Co ja takiego zrobiłem? Wpuściłem Śmierciożerców do Hogwartu, zabiłem bezbronnych ludzi, narażałem kumpla, tylko po to, żeby Voldemort nie zrobił niczego tym, na kim mi zależało? To nie jest nic wyjątkowego, Hermiona.
- Kiedy byłam w Malfoy Manor, a Bellatrix zrobiła mi to - zaczęła i podciągnęła lewy rękaw koszuli, którą miała na sobie, ukazując tym samym napis "Szlama" na przedramieniu - pomogłeś mi. Myślisz, że nie wiem, że to ty zdjąłeś te zaklęcia z rezydencji? Pomogłeś Harry'emu, znaleźć horkruksa i zniszczyć go. 
- To nie jest coś, czym powinienem się chwalić - mruknął. Hermiona westchnęła głośno i wspięła się na palce. 
- Jak mam ci udowodnić, że jesteś wyjątkowy?
- Zapomnij o mnie - szepnął i szybko odsunął się od dziewczyny. Wyszedł z kuchni i skierował się na schodu. Tak było mu znacznie łatwiej. Kazać jej zapomnieć. On sam umarłby ze świadomością, że jest zbyt wściekła, żeby czuć jakąkolwiek strate. Wszedł do swojej sypialni i od razu zauważył otwarte drzwi balkonowe. Niemożliwe było, żeby Hermiona je otworzyła, a już na pewno on sam tego nie zrobił. Zbiegł do kuchni i stanął jak wryty w progu. Tuż przed nim stała Hermiona, odwrócona do niego plecami, a naprzeciwko niej Weasley. 
- Malfoy też się zjawił. Pewnie i tak ci w niczym nie pomoże, rybko - zaśmiał się, podchodząc do dziewczyny. Hermiona odruchowała cofnęła się kilka kroków i dotknęła plecami torsu Dracona. Blondyn objął ją mocno w talii i przycisnął do siebie. 
- Zostaw ją w spokoju, Weasley - warknął, a w jego oczach pojawiła się złość. 
- Malfoy, ona jest moją dziewczyną, daj już sobie spokój. 
- Może dajmy jej zadecydować - zaproponował, odsuwając od siebie dziewczynę. Gryfonka spojrzała na niego zaskoczona, jednak on tylko zacisnął usta i twardo patrzył w jej oczy. Wsadził ręce do kieszeni spodni i oparł się barkiem o framuge. - No, dawaj. Z którym było ci lepiej? - zapytał. Hermiona zagryzła warge i pokręciła głową. On doskonale wiedział, kogo wybierze, a i tak kazał jej powiedzieć to głośno, jakby sama świadomość mu nie wystarczyła. - Wolisz Śmierciożerce czy Gryfona? No, skarbie.
- Zostawcie mnie obaj - szepnęła. Nienawidziła tego chłodu, który bił z oczu blondyna. W takich chwilach nawet się go bała. Wiedziała, że nic by jej nie zrobił, ale sama śmiadomość jego złości przyprawiała ją o dreszcze. Czuła jak do oczu napływają jej łzy, których nie potrafiła się pozbyć. Przecisnęła się obok Dracona i skierowała się wyjścia. Ubrała szybko buty i zabrała swoją kurtke. Wyszła z domu i chciała się teleportować, jednak poczuła jak ktoś łapie ją za ręke. 
- Nie tak szybko, skarbie - usłyszała. Nie chciała, żeby którykolwiek z nich widział jej łzy, który spływały po policzkach. Wyszarpała dłoń z uścisku Rona i teleportowała się. Stanęła tuż przy lesie obok jej domu i otarła policzki z łez. Jednak po chwili poraz kolejny były zalane. 
||¤៛¤||
Draco usiadł na schodach w holu i ukrył twarz w dłoniach. Spieprzył wszystko mistrzowsko. Chciał spędzić z nią najlepszy wieczór, a teraz spędzo go sam, wypominając sobie, co zrobił źle i jak beznadziejny jest. Nie nadawał się dla niej. Ona była cudowna, a on tylko wszystko niszczył. Nie powinien nawet się do niej odezwać. Jednak kochał ją i nie wyobrażał sobie teraz, że będzie na niego wściekła. Widział jej oczy, kiedy Weasley stał naprzeciwko niej, a on sam kazał jej wybierać. Bała się go, a przecież nie chciał, żeby tak było. Teleportował się pod jej dom i zapukał głośno. Mimo, że wiedział, że pomysł z wychodzeniem o ósmej wieczorem w samej koszuli pod koniec grudnia, jest fatalny, nie przejmował się tym. Po chwili w drzwiach pojawił się ojciec Hermiona i pokręcił głową z niedowierzaniem. 
- Dogadajcie się w końcu - mruknął, wpuszczając chłopaka do domu. Posłał mężczyźnie blady uśmiech. - Wiesz, gdzie iść? - zapytał, patrząc na niego uważnie, kiedy skinął głową i ruszył schodami na piętro, gdzie Hermiona miała swój pokój. Zapukał cicho do jej drzwi i czekał, aż mu otworzy. 
- Spadaj, kimkolwiek jesteś - usłyszał jej zdławiony głos, jakby krzyczała w poduszke. Nie zważając na jej słowa, wszedł ostrożnie do pokoju. Była tam naprawde ciemno i tylko cudem udało mu się zobaczyć Hermione, siedzącą na łóżku z kolanami podciągniętymi pod brode. - Czego w słowie "spadaj" nie rozumiesz? - warknęła, podnosząc na niego załzawione oczy. 
- Chyba znaczenia - stwierdził cicho i usiadł naprzeciwko dziewczyny.
- Czego jeszcze chcesz? 
- Przeprosić. Zrobiłem źle i nawet jeśli mnie poniosło, nie powinienem kazać ci między nami wybierać. Ale... gubię się - wyznał cicho, przeczesując włosy palcami. Hermiona westchnęła cicho. Kiedy siedział przed nią z tym przepraszającym wzrokiem, starając się naprawić to co zepsuł, był jak zagubione dziecko. 
- Nie chcę cie stracić - szepnęła, dotykając jego twarzy. - Jesteś dla mnie wszytkim, Draco.
- Chciałbym z tobą zostać.
- Więc dlaczego się nie wycofasz?
- Nie mogę. Ja, mój ojciec i pewnie moja mama trafilibyśmy do Azkabanu. Wole umrzeć niż tam trafić.
- Czy ktokolwiek kazał Ci to zrobić? - pstryknęła palcami, a w pokoju zapaliło się światło. Patrzyła uważnie na jego twarz, starając się doszukać w jego słowach jakiegoś żartu albo kłamstwa. 
- Byłem Śmierciożercą, Hermiona. Sądzisz, że tak poprostu mnie uniewinnili?
- Harry i ja zeznawaliśmy w Twojej sprawie. Miałeś zostać uniewinniony. Nie było nawet mowy o stawianiu Ci warunków. 
- Za późno, skarbie. Daj już spokój - poprosił, patrząc łagodnie w jej oczy. Hermiona z całych sił starała się nie rozpłakać. Podniosła się na kolana i nachyliła nad chłopakiem, chcąc go pocałować, jednak Draco objął ją mocno w talii i przyciągnął do siebie. 
- Kocham Cie - szepnęła tuż przy jego ustach.
- Nawet nie wiesz jak bardzo ja kocham ciebie - oznajmił i pocałował ją delikatnie. Wplątała palce w jego włosy i pociągnęła lekko za końcówki. Jęknął, kiedy pogłębiła pocałunek i wsunął ręce pod swoją koszulę, którą miała na sobie. Miała gorącą skóre na brzuchu, a kiedy tylko dotknął jej w to miejsce, przez jej ciała przeszedł dreszcz. Draco ułożył dziewczynę delikatnie na łóżku i przeniósł swoje pocałunki na jej szyje. Uśmiechnął się triumfalnie, kiedy Hermiona jęknęła, pod wpływem jego poczynań. Była taka naturalne we wszystkim co robiła. Nieśmiałość, z jaką objęła go udami w pasie i przyciągnęła bliżej siebie, była dla niego czymś innym i słodkim za razem. Dziewczyny, z którymi spał nigdy nie reagowały na niego tak jak Hermiona i musiał poważnie się zastanowić, czy w związku wszystko jest znacznie lepszego niż przygody na jedną albo dwie noce. 
- Draco? - zapytała niepewnie, dotykając drżącymi dłońmi jego napiętych ramion, kiedy pochylał się nad nią, starając nie przygnieżdż jej swoim ciężarem. 
- Mhm? - mruknął, nie przerywając składania pocałunków na jej szyi i dekolcie. 
- Ja chciałabym, żebyś się ze mną... Merlinie, jak mam Ci to powiedzieć? - jęknęła, a na jej policzki wkradły się ciemne rumieńce. 
- Chciałabyś, żebym ja cie tak całował, czy, pewnie już martwy Merlin? - zaśmiał się, podnosząc głowę, aby spojrzeć szatynce w oczy. Była taka słodka, kiedy się rumieniła.
- Musisz się ze mnie śmiać? Godryku, za jakie grzechy? 
- Kręci cie nekrofilia? Jeśli tak, mogę poudawać martwego - zaoferował z rozbawieniem. 
- Jesteś beznadziejny - oznajmiła Hermiona, starając się odepchnął od siebie blondyna, ale lekkie szturchnięcie przez taką chudzinki nie robiło na nim najmniejszego wrażania. 
- No leź, mała. Żartuję tylko.
- Do tego się to sprowadza, Draco. Non stop albo sobie ze mnie żartujesz albo się na mnie złościsz, a ja za nic nie wiem dlaczego. 
- Nie złoszczę się na ciebie. Po prostu... nawet nie masz pojęcia jak mnie działasz. Boję się, że posunę się za daleko i to będzie koniec. I nigdy więcej cie nie zobaczę. 
- Oh, i właśnie wtedy, kiedy sama tego chcę, tylko naśmiewasz się ze mnie?
- Aniołku, to jest dość zabawne, nie sądzisz? - zapytał z szerokim uśmiechem, ale kiedy tylko Hermiona rzuciła mu wściekłe spojrzenie, spoważniał i założył kosmyk jej włosów za ucho.  - Chcesz się ze mną kochać? - wyszeptał do jej ucha i spojrzał na nią łagodnie. Skinęła nieśmiało głową i rozchyliła usta. - Ale zrobimy to po mojemu - ostrzegł. 
- Czyli jak?
- Delikatnie i powoli.
- Draco, do cholery. Nie jestem jakąś pieprzoną dziewicą, żebyś obchodził się ze mną jak z jajkiem - warknęła. 
- Kiedy ostatnio uprawiałaś sex? - zapytał, obserwując jej reakcje. W sumie nigdy jej nie zapytał czy jest dziewicą. Jednak miał jakąś cichą nadzieję, że to on będzie jej pierwszym. 
- Pół roku temu - mruknęła, odwracając od niego głowę. Chwycił delikatnie jej podbródek i obrócił jej twarz w swoją strone. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek i uśmiechnął się lekko. 
- Obiecuję, że napewno to zapamiętasz - szepnął, opierając czoło o jej czoło. 
- Kocham cie.
- Ja ciebie też, skarbie. Już zawsze - oznajmił i pocałował ją delikatnie. Chciał dla niej wszystkiego co najlepsze i wiedział, że z pewnością będzie musiał się postarać. Ale czego on by dla niej nie zrobił? Choć gdzieś w głębi siebie czuł się jak dupek, dając jej nadzieje na coś czego nigdy nie będzie w stanie spełnić. 

//^\\
Dobry wieczór! Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. 
Pragnę złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia z okazji Nowego Roku. Niech ten rok będzie dla Was znacznie lepszy niż poprzedni!
Pozdrawiam,
Alex_x.
Szczęśliwego Nowego Roku!!!

niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 43

Hermiona weszła do domu, niosąc kilka toreb z zakupami. Odesłała je do swojego pokoju i ściągnęła płaszcz i szalik. Przeszła do kuchni, gdzie siedział jej ojciec, ubrany jedynie w ciemne dżinsy i szarą koszulkę. Uśmiechnęła się do niego i usiadła obok. 
- Gdzie mama? - zapytała, zabierając jego kubek z herbatą. 
- Na zakupach. Zapomniała kupić sałaty i sosów - oznajmił, krzywiąc się przy tym. 
- Nie chciała, żebyś z nią poszedł?
- A co ja jestem? O 9 rano miałem do sklepu iść?
- Jest 13 - stwierdziła, marszcząc brwi. 
- Widzisz? Pewnie siedzi w kolejnym sklepie zastanawiając się czy nie upiec czwartej babki cytrynowej.
- Jeśli znowu będziesz jadł tylko ją, nie sądzę, żeby tylko trzy starczyły.
- Aleś ty zabawna. Kto by pomyślał? - zaśmiał się i zabrał szatynce swój kubek. - Musisz ubrać choinkę.
- Czemu ja? - jęknęła. - Nie możemy razem?
- Zapomnij, kochanie. Ja się w to nie bawię.
- Jesteś wredny - oznajmiła, podnosząc się z miejsca. 
- Choinka w salonie - zawołał za nią Arthur. Hermiona prychnęła w odpowiedzi i przywołała wszystkie ozdoby do salonu. Jednym machnięciem różdżki zawiesiła je na dużej choince. Weszła z powrotem do kuchni i zabrała karton z sokiem.
- Zrobione - rzuciła i zostawiła ojca samego.
- Moja dziewczynka - usłyszała i uśmiechnęła się delikatnie. Weszła po schodach do swojego pokoju i usiadła na łóżku. Powyciągała z toreb wszystkie zakupy i rozłożyła na kołdrze. 
||¤៛¤||
Draco wszedł do salonu, jednak widząc poczynania jego rodziców, starał się wyjść jak najszybciej.  
- Wracaj tu, Dracon - krzyknęła Narcyza. 
- Ja muszę iść. Harry chciał coś i ja...
- Nie wywinieś się - warknął Lucjusz, zawieszając kolejną bombkę na choince. Draco westchnął cicho i wyciągnął z kieszeni różdżke. Machnął nią i wypowiedział zaklęcie, a wszystkie ozdoby pojawiły się na choince. Narcyza posłała mu zrezygnowane spojrzenie i udała się do kuchni. Draco usiadł na kanapie i spojrzał na ojca.
- Kochałeś mamę, kiedy braliście ślub? - zapytał. Mężczyzna spojrzał na niego zdziwiony i skinął głową. - Jak... dlaczego mam ochotę czasem coś zrobić Hermionie? 
- Uroki zakochania - mruknął Lucjusz, siadając obok syna. - Często się z nią kłócisz?
- Czasem. Ale szybko się godzimy.
- A potrafisz wyobrazić sobie jak to będzie za dziesięć lat?
- Potrafię.
- W takim razie się jej oświadcz.
- Tak poprostu?
- Nie teraz, Młody. Za jakiś czas, kiedy ona będzie pewna co do ciebie czuje. 
- Dzięki, tato - rzucił i teleportował się, zostawiając ojca zaskoczonego.
||¤៛¤||
Harry westchnął cicho i zaczął zapinać białą koszule. Miał spędzić wigilie z Andromedą i Teddym. Uwielbiał ich, a nawet kochał. Czuł, że ma kogoś bliskiego, że ma rodzine. Jednak kiedy widywał się z Teddym czuł się winny, że Remus i Tonks nie żyją. Ale obiecał, że się nim zajmie i to zrobi. Zapiął płaszcz i zabrał z pokoju torby z prezentami. Teleportował się na ulice, przy której mieszkała Andromeda i wszedł na posesje jej domu. Zapukał do drzwi i po chwili usłyszał głośny śmiech Teddy'ego. Andromeda otworzyła mu drzwi i posłała mu delikatny uśmiech na powitanie. Teddy od razu wyciągnął do niego ręce i wygiął się w jego stronę. 
- Daj Harry'emu się rozebrać - skarciła chłopca kobieta. Harry uśmiechnął się szeroko i odwiesił płaszcz na haczyk. Wziął chłopca od Andromedy i ruszył za nią do salonu. 
- Haly - powiedział Teddy, obejmując chłopaka za szyje. 
- Stęskniłem się za tobą, wiesz? - zapytał cicho, patrząc uważnie na swojego chrześniaka. Tęsknił za tym maluchem i to bardzo. Był dla niego bardzo ważny. Nie ważne co czuł wszcześniej.
- Wszytko w porządku, Harry? - usłyszał zatroskany głos Andromedy i spojrzał na nią zdziwiony. Może Tonks miała rację, kiedy powiedziała mu, że jej matka widzi naprawde dużo?
- Dlaczego miałoby być inaczej?
- Obiecałeś, że przyprowadzisz mi swoją dziewczyne, pamiętasz?
- Tak, ale ona... 
- Wiem, co się stało, Harry. I bardzo mi przykro z tego powodu. Osobiście uważam, że McGonagall przesadza. 
- Ma racje, a ty to doskonale wiesz - stwierdził, wkładając prezenty pod choinke. 
- Nie jesteś złym człowiekiem - oznajmiła pewnie. Harry zaśmiał się cicho i pokręcił głową. Wiedział jaki jest. Wiedział, że jest potworem, że jest dokładnie taki sam jak Voldemort. Tylko, że jego nikt nie pilnuje. Kobieta kazała mu usiąść przy stole, więc szybko zajął miejsce i posadził Teddy'iego w krzesełku dla dzieci. 
- Pomóc ci? - zawołał za Andromedą. Jednak zamiast odpowiedzi usłyszał trzask zbijanego talerza, a w kuchni rozbłysło zielone światło. Spojrzał zaniepokojony na chłopczyka i podniósł się szybko z miejsca. Wszedł do kuchni i wyjął pośpiesznie różdżke. 
- Bardzo długo czekałam na ten moment, Harry - odezwała się wysoka brunetka, ubrana w czarny kombinezon i wysokie szpilki. Miała brązowe oczy podkreślone dużą ilością kredki do oczu oraz tuszu do rzęs. W palcach z paznokciami wymalowanymi na czerwono, obracała swoją różdżke. Usta z czerwoną szminką wygięły się szerokim uśmiechu. - Słyszałam o tobie wiele... dobrego, skarbie - dodała, podchodząc do chłopaka. 
- Czego chcesz? - warknął.
- Tego co jesteś mi winien, kochanie. 
- Kim ty wogóle jesteś?
- Racja, zapomniałam ci się przedstawić. Znasz mojego ojca. Tom Riddle, pamiętasz go jeszcze? - zapytała, uśmiechając się szerzej. - Jestem Kristen Riddle - przedstawiła się. 
- Wpadłaś na mnie na peronie - przypomniał sobie. Brunetka skinęła głową i podeszła bliżej chłopaka. 
- Tak bardzo chciałam się z tobą zobaczyć.
- Gdzie Andromeda? 
- Nie ma jej tutaj. Nie będzie i wcześniej też jej nie było. Widzisz, Harry, Andromeda nie żyje od bardzo dawna. Kiedy wróciłeś do szkoły, kilku uniewinnionych Śmierciożerców napadło na jej dom.
- Teddy żyje - szepnął, bardziej do siebie niż do dziewczyny. 
- Chroni go taka sama magia jak w Twoim przypadku. Nie tak silna, ale nie może go skrzywdzić nikt, kto tego chce. 
- Czego ty ode mnie chcesz?
- Zabijając swoją cząskę w tobie, mój ojciec stworzył horkruksa. Zabiłeś go, bo nie był zbyt silny, ale ty i jego cząstka pozwolicie mu się odrodzić. 
- Więc znajdź ją i daj mi spokój.
- Pamiętasz kto był wtedy na polanie?
- Dużo osób. Nie pamiętam wszystkich z imię i nazwiska.
- Jeden blondyn, którego tak bardzo nienawidzisz?
- Malfoy nie...
- Dracon Malfoy jest horkruksem mojego ojca. Ale kocha i to jest największy problem. Bo i ona tworzy jakąś jego część.
- Nie mam pojęcia o czym ty mówisz - oznajmił. Kristen stanęła naprzeciwko niego i odgarnęła z jego czoła grzywke. Dotknęła jego blizny i uśmiechnęła się z satysfakcją, kiedy Potter syknął z bólu. 
- Wciąż to czujesz, prawda? Koszmary o Granger, tę samą miłość i ten sam ból, kiedy ona cie odrzuca. Ciekawe jak wyglądałoby Twoje życie bez tej chorej miłości?
- Pewnie lepiej niż twoje, złotko - wycedził, odpychając dziewczyne od siebie.
- Jak sobie poradzisz z małym dzieckiem na głowie i szkołą?
- Nie twój interes - warknął i zrobił krok w tył. 
- Harry, za dwa miesiące będziesz świadkiem jak ci których kochasz umierają. I wcale nie chodzi mi o Granger. Zastanów się. Przecież w głębi siebie chcesz mi pomóc, żeby ich los był inny. Przyjdę jeszcze do ciebie. Nie w najbliższym czasie, ale wystarczająco szybko, żebyś się namyślił - oznajmiła i teleportowała się, zostawiając chłopaka z kompletnym mętlikiem w głowie. Wrócił do salonu i wyciągnął Teddy'iego z krzesełka. Wszedł szybko na piętro do pokoju chłopca i machnięciem różdżki spakował wszystkie jego  ciuchy i zabawki do sportowej torby. Przywołał swój płaszcz i teleportował się do swojego domu. Kiedy tylko stanął na podłodze, Teddy zapłakał głośno. Rzucił wszystko co miał w ręku i przytulił go mocno do siebie. 
- Wszystko będzie dobrze, obiecuję - szepnął.
- Haly - powiedział chłopczyk, a na jego brązowych włoskach pojawiły się czarne pasemka. Potter uśmiechnął się blado do niego i pogłaskał po plecach. Pamiętał dzień, w którym Teddy powiedział swoje pierwsze słowo, a było nim jego imię. Zmienione dziecięcą wymowoą, ale poczuł się wtedy tak dumny. 
- Poprosimy jutro Hermione, żeby nam troche pomogła, co?
- Mona - ucieszył się, a na jego twarzy zagościł szeroki dziecięcy uśmiech. 
- Zdolna z ciebie bestia - stwierdził z uznaniem, wchodząc do swojego pokoju, który był jedynym nadającym się do spania pokojem. Położył chłopca na łóżku i przywołał z dołu torbe z jego rzeczami. - Chcesz jeść? - zapytał cicho chłopak, patrząc uważnie na chrześniaka. Wiedział, że i tak nie dostanie odpowiedzi. Kiedy Teddy będzie głodny to pewnie da mu o tym znać. Wyjął z torby niebieską piżamke i wziął chłopca na ręce. Wszedł do łazienki i odłożył piżame na szafke przy umywalce. Wykąpanie małego dziecka stanowiło dla niego zadanie prawie nie do wykonania.
||¤₹¤||

Draco teleportował się na balkon przy pokoju Hermiony i otworzył zaklęciem drzwi. W pokoju było ciemno, więc był pewny, że dziewczyna już śpi. Jednak nie było jej w łóżko. Dopiero po chwili usłyszał szum wody z łazienki Gryfonki. Usiadł na łóżku i odłożył obok siebie pudełko z prezentem. Hermiona wyszła z łazienki i od razu zapaliła światło. Miała na sobie czarne szorty z kieszeniami i szeroką, białą koszulkę z krótkim rękawem i nadrukiem z misiem. Wiązała włosy i kiedy podniosła wzrok na łóżko krzyknęła cicho. Draco uśmiechnął się do niej szeroko i podniósł z miejsca. 
- Hej - szepnęła niepewnie, podchodząc do niego powoli.
- Cześć, kochanie - odpowiedział, wyciągając dłoń, aby dotknąć delikatnie jej policzka. 
- Draco... - zaczęła, obejmując blondyna w pasie.
- Tak, Księżniczko?
- Stęskniłam się za tobą - oznajmiła. Draco uśmiechnął się szerzej na widok jej rumieńców na policzkach. 
- Nawet nie masz pojęcia, jak ja tęskniłem - stwierdził i pocałował Hermione. Szatynka mruknęła cicho i oddała jego pocałunek. Jego usta smakowały sokiem cytrynowym i czekoladą. - Mam coś dla ciebie - szepnął, odrywając się od ust dziewczyny, aby oprzeć czoło o jej czoło. W jego dłoni pojawiło się pudełeczko, które podał szatynce. - Wesołych świąt, skarbku - Hermiona odsunęła się od blondyna i spojrzała na niego zaskoczona. - Otwórz - poprosił, wkładając ręce do kieszeni swoich dżinsów. Do tego miał na sobie jeszcze błękitną koszulę, schowaną w spodnie. Jego kurtka leżała na łóżku razem z szalikiem. Gryfonka drżącymi rękoma rozerwała papier na pudełku. Otworzyła je i spojrzała na Dracona z niedowierzaniem.
- Draco...
- Nie podoba ci się - mruknął, przeczesując palcami włosy. Tego się bał.
- Nie, to naprawde cudowne, ale... Czy ty wiesz wogóle ile to kosztuje? - zapytała cicho.
- Oczywiście, że wiem. Sam to kupiłem. O mało nie pobił mnie jakiś siedemdziesięcioletni facet. 
- Nie powinieneś.
- Właśnie, że powinienem. To jedyna wersja napisana przez samego Gryffindora. Kto jak nie ty powinien ją mieć?
- Jesteś cudowny.
- Powiedz mi to, kiedy wyciągniesz tą książke - stwierdził, a Hermiona zaciekawiona wyjęła ostrożnie książke i zakryła usta dłonią. Odłożyła książke i pudełko na biurko, po czym wyciągnęła z niego naszyjnik z białego złota z doczepionym serduszkiem. - Otwórz serce - nakazał blondyn. Hermiona ostrożnie otworzyła zawieszkę. 
- Co to znaczy? - zapytała, patrząc uważnie na Dracona. 
- Dla sensu mojego życia, Księżniczko - wyjaśnił. W oczach Granger pojawiły się łzy. Ślizgon przyciągnął ją bliżej siebie i pocałował w czubek głowy. - Jeśli ci się nie podoba... - zaczął, jednak Hermiona przerwała mu, uderzając go delikatnie w brzuch. 
- Jest prześliczny. Dziękuję - szepnąła i wplątała palce w jego włosy. Przyciągnęła go do siebie i pocałowała delikatnie w usta. Objął ją mocno w pasie i przycisnął do siebie. - Ja też mam coś dla ciebie - oznajmiła, odrywając się od chłopaka. Przywołała paczuszkę, owiniętą czerwonym papierem ze złotą wstążką i podała ją Draconowi. Blondyn uśmiechnął się do niej szeroko i od razu rozwiązał kokardke. Rozerwał papier i z entuzjazmem małego chłopca rozpakował swój prezent. Otworzył pudełko i przeniósł swój wzrok na Hermione. 
- Salazarze, Granger, nawet nie wiesz jak bardzo chciałem taki zegarek - stwierdził, wyciągając srebrny zegarek z zieloną tarczą i wskazówkami z kształcie węży. 
- Podoba ci się? - zapytała niepewnie szatynka, przygryzając warge. Ślizgon pokiwał głową i dotknął delikatnie jej policzka. 
- Jest cudowny. Zapułnie jak ty - szepnął, patrząc szatynce w oczy. Uśmiechnął się do niej i zapiął zegarek na nadgarstku. Hermiona musiała przed samą sobie przyznać, że miał cholernie seksowny uśmiech. - Naprawde dziękuję -  powiedział, zakładając kosmyk jej włosów za ucho. 
- Zostaniesz na noc?
- Pewnie, kochanie - pokiwał głową i przytulił do siebie Hermione. Dziewczyna zaczęła rozpinać jego koszule. Spojrzał na nią zaskoczony i rozpiął mankiety. Objął ją w pasie i zaniósł do łóżka. Ułożył ją na pościeli i szybko zrzucił z siebie koszule i dżinsy. Położył się obok niej i przykrył ich kołdrą.
- Światło - mruknęła cicho, przytulając się do chłopaka. 
- Więc najpierw musisz mnie puścić, skarbie - stwierdził, oplatając szatynke w pasie. Pocałowała go w klatke piersiową i pstryknęła palcami, a w pokoju zgasło światło. 
- Dobranoc - powiedziała i przerzuciła noge przez jego uda. 
- 'Branoc, skarbie - odpowiedział i pocałował dziewczynę we włosy. 
||¤៛¤||
Harry obudził się, kiedy poczuł na swoich plecach przenikliwy chłód. Otworzył oczy i spojrzał na zegarek, który stał na szafce nocnej i wskazywał 9:30. Spojrzał w strone okna, które było otwarte, choć był pewny, że go nie otwierał. Obejrzał się na Teddy'iego i wstał z łóżka. Otulił go kołdrą i zamknął okno. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej szare, dopasowane spodnie dresowe i biały T-shirt. Ubrał się szybko i wszedł do łazienki. Zostawił uchylone drzwi i umył zęby. Kiedy wrócił do pokoju, Teddy patrzył na niego z lekkim uśmiechem i wyciągał w jego strone rączki. Wziął go na ręce i zszedł do kuchni. Musiał napić się kawy i to zaraz. Krzyknął cicho, kiedy przekraczając próg kuchni w pomieszczeniu zobaczył Hermione. 
- Powinnaś uprzedzać, zanim zjawisz mi się nieoczekiwanie w domu - oznajmił, podchodząd do ekspresu do kawy. 
- Tak, Harry. Ciebie też miło widzieć - zaśmiała się Gryfonka i posłała mu delikatny uśmiech.
- Nie, powaga, Hermiona, powinnaś mnie uprzedzać. Jeszcze dostanę zawału i umrę piękny i młody. 
- Wolisz stary i pomarszczony? - zapytała, siadając przy kuchennej wyspie. Harry skinął głową i postawił przed nią kubek z herbatą. - Bawisz się w dobrego wujka? 
- Jestem dobrym wujkiem - oznajmił stanowczo, jednak kiedy Teddy wyciągnął rączki do szatynki, spojrzał na niego z ukosu. Dziewczyna wzięła chłopca na ręce i posadziła go na swoich kolanach. 
- Wesołych świąt, Harry - szepnęła, kiedy usiadł obok niej. 
- Dobie też, skarbie. Mam dla ciebie prezent na górze i zaraz ci go przyniosę - obiecał, poczym upił duży łyk kawy. Hermiona podała mu małą paczuszke i uśmiechnęła się delikatnie. Harry rozerwał papier i otworzył pudełko, w którym znajdował się pozłacany zegarek. Założył go na ręke, a w pudełku zobaczył karteczke z równym pismem Hermiony. 
Reszta na górze.
Spojrzał zaskoczony na dziewczyne, która zagryzała warge. 
- Chodź ze mną - poprosił, wstając ze swojego miejsca. Hermiona ruszyła za nim, uśmiechając się do Teddy'iego. Weszła za Potterem do jego pokoju. Gryfon stanął w miejscu, patrząc na klatke z sową. 
- Harry... - zaczęła niepewnie, jednak chłopak przyciągnął ją do siebie i objął mocno, uważając na chłopca między nimi. 
- Dziękuję - szepnął i odebrał chłopca od Hermiony. Posadził go na łóżku i wyczarował dookoła wysokie drabinki, mające chronić go przed upadkiem. Podszedł z powrotem do Granger i objął ją w pasie. 
- Tak właściwie, dlaczego Teddy jest u Ciebie? - zapytała cicho, kładąc dłonie na jego torsie.
- Andromeda nie żyje - oznajmił, a w oczach Hermiony pojawiły się łzy. Uwielbiała tą kobiete i nie mogła uwierzyć, że ona nie żyje. 
- Co... jak to się stało? 
- Atak Śmierciożerców - wyjaśnił krótko. Dotknął delikatnie jej policzków, po których płynęły łzy. - Skarbie, prosze, nie płacz. 
- Ona nie zasłużyła, żeby umrzeć - załkała. 
- Wiem. Była cudowna, ale problem polega na tym, że pochodziła od Blacków. A Śmierciożercy chcieli się pozbyć. 
- A mama Dracona?
- Ją chroni jego ojciec. Nic jej nie będzie - przytulił ją do siebie mocno i pogładził po plecach. 
- Mona - usłyszeli i odwrócili się do Teddy'iego, który patrzył na nich z załzawionymi oczami. 
||¤៛¤||
Blaise odetchnął głośno i zapukał do drzwi w Norze. Obiecał Ginny, że napewno przyjdzie. Przecież nie mógł jej zawieść. I tak była na niego zła, że wolał spędzić wczorajszy wieczór z Malfoy'ami. Po chwili w drzwiach pojawiła się Ginny, ubrana w czerwoną sukienke do połowy ud i czarne baletki. Rzuciła mi się na szyje i pocałowała w usta. Objął ją w pasie i uśmiechnął się delikatnie w jej usta. 
- Chodź, moja mama chce cie poznać - oznajmiła dziewczyna, ciągnąć go za ręke do domu. Wszedł do środka i od razu usłyszał odgłosy kłótni. Ginny szła w strone salonu, ciągle trzymając jego dłoń. W salonie stała jej mama, z rękoma założonymi na biodrach. Na przeciwko niej stał Ron, zakładając ramiona na piersi. - Mamo - odezwała się cicho, przerywając cisze, jaka panowała w pomieszczeniu. Kobieta obróciła się w ich stronę i od razu uśmiechnęła. 
- Co on, do cholery tu robi? - warknął Ron. 
- Stoi, a co myślałeś? - odpowiedziała tym samym tonem Ginny. - Mój błąd. Ty nie myślisz, dupku.
- Ginny - krzyknęła Molly. 
- Mamo, to Blaise. Blaise, moja mama i jej syn, który z pewnością nie jest moim bratem - oznajmiła Gryfonka.
- Tata już czeka.

||₪¤₪||
Dzień dobry! Mam nadzięje, że rozdział Wam się spodobał. 
Pozdrawiam,
Alex_x.

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 42.

Draco stał na końcu tłumu ludzi, którzy przyszli na pogrzeb Parker. Hermiona stała gdzieś z Harrym. Nie chciał się wtrącać między nich. Wiedział, że Potterowi musi być ciężko, a pomoc Hermiony zawsze była czymś, czego potrzebował. Jednak chciał ją chociaż zobaczyć. Wyszła zanim zdążył się obudzić, zostawiając mu jedynie krótką karteczkę z wyjaśnieniem. Obiecała, że mu to wynagrodzi. Jednak czuł tę iskierkę zazdrości, kiedy widział Hermionę przytuloną do Pottera. Westchnął cicho i przeczesał włosy, pokryte płatkami śniegu.
- Hej - usłyszał cichy głos Blaise'a, obok siebie i obrócił głowę w jego stronę.
- Co tu robisz?
- Ginny mnie tu zaciągnęła. Ale swoją drogą, widok Dracona Malfoy'a w garniturze wywołuje we mnie wspomnienia - stwierdził. Draco odruchowo poprawił kołnierz czarnego płaszcza.
- Ty też byłeś wielbicielem garniturów - przypomniał. Ludzie wokół nich zaczęli się teleportować. Po chwili na cmentarzu zostali tylko oni, Ginny, Hermiona i Harry. Potter odwrócił się w ich strone i skinął na nich.
- Idziecie z nami na pizze? - zapytał, kiedy stanęli naprzeciwko nich.
- Ja to bym się czegoś napił - oznajmił Blaise, za co Ginny zgromiła go wzrokiem. Wzruszył ramionami i spojrzał na Dracona. Malfoy skinął głową. Harry uśmiechnął się delikatnie i złapał dziewczyny za ręce. Blondyn splótł palce z palcami Hermiony i posłał jej lekki uśmiech. Blaise objął ramieniem Ginny, a Potter teleportował ich. Po chwili stali w niewielkiej pizzerii. W środku było sporo ludzi, jednak szybko znaleźli stolik dla całej piątki. Harry usiadł na skórzanej kanapie w krzałcie litery U. Draco zajął miejsce obok niego, Hermiona przytuliła się do niego, Ginny usiadła przy Harrym, a Blaise poszedł zamówić dla nich napoje. Po kilku minutach postawił przed Potterem, Weasley i Granger po butelce z piwem, Malfoy'owi podał sok pomarańczowy, a dla siebie zamówił whiskey.
- Ale z ciebie przyjaciel - mruknął blondyn, patrząc na Zabiniego z kpiną w oczach. Hermiona zaśmiała się i zamieniła ich napoje.
- To co bierzemy? - zapytała Ginny.
- Chcesz zamówić jedną pizze? - zdziwił się Harry, patrząc na dziewczynę w niedowierzaniem. - Wiesz, co? Miałabyś trochę przyzwoitości i naciągnęła mnie na większy rachunek, kobieto.
- Skoro Wybraniec stawia, to kupmy wszystko co mają do zaoferowania - oznajmił Blaise.
- Jasne, dla ciebie wszystko, Blaise.
- Ja chcę wegetariańską i frytki - stwierdziła Hermiona.
- Draco?
- To samo.
- Wystarczy jedna porcja - oznajmiła Hermiona.
- Oczywiście - zaśmiał się Harry i przecisnął między Draconem i Hermioną a stolikiem, aby iść złożyć zamówienie.
||¤៛¤||
Matt westchnął cicho i przekręcił się na brzuch, kładąc głowę na udach Angelici. Kobieta siedziała oparta o rame łóżka, przykrywając się kołdrą.
- Moi rodzice chcą spędzić ze mną i Margaret święta - oznajmiła, wpatając palce we włosy mężczyzna.
- A ja?
- I z tobą oczywiście też.
- Posłuchaj. Hermiona i twój brat  pewnie obchodzą gwiazdke razem, więc czemu...
- Moi rodzice nie widzieli mnie trzy lata, Matt. 
- Ja też - przypomniał.
- Więc możesz iść ze mną.
- Do twoich rodziców? - zapytał z niedowierzaniem. Blondynka skinęła głową w odpowiedzi i zmarszczyła brwi.
- Co ci znowu nie odpowiada?
- To twoi rodzice.
- Nie, no co ty? Ameryke odkryłeś, geniuszu.
- Przestań być taka sarkastyczna. Oni mnie nienawidzą i ty doskonale o tym wiesz.
- Dobra, pomyślimy nad tym, w porządku? - Matt wzruszył ramionami i objął Angelice w pasie.
||¤៛¤||
Hermiona weszła do kolejnego sklepu na ulicy Pokątnej. Musiała przecież kupić jakiś prezent dla Harry'ego i Dracona. Ale co mogła kupić dwum facetom, którzy, jeśli tylko zechcą, mogą mieć wszystko? Podeszła do starszego sprzedawcy, stojącego za ladą i uśmiechnęła się delikatnie.
- W czym mogę panience pomóc? - zapytał uprzejmnie mężczyzna.
- Szukam sowy.
- Jakiejś konkretnie?
- Śnieżnej - odpowiedziała, a sprzedawca skinął głową i wszedł na zaplecze sklepu. Wrócił po kilku minutach, niosąc klatkę w piękną, białą sowe.
- Takiej? - Hermiona skinęła głową i uśmiechnęła się szerzej. Podała mężczyźnie odpowiednią kwotę i wyszła ze sklepu. Odesłała klatkę do domu i teleportowała się do mugolskiej części Londynu, gdzie mieścił się jej ulubiony salon jubilerski. W środku było pełno ludzi, ale wiedziała, że tak znajdzie odpowiedni prezent dla Malfoy'a.
- Mogę w czymś pomóc? - zapytała wysoka brunetka w niebieskiej sukience do połowy uda i czarnych szpilkach.
- Szukam prezentu.
- Dla kogoś szczególnego?
- Dla chłopaka - odpowiedziała bez zastanowienia. Był przecież chyba jej chłopakiem. Chciał z nią spędzać czas i kochał ją. - Mogłaby pani pokazać mi zegarki? - brunetka skinęła głową i ruszyła w stronę lady. Wśród wszystkich zegarków, najbardziej w oczy rzucił się jej zegarek ze srebrną bransoletką i zieloną tarczą. Wiedziała, że mogłaby zaczarować go, aby wskazówki zmieniły się w węże. To z pewnością podobałoby się Draconowi. - Wezmę ten - oznajmiła, wskazując srebrny zegarek. Brunetka uśmiechnęła się delikatnie i wyciągnęła go z ekspozycji. Włożyła zegarek do pudełka i zapakowała do papierowej torby. Hermiona podała kobiecie 700 funtów za zegarek i odebrała torbę. Wyszła ze sklepu i skierowała się do pobliskiej galerii.
||¤៛¤||
Draco zaklął po raz kolejny, starając się zawiązać idealną, szarą kokardę na pudełku, owiniętym w zielony papier. Siedział na łóżku w swoim pokoju, słuchając muzyki, lecącej z głośników laptopa, stojącego na biurku. Musiał przyznać, że Hermiona coraz częściej zadziwiała go znajomością mugolkich sprzętów. Kiedy tylko udało mu się zawiązać kokarde, krzyknął triumfalnie i podrzucił paczke. Machnął różdżką i wyłączył muzykę. Zszedł do kuchni, gdzie siedzieli jego rodzice, jedząc śniadanie.
- Zjesz z nami? - zapytała Narcyza, uśmiechając się delikatnie do syna. Draco usiadł obok niej i nalał sobie do szklanki soku pomorańczowego. - Rozmawiałam kilka dni temu z Blaise'em - oznajmiła kobieta.
- Tak? O czym? - zdziwił się chłopak.
- Powiedział mi o waszej ostatniej kłótni.
- Której?
- Dlaczego sądzisz, że cie nienawidzę?
- Nie wiem o czym mówisz - warknął wściekły na Blaise'a, że wygadał wszystko jego matce.
- Przestań się tak zachowywać - poprosił Lucjusz, patrząc spokojnie na syna.
- Tak, znaczy jak?
- Naprawdę uważasz, że cie nienawidzimy?
- Przecież całe życie robię wam na złość, nigdy nie zrobiłem czego chceliście...
- Jesteś naszym synem, kochanie - zauważyła Narcyza, przerywając chłopakowi. Dotknęła delikatnie jego policzka i uśmiechnęła się lekko. - Dzieci mają to do siebie, że zawsze robią wbrew rodzicom. Kiedyś sam to zauważysz - oznajmiła.
- Co?
- Zostaniesz tatą to zobaczysz. Ale nie zaskakuj ojca, bo jeszcze doskanie nam zawału i co zrobimy?
- Ożeniłem się - stwierdził. Lucjusz pobladł gwałtownie, a Narcyza zakryła usta i spojrzała zaskoczona na syna.
- Jak mogłeś? - warknął mężczyzna.
- Żartowałem tylko - zaśmiał się Ślizgon. - Kiedy będę się żenić, będziecie pierwszymi osobami, które się o tym dowiedzą.
- Mam nadzieję - mruknęła Narcyza.
 

||¤៛¤||

Dobry wieczór! Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał i strasznie przepraszam za swoją nieobecność, ale nie miałam głowy do rozdziału. Następny w stu procentach za tydzień.
Pozdrawiam,
Alex_x.