piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 10.

Draco obudził się z tępym bólem głowy. Rozejrzał się po pokoju i spojrzał na zegarek stojący na szafce nocnej. Za dzięsięć dziewiąta. Wstał z łóżka i podszedł do szafy. Wyciągnął granatowe dopasowane spodnie i koszule tego samego koloru. Przebrał się szybko i wyszedł do łazienki. Wyszczotkował zęby i uczesał się. Idąc do Wielkiej Sali rozmyślał nad wczorajszym wieczorem. Musiał przed sobą przyznać, że Gryfoni wcale nie byli tacy źli. Przed wejściem do Wielkiej Sali wpadła na niego drobna postać. Złapał ją w ramionach i przytrzymał w pionie.
- Przepraszam - mruknęła dziewczyna i podniosła wzrok na blondyna.
- Od wczoraj jesteś dla mnie milsza - zauważył, uśmiechając się szeroko.
- Malfoy, szybko wstałeś, zważywszy na Twój wczorajszy stan - stwierdziła z uśmiechem.
- Co takiego było z moim stanem? - zdziwił się, udając niewinnego.
- Fakt, że wygadałeś się Gryfonom, a później nie byłeś w stanie sam się położyć spać...
- Och, słodka Gryfonko, ja to pamiętam inaczej. Sama mnie odprowadziłaś i traktowałaś jak małego chłopca. Jeśli dałabyś mi Cie rozebrać, mogłoby być znacznie milej - oznajmił, uśmiechając się łobuzersko.
- Nie byłeś w stanie...
- Skarbie, a całując mnie nie zauważyłaś, że byłem w normalnym stanie?
- To ty mnie pocałowałeś! - oburzyła się. W oczach Ślizgona tańczyły wesołe iskierki, kiedy z rozbawieniem przygłądał się Gryfonce. Wciąż trzymał jej ramiona,  a ona nie bardzo wykazywała chęć zabierania rąk.
- Taak? Ah, no tak, tyle że ty oddałaś ten pocałunek.
- Ja wcale...
- Dobra, dobra. Ale pamiętaj, co mi obiecałaś. Chyba, że zachowasz się nie po Gryfońsku, to okey.
- Byłeś pijany. Nie powinieneś tego pamiętać.
- Ale pamiętam i wierz mi. Któregoś dnia pomogę Ci spełnić Twoją obietnicę - zapewnił i puścił Hermionę. Wszedł do Wielkiej Sali, zostawiając ją w kompletnym szoku. Usiadł przy stole Slytherinu i uśmiechnął się pod nosem. W końcu nie codziennie udaje mu się doprowadzić do rumieńców na twarzy Hermiony Granger.
- Co, Smoku, przerzucasz się na Gryfonów? - zagadnął Blaise, siadając obok przyjaciela.
- Nawet nie wiesz, jakie potrafią być naprawdę Gryfonki - zaśmiał, obserwując zarumienioną Granger, zajmującą miejsce obok Pottera. W takiej sytuacji mógł śmiało ją obserwować.
- Stary, żartujesz? - zapytał, choć w uszach Dracona zabrzmiało to bardziej jako stwierdzenie.
- Z czym, przyjacielu?
- Ty i Granger?
- Och, coś ty. Ale nie masz pojęcia jak przyjemnie doprowadzić ją do rumieńców.
- Spałeś z nią?
- Jak ty nieczego nie rozumiesz, Blaise. Niektóre dziewczyny można też inaczej doprowadzić do rumieńców - stwierdził, kręcąc głową z politowaniem głową.
- I mam wierzyć, że zwykła rozmowa wystarczyła, żeby Hermiona Granger się zarumieniła?
- Rety, aleś ty niedowiarek. Gadaliśmy tylko i już. Koniec tematu  - zakończył i spojrzał z powrotem na stół Gryffindoru. Hermiona patrzyła w jego stronę, podobnie jak Potter. Z tą różnicą, że Wybraniec uśmiechnął się do niego i rozbawiony pokręcił głową. Odwzajemnił uśmiech i zauważył rumieniec na twarzy Gryfonki.

                           ¥¥¥
- Czemu on się ciągle gapi? - warknęła poirytowana, dłubiąc widelcem w talerzu z sałatką.
- Może mu się podobasz? - podsunęła Ginny, uśmiechając się słodko. - Chociaż podobno woli chłopców, więc może gapi się na Harry'ego.
- Ginny, daj sobie spokój. Mam dość Twojej paplaniny na temat orientacji Malfoy'a - oznajmił stanowczo Potter.
- Co powiedziałeś? - zapytała zdziwiona, wpatrując się w twarz chłopaka.
- Ginny, proszę, nie udawaj, że nie słyszałaś. Od wczoraj nie słyszę nic innego jak Malfoy. Mam dość. Jesteś moją dziewczyną, czy jego?
- Wyluzuj, ja tylko mówię to, co widzę. A wyraźnie widzę jak się na Ciebie patrzy, a tobie to najwyraźnej nie przeszkadza.
- Malfoy to tylko kolega Harry'ego. On zresztą ma dziewczynę - oznajmiła stanowczo Hermiona.
- Skąd wiesz? - zdziwiła się Weasley.
- Wiem i już - mruknęła i wstała od stołu. Wyszła z Wielkiej Sali i skierowała się do swojego dormitorium. Przechodząc obok łazienek dogonił ją Draco.
- Przepraszam - mruknął, wymijając ją i stając przed.
- Za co?
- Chyba przegiąłem z tym całowaniem.
- Nie, w porządku. Nie gniewam się.
- Co Cię tak wkurzyło?
- Teraz? - zapytała, a Draco skinął głową. - Ginny. I nie tylko mnie. Ale mnie poniosło i powiedziałam, że masz dziewczynę.
- Tak, mam? - zdziwił się, seksownie przeciągając samogłoski. Na jego twarzy było wiedział szczere rozbawienie.
- Przepraszam - mruknęła zawstydzona. Draco roześmiał się i złapał dziewczynę za podbrodek.
- Wcale się nie gniewam. To... miłe, że mnie bronisz, a raczej próbujesz.
- To nie tak. Mnie tylko denerwuje gadanie Ginny.
- To może w końcu skończy? - uśmiechnął się.
- Nie masz ochoty na spacer? - zaproponowała, uśmiechając się nieśmiało.
- Z tobą? Zawsze - oznajmił i złapał Gryfonkę za ręke.

                          ¥¥¥¥

Gryfoni stali naprzeciwko Puchonom. Harry i Steven Dark, jako kapitanowie uścisnęli sobie dłonie. Tłuczki i kafeł wystrzeliły w górę, znicz też gdzieś poleciał. Odgłos gwizdka utonął w potężnych ryku, gdy czternastu zawodników wzbiło się w powietrze. Harry poczuł, że pęd zgarnia mu grzywkę z czoła, a cudowny dreszcz emocji uspokaja nerwy. Uwielbiał to najbardziej na świecie. Rozejrzał się szybko, zobaczył, że Dark siedzi mu na ogonie, więc przyśpieszył, wypatrując znicza.
- Gryfoni w posiadaniu kafla. Parvati Patil mknie prosto ku bramką Puchonów i... JEST! Dziesięć do zera dla Gryffindoru! - ryknęła Luna Lovegood. W tym czasie Steven wypatrując znicza nie zauważył nadlatującego Deana, który ,,niechcący" uderzył o jego miotłę, ale pech chciał, że zauważyła to pani Hooch i gwizdnęła na niego.
- Przepraszam, no! - krzyknął w jej stronę Gryfon. - Nie wyrobiłem!
- To naucz się latać! - dociął mu Dark.
- Odezwał się ten, co ma w drużynie samych nielotów! - odciął się Thomas, za co w następnej chwili Thomas Wiler ,,zawadził" pałką o jego głowę. Gryfon rąbnął nosem w rączkę swojej miotły, aż popłynęła z niego krew.
- Dosyć tego! - wrzasnęła pani Hooch, podlatując do nich. - Rzut wolny dla Puchonów za niesprowokowany atak na szukającym! Rzut wolny dla Gryfonów za rozmyślne kontuzjowanie ich ścigającego!
- Niech sobie pani daruje te żarty! - krzyknął Dean, ale pani Hooch już zagwizdała i podleciał Steven, aby wykonać rzut wolny.
- Dawaj, Dark! - ryknęła Lovegood w ciszy, która zaległa na trybunach. -Ograł Cormaca McLaggena. Dziesięć do dziesięciu.
Harry zawrócił, żeby popatrzeć, jak Dean, któremu wciąż z nosa ciekła krew, podlatuje, by wykonać rzut wolny.
- Pamiętajcie, że McWhite to dobry obrońca - oznajmiła tłumowi Lovegood, gdy Thomas czekał na gwizdek pani Hooch. - Super! Niezwykle trudny do pokonania... bardzo trudny... Tak! Nie wierzę własnym oczom! Markus McWhite puścił rzut. Dwadzieścia do dziesięciu dla Gryfonów.
Mecz toczył się dalej. Od pięciu minut Hrry gonił za zniczek. W końcu i znicz i on zatrzymali się, a przed nimi, znikąd pojawił się Dark. Potter spojrzał ponad ramię Puchona, marszcząc brwi. Ciekawy Puchona obrócił głowę, jednak niczego nie zauważył. Wykorzystując jego stan, Harry chwycił złotą, latającą piłeczkę. Blondyn oprzytomniał dopiero kiedy usłyszał głos Luny.
- Harry Potter złapał znicz i tym samym wygrywa mecz - wszyscy zawodnicy zlecieli z boiska i udali się do szatni. Gryfoni niemal nosili Harry'ego na rękach ze szczęścia. Potter wyciągnął ze swojej szafki swoje ciuchy i szybko ściągnął szatę do Quidditcha. Przebrał swój strój sportowy na wygodne dopasowne spodnie i błękitną koszulę. Szybko opuścił szatnie i udał się w stronę Ginny, stojącej w towarzystwie kilku Ślizgonek.

                     ₩₩₩₩₩₩₩

Tak, jak obiecałam, kolejny rozdział. Następny za równy tydzień.

Pozdrawiam,
Alex_x.

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 9.

- Draco, czemu mi nic nie powiedziałeś? - westchnęła Angelica, siadając za biurkiem w swoim gabinecie. Na przeciwko niej siedział Draco, który, słysząc słowa siostry, przeczesał palcami swoje włosy.
- To nie tak - odpowiedział po jakimś czasie. Angelica oparła podbródek na splecionych dłoniach podpierając się łokciami na biurku.
- Czekam - oznajmiła spokojnie. Blondyn westchnął cicho i przetarł twarz dłonią.
- Ja i Blaise byliśmy w barze pod koniec sierpnia. Spotkaliśmy tam Iana. Pamiętasz tego, którego rodziców zabił Voldemort za złamanie rozkazu? Opowiadałem Ci coś o nim. - Kobieta skinęła głową, a Ślizgon kontynuował: - Piliśmy trochę, Blaise wyszedł wcześniej, a my zostaliśmy. Wywaliliśmy ponad połowę butelki Ognistej i samo wyszło, że się pogubiliśmy. Wylądowaliśmy nie wiadomo gdzie. Dostaliśmy się na przystanek i  spotkaliśmy Theodora i poszliśmy do niego. Wiem, że coś jeszcze piliśmy, a potem mi się film urwał - zakończył, starając się uniknąć wzroku siostry.
- Ale czemu niby Prorok sądzi...?
- Bo to zgraja idiotów, próbujących ciągle mnie upokorzyć - warknął i wstał z miejsca.
- Po co?
- Bo mnie uniewinnili, bo jestem wolny i próbuję żyć normalnie! - krzyknął. - Może poklepał mnie po plecach, czy złapał za ramię, ale bez przesady. Nie jestem gejem. Mam to wszyskim udowodnić?
- Nie, Draco ja Ci wierzę - oznajmiła uspokajająco. 
- Muszę wracać do dormitorium - warknął, otwierając drzwi. Wyszedł z gabinetu siostry i ruszył w stronę lochów. Było już po dwudziestej, więc mógł liczyć na Blaise. Zazwyczaj o tej porze siedział w swoim pokoju. Kiedy dotarł do kamiennej ściany oznakowanej herbem Slytherinu, wypowiedział hasło i wszedł do Pokoju Wspólnego pełnego Ślizgonów. Wszystkie spojrzenia przeniosły się na niego, a na ich twarzach zagościł drwiący uśmiech. Jedynymi osobami, które uśmiechnęły się do niego szczerze był Theodor i Alexandra Booth.
- Widzieliście Blaise'a? - zapytał cicho, co nie było do niego podobne.
- Jest u siebie. Zamknął się z jakąś dziewczyną - stwierdził Nott sugestywnie poruszając brwiami. Alexandra zaśmiała się.  - Ja bym na Twoim miejscu mu nie przeszkadzał - rzucił, a Draco skinął głową.
- Dzięki - powiedział i ruszył w stronę wyjścia.
- Ile razy zabawialiście się z Zabinim? - usłyszał, jednak puścił to pytanie mimo chodem i wyszedł. Skierował się do swojego dormitorium. W Pokoju Wspólnym siedziała Hermiona wpatrując się w ogień w kominku. 
- Coś taki posępny, Malfoy? - zapytała, przyglądając się twarzy chłopaka.
- Też nie masz najlepszej miny - zauważył, nie siląc się na docinki. Usiadł obok niej i zauważył na stoliku książkę, z której wystawało jakieś zdjęcie. Z fragmentu wystającego z książki zauważył, że przedstawia parę nastolatków. Rozpoznał Hermionę, jednak twarz drugiej osoby zasłaniała okładka. Gryfonka wyjęła zdjęcie, nie patrząc nawet na numer zaznaczonej strony. Przyjrzała mu się i podała blondynowi. Granger siedziała na podłodze opierając głowę na ranieniu Pottera. Wiedział, że zdjęcie jest zrobione z mugolskiego aparatu, co trochę go zdziwiło.
- Harry zawsze miał głupie pomysły - odezwała się po chwili. - Jego lekarz twierdzi, że powinien próbować robić normalne rzeczy i nie patrzeć na to co było.
- Potter ma psychiatrę?
- Tylko nikomu nie mów, bo mnie za to zabije.
- Nie mam nastroju na plotkowanie.
- Nie dają Ci spokoju z tym artykułem - domyśliła się, a kiedy skinął lekko głową, machnęła różdżką. Na stoliku pojawiła się butelka z bursztynowym płynem i dwie szklanki do whisky. - Piłeś kiedyś Jim Beam'a?
- Nie przypominam sobie.
- A Bourbon?
- Nie, wolę Ognistą.
- Nie piłeś Bourbona, nie wiesz co to whisky.
- Taka znawczyni?
- Mam starszego brata - oburzyła się i nalała alkoholu do szklanek. Podała jedną Draconowi i sama wzięła drugą. Chłopak spojrzał na nią nieufnie, poczym wypił jednym haustem zawartość szklanki. Hermiona poklepała go po plecach, kiedy zakrztusił się alkoholem. Zaśmiała się lekko. - Tego nie pije się od razu, jak się nie przyzwyczaiło do tak mocnego alkoholu - rzuciła z uśmiechem.
- Może sama spróbujesz? - podsunął, na co dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo i wstała z kanapy. Odłożyła szklankę na stół i wyszła z salonu. Zdziwiony chłopak odchylił się na kanapie i chwycił książkę ze stołu. Spojrzał na tytuł. ,,Duma i Uprzedzenia". Przeszukał w głowie wszyskie książki jakie kiedykolwiek przeczytał, ale tej sobie nie przypominał. Zerknął na opis. Jakiś romans. Nie dla Ciebie, Malfoy - rzucił sobie w myślach. Po kilku minutach pojawiła się Hermiona w towarzystwie Pottera i Parker. Granger położyła na stole jakąś tace i przywołała kolejne dwie szklanki. - Więc wywalamy żale w większym gronie? - zapytał sarkastycznie.
- Och, uwierz mi, Malfoy, jak chcesz pić dobrą Whisky, to Harry jest najlepszy w nauczaniu - oznajmiła, siadając obok Dracona.
- Umiesz grać w bilard? - zapytał Harry, zwracając się do Ślizgona.
- W snookera.
- I to lubię - stwierdził i machnął różdżką. Na środku pokoju pojawił się stół bilardowy. - Gramy? - uśmiechnął się szeroko chwytając za kij.
- Ja nie umiem grać - odezwała się Emma.
- Nie martw się. Zagramy parami. Ja i ty, a Malfoy z Hermioną. Będzie równo.
- Skopiemy Ci tyłek, Potter - oznajmiła pewnie Granger.
- Ustawię - powiedział, poczym rozłożył odpowiednio bile. - Możemy pomagać partnerowi, ale niczego nie sabotujemy, tak?
- Jasna sprawa - odpowiedział Draco. Razem z Hermioną wzięli do rąk kije i natarli kapki kredą, zdmuchując jej nadmiar.
- Panie mają pierszeństwo. Malfoy, zaczynaj.
- Zabawny jak zwykle. Ustąpie tobie, żeby było równo - uśmiechnął się zgryźliwie do Harry'ego, który wyszczerzył się i nachylił nad stołem. Uderzył białą bilą z czerwoną, a ta przetoczyła się po stole i wpadła do kieszeni.
- Kolorek, przyjacielu - rzuciła Hermiona.
- Niech będzie brązowy. Dam Wam szansę - zaśmiał się i wycelował w brązową bile. Biała bila ominęła wybraną przed Pottera o milimetry.
- I tyle po pewności siebie. Jeden punkt - oznajmił Draco. - Czyń honory - zwrócił się do Hermiony. Dziewczyna pochyliła się nad stołem i wycelowała białą bilę. Czerwona trafiła w łuzę, a Hermiona uśmiechnęła się do siebie.
- Zielona - uprzedziła i wbiła wybraną bilę w kieszeń. Klasnęła w ręce i ustąpiła miejsca Draconowi, który skinął w jej stronę głową z uznaniem.
Gra toczyła się przez dwie godziny. Hermiona z Draconem wygrywali trzema punktami przewagi nad Harrym i Emmą. Po skońceniu gry Draco opadł na kanapę. Zaraz obok niego usiadła Hermiona, a Harry i Emma zajęli dwa fotele naprzeciwko konapy.
- Jakież to żale chciałeś wyrzucać? - zapytał Potter.
- Tak tylko mi się powiedziało.
- A to co pisze Prorok to prawda? - zagadnęła Emma.
- Ale wyście się na to uparli. Przecież to co pisze Prorok to tylko stek bzdur. Ja i Harry byliśmy parą w czwartej klasie - zaśmiała się Hermiona.
- Szkoda, że nic z tego nie pamiętam - oznajmił z uśmiechem Potter. - Nigdy nie ufałem Skeeter.
- Tyle, że wszyscy jej ufają, bo ma zdjęcia.
- Wiesz ile ja mam zdjęc z chłopakami? Z całą drużyną i z każdym z osobna.
- Och, Malfoy, daj już sobie spokój. Za kilka dni zapomną i będzie jak dawniej. Chcesz to mogę Cię przytulić - zaproponowała ze śmiechem. Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
Po dwóch kolejnych godzinach Harry i Draco byli już na tyle wstawieni, że mieli problem z utrzymaniem się na własnych nogach. Hermiona zostawiła Malfoy'a na kanapie w salonie i pomogła Emmie odprowadzić Harry'ego do jego dormitorium. Rzuciła na nich zaklęcia kameleona i najkrótszą drogą zeszły do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Kiedy wróciła do salonu Prefektów Draco wciąż siedział na kanapie i wpatrywał się w kominek.
- Chodź, zaprowadzę Cie do Twojego pokoju - zadeklarowała i podała blondynowi rękę. Złapał ją delikatnie i podniósł ostrożnie, próbując się nie przewrócić. Pociągnęła go w stronę schodów prowadzących do ich pokoi. Otworzyła przed nim drzwi i weszła za nim. Ślizgon położył się na łóżku, nie bawiąc się w rozbieranie. - Hej, ale tak to nie będzie Ci za wygodnie.
- Mhy - mruknął, zamykając oczy. Dziewczyna westchnęła cicho i podeszła do łóżka. Pociągnęła blondyna, aby usiadł i sama zajęła miejsce obok, siadając twarzą do niego. Patrzył na nią z uśmiechem, nie mając pojęcia co zamierza zrobić. Hermiona zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, jednak powstrzymał ją, łapiąc za nadgarstki. - Daję się rozebrać dopiero na drugiej randce, więc musisz się postarać - zaśmiał się, na co Gryfonka pokręciła zrezygnowana głową.
- Możemy się dogadać, że najpierw Cie rozbiorę, a potem zaliczymy te dwie randki?
- Dla takiej ślicznej dziewczyny wszystko. Ale Ciebie też będzie trzeba rozebrać.
- Najpierw rozbierzemy Ciebie, a później mnie - stwierdziła i poczuła się, jakby rozmawiała z pięciolatkiem, proszącym o BMW.
- To musisz mnie pocałować. Albo nie. Ja pocałuję Ciebie - oznajmił po chwili zastanowienia i naczylił się nad nią. Pocałował ją delikatnie, a Hermiona mogła wyczuć smak alkoholu, mięty i cytryny, co dawało całkiem niezłe połączenie. Musiała też przyznać, że chłopak potrafił dobrze całować. Ze zdziwieniem stwierdziła, że wcale nie chce się od niego odsuwać. Ale on był pijany i jutro nie będzie wogóle pamiętał. - Nieźle całujesz - stwierdził, kiedy oderwała się od niego. Zarumieniła się i wyrwała ręce z jego uścisku. Dokończyła rozpinać jego koszulę, poczym rozpięła guzik przy spodniach i pomogła mu je ściągnąć, wcześniej pozbawiając go butów i skarpetek. Starała się nie patrzeć na jego idealnie zbudowane ciało. Przykryła go kołdrą i spojrzała na jego spokojną, pogrążoną we śnie twarz. Odgarnęła z twarzy zabląkany kosmyk jego włosów i wyszła z pokoju, gasząc wcześniej światło.

                             ₪₪₪
Oto kolejny rozdział. Następny pojawi się 22.02. Mam nadzieję, że się wam podoba.
Pragnę również poinformować, iż na Całkiem inaczej pojawiła się nowa miniaturka.

Pozdrawiam,
Alex_x.

środa, 11 lutego 2015

Rozdział 8

Hermiona siedząc w ławce w klasie Obrony Przed Czarną Magią zerkała nerwowo na Harry'ego, który siedział tuż obok niej. Z zaciętą miną wpatrywał się w Ginny, zajmującą pierwszą ławkę razem z Davidem Whitem. Potter wydawał się naprawdę zdenerwowany zachowaniem swojej dziewczyny, choć nie dawał tego po sobie poznać. Hermiona znała go na tyle dobrze, że wiedziała co kryje się pod jego miną. Posłała Emmie, siedzącej za nimi zdziwione spojrzenie, jednak Parker pokręciła tylko bezradnie głową. Zachowanie Wybrańca było conajmniej zastanawiające. Chłopak przeniósł swój czujny wzrok na nią, uśmiechając się delikatnie. Był tak bardzo chłopięcy z tym uśmiechem i spojrzeniem. Musiała przed sobą przyznać, że taka wersja Harry'ego była naprawdę pociągająca. W żadnym stopniu nie przypominał jej chłopca, krórego poznała kilka dni po wojnie. Żadnego śladu po zagubionym osiemnastolatku, przez kilka lat udającego silnego bohatera. Przypomniał się jej czas, kiedy zmagali się z pokonaniem wszelkich blizn, jakie pozostawiła wojna. Czasem, kiedy ona nauczyła się otwarcie mówić o tych negatywnych uczuciach do byłego chłopaka, on śmiał się,że to ich do siebie zbliżyło. Mogli godzinami siedzieć przy kominku na Grimmoul Place i cieszyć się życiem.
- Hej, Hogwart do Granger - pomachał jej ręką przed oczami, wyrywając ją z zamyślenia. Patrzył na nią z delikatnym uśmiechem.
- Zamyśliłam się. Przepraszam - odpowiedziała mu tym samym uśmiechem. Dziękowała w duszy, że nauczyciel wyszedł z klasy w ważnej sprawie u McGonnagall.
- Znowu to robisz - zaśmiał się.
- ,,To" znaczy co?
- No myślisz. Wspominasz.
- Wcale nie - oburzyła się, choć doskonale wiedziała, że jego nie oszuka.
- Lubię Cie taką - oznajmił z lekkim zastanowieniem.
- Taką, czyli jaką?
- Pytającą - ton jego głosu zaskoczył ją lekko. Były w nim te jego delikatne nutki, których tak rzadko używał. - Można wiele się dowiedzieć wtedy w Twojej twarzy. Niczym otwarta księga.
- Och, daj spokój.
- Jak sobie życzysz. Może w następny weekend wybierzemy się do Trzech Mioteł? Jak za starych dobrych czasów. - zaproponował.
- Tylko ty i ja?
- Dawniej była nas trójka, ale teraz będzie musiało nam starczyć tylko nasze towarzustwo. 
- Uhm, ale pamiętasz, że w sobotę grasz z Krukonami? - zapytała przygryzając wargę.
- A w niedziele będziemy oblewać moje zwycięstwo?
- Jak zwykle pewny siebie.
- Taki już jestem.
- Chyba ostatnia impreza ze Ślizgonami Ci zaszkodziła.
- Och, wcale nie. Było bardzo miło. Ślizgoni to nieźli kompani do pocia.
- Możecie już iść na obiad - usłyszeli głos nauczyciela, a każdy obecny w klasie zerwał się z miejsca, aby zapakować torbę i wyjść z klasy. Hermiona opuściła ją wyświetnym humorze razem z Harrym, Emmą i Zackiem. Każdy z nich odesłał swoją torbę do dormitorium i udali się do Wielkiej Sali. Zajęli miejsca przy stole Gryfonów. Zaraz po obiedzie mieli zajęcia latania. Hermiona nie miała znowu ochoty wysłuchiwać złośliwych komentarzy Weasley'a. Harry zauważył jej nagłą zmianę nastroju.
- Co się dzieje? - zapytał, nakładając na jej talerz sałatkę grecką.
- Nic takiego. Dziękuję - uśmiechnęła się leciutko do niego w podziękowaniu za sałatkę.
- Jeśli chcesz, mogę dogadać się z drużyną i skrócę któryś trening i pouczę Cię.
- Nie, ja...
- Wiesz, że ze mną nic Ci się nie stanie, prawda?
- Tak, tylko ja... to trochę trudniejsze. Ale dziękuję.
- Zawsze do usług, droga pani - oznajmił z nonszalancją w głosie i uśmiechnął się, kiedy Hermiona podrzuciła mu na talerz oliwki.

                       ريال ريال
Draco ze śmiechem czytał najnowszy numer Proroka Codziennego.
- Smoku, czy ty się dobrze czujesz? - zagadnął Blaise, siadając przy stole Slytherinu tuż obok przyjaciela.
- Czytałeś kiedyś artykuł o samym sobie? - zapytał, podając Zabiniemu gazetę. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Dracon Malfoy, jedyny syn Lucjusza Malfoy'a gejem? Do naszej redakcji doszły informacje, iż w ostatnich dniach sierpnia młody dziedzic widziany był w towarzystwie, niezaprzeczalnie przystojnym rówieśnikiem, którego tożsamości nie udało się nam ustalić. Wiele kobiet napewno będzie zawiedzionych z orientacji przystojnego dziedzica. Redaktor naczelna, Rita Skeeter - przeczytał, dławiąc się śmiechem Blaise. Poklepał Malfoy'a po plecach. - Dracuś, czemu ja zawsze dowiaduję się ostatni?
- Tak wyszło - wzruszył ramionami na pozór obojętnie, choć w jego oczach czaiły się radosne ogniki.
- Czas iść na latanie, Smoku - stwierdził, na co blondyn skinął głową i podniósł się od stołu.

                        ريال ريال
- No, no, Malfoy, mogłeś powiedzieć, że jednak wolisz chłopców - rzuciła zgryźliwie Ginny, idąc razem z Harrym i Hermioną w stronę boiska.
- Ciebie, Weasley nie tknąłbym nawet czubkiem różdżki nawet jeśli byłabyś facetem - warknął Ślizgon, powodując ironiczny uśmieszek na twarzy rudowłosej.
- Nie złość, bo jeszcze Ci zmarszczki wyskoczą i kto Cie będzie chciał?
- Granger mnie przygarnie. Co, Gryfonko? - zwrócił się nieco łagodniejszym tonem do Hermiony, która nie zwracała wogóle uwagi na ich rozmowę.
- Co? Och, tak, tak - odpowiedziała pośpiesznie szatynka. Harry zaśmiał się, a na usta Dracona wkradł się cień uśmiechu.
- Przygarniasz fretki, Hermiś? - zagadnął wesoło Potter.
- Ja? Niby czemu?
- Przygarniasz Malfoy'a.
- Tak? - zdziwiła się, przenosząc swój wzrok na blondyna. - Cóż, mam słabość do zwierzątek, a tata się na nie zgadza, więc, czemu nie?
- Zabawne, Granger - rzucił cierpko Malfoy. Hermiona posłała mu delikatny uśmiech i razem z Harrym i Ginny zajęła miejsce na trybunach. Ku jej zaskoczeniu Malfoy i Zabini miejsca tuż obok niej. Po kilku minutach zjawił się Ron, rozpoczynając lekcję.
- Dzisiaj omówimy pozycje gry Quidditcha - oznajmił. Przez całą grupę przeszła fala szeptów. - Na sam początek porozmawiamy na temat podstawowych zasad gry...
- To co pisze Prorok, to prawda? - zagadnęła Hermiona w stronę Dracona. Jej głos był niewiele głośniejszy niż szept.
- Interesuje Cie to?
- Wiem jak bardzo Prorok kłamie o chcę wiedzieć, czy w tej kwestii też tak jest.
- Granger, są sprawy, do których nie powinno się mieszać.
- Malfoy, bądź tak miły i opowiedz nam na temat, o którym dyskutujemy - przerwał im Weasley, patrząc groźnie w ich stronę.
- Zwód Wrońskiego, manewr, kiedy szukający nurkuje z zawrotną szybkością ku ziemi, udając, że w dole zobaczył znicz, ale w ostatniej chwili hamuje i podrywa się w górę. Celem manewru jest skłonienie szukającego przeciwników do naśladownictwa w nadziei, że nie zdąży wyhamować i rozbije się o ziemię. Nazwa pochodzi od Józefa Wrońskiego, szukającego polskiej drużyny Goblinów z Grodziska. Coś pominąłem? - zapytał, uśmiechając się ironicznie.
- Nie. Trzeba jednak pamiętać, że ten manewr jest jest bardzo ryzykowny i nigdy się nie udaje - oznajmił nauczyciel, na co Harry i Draco prychnęli jak na komende. - Chcielibyście coś dodać? - w głosie Rona słychać było irytację.
- Tak teoretycznie tylko. Manewr udaje się zawsze, jeśli się to potrafi - stwierdził Potter. Draco podniósł do góry oba kciuki w stronę Wybrańca.
- Może macie ochotę zademonstrować? - rzucił zgryźliwie, rzucając wyzwanie obu chłopcom.
- Mnie się nawet nudzi - oznajmił Draco, a Harry zawtórował mu skinięciem głowy.
- Zapraszam na boisko - oboje przywołali zaklęciem swoje miotły. Wbili się w powietrze i wykonali jedno okrążenie nad boiskiem, poczym gwałtownie skierowali się w dół i będąc niewiele ponad kilka centymetrów od trawy podnieśli się z powrotem na większą wysokość. Wylądowali wraz z salwą braw. Obaj z uśmiechami na ustach przybili sobie piątkę i usiedli na swoje miejsca, odsyłając miotły do dormitoriów.

                          ₪₪₪
Kolejny rozdział tak jak obiecałam. Następny pojawi się w weekend. Mam nadzieję, że Wam się podoba, a komentarze zawsze mile widziane.

Pozdrawiam,
Alex_x.

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 7.

Hermiona obudziła się z okropnym bólem głowy. Nie pamiętała jak dostała się do swojego dormitorium. Była pewna, że ktoś musiał ją odprowadzić. Ale pytaniem pozostawała kto to był. Spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. Wskazywał za pięć dziesiątą. Podniosła się do pozycji siedziącej. Zdziwiła się, kiedy odkryła, że ma na sobie tylko bieliznę. Wstała z łóżka i podeszła do szafy. Na oparciu fotela zauważyła idealnie ułożoną sukienkę. Wyciągnęła z szafy beżowe cygaretki, białą boxerkę i brązowy sweterek. Ubrała to na siebie i wyszła do łazienki. Z ponieszczenia wyszedł właśnie Draco, który na widok dziewczyny uśmiechnął się złośliwie.
- Czego się szczerzysz, Fretko? - warknęła zirytowana.
- Czemuś taka niemiła? Ja Ci wczoraj pomogłem, a ty taka?
- Tyś mnie wczoraj rozebrał?! - krzyknęła wściekła. Draco zaśmiał się pod nosem.
- Widzisz tylko to co chcesz widzieć. Przyprowadziłem Cię tu wczoraj, a mogłem zostawić u Ślizgonów. Potter z Twoimi przyjaciółeczkami zmył się niewiadomo gdzie w towarzystwie Zabiniego i Notta. Dzisiaj rano byłabyś pośmiewiskiem całej szkoły. Nie masz pojęcia jak Ślizgoni mogą być wyrachowani.
- Dobra, przepraszam i dziękuję. Chyba nie powinnam tak krzyczeć - stwierdziła i zarumieniła się nieznacznie, wywołując u Dracona cień uśmiechu.
- Nie rumień się tak - zaśmiał się, kiedy na jego stwierdzenie rzuciła mu mordercze spojrzenie. Hermiona prychnęła zirytowana i weszła do łazienki, odprowadzona rozbawionym spojrzeniem blondyna. Wzięła prysznic, umyła włosy, które wysuszyła zaklęciem i wyszczotkowała zęby, poczym ubrała z powrotem ubrania.
W Wielkiej Sali zastała już tylko Emmę, Ginny i obejmującego ją w pasie Harry'ego. Na widok Pottera przeżyła wielki szok. Pamiętała, jak jeszcze w lipcu oznajmił, że nigdy więcej nie zwiąże się z Weasley. Widocznie nie tylko kobiety są zmienne. Przywitała się ze wszystkimi i nałożyła na talerz jajecznicy.
- Hermiś, dobrze się czujesz? - usłyszała rozbawiony głos Wybrańca i spojrzała na niego zdziwiona. Podąrzyła za jego wzrokiem. Zauważyła, że zamiast posłodzić herbatę, posłodziła swoją jajecznicę. 
- Oh... ja tylko...
- Za dużo wypiłaś, co?
- Wcale nie... Nie pamiętam. Piłam z Nottem.
- To wiele mówi. On podobno potrafi wypić.
- Dzięki za pocieszenie - mruknęła i wypiła jednym haustem połowę kubka z herbatą, którą nalała od nowa. Zjadła trzy kanapki z serem i wstała od stołu. Wyszła z Wielkiej Sali i ruszyła w stronę swojego dormitorium. Musiała odespać wczorajszą imprezę przed jutrzejszymi zajęciami. Problem polegał na tym, że miała jeszcze do napisania esej z transmutacji i zaklęć. Zamknęła się w swoim pokoju i położyła na idealne wyścielonym łóżku. Przymknęła powieki i po chwili usnęła, choć obiecała sobie, że prześpi się dopiero kiedy odrobi eseje.

                           ريال ريال
Emma weszła do Pokoju Wspólnego zaraz za Zackiem, który przeglądał jakąś książkę. Omało nie wpadł na pierwszoroczniaka i nie potknął się o dywan. Usiadła obok Harry'ego, który pisał właśnie esej na zaklęcia. Oderwał się od swojej pracy i spojrzał na nią z uśmiechem. Odwzajemniła jego uśmiech i spojrzała na pergamin Pottera. Wypisał już ponad połowę, co było dość dziwne, bo zaczynał, kiedy wychodziła jakąś godzinę temu.
- Nie śmiej się, bo pożałujesz - ostrzegł z uśmiechem.
- Wcale się nie śmieje.
- A ja nie jestem Wybrańcem - zakpił i przewertował podręcznik.
- Masz na tym punkcie jakiś kompleks?
- Dlaczego?
- No, nie wiem. Może masz jakiś uraz na psychice?
- Nie, wcale nie. Przynajmniej nie stwierdzony.
- Robiłeś badania pod tym kątem?
- Sądzisz, że by mi to odpuścili. Wielki Zbawca Świata nie może przecież byś psycholem - stwierdził, uśmiechając się kpiąco.
- Nie wiedziałam, że aż tak to traktują.
- Hermiona też nie sądziła. Kiedy przeczytała artykuł Skeeter na temat mojego zdrowia, załamała ręce. Nie mam szans na normalne życie.
- Trochę przechlapane.
- Trochę? Raczej bardzo. Napisałaś już esej na zaklęcia? - zapytał, chcąc zmienić temat. Emma uśmiechnęła się delikatnie.
- Napisała, a co?
- Tak tylko. Mam chyba dość jak na jedną godzinę. Co powiesz na jakiś fajny film z przesolonym popcornem w Pokoju Życzeń? - zaproponował, opierając się nonszalanco o kanapę.
  - Twoja dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko?
- Jestem jej chłopakiem a nie niewolnikiem - stwierdził z lekkim uśmiechem.
- Jaki film masz na myśli?
- Oh, to się jeszcze zobaczy - oznajmił, uśmiechając się łobuzersko. Parker skinęła głową i wstała z kanapy. Harry odesłał swoje żeczy do dormitorium i ruszył w stronę wyjścia. Przepuścił Gryfonkę w przejściu i wyszedł zaraz za nią.
- Idziesz gdzieś, Harry? - zapytała Ginny, stojąc przed portretem z jakimś Puchonem ze swojego roku.
- Mam bardzo ważną sprawę do załatwienia. W sumie nie wiem ile mi się zejdzie, ale do zobaczenia potem - uśmiechnął się do dziewczyny i ruszył za Emmą w stronę Pokoju Życzeń.

                           ريال ريال
Draco z cichym jękiem podniósł się z trawy i otrzepał szatę do Quidditcha. Spojrzał na swoją miotłe, leżącą w kawałkach obok niego. Podniósł swój wściekły wzrok na trybuny, gdzie siedziała Astoria Greengrass razem ze swoimi przyjaciółeczkami, Tracey Davis i Millicentą Buldstrode. Marcus Flint wpatrywał się w nie z niemym zachwytem.
- Wszyscy na dół, już! - ryknął, a po chwili wszyscy zawodnicy stanęli przed nim z niewyrażnymi minami. - Po co tu, do cholery jesteście?! - krzyknął. - Sądzicie, że gapienie się po laskach w czymś Wam pomoże?! Macie grać. Po to tu jesteście. Trening to nie czas na umawianie się na randki, zrozumiano? - warknął w stronę drużyny, której członkowie uparcie wpatrywali się w swoje buty. Wszyscy skinęli głowami, nie patrząc na kapitana. - Na dzisiaj koniec. Jutro o 17 kolejny trening i niech ktoś spróbuje tylko się zdekoncentrować, a wyleci z drużyny. Wynocha do zamku - nakazał i machnął różdżką, zamykając piłki w skrzyni. Cała drużyny zmyła się najszybciej jak było to tylko możliwe. Draco został tylko z Astorią, która zeszła do niego z trybun. Stanęła obok chłopaka.
- Nie masz może ochoty na kremowe piwo albo jakogoś drinka? - zagadnęła.
- Raczej nie - odpowiedział nie odwracając wzroku od miotły. W ręku wciąż trzymał różdżkę. Po chwili machnął nią i wyszeptał jakieś zaklęcie, a miotła zniknęła.
- Może kiedyś indziej?
- Astoria, posłuchaj - odwrócił się w jej stronę, a w jego głosie słyszać było lekkie i spokojne nuty. - Lubię Cie, naprawdę. Ale nie umówię się z tobą. Nie chodzi wcale o Ciebie. Ja poprostu teraz chcę teraz skupić się na szkole.
- W porządku - odpowiedziała ze smutnym uśmiechem.
- Ale w sumie moglibyśmy wybrać się na jakiegoś drinka. Jako znajomi oczywiście.
- W przyszły weekend? - zapytała z nadzieją. Draco skinął głową i uśmiechnął się delikatnie.
- Przyjdę jeszcze w tygodniu do Pokoju Wspólnego i dogadamy się. Chodź, odprowadzę Cię - zaoferował.
- Nie trzeba.
- Jest dość późno, a ty wciąż jesteś niepełnoletnia. Mam taki obowiązek. Chodź, zimno już się robi - stwierdził i delikatnie popchnął Ślizgonkę w stronę zamku.

                              ΩΩΩ

Mam przyjemność oddać Wam kolejny rozdział. Cieszę się, że jeszcze ktoś odwiedza tego bloga. Następny rozdział pojawi się w okolicach środy, albo czwartku. Z zależności jak szybko uwinę się z pracami szkolnymi.

Pozdrawiam,
Alex_x

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 6.

Hermiona weszła do gabinetu Rona. Mężczyzna siedział za biurkiem i czytał Proroka Codziennego. Gdy usłyszał kroki Gryfonki w gabinecie, podniósł na nią wzok i gestem nakazał usiąść. Dziewczyna wykonała jego polecenie.
- Posptrzątasz szatnie przy boisku bez użycia różdżki - oznajmił, nie zaszczycając jej nawet jednym spojrzeniem. - Oddaj wszystkie różdżki - nakazał, a Hermiona wyciągnęła swoją własność i podała ją Weasley'owi. Sięgnęła do nogawki spodni i wyciągnęła drugą różdżkę i położyła ją na biurku. Weasley wstał od biurka i ruszył w stronę wyjścia. Granger wyszła za nim. Szli przez błonia, kierując się w stronę boiska do Quidditcha. Szatnie od zawsze przyrażały szatynkę. Była tam tylko raz, a widok szatni Gryfonów wywarł na niej takie wrażenie, że już nigdy tam nie weszła ze strachu o własne zdrowie psychiczne. Ron przywołał wiadro z wodą i dużą ilością piany oraz kilka szmatek, mopa i miotłe. - Przyjdę do ciebie o 22 i lepiej, żeby było posprzątane - ostrzegł i wyszedł, zostawiając ją samą. Hermiona westchnęła i weszła do pierwszej szatni zajmowanej przez Hufflepuff. Było w niej dość czysto, czego raczej się nie spodziewała. Zabrała się za sprzątanie. Wyczyściła wszystkie szafki i wymyła podłogi w każdej szatni. Ogarnęła schowek z miotłami, a kiedy skończyła usiadła na trybunach. Spojrzała na zegarek, który wskazywał 21:53. Po kilku minutach pojawił się Ron.
- Mogę już iść? - zapytała, patrząc w niebo.
- Zobaczymy czy wszystko ładnie posprzątałaś - oznajmił i ruszył w stronę szatni. Dziewczyna poszła za nim. Zajrzał do każdego pomieszczenia, poczym odwrócił się w stronę dziewczyny. - Możesz iść, ale żeby mi to było ostatni raz - stwierdził i wyszedł na boisko.
Hermiona weszła do Pokoju Wspólnego  i skierowała się do swojego dormotorium. Wzięła szybko prysznic i położyła się do łóżku.

                            ريال ريال
Draco wstał w wyjątkowo dobrym humorze. Przebrał się w dopasowane spodnie dżinsowe i błękitną koszulę. Idąc do Wielkiej Sali spotkał Blaise'a.
- Najlepszego, stary - powiedział do przyjaciela, który wyszczerzył się do niego.
- Będziesz dzisiaj na impręzce we Wspólnym?
- Miałbym ominąć Twoją imprezkę urodzinową? Wolne żarty.
- Świetnie, nie będzie nudno. Będzie parę osób z Gryffindoru.
- Złoty Chłopiec też?
- Przede wszystkim. Zabierz ze sobą Granger.
- Chyba sobie ze mnie kpisz, stary.
- Nie, polubiłem ją - oznajmił, siadając przy stole. Obok niego usiadł Draco z niewyraźną miną. Po śniadaniu udali się do Pokoju Wspólnego, aby zobaczyć jak idą przygotowania do imprezy. Ślizgoni ganiali po Salonie, próbując powstrzymać szampany, z których wybuchły korki. Draco machnął różdżką i wszystko wróciło na miejsce, a butelki zniknęły za barkiem. Malfoy usiadł obok Theodora na kanapie, próbując powstrzymać śmiech na widok kumpla dmuchającego balony. Zabrał kilka, do otworu balona włożył końcówkę różdżki, a balony napełniły się powietrzem. Zawiązał balon i położył na stercie nadruchanych przez Notta. Zaśmiał się na widok jego miny.
- Proste zaklęcie inflente - oznajmił, dmuchając kolejne balony. Po kilku minutach pojawił się Blaise, niosąc skrzynkę z piwem kremowym. Podał po butelce przyjaciołom i ruszył dalej.
- Dzięki, stary. Do wieczora bym się z tym nie uporał - stwierdził Theodor, kiedy skończyli z Draconem dmuchać balony.
- Spoko. Teraz tylko trzeba je umieścić nad sufitem.
- Adauge - wszyskie balony zawisły od sufitem na powierzchni całego pokoju. Chłopcy przybili sobie piątkę i otworzyli butelki z piwem. Malfoy patrzył jak pozostali Ślizgoni biegają po salonie, machając różdżkami, aby meble stanęły na odpowiednich miejscach pod ścianami.
- Stary, wyciszysz pokój? - poprosił Blaise, siadając na podłokietniku kanapy tuż obok Draco.
- Jak mnie Slughorn przyłapie i wstawi szlaban, ty go odpracujesz - zagroził i podniósł się z kanapy. Wyszedł z Pokoju Wspólnego. Rozejrzał się po korytarzu i szybko wyjął różdżkę. Rzucił zaklęcia wyciszające i wypowiedział hasło. Jednak ściana nie ustąpiła, co bardzo zdziwiło chłopaka. Wiedział, że Blaise miewa głupie pomysły, ale tym przeszdł samego siebie. Obiecał sobie, że gdy tylko go dorwie, powyrywa mu nogi z wiadomej części ciała.
Siedzący w Pokoju Wspólnym Blaise czekał na wiadomość od Draco. Choć wiedział, jaką naturę ma blondyn, czekał aż wyśle mu jakiegoś wyjca, czy wściekłego patronusa. Jednak kiedy po godzinie nic nue dostał, postaniwił go poszukać. Wyszedł na korytarz i skierował się do dormitorium chłopaka. Wypowiedziałb hasło i wszedł do Pokoju Wspólnego Prefektów. Draco leżał na kanapie, a przy bibliotece stała Hermiona i grzebała w książkach.
- Wiedziałem, że miałem coś zrobić - mruknął do siebie blondyn, poczym odezwał się do Gryfonki. - Jak już będziesz miała czas musimy zmienić hasło.
- Stary, weź se nie rób jaj - poprosił Zabini, siadając na fotelu.
- Mogłabyś poprosić tego kogoś, żeby wyszedł? - zapytał Granger, która podniosła na niego wzrok.
- Nie mieszam się w wasze sprawy małżeńskie. Nie wiesz, czy jest książka o eliksirach leczniczych?
- Mam ją w dormitorium, ale jak potrzebujesz to sobie weź. Jest na łóżku.
- Dziękuję - owiedziała i weszła po schodach do dormitoriów.
- Draco, weź się nie obrażaj - odezwał się Zabini, widząc jak przyjaciel sięga po Proroka Codziennego.
- Zabini, w dupie mam to co sobie myślisz. Przegiołeś. Co pare dni musisz mnie w coś wkręcić. Sorry, ale mam dość.
- Rany, to tylko głupi żart.
- Już o jeden za dużo. Nie sądzisz?
- No przestań zachowywać się jak panienka.
- Oh, no jasne. Rób sobie ze mnie idiotę.
- Dobra, przepraszam.
- A wiesz gdzie mam te Twoje ,,Przeprasza''?
- Obiecuję, że już więcej tego nie zrobię. Przysięgam, tylko się nie obrażaj - poprosił. Droco, widząc minę przyjaciela wybuchnął śmiechem.
- Dajesz się wkręcić - wydusił, próbując przestać się śmiać.
- Jesteś beznadziejny.
- Sądziłeś, że nie wiem, że chcesz mi wywinąć jakiś głupi numer? Stary, znam Cię lepiej niż własną kieszeń. Gadałem z Granger i zgodziła się przyjść.
- Super. Widzimy się o 16 - stwierdził i wyszedł, zostawiając blondyna samego.

                         ريال ريال
Draco, ubrany w dopasowane beżowe spodnie i czarną koszulę, zapukał do drzwi dormitorium Hermiony. Dziewczyna siedziała przy toaletce i poprawiała włosy. Kiedy usłuszała jak ktoś wchodzi do jej pokoju podniosła wzrok. Malfoy zagwizdał z uznaniem, kiedy Gryfonka podniosła, a chłopak mógł ocenić jej wygląd.
- Nieźle - stwierdził.
- Dziękuję. Możemy już iść?
- Naturalnie.
Kiedy weszli do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, Draco odszukał wzrokiem Blaise'a, który siedział na kanapie obok Theodora, Harry'ego, Emmy i Ginny. Malfoy pociągnął Gryfinkę w stronę kumpla i zajął razem z nią miejsce na równoległej kanapie.
- Najlepszego, Zabini - odezwała się, na co chłopak wyszczerzył się i wyczarował im szklanki do Ognistej.
Kiedy zbliżała się dwudziesta Hermiona miała za sobą dwie szklanki Ognistej i trzy butelki piwa kremowego. Draco razem z Harrym pili jakieś mugolskie piwo, a Blaise otwierał kolejną butelkę Ognistej. Emma i Ginny piły razem z Zabinim, a Theodor razem z Hermioną opróźniali kolejne butelki piwa kremowego. Po jakimś czasie Blaise wyciągnął na parkiet Ginny, jakiś Ślizgon Emmę, a przy stoliku została Hermiona razem z Draco, Theodorem i Harrym. Nott wstał z kanapy i wyciągnął rękę do Gryfonki.  - Zatańczysz? - zapytał. Dziewczyna uśmiechnęła się i przyjęła propozycję Ślizgona. Leciała jakaś wolna piosenka. Większość par tańczyła wtulona w siebie. Granger delikatnie przytuliła się do chłopaka i pozwoliła, aby objął ją ramieniem. Tańczyli w rytm muzyki, kołusząc się lekko. Gdy piosenka dobiegła końca usiedli z powrotem. Do końca imprezy Hermiona była ,,porywana'' na parkiet kilka razy. Zdarzyło się jej zatańczyć nawet kilka kawałków z Malfoy'em, który po 22, kiedy była już tak zmęczona, że zasypiała na stojąco, odprowadził ją do jej sypialni. Musiała sama przed sobą przyznać, że Draco wcale nie jest taki zły, jaki się wydaje.

                           ΩΩΩΩ

Kolejny rozdział, który nie jest zbyt ciekawy.
Rozdział 7 mam nadzieję, że pojawi się 8.02 w godzinach wieczornych.

Pozdrawiam,
Alex_x.