sobota, 28 maja 2016

Rozdział 2.8.

Draco zaparkował samochód na parkingu przed stadionem i spojrzał na tylne siedzenia, gdzie siedział Scorpius, uśmiechając się szeroko do Dracona. Wysiadł z samochodu i otworzył drzwi chłopcu. Ten odpiął pasy bezpieczeństwa i wyszedł na parking. Złapał Malfoy'a za ręke i spojrzał na niego wyczekująco. Mężczyzna ruszył w strone wejścia na stadion i uśmiechnął się, widząc Chrisa, opierającego się o ścianę, obok szatni. Chris Martines był jego najbliższym kolegą w drużynie. Poznał go w swojej firmie, kiedy odkupował jedną z jego firm.
- Nigdy nie mówiłeś, że masz syna - stwierdził brunet, uśmiechając się szeroko do Dracona.
- To syn mojej dziewczyny - oznajmił, ściskając dłoń Chrisa.
- Cześć, młody - rzucił do Scorpiusa, kucając przed nim i podając mu swoją dłoń.
- Dzień dobry - mruknął chłopiec, ściskając lekko dłoń mężczyzny. Ten uśmiechnął się lekko do niego i wyprostował.
- Podobny do ciebie.
- Wcale nie. Jestem podobny do taty - oburzył się Scor, tupiąc nogą. Draco uśmiechnął się do siebie i spojrzał na kumpla.
- No pewnie, że tak, kochanie - powiedział spokojnie do chłopca. Weszli razem do szatni, gdzie siedzili inni zawodnicy.
Draco podał piłke do Chrisa, kątem oka obserwując Scora, biegnące w jego strone, aby odebrać mu piłke. Mimo, że Draco upierał się, żeby Scorpius tylko obserwował gre, jego koledzy dali blondynowi strój i buty i zabrali na marówę. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że Draco okropnie się o niego bał. Szczególnie kiedy chłopcy uparli się, że Scorpius gra przeciwko Draconowi. Chris podał z powrotem piłke do Dracona, śmiejąc się z niego, gdy chłopiec odebrał mu piłke i pobiegł w stronę bramki, aby przy pomocy Maxa strzelić trzecią bramkę. Przeklnął cicho i spojrzał na zegarek. Bramkarz ich drużyny wykopał piłke, chcąc podać ją do niego, jednak w ostatniej chwili przed nim wyrósł Scorpius, a piłka uderzyła w jego twarz.
- Jasna cholera, Mike - warknął Draco, klękając przed chłopcem. Z jego nosa płynęła krew, a on sam przyciskał do niego ręke. Malfoy ściągnął koszulke i przyłożył ją do krwawiącego nosa pięciolatka.
- Przepraszam - wymamrotał, zaciskając ręce na przedramieniu Dracona.
- Hej, kochanie, ty mnie za nic nie przepraszaj. Mam zadzwonić po mame? - zapytał przerażony, kiedy chłopiec zrobił się jeszcze bledszy.
- Nie, tylko to boli - jęknął. Obok Dracona klęknął Mike, blondwłosy osiemnastolatek i podał mu chusteczki.
- Sorry, młody - mruknął Mike. Scorpius skinął głową, patrząc na Dracona niespokojnie. Malfoy zabrał chusteczke i dotknął delikatnie nosa chłopca.
- Bardzo boli?
- Tylko troche - odpowiedział. Draco odebrał od Mike'a maść i lekko wsmarował ją w nosek pięciolatka. - Pójdziemy na lody? - zapytał chłopiec, powodując śmiech wszyskich mężczyzn zebranych wokół niego.
- Jasne, kochanie - zaśmiał się.

//~¤~\\

- I potem Draco zabrał mnie na lody - zakończył Scorpius, patrząc na Hermiona z szerokim uśmiechem. Szatynka zacisnęła usta i przeniosła wzrok na Dracona.
- Ale pomyśl sobie tak. Ma taki stylowy plaster - mruknął blondyn, patrząc przepraszająco na kobiete.
- Plaster?! Ma stylowy plaster?! Malfoy, ty kompletny debilu, mojemu dziecku mogła stać się krzywda! Co ja wogóle mówię? Jemu już się stała krzywda! Coś ty sobie myślał?! - krzyczała, dźgając Dracona w pierś. Malfoy uśmiechnął się lekko i przycisnął wargi do ust szatynki, tłumiąc tym samym kolejne obraźliwe słowa kierowane pod jego adresem.
- Nic mu nie jest - oznajmił, uśmiechając się do zarumienionej Hermiony.
- Nigdzie więcej go nie zabierzesz - stwierdziła, odsuwając się od blondyna, aby przytulić swojego syna. Telefon Dracona zaczął wibrować na stoliku i Hermiona podała go mężczyźnie.
- Czego chcesz, Emily - westchnął cicho do słuchawki.
- Tatusiu - usłyszał cichy głosik Alice.
- Co się stało, rybko?
- Przyjedziesz do mnie?
- Mówiłem mamie, że będę dopiero rano, kochanie.
- Ale mama idzie sobie z jakimś panem, a ja nie chcę zostać sama.
- Okey, aniołku, będę za piętnaście minut. Powiedz mamie, że ma na mnie czekać - poprosił i rozłączył się. Hermiona patrzyła na niego z troską w oczach, dalej obejmując Scorpiusa. - Muszę wracać. Przepraszam - szepnął, nachylając się nad szatynką. Scorpius objął go mocno w szyi, przytulając się do niego.
- Zostań - mruknął.
- Kochanie, Draco musi wrócić do Alice - stwierdziła Hermiona, pocierając jego plecy.
- Ale ja chcę, żeby Draco został.
- Nie mogę. Nie dzisiaj, robaczku - powiedział cicho. Wyrwał się blondynowi i pobiegł do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz. - Przepraszam.
- Jest okey. Scor tylko troche za bardzo się do ciebie przywiązał. I to ja przepraszam.
- Chciałem z tobą porozmawiać, ale...
- Zabierz Alice i przyjedź - poprosiła, obejmując go ramionami wokół szyi. Draco skinął głową i pocałował ją krótko. Wyszedł, posyłając jej lekki uśmiech. Hermiona skierowała się do pokoju Scorpiusa. Uchyliła lekko drzwi i westchnęła cicho, widząc mrok panujący w pomieszczeniu. Weszła do środka i wyczarowała kule światła niedaleko drzwi. Pięciolatek podniósł głowe z poduszki, a kiedy zobaczył Hermione położył ją z powrotem, przytulając do siebie mocnej zielonego, pluszowego smoka. Szatynka położyła się za chłopcem, przytulając go do siebie.
- Jesteś strasznie podobny do taty - mruknęła po kilu minutach, całując Scorpiusa w policzek. - On też za każdym razem, kiedy coś nie szło po jego myśli chował się u siebie i nie chciał nikogo widzieć.
- Kolega Draco, Chris, powiedział, że jestem do niego podobny - wyszeptał, odwracając się twarzą do kobiety.
- Wiesz, kochanie, czasem tak się poprostu zdarza.
- Czemu nie chcesz mi pokazać zdjęć taty? - zapytał, patrząc na nią uważnie. Hermiona westchnęła cicho i dotknęła delikatnie policzka chłopca, na którym widniały ślady łez.
- Obiecuję, że niedługo ci pokażę - oznajmiła, przeczesując jego włoski.
- Zawsze lubiłem twoje światełka - usłyszała rozbawiony głos Dracona i spojrzała w strone drzwi. Blondyn stał oparty o ściane z lekkim uśmiechem, ściskając w ręce różdżke. Odepchnął się od ściany, kiedy Scorpius wyciągnął w jego strone rączki. Usiadł na łóżku i przytulił do siebie chłopca, całując go we włosy. Hermiona podniosła się z miejsca i podeszła do szafy, chcąc wyciągnąć z niej ubrania dla syna.
- Kocham cie - szepnął Scorpius na tyle głośno, że zdołała to usłyszeć.
- Ja ciebie mocniej, smoczku. Ponad życie - odpowiedział Draco, uśmiechając się do szatynki, stojącej przy komodzie i patrzącej na nich z delikatnym uśmiechem. - Pamiętaj, że jak będziesz mnie potrzebował, to zawsze przyjdę, okey? - pięciolatek skinął głową i wstał z kolan Dracona. Zabrał od Hermiony swoją piżame i wyszedł z pokoju. Malfoy podszedł do Hermiony, uśmiechając się szeroko. Ułożył dłonie na jej biodrach i pocałował ją w usta. - Rozwodzę się - oznajmił, opierając swoje czoło o czoło Hermiony. - Wiesz, Potter uświadomił mi jak wielkim jestem tchórzem. Emily zabierze mi Alice, ale ja nie zapłacę jej wtedy ani pensa. Pójdzie do sądu i przegra - zaśmiał się, obejmując kobiete w pasie.
- Co takiego powiedział ci Harry? - zapytała z lekką obawą w głosie.
- Wyjechałem w grudniu po świętach, prawda? - szatynka skinęła głową w odpowiedzi, zaplatając palce na plecach blondyna. - Wyjechałem po tym jak powiedziałaś mi o tym, że jesteś w ciąży?
- Nie, nie wiem...
- Przestań. Ja już wiem, Hermiona. Wszystko się zgadza, skarbie.
- Nie, sama dowiedziałam się znacznie później - westchnęła słabo. Draco skinął głową i uśmiechnął się lekko.
- Mamo! - usłyszeli krzyk Scorpiusa. Hermiona westchnęła ponownie i wykręciła się z uścisku blondyna. Wyszła razem z Draconem i skierowała się do łazienki, podczas gdy Malfoy wszedł do salonu. Usiadł na kanapie obok Alice, która z zaciekawieniem oglądała jakiąś bajke. Po chwili Hermiona stanęła za kanapą i nachyliła się nad mężczyzną.
- Mógłbyś położyć Scora spać? - zapytała cicho wprost do jego ucha. Uśmiechnęła się, kiedy blondyn wzdrygnął się lekko. Podniósł się z miejsca i spojrzał na szatynke z podniesioną brwią.
- Nienawidzę jak mnie straszych - oznajmił i wyszedł z pokoju. Hermiona usiadła na jego miejscu i uśmiechnęła się do Alice.
- Będę miała rodzeństwo - powiedziała szczęśliwa, patrząc na kobiete.
- To super. Będziesz starszą siostrą.
- No, i mama mówi, że chyba znowu wrócimy do Miami.
- Nie sądzę. Twoją matke trochę przegrzało - mruknął Draco, wchodząc z powrotem do salonu ze Scorpiusem na rękach. Chłopiec wtulił się w ciało mężczyzny i zamknął oczy, układając głowę na jego barku. - I przestań gadać głupoty, które naopowiadała ci mama. Idź się kąpać i spać. Rano odwiozę cie do przedszkola - oznajmił, siadając obok Hermiony. Alice niechętnie powłóczyła się do łazienki, wzdychając pod nosem.
- Scor, ty chyba powinieneś spać, prawda? - zapytała szatynka.
- Draco mi pozwolił.
- Ale ja jestem twoją matką - warknęła i wyszła z salonu. Zamknęła się w łazience, siadając na brzegu wanny.

//~§~\\
Dobry wieczór! Przepraszam, że dopiero teraz dodaję, ale miałam małe zamieszanie w życiu. Nie obiecuję kiedy dodam następny, ale postaram się dodać go do 12 czerwca.
Pozdrawiam,
Alex_x :D

niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 2.7.

Kalifornia od zawsze wzbudzała w nim sprzeczne uczucia. Z jednej strony czuł się tu szczęśliwy, a z drugiej niemawidził tego miejsca, wiedząc, że to nie jest jego dom i nigdy nim nie będzie. Stojąc w sypialni swojego domu, przypominał sobie wszystkie chwile tutaj spędzone. Czuł jakby dopiero wczoraj jego córka stawiała pierwsze kroki. Wszystkie chwile, w których był szczęśliwy nagle wydały mu się nic niewarte, kiedy pokryły się ze wspomnieniami, o których zapomniał. Jego pierwsze święta z Hermiona zakryły pierwsze święta z Emily i Alice. Zacisnął powieki i przeczesał włosy. Spojrzał na drzwi, słysząc ciche kroki na korytarzu. W progu stanęła Alice, ściskając w rączce pluszową zebre. Podeszła do niego i, kiedy klęknął przed nią zobaczył na jej policzkach łzy. Zmarszczył brwi, ścierając kciukami łzy.
- Co jest, kochanie? - zapytał, przytulając do siebie dziewczynke.
- Chcę do domu - mruknęła cicho, chowając twarz w zagłębieniu między jego ramieniem a szyją.
- Za kilka godzin będziemy w domu, maleńka - pocieszył ją, przesuwając dłonią po jej plecach.
- A mama wróci z nami?
- Obiecuję, że mama wróci jak najszybciej - szepnął, podnosząc się z Alice na rękach. Położył ją na łóżku, siadając obok niej. Przykrył dziewczynke kołdrą i pogłaskał ją po włosach. - Prześpij się jeszcze trochę - poprosił. Alice skinęła głową i zamknęła oczy. Draco poczuł wibracje jego telefonu i szybko podniósł się z miejsca. Wyszedł z sypialni na korytarz i spojrzał na wyświetlacz.
- Czego chcesz, Blaise? - mruknął cicho do słuchawki.
- Gdzie jest moja córka i dlaczego, do cholery nie odbierasz moich telefonów? - usłyszał wściekły głos Emily i uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiał doprowadzać ją do szału.
- Ze mną - odpowiedział spokojnie.
- Pytam gdzie moja córka!
- W Kalifornii.
- Na wakacje ci się zebrało?! Masz ją natychmiast przyprowadzić do mnie, rozumiesz?
- Za jakieś pięć godzin będziemy w Londynie. A tak poza tym, miło że postanowiłaś wrócić do dziecka.
- Nie denerwuj mnie.
- Okey, to do wieczora - stwierdził i rozłączył się. Wszedł do swojego gabinetu, uśmiechając się lekko. Rozejrzał się jego wnętrzu, a jego wzrok spoczął na kartonie, leżącym na regale. Ściągnął go z góry i postawił na biurku. Zajrzał do środka i zmarszczył brwi. Nigdy nie zastanawiał się co w nim jest. Kiedy przeprowadzali się do Kalifornii cztery lata temu nie zwracał uwagi na jakiś tam niepodpisany karton. Jednak teraz, gdy wiele wspomnień wydawały mu się inne, właśnie takie rzeczy miały dla niego znaczenie. Wyciągnął z kartonu jakiś zegarek. Miał srebrną bransolete i zieloną tarcze ze wskazówkami w kształcie węży. Przypomniał sobie, jak dostał go na święta od Hermiony. Wyciągnął telefon i wszedł w folder z wiadomościami.
Do: Hermiona
Dostałem od Ciebie zegarek, prawda?
Napisał, siadając za biurkiem. Oparł głowę o krzesło i zapiął na nadgarstku zegarek. Idealnie pasował do jego białej koszulki na krótki rękaw. Po chwili dostał wiadomość od Hermiony.
Od: Hermiona
To było dawno temu. Skąd to pytanie?
Do: Hermiona
Prezent na święta, prawda?
Od: Hermiona
Tak. Dalej nie rozumiem
Do: Hermiona
Wszystko Ci wyjaśnię. Masz czas jutro wieczorem?
Od: Hermiona
Mam. Przyjdź
Do: Hermiona
Obiecuję. Kocham Cie
Od: Hermiona
Ja Ciebie też
Uśmiechnął się pod nosem i zajrzał z powrotem do kartonu. Poza kilkoma kartkami z życzeniami i jego różdżką, której nie widział od lat, była tam koperta. Otworzył ją, widząc na wierzchu swoje imię.
Draco,
To już dwa lata, odkąd widzieliśmy się ostatni raz. To może zabrzmi troche ckliwie, ale stęskniłem się za tobą. Masz niezbyt miłą żone, bracie. Ale nie o tym. Chciałem Ci powiedzieć o czymś bardzo ważnym, jednak nigdy nie mogłem zastać cie w domu. Dlatego piszę ten list. Pewnie mi nie uwierzysz, ale chrzanię to. Pięć lat temu zrobiłem najgorszą rzecz w moim życiu i strasznie jej żałuję. Zabrałem ci życie, jakiego chciałeś. Ty i ta dziewczyna wydawaliście się być szczęśliwi. Przepraszam. Pięć lat temu zabrałem ci wszystkie wspomnienia. Możesz mnie nienawidzić, ale Blaise i Harry to wszystko wymyślili. Potter nie chciał, żeby jego przyjaciółka cierpiała, a Zabini chciał zemsty na niej. Ja to zrobiłem tylko dlatego, że dałem im się podpuścić i bardzo tego żałuję. Przepraszam za wszelkie zło, jakie ci wyrządziłem.
Scott.
//~¤~\\
Hermiona wyszła na taras i uśmiechnęła się do swojego syna, grającego w piłke w Teddym i Christainem. Harry siedział na bujanej ławce, przytulając do siebie Pansy. Usiadła obok nich, stawiając na stoliku szklanki z sokiem. Usłyszała jak furtka otwiera się i zobaczyła jak Scorpius zrywa się ze swojego miejsca i biegnie w tamtą strone. Po chwili zobaczyła Draco, ubranego w granatowe rurki, błękitną koszule i czarne, przeciwsłoneczne Ray-Ban'y Wayfarer. Przytulał do siebie Scora, uśmiechając się do niego. Hermiona zastanawiała się, kiedy jej syn tak bardzo go polubił. Znał go niecały miesiąc, a darzył tak ogromnym zaufaniem. 
- Cześć, śliczna - szepnął, kiedy Scor pobiegł dalej się bawić, a Hermiona podeszła do niego. Nachylił się nad nią i pocałował delikatnie w usta.
- Powinieneś przestać nosić rurki. Zbyt dobrze w nich wyglądasz - oznajmiła, ciągnąc go na ławke.
- Czemu się nie chwaliłaś, że poznałaś takie ciacho? - zapytała Pansy, patrząc oburzona na Hermionę. Draco zaśmiał się cicho i ściągnął z nosa okulary.
- Nie poznajesz starych znajomych, Pansy? - zaśmiał się, podczas gdy Parkinson zakryła usta dłonią, piszcząc cicho. Zerwała się z miejsca i rzuciła blondynowi na szyje.
- Jesteś największym dupkiem jaki chodził po tej planecie, dupku. Przez pięć lat ani razu się nie odezwałeś, podczas gdy wszyscy myśleliśmy że nie żyjesz.
- Wszystko wam wyjaśnię, ale najpierw muszę to przegadać z Blaisem - stwierdził, kątem oka patrząc jak Harry spina się, jednak nikt poza nim nie zwrócił na to uwagi. Pansy usiadła z powrotem na swoje miejsca, a Draco zajął miejsce obok Hermiony, obejmując ją ramieniem. Po chwili Potter wstał i przepraszając wszedł do domu.
- Skoczę po coś do picia - oznajmił blondyn i skierował się do kuchni. Nie lubił podsłuchiwać, jednak chciał znać prawde i swoim dotychczasowym życiu.
- Ale on już wie... To nie moja wina. Skąd mam wiedzieć kto mu powiedział?... Może brat Hermiony, albo jego siostra... Blaise, do cholery, to nie jest tylko moja wina... On się i tak urodził - warknął do telefonu Harry, opierając się o ściane w korytarzu. Draco nalał do szklanki soku jabłkowego i oparł się o blat kuchenny, wciskając jedną ręke do kieszeni spodni. - Zrób coś z tym... To usuń mu pamięć... Ja się nią zajmę... Nie obwiniaj mnie o to - syknął i rozłączył się. Schował telefon do kieszeni i wszedł do kuchni, kierując się w stronę tarasu.
- Jedno mnie interesuje, Potter - zaczął Draco. Harry przystanął zaskoczony i spojrzał w jego strone. - Jaki interes w tym, że zniknąłem miał Blaise? Jemu też zależało na Hermionie, tak jak tobie?
- Nie wiem o czym mówisz - oznajmił spokojnie były Gryfon, zakładając ramiona na piersi.
- Sądzę, że jednak wiesz.
- Nie mam pojęcia co sobie ubzdurałeś, Malfoy, ale nie mieszaj mnie w swoje teorie spiskowe.
- Nie pieprz, do cholery. Wszystko wiem.
- Wiesz co? Że sam zgłosiłeś się na jakąś pieprzoną misje, żeby zniknąć, bo Hermiona była w ciąży? To wiesz?
- Ja i Hermiona...
- Współczuję tylko temu dziecko takiego ojca tchórza.
- Coś ty do mnie powiedział? - warknął Draco, odstawiając szklanke na blat.
- Ogłuchłeś?
- Masz mnie za tchórza, podczas gdy to ty zabrałeś mi rok życia?
- Rok? To wymagało co najmniej trzech lat - zaśmiał się szyderczo Harry, patrząc przy tym blondynowi w oczy. Malfoy zacisnął dłonie w pięści, czując jak zalewa go wściekłość. - I wiesz co jest najlepsze? Najłatwiej zabrać ci miłość, Malfoy. W ciągu sekundy zapominasz kto jest dla ciebie najważniejszy.
- Jesteś nienormalny.
- A zgadnij komu uwierzy Hermiona, kiedy to wszystko wyjdzie? Mnie, bo ciebie będzie miała za totalnego skurwiela, który tylko się nią zabawił, zrobił dziecko i, kiedy zrobiło się zbyt poważnie, zwiał - stwierdził, patrząc zwycięsko na Dracona. Blondyn przeklnął głośno i szybkim krokiem wyszedł na taras. Usiadł obok Hermiony, przytulając ją do siebie. Spojrzał na Scorpiusa, goniącego za piłką i westchnął cicho. Zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem Harry nie ma racji. Był dupkiem. Nieraz sobie to uświadamiał, jednak czy potrafiłby zostawić swoje dziecko?
- Muszę iść na trening, przepraszam - mruknął Potter, nachylając się nad Pansy, aby ją pocałować. Przyciągnął ją do długiego pocałunku i uśmiechnął się do niej, kiedy się odsunął. Dotknął policzka Hermiony i pocałował ją w drugi, tuż przy kąciku jej ust, tak aby wszystko widział Draco. - Cześć. Narazie, Draco - uśmiechnął się do blondyna, podchodząc do Teddy'iego. Cmoknął go we włosy i zbił piątke ze Scorem i Christianem.
- Ja też będę się zbierał. Mogę zabrać Scora? - zapytał Draco, uśmiechając się delikatnie do Hermiony.
- Niby gdzie? - zdziwiła się, patrząc na niego uważnie.
- Na trening. Mówiłem ci o tym chyba z dziesięć razu - zaśmiał się.
- Ah, no jasne. Jak tylko będzie chciał, to możesz - odpowiedziała, całując go w policzek. - Scor - zawołała, a po chwili przed nią pojawił się blondyn w koszulce ubrudzonej z trawy. Zacisnęła powieki i policzyła do dziesięciu, chcąc się uspokoić. Bo co z tego, że jakąś godzine temu zmieniał trzeci raz koszulke.
- Jedziesz ze mną na trening? - zapytał Draco.
- Pewnie - wykrzyknął radośnie i pobiegł do domu.
- Nie! Wracaj się - krzyknęła za nim Hermiona, zrywając się z miejsca. Draco zaśmiał się i pocałował szatynke w usta, poczym ruszył za chłopcem. Wszedł do jego pokoju i westchnął cicho, widząc jak ten wyrzuca wszystkie kuszulki z szafy.
- Jest znacznie prostszy sposób na znalezienie bluzki - mruknął, jednak uśmiechnął się do siebie, przypominając sobie, jak sam, będąc małym chłopcem wyrzucał wszystko z szafy, żeby znaleźć coś odpowiedniego. Machnął różdżką, chowając wszystko z powrotem do szafy. Wyciągnął z niej biały T-shirt i podał go blondynowi.
//~¤~\\
Dzień doberek! Jak wam mija czas? Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba. Następny 17 maja.
Pozdrawiam, Alex_x

niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 2.6

Draco usiadł za swoim biurkiem, przecierając twarz ze zmęczenia. Miał serdecznie dość siedzenia do dwudziestej drugiej w firmie i sprawdzania czy jego pracownicy nie popełnili błędu. Wolałby spędzić ten czas z Alice czy Hermioną. To by było znacznie lepsze. Pochylił się nad laptopem i zacisnął powieki. Położył głowe na biurku, przeczesując włosy.
- Pracowanie do późnia jest bardzo niezdrowe - usłyszał rozbawiony głos i podniósł szybko głowe. Uśmiechnął się szeroko, widząc w progu Theodora. Wstał szybko ze swojego miejsca i zamknął przyjaciela w żelaznym uścisku. Nott zaśmiał się głośno, oddając jego uścisk.
- Co tu robisz? - zapytał, odsuwając się od niego.
- Ktoś mi powiedział, że Draco Malfoy postanowił otworzyć firme w Londynie. Posprawdzałem i okazuje się, że to jednak mój zmarły przyjaciel. Tak więc... jestem.
- Mam małe problemy z pamięcią...
- Wiem, Hermiona mnie uprzedziła - wyjaśnił, siadając na kanapie w gabinecie blondyna.
- Ożeniłeś się - mruknął Draco, patrząc na dłoń przyjaciela leżącą na jego udzie.
- Taa. Nigdy tego nie rób - zaśmiał się. Malfoy zajął miejsce obok niego i podniósł dłoń przed jego oczy. - Uuu, Hermiona się nie chwaliła.
- Nie z Hermioną - burknął, przywołując do siebie butelke ognistej i szklanki. Rozlał alkohol do dwóch szklaneczek i podał jedną z nich Theodorowi.
- Gdzie byłeś przez te pięć lat?
- Los Angeles, Miami, Kalifornia i Seattle - odpowiedział, zerkając na telefon.
- Nieźle. To gdzie poznałeś panią Malfoy?
- W piekle.
- A tak poważnie?
- Staż prawniczy w Seattle. Trzy miesiące w jednym mieszkaniu... Chociaż nie. Gdzieś w Stanach trzy miesiące przed bitwą. Nie jestem pewny.
- Oj, stary. Co ci się wogóle stało?
- Zaklęcie jakieś tam. Mów coś lepiej o sobie.
- Więc... mam żone, Alex. Za miesiąc znowu zostane tatą i tyle.
- Znowu?
- Mam syna, Maxa. Ma trzy lata i jest cholernym diabłem. A ty? Tylko żona?
- Pięcioletnia córka. Pewnie da mi w kość jak jej matka, ale co ja poradze?
- To z Hermioną to już definitywny koniec?
- Kocham ją, ale ona... zasługuje na kogoś, kto nie ma żony i dziecka na karku.
- Ona też ma syna.
- Wiem, kochany dzieciak. Ideał dziecka.
- Taa, cholernie podobny do ojca. Ale on woli szlajać się po świecie niż o niego zadbać. Wątpie czy nawet pamięta o jego istnieniu.
- Hermiona nie chce o nim mówić.
- Nikomu nie mówi. Można przywyknąć. Idziemy gdzieś?
- Miałem zrobić zestawienia, ale... pieprzyć to - zaśmiał się, podnosząc z miejsca. Zabrał swoją marynarke i wyszedł razem z Theodorem.
//~¤~\\
Razem z Theodorem siedział przy stoliku w jednym z londyńskich barów, bawiąc się swoją szklanką. Obracał w palcach swoją obrączke, patrząc na roześmianego Theodora, który rozmawiał z kimś przez telefon. Poczuł w kieszeni swoich czarnych rurek, do których przywykł jakiś czas temu, wibracje, więc szybko wyjął telefon. Uśmiechnął się delikatnie, widząc wiadomość od Hermiony.

Od: Hermiona
Tęsknię :'(

Do: Hermiona
Ja też, kochanie. Kiedy wracacie?

Odpisał, uśmiechając się do ekranu. Nie potrafił już wytrzymać, chociaż Hermiona wyjechała tylko na dwudniową delegacje. Odkąd tylko spotkał ją kolejny raz, czuł, że nie wytrzyma bez niej.
- Nie uśmiechaj się tak. Wyglądasz jak psychol - mruknął Nott, chociaż uśmiechał się lekko.
- Pieprzysz - zaśmiał się Draco i odblokował telefon.

Od: Hermiona
Skąd wiesz, że już nie wróciliśmy?

Do: Hermiona
Gdyby tak, leżałabyś już w moim łóżku

Od: Hermiona
Jesteś przezabawny. Od godziny jestem w domu i próbuję nakłonić diabła do pójścia spać.

Do: Hermiona
Jest 1 w nocy ;\ Mogę przyjechać?

Od: Hermiona
Masz pół godziny ;-)

- Muszę się już zbierać - oznajmił Theodor, podnosząc się ze swojego miejsca. - Dobrze było cie zobaczyć.
- Mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy - stwierdził Draco, idąc w ślady przyjaciela.
- Pewnie. Wpadnij ze swoją córką do nas w niedziele. Hermiona i Scor też mają być.
- Obiecuję - rzucił do Theodora, wychodząc za nim z baru. Znaleźli ciemną uliczkę i każdy teleportował się.

//~¤~\\
Hermiona podniosła się z kanapy i spojrzała na Scorpiusa oglądającego bajki. Mimo, że była pierwsza w nocy, on i tak nie chciał iść spać. Jednak nie mogła się dziwić, skoro przespał cały lot z Seattle do Londynu. Usłyszała ciche pukanie i podeszła do drzwi. Otworzyła, uśmiechając się na widok Dracona w progu. Miał na sobie czarne rurki, które strasznie dobrze na nim leżały i białą koszule z podwiniętymi mankietami, spiętymi przy łokciach. Posłał jej szeroki uśmiech i wszedł do holu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Nachylił się nad Hermioną i złączył ich usta w delikatnym pocałunku.
- Tęskniłem - wyszeptał.
- Ja też, chociaż to były tylko dwa dni - stwierdziła, przytulając się do niego mocno.
- Scor już śpi?
- Nie i za nic nie chce - mruknęła, wdychając zapach jego koszuli. Pachniał tak jak dawniej. Tymi samymi perfumami, wrzosem, miętą i specyficznym zapachem jego samego. Draco zaśmiał się cicho i pociągnął szatynke do salonu. - Chcesz coś do picia? - zapytała, odsuwając się od niego.
- Sok - odpowiedział, siadając na kanapie obok blondyna. Chłopiec posłał mu szeroki uśmiech i przybił mu piątke. - Nie chcesz iść spać?
- Chcę, ale mama nie chce - burknął. Malfoy zaśmiał się cicho i zmierzwił włosy Scorpiusa. - Ale skoro ty jesteś to zostaniesz z mamą, prawda?
- Tak i ty możesz iść już spać - oznajmił. Chłopiec przytulił się mocno do blondyna i ziewnął przeciągle. Draco podniósł się ze swojego miejsca ze Scorpiusem na rękach i wyszedł z salonu. Wszedł do pokoju blondyna i położył go na łóżku pod kołdrą. Chłopiec przytulił do siebie swojego zielonego smoczka z czerwonymi paskami.
- Dobranoc, Draco - mruknął, kiedy mężczyzna nachylił się nad nim, składając delikatny pocałunek na jego czole.
- Dobranoc, Smoczku - odpowiedział, poprawiając mu kołdre. Zgasił lampke przy łóżku i wyszedł, zostawiając uchylone drzwi, jak to miał w zwyczaju, chociaż Alice zawsze potem je zamykała.
- Nie wierzę - burknęła Hermiona, kiedy Draco wszedł do salonu, uśmiechając się do niej szeroko.
- Urok osobisty, kochanie - zaśmiał się cicho, nie chcąc obudzić Scorpiusa. - Chciałbym mieć takie idealne dziecko, jakim jest Scor - oznajmił, patrząc w telewizor. Szatynka westchnęła cicho i podniosła się z miejsca. Wyłączyła telewizor i odstawiła pilot na szafke pod telewizorem. Usiadła na kolanach Dracona i objęła go ramionami w szyi.
- Zostaniesz na noc? - zapytała, kładąc głowe na jego barku. Objął ją mocno w pasie i skinął głową. Powinien wrócić do Alice, ale nie wiedział kiedy znowu będzie miał okazje zobaczyć się z Hermioną, zważywszy, że musiał wyjechać w delegacje. Podniósł się z miejsca z Hermioną na rękach i skierował się do jej sypialni.
//~$~\\
Dzień dobry. Jak wam mija pierwszy dzień maja? Mam nadzieje, że rozdział wam się podoba. Kolejny za tydzień.
Pozdrawiam,
Alex_x.