niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 26.

Hermiona weszła cicho do gabinetu Rona. Drzwi jego kwater były lekko uchylone, w salonie paliło się światło, a ze środka dochodziły głośne krzyki. Zagryzła wargę i podeszła bliżej. Jej wrodzona ciekawość nie pozwalała jej zostawić tego tak po prostu i wrócić do siebie. Stanęła przy drzwiach, przyciskając się do ściany.
- Miałaś to zrobić już dawno! - warknął Ron, a Granger zauważyła dwa cienie tuż przy drzwiach.
- Miałam, ale Potter jest zbyt czujny - zmarszyła brwi, słysząc głos należący do Emmy. Przecież twierdziła, że nie zna Rona. A co tego ma się Harry?
- Czy ty nie rozumiesz, że jeśli on straci dla Ciebie głowę, przestanie przejmować się Hermioną?
- Rozumiem, ale jemu nie da się zawrócić w głowie. On chyba dalej kocha Twoją siostrę.
- Ale skoro zabrałaś eliksir to cokolwiek udało ci się zrobić, tak?
- O czym ty mówisz? Nie wzięłam go.
- Co? To kto...?
- Może Hermiona się zorientowała -podsunęła. Szatynka usłyszała kroki Rona, który po chwili stanął przed nią. Uśmiechnął się ironicznie na widok jej zdziwionej miny i złapał ją za ramie. Wciągnął ją do salonu i rzucił na kanapę. Emma prychnęła cicho na jej widok i posłała Weasley'owi kpiące spojrzenie.
- Oddawaj eliksir - warknął Weasley, patrząc na swoją dziewczynę.
- Nie wiem o czym mówisz - oznajmiła.
- Nie wiesz? Parę dni temu zabrałaś mi z biurka fiolkę z eliksirem. I jestem pewny, że już zdążyłaś sprawdzić co to jest. Nie udawaj większej idiotki niż jesteś.
- Odezwał się. Najmądrzejszy ze wszyskich ludzi.
- Skoro tak chcesz się bawić - mruknął i postawił Hermionę przed sobą. Wsunął ręce do kieszeni jej dresowych spodni i wyciągnął swoją fiolkę. Przywołał szlankę z wodą i wlał do niej zawartość fiolki, która zabarwiła wodę na granatowo. Podał go zdezorientowanej Hermionie. - Do dna, skarbie - rzucił i przystawił szklankę do jej ust. Dziewczyna przekręciła głowę, denerwując tym samym Rona. Chłopak chwycił ją za podbródek i wlał trochę płynu do jej ust. Wypluła go, mocząc koszulkę rudowłosego. Uderzył ją otwartą dłonią w twarz, poczym unieruchomił jej głowę i wlał wodę z eliksirem do jej ust, pilnując, aby go połknęła.
                                       ฯฯθΩθฯฯ
Blaise biegł przez błonia Hogwartu, chcą jak najszybciej dotrzeć do skraju Zakazanego Lasu. Że też musiał przypomnieć sobie o tym spotkaniu dopiero na dziesięć minut przed nim. Dobiegł na miejsce, gdzie czekała na niego Ginny.
- Przepraszam. Zapomniałem, że mieliśmy się spotkać - mruknął, na co Weasley roześmiała się tylko.
- Muszę prosić Cie o pomoc - oznajmiła.
- Zamieniam się w słuch.
- Pewnie uznasz, że jestem zazdrosna o Harry'ego, że to mówię, ale nie dbam o to.
- Mów o co chodzi, bo nie mogę się doczekać.
- Porozmawiaj z Harrym. Powiedz mu, że powinien uważać na Parker.
- Ginny - zaczął spokojnie, łapiąc dziewczynę za ręce. - Porozmawiam z nim, ale niczego nie gwarantuję. Musisz się pogodzić, że nie jesteście już razem.
- Blaise, chodzi mi o to, że... Wiesz? Może masz jednak rację. On ma dziewczynę, na której mu zależy, a chłopak, na którym mi zależy woli inną.
- Theodor...
- Wcale nie chodzi o Theodora. Jemu podoba się Alex, a tobie Pansy.
- Mi? Co ja mam z tym wspólnego?
- Nic, ja tylko tak - mruknęła cicho i  wyszarpała ręce z uścisku Zabiniego. Chciała wrócić do zamku. Zamknąć się w swoim pokoju i nigdy więcej nie pokazywać się ludziom, a już szczególnie Blaise'owi. Chłopak spojrzał za nią z szerokim uśmiechem na twarzy i pobiegł w jej stronę.
- Podobam Ci się - stwierdził, łapiąc Gryfonkę za ramię i zatrzymał ją w miejscu. Patrzyła na niego zarumieniona z niepewnym wyrazem twarzy.
- I co z tego?
- To wiele zmienia - stwierdził. Przyciągnął ją do siebie i pocałował niepewnie, jakby bojąc się, że go odtrąci. Obejmował ją w talii, przyciskając do swojego ciała. Po chwili dziewczyna oddała pocałunek obejmując go za szyję i wplatając palce w jego włosy nad karkiem.
- Zaczynasz chodzić z chłopakiem dopiero po którejś randce? - zapytał, kiedy oderwali się od siebie.
- Z tobą mogę chodzić przed pierwszą randką - odpowiedziała z uśmiechem.
                                   ฯฯθΩθฯฯ
Od kilkunastu minut w sali zaklęć siedzieli uczniowie Slytherinu i Gryffindoru z siódmej klasy. Harry siedział tuż obok Hermiony i Theodora, który z zastanowieniem przyglądał się dziewczynie. Granger siedziała na swoim miejscu i patrzyła przed siebie nieobecnym wzrokiem.
- Wszystko dobrze? - zapytał Potter, patrząc na przyjaciółkę. Przeniosła na niego wzrok i skinęła głową. Wybraniec doskonale wiedział, że dziewczyna kłamała. Oddałby wszystko, jeśli się mylił.
Po obiedzie, idąc na zajęcia z latania, próbował znaleźć Hermionę, co nie szło mu najlepiej. Czuł, że z każdą kolejną chwilą oddalają się od siebie, czego za wszelką cenę chciał uniknąć. Wiedział, że nie zniósłby, gdyby stracił z nią jakikolwiek kontakt. Zaraz po wojnie zdał sobie sprawę, że najbardziej bolała go krzywda dziewczyny. I nawet jeśli uważano, że ma jakiś problem i próbowano go z tego wyciągnąć, tylko jej udało się cokolwiek.
- Harry - usłyszał za plecami i obrócił się, zatrzymując w miejscu i szukając dziewczyny, która go wołała. Po chwili stanęła przed nim Alexandra, do której uśmiechnął się lekko.
- Mogę w czymś pani pomóc? - zapytał, obejmując ramieniem szatynkę.
- Widziałeś gdzieś Theodora?
- A wiesz, że zastanawiałem się gdzie się teraz podziewa? - posłał jej zadziorny uśmieszek. - Ale przykro mi. Nie mam bladego pojęcia, gdzie jest - dodał nieco poważniej, ruszając z dziewczyną w stronę boiska.
- I weź człowieku znajdź Theodora Notta - mruknęła, na co Potter zaśmiał się cicho.
- Za dobrze zna Hogwart. A poza tym jest Ślizgonem - przypomniał. - Stało się coś, że go szukasz?
- Trochę nabroiłam ostatnio. Jest mi głupio i chciałam z nim porozmawiać.
- Chodzi o tę sprawę z Blaisem?
- No.
- Podobasz mu się, Alex - stwierdził, a dziewczyna spojrzała na niego jak na idiotę.
- Masz jeszcze jakieś przemyślenia, Złoty Chłopcze?
- On tobie też - uśmiechnął się na widok jej zdumionej miny i usiadł w pierwszej ławce stojącej na boisku. Alex zajęła miejsce obok niego.
- No, dobra. Załóżmy, że masz jakąś tam rację, ale ja wszystko spieprzyłam. Całowałam się z Blaisem na jego oczach. Co ty byś sobie pomyślał?
- Sam nie wiem - przyznał. - Pewnie byłoby mi trochę przykro.
- Merlinie, ale ja jestem głupia.
- Przesadzasz - stwierdził.
- Dobry z ciebie przyjaciel - oznajmiła i uśmiechnęła się do niego. Harry spojrzał na nią zaskoczony, poczym uśmiechnął się szeroko.
- Co Wam tak wesoło? - zagadnął Blaise, siadając tuż obok Pottera.
- A nie może? - uśmiechnął się Wybraniec.
- Nie bronię. Widzieliście Theodora? - zapytał Ślizgon sugestywnie poruszając brwiami.
- O czym ty, Blaise?
- Jak szedłem tutaj przy Wielkiej Sali widziełem naszego Theosia przytulającego się z panią Prefekt.
- Którą?
- Co "którą"?
- Z którą prefekt, kretynie.
- Ach, no tak. Z Prefekt Naczelną.
- Kpisz ze mnie? Z Hermioną? - zdziwił się Harry.
- Poważnie. Zresztą sam zobacz - mruknął wskazując głową na wejście na boisko. Potter przekręcił głowę i spojrzał na swoją przyjaciółkę, stojącą na błoniach w objęciach Theodora. Głowę miała ułożoną na jego torsie i obejmowała go w pasie. Ślizgon tulił ją do siebie i mówił coś. Po chwili Hermiona podniosła głowę i pokiwała delikatnie, poczym odsunęła się od chłopaka. Ruszyli razem, aby po kilku minutach usiąść obok Alex. Harry nawet nie chciał o nic pytać. Doskonale wiedział, że jeśli Hermiona będzie chciała mu powiedzieć zrobi to sama, bez nacisków z jego strony. Kiedy tylko na boisku pojawił się Ron, usłyszał prychnięcie ze strony Alex. Spojrzał w jej stronę i zauważył jak zaciska pięści. Zaśmiał się na widok jej miny  razem z Blaisem i oparł się wygodnie plecami o ramię Zabiniego. Zapowiadała się naprawdę nudna godzina, jak zresztą zawsze.

ฯฯ||ฯฯ
Dobry wieczór. Przedstawiam Wam kolejny rozdział.
Pozdrawiam,
Alex_x.

sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 25.

Hermiona siedziała przy stole Gryffindoru, jedząc śniadanie i zastanawiając się nad fiolką, leżącą w jej kieszeni. Po bezsennej nocy, była już prawie pewna, że nie był to byle jaki eliksir. Nigdy nie spotkała się z tak skomplikowaną recepturą. Wiedziała, że Slughorn napewno by jej pomógł, jednak nie mogła do niego iść. Zostało jej tylko samej dowiedzieć się czym jest ten eliksir.
- Nie myśl tyle - usłyszała tuż obok prawego ucha i odwróciła głowę w stronę Harry'ego.
- Co tu robisz? Byłam pewna, że przez tydzień miałeś leżeć w łóżku - stwierdziła i dotknęła ręką czoła Pottera. Przynajmniej nie miał gorączki, co trochę uspokoiło Gryfonkę.
- Lepiej się już czuję, a w pokoju mi się nudzi.
- Jesteś nienormalny - oznajmiła, na co Wybraniec zaśmiał się krótko.
- Dobra, a tak poważnie. Co Cie martwi?
- Znalazłam w kufrze jakiś eliksir i nie mam pojęcia jaki to eliksir.
- Może porozmawiaj z Theodorem, on napewno będzie wiedział.
- Myślisz?
- Siedzę z nim na eliksirach. Zdolna bestia - przyznał. Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. Rzadko kiedy jej przyjaciel mówił takie rzeczy o Ślizgonach. Chociaż, kiedyś nawet nie uznałby któregoś z nich za przyjaciela. Postanowiła, że po śniadaniu porozmawia z Nottem. Tylko nie miała pojęcia jak go znajdzie.
- Pożyczysz mi mapę? - zapytała, a Harry skinął głową w odpowiedzi i wrócił do jedzenia jajecznicy. Hermiona spojrzała na Ginny, która siedziała naprzeciwko niej i obserwowała ją. Zmarszczyła brwi w niemym pytaniu.
- Ron - odpowiedziała krótko, a Granger pokręciła głową, że nie rozumie. - Wciąż się z nim spotykasz.
- I masz z tym jakiś problem?
- Tak, mam. On coś kombinuje.
- Nie mam ochoty słuchać Twoich kolejnych wywodów na temat Rona.
- Nie wiesz w co się pakujesz.
- Doskonale wiem, a tobie nic do tego - warknęła zirytowana i podniosła się ze swojego miejsca. - Harry, mogę pożyczyć mapę?
- Wiesz gdzie leży - odpowiedział nie odrywając wzroku od podręcznika transmutacji. Hermiona podziękowała chłopakowi i wyszła z Wielkiej Sali. Przeszła szybko przez korytarz do Wieży Gryffindoru. Kiedy tylko wypowiedziała hasło, ruszyła do dormitorium Harry'ego. Nie dziwiła mu się, że poprosił McGonagall o osobny pokój. Gdyby nie została prefektem naczelnym zrobiłaby to samo. Weszła do pokoju Pottera i doznała głębokiego szoku. Było tam w miarę czysto, czego się nie spodziewała po przyjacielu. Podeszła do biurka, wygrzebała z szuflady mapę Huncwotów i wyjęła z kieszeni różdżkę.
- Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego - szepnęła, dotykając końcówką różdżki mapy. Z początku pojawiły się zielone litery, układające w napis:
Panowie Lunatyk, Gilzdogon, Łapa i Rogacz,
zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników,
mają zaszczyt przedstawić 
MAPĘ HUNCWOTÓW.”
Po chwili na pergaminie pojawiła się mapa. Hermiona przejrzała wszystkie korytarze, starając się trafić na nazwisko Theodora, jednak nigdzie nie potrafiła go znaleźć.
- Koniec psot - mruknęła zrezygnowana i odłożyła mapę na swoje miejsce. Miała nadzieje, że znajdzie go na lekcjach, więc udała się pod salę, gdzie miała odbyć się jej pierwsza lekcja, transmutacja. Weszła do klasy i usiadła obok Theodora, który uśmiechał się do niej szeroko.
- Harry mówił, że mnie szukasz - oznajmił, na co dziewczyna pokiwała głową.
- Harry mówi, że jesteś dobry w eliksirach, a na znalazła jeden, którego nie potrafię rozpoznać.
- Możemy się umówić po zajęciach w bibliotece - zaproponował.
- Chętnie - odpowiedziała i posłała mu delikatny uśmiech.
                                ฯฯθΩθฯฯ
Matt chodził nerwowo po salonie w swoich kwaterach. Czekał na Angelice, która spóźniała się już ponad półtorej godziny.
- Matt - usłyszał i błyskawicznie obrócił się w stronę drzwi, przy których stała blondynka. Miała na sobie ciemne dżinsy, tenisówki, sweter i przemoczony płaszcz. Mężczyzna szybko znalazł się przy niej i chwycił ją w ramiona, nie zwracając uwagi na mokry płaszcz. - Udusisz mnie - zaśmiała się, próbując odsunąć się od szatyna.
- Gdzieś ty była? - zapytał cicho.
- Korki w Londynie. Przepraszam.
- Martwiłem się.
- Jesteś po prostu przewrażliwiony.
- Może. Muszę z tobą porozmawiać.
- O czym?
- Chcę się z tobą ożenić - oznajmił i  obserwował jak na twarzy kobiety pojawia się rozbawienie.
- To jest Twoja forma oświadczyn?
- Nie robiłem tego jeszcze, okey? - warknął.
- Martwiłabym się, gdybyś już to robił. Ale wiedz, że ja też chcę, żebyś się ze mną ożenił.
- Wyjdziesz za mnie? - zapytał z nadzieją. Angelica uśmiechnęła się szerzej i skinęła głową. Granger wyciągnął z kieszeni kwadratowe pudełeczko i wyciągnął z niego pierścionek z białego złota i niewielkim niebieskim diamentem na środku. Założył go na palec blondynki i uśmiechnął się do niej. Pocałował ją lekko i chwycił na ręce.
- Wiesz, że będziemy musieli powiedzieć rodzicom? - zapytała, na co mężczyzna wzruszył ramionami.
- Póki co musimy coś uczcić - stwierdził. Angelica zaśmiała się cicho i oplotła go nogami w pasie, a Matt skierował się w stronę sypialni.
                                         ฯฯθyΩθฯฯ
- Jesteś pewny? - Hermiona patrzyła na Theodora z niemą nadzieją. Jednak jedno spojrzenie na twarz wystarczyło, aby się jej wyzbyć.
- Nie znalazłaś tego u siebie, prawda?
- Nie, ale on nie mógłby...
- Może po prostu to ja się mylę.
- Przestań. Jestem zwykłą idiotką. Jak mogłam być aż tak głupia? - mamrotała pod nosem, wstając z miejsca.
- Hermiona, uspokój się - poprosił i podszedł do niej, aby złapać ją za ramiona.
- Zabije go... Albo nie... Będzie cierpiał.
-Nie wiem o kogo ci chodzi, ale to nie najlepszy pomysł. Wywalą cie ze szkoły.
- Mam to gdzieś. Niech mnie wywalą - stwierdziła, a w jej oczach pojawiły się łzy. Theodor przytulił ją do siebie i pogłaskał po plecach, próbując w ten sposób uspokoić ją. Nienawidził kiedy jakakolwiek dziewczyna przy nim płakała. Nie potrafił sobie z tym poradzić. Hermiona mocniej wtuliła się w niego, układając głowę na jego ramieniu.
- Nie płacz - poprosił. Granger skinęła głową i odsunęła się od chłopaka, poczym starła łzy.
- Przepraszam.
- W porządku.
                                 ฯฯθΩθฯฯ
Dzień dobry! Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał, choć wiem, że jest strasznie krótki. Nie miałam czasu na pisanie, więc jest jak jest. Kolejny rozdział ukaże się za tydzień w niedzielę.
Pozdrawiam,
Alex_x.

niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział 24.

Draco szedł chodnikiem za wysoką blondynką, ubraną w krótką, czarną sukienkę i szpilki pod kolor. Prowadziła go w stronę jego pokoju w kampusie przy uczelni.
- Dziwne, że zaczynasz od połowy semestru - stwierdziła, odwracając głowę w jego stronę. Wzruszył ramionami w odpowiedzi i przyjrzał się jej twarzy. Miała zielone oczy, a wokół nich czarne kreski. Na ustach miała czerwoną szminkę. - Jest wiele osób, które zaczynają semestr nieco później, więc nie musisz się martwić. Będziesz studiował prawo, prawda?
- Zgadza się.
- White jest opiekunem Twojego roku. To niezły skurczybyk, więc lepiej na niego uważaj. Czekaj, co ja Ci miałam powiedzieć?... Staż polega na tym, że dwa dni w tygodniu spędzasz na uczelni, a trzy w kancelarii, którą Ci wybiorą. Jutro z rana zgłoś się do sekretariatu, a tam wszystko ci powiedzą - oznajmiła i przekręciła klucz w drzwiach. Wpuściła go do sporego pokoju z granatowymi ścianami i drewnianymi podłogami. Pokój był niewielki i mieścił w sobie biurko, dwuosobowe łóżko, kanape i dużą szafę. Przy szafie stał jego kufer, a na biurku leżały podręczniki.
- Zostawię cie samego. Pewnie chcesz się rozpakować, czy zapoznać z zasadami - stwierdziła dziewczyna i ruszyła do wyjścia.
- Czekaj - zatrzymał ją Draco. - Nie powiedziałaś jak się nazywasz - zauważył z lekkim uśmiechem.
- Emily Acola - przedstawiła się i zarumieniła się pod spojrzeniem jakie jej posłał. Obiecał sobie, że wróci do swojego dawnego życia. Zapomni o swoim głupim uczuciu do Hermiony. Znów będzie imprezował, bawił się i podrywał wszystkie dziewczyny, które były w jego typie. Jednak czy jego typem nie była niska szatynka z brązowymi oczami? Potrząsnął nieznacznie głową i uśmiechnął się szerzej do dziewczyny.
- Draco Malfoy - odpowiedział.
- W piątek po zajęciach jest impreza z okazji rocznicy otwarcia kampusu. Przyjdź - poprosiła, a blondyn skinął głową.
- Napewno będę - zapewnił, na co Emily uśmiechnęła się i wyszła, życząc mu wcześniej miłego dnia. Draco westchnął cicho i rozpakował swoje rzeczy jednym machnięciem różdżki. Podszedł do biurka i spojrzał na podręczniki, leżące na nim. Przejrzał je szybko i zaśmiał się cicho. To było banalnie proste. Zapomni o Hogwarcie, o Hermionie i o wszystkim innym.
                                     [`∆∆`]
Harry siedział w swoim pokoju i przeglądał podręcznik do transmutacji, próbując znaleźć odpowiednie informacje do wypracowania, jednak 39 stopni gorączki mu to skutecznie utrudniało. Grzebał w książce, nie mogąc skupić się na tekscie. Po piętnastu minutach rzucił książką na biurko i podniósł się z łóżka. Założył na siebie ciemną bluze i wyszedł z pokoju. Zszedł do salonu Gryfonów, gdzie prawie nikogo nie było, co go nieco zdziwiło. Zazwyczaj wieczorami było tu pełno ludzi. Podszedł do kanapy, na której siedziała Emma. Zajął miejsce obok niej i pocałował w usta. Zaskoczona dziewczyna spojrzała na niego i po chwili odwzajemniła jego pocałunek.
- Jak się czujesz? - zapytała, kiedy odsunął się od niej.
- Dobrze, a co?
- Dalej masz gorączke - zauważyła, na co Harry wzruszył ramionami i oparł się o kanape.
- Może mam, może nie. Kogo to obchodzi? Są inne sprawy niż moja gorączka.
- Harry, chodzenie z gorączką jest niebezpieczne.
- Nic minie jest. Nie zrzędź.
- Jesteś niemożliwy - zaśmiała się i oparła głowę o ramie Gryfona. Objął ją ramieniem i odgarnął jej włosy z czoła.
- Mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytał i oparł policzek o czubek jej głowy.
- Jasne, że tak.
- Zostaniesz ze mną na noc? - dziewczyna podniosła głowę i spojrzała uważnie na chłopaka. Skinęła lekko głową i pocałowała go delikatnie.
- Chyba powinieneś się położyć - zauważyła. Potter wzruszył ramionami, wywołując śmiech u Emmy. Spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami. Parker musiała przed sobą przyznać, że Harry wyglądał całkiem zabawnie. Próbował zrobić groźną mine, jednak zarumienione policzki całkowicie mu to utrudniały. Wyglądał przesłodko, przez co dziewczyna uśmiechnęła się szerzej.
- Nie gniewaj się już - poprosiła. Harry podniósł się z kanapy i wyciągnął ręke do Emmy, którą dziewczyna po chwili chwyciła. Wziął ją na ręce i ruszył w strone schodów, prowadzących do jego dormitorium. - Ty się naprawde musisz źle czuć.
- Wcale nie - oburzył się i otworzył drzwi swojego pokoju, poczym zamknął je kopniakiem. Postawił Gryfonkę na podłodze i podszedł do szafy, z której wyciągnął swoją niebieską koszulkę i ręcznik. Podał je Emmie, która patrzyła na niego z rozbawieniem. - Dać ci też bokserki? - zapytał z lekkim uśmiechem. Emma spojrzała na niego spod byka i zabrała od niego rzeczy.
- Jesteś niemożliwy - stwierdziła, stając w drzwiach łazienki.
- Zawsze do usług, panno Parker - mruknął, a dziewczyna zamknęła za sobą drzwi. Po chwili Harry słyszał szum wody z prysznica. Usiadł na skraju łóżka i sięgnął do szafki nocnej. Wygrzebał z szafki ródżke i rzucił zaklęcie czyszczące na biurko, poczym wcisnął ją pod poduszke. Nie lubił się z nią rozstawać, chociaż jeśli schodził do pokoju wspólnego zostawiał ją w szafce. Pamiętał jeszcze czasy, kiedy zaraz po wojnie sypiał z nią obok siebie. Ciężko mu było wyzbyć się tego zwyczaju. Sporo zawdzięczał Ginny i Hermionie, które jako jedyne starały się mu pomóc. Emma podeszła do łóżka i spojrzała na Harry'ego ze zmarszczonymi brwiami.
- Stało się coś? - zapytała.
- Nie, zamyśliłem się tylko - mruknął i pociągnął ją na swoje kolana. Objęła ramionami jego szyję.
- Nie idziesz pod prysznic?
- Zaraz.
- Jakoś dziwnie czuję w Twoim pokoju.
- Bo?
- Bo jesteś Wybrańcem, wielkim Chłopcem, który przeżył?
- A nie mogę być zwykłym chłopakiem?
- Żartowałam tylko, Harry. Nie bądź taki - zaśmiała się, wplątując palce we włosy Gryfona. Nachyliła się nad nim i pocałowała w usta. Chłopak objął Parker w talii i pogłębił ich pocałunek. Po chwili oderwała się od niego i zaczęła całować jego szyje. Obrócił się na łóżku, kładąc dziewczyne na materacu i sam pocałował ją w policzek.
- Idę pod prysznic - oznajmił i podniósł się z miejsca, aby wyjść do łazienki.
- Poważnie? - zawołała za nim Emma i podniosła się na łokciach. Kiedy usłyszała szum wody, opadła z powrotem na materac i westchnęła cicho.
                                        [`∆∆`]
Hermiona podniosł głowę z poduszki i spojrzała na zegarek, stojący na szafce nocnej. Dopiero 3 nad ranem. Poczuła jak po policzkach lecą jej łzy. Podniosła się do pozycji siedziącej i otuliła szczelnie kołdrą. Jej ciałem wstrząsnął szloch, a ona zakryła dłonią usta, żeby żaden dźwięk się z nich nie wydostał.
- Co się stało, rybko? - usłyszała cichy głos Rona, kiedy objął ją w talii i przycisnął delikatnie do swojego torsu. Zamiast odpowiedzieć, obróciła się twarzą do niego i wtuliła w jego ramiona. Położyła głowę na jego barku i zapłakała cicho. Chłopak pogłaskał ją po plecach i nachylił. - Wszystko będzie dobrze, skarbie - szepnął jej do ucha. - Nie płacz, prosze. To był tylko zły sen.
- Boję się ich - wyznała cicho.
- Wiem. Jakoś sobie z nimi poradzisz. Jesteś moją silną Gryfonką, no nie? - uśmiechnął się lekko, a Hermiona kiwnęła głową, również delikatnie się uśmiechając.
- Przepraszam.
- Nie masz za co. Dać ci eliksir słodkiego snu?
- Nie chcę. Poprostu mnie przytul - Weasley położył się z powrotem na łóżku i przytulił Gryfonkę do siebie.
- Śpij już. Rano masz zajęcia - przypomniał i pocałował ją w czubek głowy.
Hermiona leżała z głową na ramieniu Rona przez kilkanaście minut, dopóki chłopak na powrót nie zasnął. Ubrała na siebie bluzę, wyśliznęła się z jego pokoju i przeszła do gabinetu, zamykając za sobą najciszej jak potrafiła drzwi.  Podeszła do jego biurka, gdzie wszędzie walały się jakieś papiery, które musiały być zadaniami domowymi uczniów. Przejrzała je wszystkie i natrafiła na otwartą koperte. Niepewnie wyjęła z niej kartke i rozwinęła.
Szanowny, panie Weasley,
Z przyjemnością zawiadamiamy, że pańskie zamówienie zostało zrealizowane przed terminem, dlatego wysyłamy je w przesyłce, do której dołączone zostało niniejsze pismo.
Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszej firmy.
Z poważaniem, Alan Swith, przedstawiciel firmy Eliksir na wszystko.
Hermiona ze zmarszczonymi brwiami przyglądała się listowi. Po co Ron kupował jakieś eliksiry, skoro mógł poprosić o niego Slughorna? Odłożyła go z powrotem na miejsce i rozejrzała się w poszukiwaniu eliksiru lub paczki. Otworzyła szafkę i przejrzała jej zawartość. To samo zrobiła z wysuwanym blatem, a także szufladą. Tuż za stertą papierów znalazła fiolke z fioletowym eliksirem. Schowała ją do kieszeni bluzy i zamknęła szuflade. Do gabinetu wszedł Ron za zdziwioną miną.
- Co ty robisz? - zapytał, opierając się barkiem o framuge drzwi.
- Nie mogę zasnąć i chciałam coś poczytać, ale nigdzie nic nie znalazłam - odpowiedziała szybko.
- Oh, no jasne, że szukałaś książki. Ale chyba nie zauważyłaś, że za plecami masz regał - obróciła głowę, przeklinając w myślach, że była na tyle głupia.
- Masz może książke z eliksirami?
- Po co Ci?
- Mam jutro test i dokońca nie znam składu eliksiru pieprzowego.
- Jak zawsze wszystko musisz wiedzieć najlepiej, co?
- Znasz mnie - zauważyła, uśmiechając się delikatnie. Ron podszedł do niej i wyciągnął z regału odpowiednią książke, którą podał Hermionie. Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i przytuliła, uważając na fiolkę w kieszeni.
- Chodźmy do sypialni - poprosił, na co szatynka skinęła głową i wyszła z gabinetu. Weasley omiótł spojrzeniem pomieszczenie i ruszył za dziewczyną.
- Pewnie chcesz spać, więc może ja posiedzę sobie w salonie - zaporoponowała.
- Nie, wole jak jesteś obok - uparł się, na co Granger pokręciła głową ze śmiechem, jednak weszła do sypialni, gdzie ściągnęła z siebie bluze i ostrożnie odłożyła ją na oparcie fotela. Położyła się do łóżka, przykryła kołdrą i wzięła za przeglądanie podręcznika. Ron ułożył się obok niej i już po kilku minutach znowu spał. Hermiona przewertowała książke, szukając eliksiru, odpowiadającemu kolorowi temu, który znalazła u Weasley'a. Było ich kilka i rzaden nie był identyczny. Z cichym westchnieniem odłożyła książke na szafkę nocną i wyłączyła lampke. Położyła się na boku i spróbowała zasnąć, jednak tajemniczy eliksir nie dawał jej spokoju. Obiecała sobie, że jutro dowie się do czego ma służyć.

     Tak jak obiecałam, kolejny rozdział na czas. Jutro wyjeżdżam na wakacje i nie wiem czy będę miała dostęp do internetu. Niby w hotelu jest wi-fi, ale nigdy nie wiadomo, więc następny rozdział może ukazać się dopiero za dwa tygodnie.
Pozdrawiam,
Alex_x.

sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 23.

Hermiona szybkim krokiem szła przez korytarze Hogwartu. Było już po północy, a ona wiele ryzykowała chodząc po szkole o tak późnej porze. Wiedziała o tym, ale musiała zobaczyć się z Ronen, a jedyną na to okazją było spotkanie o takiej porze. Drzwi do jego gabinetu były otwarte, więc weszła po cichu i od razu w oczu rzuciła jej się stóżka światła, padająca do pomieszczenia przez lekko uchylone drzwi, które prowadziły do jego kwater. Przeszła przez drzwi i stanęła tuż przed rudowłosym, przygryzając dolną wargę. Stał przed nią w czarnych dopasowanych spodniach dresowych i białej koszulce, opinającej się na jego torsie i ramionach. Zmarszczył brwi na jej widok i posłał zaskoczone spojrzenie.
- Hej - odezwała się cicho, obejmując się ramionami. Nie sądziła, że kiedykolwiek może czuć, to co czuła teraz. Nie miała jakiegoś wielkiego doświadczenia z mężczyznami, ale tak nieśmiało czuła się tylko w towarzystwie Dracona, a teraz również i Rona.
- Hej - odpowiedziała, trochę głośniej niż ona. - Zdajesz sobie sprawę, która godzina? - zapytał. Hermiona niepewnie skinęła głową i przygryzła wargę. - A jako najmądrzejsza uczennica tej szkoły, wiesz też, co grozi za chodzenie po szkole o tak późnej porze, prawda? - znów skinęła, przyglądając się jego twarzy. - Powinienem iść teraz do McGonagall, żeby odpowiednio Cie ukarała - stwierdził z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- Ty też możesz to zrobić - zauważyła, wywołując na jego twarzy delikatny uśmiech.
- Masz racje, mogę - zgodził się, podchodząc bliżej niej. Machinalnie cofnęła się kilka kroków, aby po chwili trafić plecami na chłodną ścianę. Uśmiechnął się szerzej, kiedy stanął naprzeciwko dziewczyny, niemal stykając się z nią nosem.
- Chciałam z tobą porozmawiać - oznajmiła, opierając dłonie na jego piersi.
- Musi to być bardzo ważne, skoro narażasz się na szlaban, żeby tylko ze mną porozmawiać. O co chodzi?
- Przestań straszyć Dracona - poprosiła, przesuwając swoje dłonie po jego piersi.
- Biedny Malfoy Ci się poskarżył? - zakpił, zaciskając pięści.
- Nie, Ron, proszę. Ja i on to już przeszłość. Nie musisz być zazdrosny o niego - zapewniła, jednak to nie wystarczyło chłopakowi.
- Poprostu mi na tobie zależy - westchnął cicho, przeczesując swoje włosy palcami lewej ręki.
- Wiem, dlatego rozmawiamy. Musisz mi zaufać. Ja tobie ufam.
- Nie chcę, żeby on wtrącał się między nas. Nie wiesz, do czego może być zdolny.
- Ron, on jutro wyjeżdża, a ja nigdy się z nim nie spotkam. To koniec i dobrze o tym wiesz.
- Dobra, w pożądku. Ufam ci.
- I nie ma problemu - stwierdziła z lekkim uśmiechem, zaplatając palce na jego karku. Przyciągnęła go bliżej siebie, a rudowłosy objął ją w talii. Naparła na jego usta swoimi malinowymi wargami, wciągając go w pocałunek. Jego usta smakowały pomarańczami i kawą. Przejął władze nad pocałunkiem, przyciskając ją do ściany. Całował ją gwałtownie, zupełnie inaczej niż Draco. Oderwała się od niego i potrząsnęła lekko głową. Nie powinna o nim myśleć. A szczególnie nie powinna porównywać Rona z nim. Przecież on jest już przeszłością, a Weasley przyszłością.
- Zrobiłem coś nie tak? - zapytał zaniepokojony, na co dziewczyna pokręciła głową i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Mogę zostać na noc?
- Wiesz, że tak. Dać Ci jakąś koszulkę? - w odpowiedzi Hermiona skinęła głową i pozwoliła Ronowi odsunąć się od niej i przejść do innego pokoju. Kiedy wrócił, w ręku trzymał granatową koszulkę. - Jeśli chcesz to weź prysznic, czy kąpiel - zaproponował.
- Nie chcesz ze mną? - zaśmiała się, odbierając od niego koszulkę.
- Przykro mi, jestem Twoim nauczycielem.
- Ale też moim chłopakiem - zauważyła, ruszając w stronę łazienki, kręcąc zalotnie biodrami. Chłopak zaśmiał się pod nosem i ruszył za nią.
                                             ||៛¤៛||
Harry wszedł do swojego dormitorium i rzucił się na łóżko. Nie fatygował się w zdejmowaniu ubrań. Był zbyt zmęczony. Bolał go brzuch, głowa, a jutro Flitwick miał zrobić test z większości zaklęć, Granger chciał ich przepytać z całej historii magii. Wiedział dużo, ale co go obchodziły zaklęcia gospodarcze? Umiał takie sprawy załatwiać bez magii. Po co mu w ogóle data pierwszego powstania goblinów? Mógł to zawsze sprawdzić. Jęknął cicho i zrzucił z nóg buty. Podciągnął się na poduszki i zakopał pod kołdrą. Przeklął cicho, kiedy ktoś zapukał do drzwi jego dormitorium. Zwokł się z łóżka i podszedł do drzwi. Na korytarzu stała Ginny, przygryzając delikatnie dolną wargę.
- Przeszkadzam Ci? - zapytała niepewnie, na co Harry pokręcił głową i przesunął się w bok, aby zrobić jej miejsce w przejściu. - Wszystko dobrze? - zmartwiła się, widząc stan chłopaka.
- Taa - mruknął. Nagle przypomniał sobie, że przecież Hermiona dała mu notatki dla Ginny, prosząc, żeby jej je przekazał. - Notatki, prawda?
- Zgadza się - odpowiedziała. Potter rozejrzał się po pokoju, lokalizując swój podręcznik do eliksirów, który rzucił gdzieś zaraz przed obiadem.
- Poczekaj chwilę - poprosił, ruszając w stronę biurka, na którym panował spory bałagan. Wygrzebał podręcznik i przewertował strony. Na samym końcu znalazł notatki od Hermiony. Podał je Ginny, która przyglądała mu się zdziwiona.
- Napewno dobrze się czujesz?
- Tak, nic mi nie jest - zapewnił, jednak jego wygląd mówił sam za siebie. Na twarzy był strasznie blady, a na policzkach miał rumieńce. Miał na sobie grubą bluze kangurke, której rękawy naciągnął na dłonie.
- Masz gorączke?
- Nie... Nie wiem. Ginny, nic mi nie jest - warknął, siadając na łóżku. Oparł łokcie na kolanach i pochylił się do przodu. Weasley podeszła do niego i przukucnęła naprzeciwko Gryfona, który zwiesił głowę, a jego włosy przysłoniły mu czoło i okulary. Dziewczyna odgarnęła mu je na bok i przyłożyła ręke do jego czoła.
- Masz gorączkę, Harry - oznajmiła, czując gorąco, bijące od czoło czarnowłosego.
- Pomfley i tak nie ma, więc mi nie pomoże.
- Masz eliksir pieprzowy?
- Mam i co?
- Powinieneś go wziąć i położyć się spać, a rano pójdziesz do skrzydła - stwierdziła, wstając. Chłopak skinął delikatnie głową i podniósł się z łóżka.
- Dzięki. To dużo dla mnie znaczy - oznajmił, patrząc w oczy rudowłosej.
- Weź ten eliksir i połóż się. Dobranoc, Harry.
- Dobranoc - odpowiedział i odprowadził dziewczynę do drzwi. Przeszedł do łazienki, gdzie szybko wziął prysznic, umył zęby i wygrzebał z szuflady fiolkę z eliksirem pieprzowym. Wypił go jednym haustem i położył się do łóżka. Zasnął zaskakująco szybko jak na niego.
                                      ||៛¤¤៛||
Draco obudził się zlany potem z krzykiem uwięzionym w gardle. Spojrzał na zegarek stojący na szafce nocnej. 4:20. Westchnął głośno i usiadł na łóżku, stawiając stopy na podłodze. Oparł łokcie na kolanach i pochylił się do przodu. Przed oczami wciąż miał sceny z minionego koszmaru. Przeczesał włosy i podniósł się z łóżka. Zrzucił przepoconą koszulkę, w której miał zwyczaj sypiać i zszedł do łazienki. Ściągnął z siebie czarne dopasowane spodnie dresowe i wszedł pod prysznic. Odkręcił zimną wode, pozwalając, aby smugi wody uderzały o jego ciało, pozwalając na chwilowe zapomnienie. Oparł czoło o kafelki i jęknął cicho. Miał dość koszmarów. Nienawidził swoich wspomnień i tego co się z nimi wiązało. Co noc czuł ten sam ból. Te same rany otwierały się od nowa w czasie snu. Wyszedł z kabiny i wytarł swoje ciało ręcznikiem, który owinął sobie wokół bioder. Wrócił do swojego pokoju, zabierając z łazienki swoje rzeczy, które rzucił na kanape w swoim dormitorium. Wyciągnął z szafy kolejne spodnie dresowe, podobne po tych, w których sypiał, ale granatowe i biały T-shirt. Wciągnął na siebie bokserki i reszte ubrań, poczym wyszedł z pokoju. Wymknął się z zamku i ruszył biegiem w stronę boiska. Zawsze, kiedy budził się z koszmaru biegał na boisku i wracał do pokoju przed śniadaniem, idealnie, aby wziąć prysznic i przebrać się. Tym razem zrobił to samo. I mimo, że każdy mięsień palił go żywym ogniem, nie zamierzał przestać. Biegał na boisku przez ponad dwie godziny, poczym wrócił szybko do swojego pokoju. Wyciągnął z szafy dopasowane dżinsy i błękitną koszulę. Wziął prysznic, przebrał się i zszedł do Wielkiej Sali. Usiadł obok Theodora przy swoim stole i posłał mu pytające spojrzenie. On i Blaise siedzieli naprzeciwko siebie mierząc się wściekłym wzrokiem.
- Ludzie, gdyby wzrok mógł zabijać przynajmniej jeden z Was leżałby martwy, więc może powiedzielibyście, o co poszło? - poprosił blondyn, na co obaj prychęli zirytowani. Draco pamiętał, że Theodor i Blaise tylko raz pokłócili się na tyle poważnie, że nie odzywali się do siebie przez dwa miesiące. - Chyba mam prawo wiedzieć, czemu moi przyjaciele tak na siebie reagują, nie?
- Zapytaj tego idioty - warknął Nott, patrząc bykiem na Zabiniego.
- Odezwał się, palant jeden - syknął w odpowiedzi brunet.
- Pokłócili się dzisiaj o Alex - oznajmiła Pansy, siadając obok Dracona, który zmarszczył brwi na jej słowa. - Theo od dawna chciał się z nią umówić, a Blaise o tym wiedział. Wczoraj wieczorem całował się z nią pod Wspólnym z odpowiedziała na jego nieme pytanie.
- Stary, tak się nie robi - stwierdził, patrząc na przyjaciela.
- Czyli to wszystko moja wina? - wykrzyknął zdziwiony.
- Blaise, takich rzeczy nie robi się przyjaciołom.
- To była jego wina. Moży gdyby zaprosił ją gdzieś wcześniej, nie byłoby problemu.
- A jak byś się czuł, gdybym tak nagle zaczął się całować z Pansy? Albo z Weasley? - warknął zirytowany Theodor.
- Coś ty powiedział?
- Słyszałeś.
-Jesteś na to za miękki - stwierdził. Nott podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do stołu Gryfonów, aby usiąść obok Ginny, która spojrzała na niego zdziwiona. Blaise obserwował jak jego przyjaciel mówi coś do Gryfonki, a ta  marszczy brwi i po chwili uśmiecha się. Poczuł jak coś ściska go w żołądku i zacisnął dłonie w pięści. Theodor nachylił się nad dziewczyną i wsunął kosmyk jej włosów za ucho. Ginny zarumieniła się, a Nott pocałował ją w usta, dotykając dłońmi jej twarzy. Zabini wstał wściekły od stołu i odciągnął przyjaciela od dziewczyny. Kiedy tylko ten stanął przed nim z ironicznym uśmiechem na twarzy, uderzył go w twarz pięścią. Z nosa Theodora popłynęła krew, a on sam odwzajemnił cios. Draco, zupełnie jak nauczyciele, wstał pośpiesznie od stołu, chcąc odciągnąć od siebie bijących się przyjaciół. Jednak zamiast tego któryś z nich uderzył go w twarz. Chłopak usiadł na ławce i przyłożył ręke do krwawiącego nosa.
- Nott, Zabini obaj szlaban - krzyknęła McGonagall, odsuwając od siebie chłopców od siebie. Pansy odchyliła Malfoyowi głowę w tył i przycisnęła do jego nosa wyczarowany woreczek z lodem. Draco uśmiechnął się do niej lekko. Theodor usiadł obok niego i posłał przepraszające spojrzenie, podobnie jak Blaise, który przysiadł po drugiej stronie przyjaciela. Obaj wyglądali okropnie. Parkinson pokręciła głową z pokitowaniem o rzuciła na obu zaklęcie lecznicze. Doskonale wiedziała, że Draco nienawidzi takich zaklęć.
- Panie Malfoy, za pół godziny proszę przyjść do mojego gabinetu - poprosiła McGonagall, na co blondyn skinął głową. Chłopak wstał od stołu, a Pansy przytuliła się do niego.
- Będe tesknić, Draco - stwierdziła.
- Daj spokój. Zobaczymy się jeszcze - odsunął się od niej i pocałował w policzek. Uścisnął ręke z Blaisem i Theodorem, poczym wyszedł z Wielkiej Sali. Spakował resztę swoich ubrań do kufra i zniósł go do Pokoju Wspólnego Prefektów, gdzie szamotała się Hermiona, szukając czegoś.
- Nie widziałeś mojego podręcznika do eliksirów? - zapytała, uśmiechając się do niego zakłopotana. Draco zaśmiał się i pokręcił głową.
- Przykro mi, ale mogę dać ci mój - zaproponował.
- A ty?
- Mi się już nie przyda - stwierdził i podał dziewczynie książke.
- Ratujesz mi życie.
- Do usług, księżniczko.
- Będę za tobą tęsknić - oznajmiła i przytuliła się do niego. Objął ją w talii i mocno uścisnął.
- Nawet nie wiesz, jak ja będę tęsknił.
- Będziesz pisał, no nie?
- Pewnie, że tak - zapewnił i odsunął się lekko od dziewczyny, aby spojrzeć na jej twarz. - Mogę cie ostatni raz pocałować?
- Draco, proszę - westchnęła zrezygnowana. Nie chciała, żeby znowu mieszał jej w głowie. Nie teraz, kiedy wszystko miała już ułożone. - Nie możesz mnie całować, kiedy tylko Ci się zachce.
  - Przepraszam - szepnął i nachylił się nad dziewczyną. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek i wyszedł, zostawiając zaskoczoną Gryfonkę samą.
                                       |ฯฯ¤ฯฯ|
Dobry wieczór! Prezentuję Wam kolejny rozdział, mam nadzieje, że Wam się podoba. Kolejny 12. 
Pozdrawiam,
Alex_x.