sobota, 28 marca 2015

Rozdział 14.

Draco siedział z Hermioną w Pokoju Wspólnym Slytherinu, wpatrując się w Blaise'a, który od jakiegoś czasu mocował się z zawiązaniem krawatu. 
- Stary, to tylko randka, nie musisz się stroić jak jakaś panienka - zaśmiał się Malfoy, na co Blaise posłał mu wściekłe spojrzenie. 
- Według mnie to, że chłopak dobrze się ubiera świadczy na jego korzyść - odezwała się Hermiona.
- A ja się źle ubieram? - zdziwił się Draco, podnosząc lewą brew do góry i przyglądając się dziewczynie. 
- Nie, ale nigdy nie ubrałeś krawatu.
- Jak bym się chciał udusić, to zrobiłbym to na jakiejś linie nie kawałku głupiego materiału. 
- Nie znasz się - oznajmiła i przywołała Zabiniego gestem dłoni, .aby zawiązać krawat. 
- Właściwie gdzie idziemy? - zapytał brunet siadając obok przyjaciela. 
- Przecież mówiłem, że nie powiem. Dowiesz się w swoim czasie - stwierdził Draco i spojrzał na zegarek na nadgarstku. - Oni się chyba zgubili.
- Albo nie żyją - dodał Zabini z nadzieją w głosie.
- Nikt nie zabroni Ci marzyć - usłyszeli za sobie i obrócili się do Theodora, Pansy i Daphne. 
- Skoro już jesteście, to możemy iść?
- Oczywiście, Diabełku - odpowiedział Nott i poklepał go po ramieniu. Draco podniósł się z miejsca razem z Hermioną i ruszył do drzwi. Przeszli szybko do Pokoju Wspólnego Prefektów, skąd teleportowali się w niekomu nieznane miejsce. Tylko Draco wiedział, gdzie są. Złapał za ręke Hermionę i poprowadził ich na wielką plażę, gdzie stało kilkadziesiąt osób. Dokoła rozłożone były stoły, na których stało jedzenie.
- Ty dupku - warknęła Pansy w kierunku Dracona, na co ten tylko wzruszył ramionami i poprowadził Gryfonkę w kierynku Harry'ego. 
- Wszystkiego najlepszego, Miona - krzyknął Potter i przytulił do siebie zaskoczoną Gryfonkę. 
- Jak... wy przecież...
- Zapomnieliśmy? Oczywiście, że nie. Twoje urodziny to jedna z dat, które najszybciej zakorzeniły mi się w pamięci.
- Ty to wymyśliłeś?
- Ja, Blaise i Draco - odpowiedział z dumnym uśmiechem. - Ślicznie wyglądasz - stwierdził, lustrując wzrokiem jej strój. Dżinsowa sukienka do połowy uda idealnie pasowała do jej sylwetki, a za czarne baletki dziękowała sobie w myślach, nie wyobrażając sobie jak by chodziła, gdyby tylko założyła szpilki. 
- Dziękuje. Za wszystko - oznajmiła, uśmiechając się do przyjaciela. Harry poprowadził ją do jednego ze stołów, przy którym stał Draco, Blaise, Theodor, Pansy, Daphne, Ginny i Emma. Wszyscy złożyli jej życzenia, poczym Zabini zabrał się za otwieranie szampana. Ze zdumieniem Hermiona odkryła, że zamiast eleganckich spodni od garnituru, koszuli i krawatu ma na sobie dżinsy, koszulkę i wygodną marynarkę. Po odkorkowaniu szampana rozlał go do kieliszków. Podał je wszystkim obecnym przy ich stole i odwrócił się w stronę wszystkich zebranych. Wszedł na ławkę przy stole i uniósł swój kieliszek do góry.
- Przede wszystkim chcę złożyć życzenia naszej kochanej Gryfoneczce. Wszystkiego czego tylko sobie zapragniesz, szczęścia i siły, żeby wytrzymać ze Smokiem - oznajmił, a wszyscy zaśmiali się. Wszyscy oprócz Dracona, który popchnął go, przez co ten zachwiał się tracąc równowagę. Theodor przytrzymał go, pomagając utrzymać pion. - Ostatnie Ci się bardzo przyda, więc tego najwięcej. Chcę też podziękować wam wszystkim, że tu jesteście i przez ostatnie trzy dni nieczego nie wygadaliście Hermionie. Za Granger - krzyknął i uniósł swój kieliszek, podobnie jak wszyscy, po czym upił łyk szampana. Zeskoczył z ławki i machnął różdżką. Po chwili zjawił się tort z dużym napisem Wszystkiego najlepszego i osiemnastoma świeczkami dookoła.  Harry popchnął delikatnie w stronę tortu.
- Pomyśl życzenie - szepnął Draco, nachylając się nad Gryfonką. Uśmiechnęła się do niego i dmuchnęła w płomyki na świeczkach, który zgasły pod wpływem powiewu powietrza. - Wszystkiego najlepszego i wszystkiego, czego sobie zażyczysz - obróciła się w jego stronę i przytuliła delikatnie.
- Dziękuję - odpowiedziała cicho i pozwoliła, aby poprowadził ją do stolika. Na talerzach pojawiły się kawałki ciasta, a tuż obok szatynki wysoki chłopak z czarnymi włosami i oczami w kolorze morza. 
- Wszystkiego naj, Skarbie - dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyje i pocałowała w policzek. 
- Tęskniłam za tobą, Logan.
- Ja też, ale wiesz praca, obowiązki. 
- Dobra, niech Ci będzie, ale mam nadziję, że mi to jakoś wynagrodzisz.
- Oczywiście - uśmiechnął się do niej lekko i odsunął, aby uścisnąć dłoń Harry'ego. Draco zacisnął dłonie w pięści i odwrócił wzrok od szatynki. 
- Uh, Dracuś jest zazdrosny - parsknął Blaise, na co blondyn posłał mu wściekłe spojrzenie. 
- Daj mu spokój. Ma trudny okres - zaśmiał się Harry.
- Całe życie ma trudny okres - dodał Theodor.
- Zejdźcie ze mnie - warknął Malfoy. Hermiona obróciła się w jego stronę i delikatnie dotknęła jego ramienia. 
- Stało się coś?
- Nie, coś ty? Mogę później gdzieś Cie zabrać?
- Jasne. Gdzie?
- Niespodzianka. 
- Dobra, ludzie, czas na prawdziwą imprezkę - oznajmił Blaise, podnosząc się z miejsca. Za jego przykładem poszła większość obecnych. Zabini machnął różdżką i przysunął wszystkie stoły na jedną stronę. Z niewiadomo skąd popłynęła muzyka. Hermiona co jakiś czas była wyciągana na parkiet. Najwięcej kawałków przetańczyła z Draconem i Loganem. Kiedy zbliżała się 21 Malfoy zabrał dziewczynę i oddalił się od pozostałych gości. Zasłonił jej oczy dłońmi i poprowadził ją na odległą polankę. Dookoła rosła wysoka trawa, a wszędzie słychać było szum morza. Kiedy tylko Hermiona odzyskała wzrok rozejrzała się po okolicy i westchnęła z zachwytem. Draco wpatrywał się w szatynkę z uniesioną brwią, zagrywazając dolną wargę. Nie był pewny czy to, co dla niej przygotował może jej się spodobać. Nie znał jej wystarczająco długo, aby wiedzieć, co sprawia jej przyjemność. Spojrzenie Gryfonki przeniosła się z naszykowanego koca na blondyna. 
- Pomyślałem, że może chciałabyś pooglądać spadające gwiazdy. Tutaj  najlepiej je widać, a dziś podobno będzie ich najwięcej - oznajmił. Dziewczyna podeszła do niego i stanąłszy na palcach pocałowała go delikatnie w policzek. Pociągnęła go za rękę do koca, na którym usiadła. Draco zajął miejsce tuż obok niej i objął ją ramieniem. 
- Zaskakujesz mnie - stwierdziła z lekkim uśmiechem, układając głowę na ramieniu Ślizgona.
- Tak czy inaczej, wszystkiego najlepszego.
- Taki prezent bardzo mi się podoba. Aż żal, że nie mam urodzin co tydzień.
- Chcesz co tydzień myśleć, że zapomnieli o Twoich urodzinach? - zaśmiał się i odchylił się lekko do tyłu, podpierając się na przedramieniu. Hermiona szturchnęła go łokciem w brzuch i popchnęła na koc, aby się położył. Położyła się obok niego, kładąc głowę na jego zgiętej i podłożonej pod głowę ręce. 
- Nieźle nam to idzie - zauważyła, dotykając lekko jego torsu, ukrytego pod materiałem czarnej koszulki. 
- Jesteś ładna, więc nie widzę powodów, żeby nie szło.
- Chodzi Ci o wygląd?
- Jestem tylko facetem. 
- Jesteś płytki. 
- Cóż gruby nie jestem, więc potraktuję to jako komplement - uśmiechnął się lekko na widok jej poirytowanej miny. - Żartowałem tylko. Chociaż z tym, że jesteś ładna nie.
- I tak jesteś płytki. 
- Za to mnie lubisz?
- Kto ci powiedział, że cie lubię? Jesteś irytujący, wredny i za dużo pijesz.
- Czy ja mam jakieś wady? - uniósł brew w geście rozbawienia. Hermiona poddźwignęła się na łokciu i spojrzała na niego jak na wariata. Podwinęła lewy rękaw jego bluzy, którą transmutował z szarej marynarki. Spiął się, kiedy przejechała palcem po wypalonym Mrocznym Znaku, który przez ostatnich kilka miesięcy nie zdąrzył jeszcze zblednąć. 
- Gdyby nie jego znaczenie mógłby być niezłym tatuażem - oznajmiła cicho. 
- Podobają Ci się tatuaże? - zdziwił się, podnosząc wyżej głowę.
- Trochę, i zależy gdzie. 
- Na plecach?
- Masz?
- Może - mruknął tajemniczo i podniósł się do pozycji siedzącej. Zsunął z ramion bluzę, odłożył ją na bok, poczym ściągnął przez głowę koszulkę, odwaracając się jednocześnie tyłem do dziewczyny. Gryfonka otworzyła lekko usta ze zdumienia. Tuż powyżej linii jego dżinsów widniał ciemny tatuaż w kształcie dużego płomienia, ciągnącego się do barków. Pomiędzy łopatkami wytatuowane były dwa złączone skrzydłami ptaki, pochłaniące płomienie. Przejechała palcami po tatuażu, czując spięte mięśnie pod palcami. Obrócił głowę w jej stronę i z rozbawieniem obserwował jej zdumioną twarz. 
- Bardzo bolało? - wyszeptała przenosząc wzrok na jego twarz. 
- Gdyby nie fakt, że kiedy robiłem pierwszą część byłem zalany w trupa, nie zrobiłbym go nigdy.
- Zrobiłeś to po pijaku?
- Osiemnaste urodziny Theodora były... trudne do zapamiętania. Tylko w jego urodziny tak się upiłem, że na drugi dzień niczego nie pamiętałem. Obudziłem się leżąc na brzuchu, bolała mnie głowa, a część tatuażu piekła żywym ogniem. Podobno przegrałem jakiś zakład i miałem zrobić sobie jakiś tatuaż. Blaise wkręcał mnie, że na początku chciałem go zrobić na tyłku, ale znaleźli się świadkowie, więc musiał zrezygnować ze swojej wersji. 
- Dokończyłeś go - zauważyła. 
- Tak, ale tylko, żeby to jakoś wyglądało. 
- Podoba mi się. 
- Mi nie bardzo. Wygląda okropnie. 
- Chyba kpisz. Jest świetny. 
- Skoro ci się podoba - wzruszył ramionami i odwrócił się w jej stronę. Dotknął delikatnie jej policzka i pogładził go kciukiem. 
- Naprawdę mi się podoba - oznajmiła próbując ukryć tym rumieniec na policzkach, który pojawił się w trakcie poczynań chłopaka. 
- To dobrze - kiwnął głową i nachylił się nad dziewczyną. 
- Draco...
- Co, kochanie?
- Ktoś może nas zobaczyć.
- I...? Nie widzę nic dziwnego, że chłopak całuje swoją dziewczynę, no nie?
- Ja... ty co...? - zdziwiła się. Chciała coś jeszcze dodać, jednak Malfoy skutecznie zamknął jej usta delikatnym pocałunkiem. Pieścił jej usta swoimi ustami i językiem. Jedną ręką dotykał jej policzka, drugą trzymał w talii. Szatynka wplątała palce w jego włosy. 
- Ludzie, dalibyście sobie spokój - westchnął Blaise pojawiając się tuż obok nich. Kiedy tylko przyjrzał się sytuacji wokół zagwizdał cicho pod nosem.
- Przenieście się lepiej do pokoju - stwierdził Harry, kręcąc głową nad ich zachowaniem. Hermiona podniosła się z koca i odwróciła zawstydzona głowę od przyjaciela. Draco wstał zaraz za nią i wciągnął na siebie koszulkę i bluzę. Machnął różdżką teleportując koc do swojego pokoju w Hogwarcie. Objął ramieniem Hermionę i pozwolił jej schować głowę w swojej piersi. Teleportował się do ich Pokoju Wspólnego, gdzie po chwili pojawił się Harry z Ginny i Blaise z Pansy. Granger cmoknęła blondyna w policzek i weszła do swojego dormitorium.
                       μμ §§§μμ
Przepraszam, że rozdział pojawia się dopiero teraz, ale miałam ostatnio problemy z internetem.

Pozdrawiam, Alex_x.g

poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 13.

Harry ze znudzeniem wpatrywał się w swoje dłonie. Lekcje latania nie były dla niego. On latanie miał we krwi. Nie potrzebował, żeby ktoś prawił mu kazania na temat bezpiecznego latania na miotle. Kilka osób z Gryffindoru wywinęło się z dzisiejszej lekcji pomocą profesorowi Slughornowi przy warzeniu eliksirów dla pani Pomfrey. Mógł zrobić to samo, jednak wiedział, że dokońca roku nie będzie mógł się wywijać. Blaise, siedzący tuż obok niego korzystał z ostatnich promieni słońca. Według niego jedyną korzyścią tych lekcji była możliwość przebywania na świerzym powietrzu.
- Stary, gdzie właściwie Malfoy? - zapytał Gryfona szeptem, wiedząc, że on i blondyn spędzili ze sobą ostatnie godziny.
- U McGonagall. Razem z Hermioną mają jakieś arcyważne sprawy do załatwienia.
- Bycie prefektem musi mieć swoje dobre strony.
- Nie ma żadnych. Tylko same obowiązki.
- Dziewczyny na Ciebie nie lecą? 
- Na niego dziewczyny lecą, bo jest Wybrańcem - wtrącił Theodor, nachylając się do chłopaków. Harry posłał mu krzywy uśmiech i odchylił się odrobinę.
- Jesteś zazdrosny?
- Chcesz mnie zranić, Harry?
- Oh, Theo, gdzieżbym śmiał.
- A ja? - oburzył się Blaise, choć próbował ukryć uśmiech, cisnący mu się na usta. Harry zaśmiał się cicho i poklepał Ślizgona po ramieniu.
- No przecież o tobie nie zapomnę.
- Nie chcę nic mówić, ale Harry jest mój - stwierdziła Ginny, przytulając się do boku Gryfona. Theodor wywrócił oczami, tak aby nikt tego nie zauważył, a Blaise zaśmiał się cicho.
- Możemy się nim jakoś podzielić - stwierdził Zabini i przytulił się do drugiego boku Wybrańca.
- Merlinie, Blaise. Ja chyba też mam coś do powiedzenia, nie? - odezwał się Gryfon.
- Podobno mnie lubisz.
- Lubię, ale bez przesady. Może Theo by Cie przytulił - zaproponował, a Nott odsunął o pare  miejsc.
- Chyba jednak wolę dziewczyny. Mogę przytulić Twoją, a ty tul sobie Zabiniego - oznajmił dobitnie Ślizgon, na co oburzony Blaise odsunął się od Harry'ego i
- Jak już słusznie zauważyłeś to moja dziewczyna, więc nie, nie możesz jej przytulić.
- Nie za wesoło Wam tam? - usłyszeli wściekły głos Rona.
- Skąd, dyskutujemy tylko na temat nowej marki mioteł. Podobno są okropne i obrzydliwie drogie - odpowiedział Theodor.
- Sądzisz, że lekcja to dobry moment na rozmowy? - warknął. W tej samej chwili na boisku pojawił się Draco razem z Hermioną. Chłopak podszedł do Weasley'a i podał mu jakiś papier. Zamienił z nim kilka słów, poczym razem z Granger zajął miejsce obok Theodora.
- Co się tak tulicie? - zagadnął Harry'ego.
- Zazdrosny?
- Mam Hermionę. Ciebie nie potrzebuję.
- A Hermiona nie da Ci się przytulić - zaśmiał się Wybraniec pokazując język Ślizgonowi.
- To naprawde dojrzałe, Harry - zauważyła Ginny.
- Cicho. Jestem wśród swoich. A Ciebie i tak nie przytuli - zwrócił się do Dracona. Hermiona zaśmiała się cicho i przytuliła do blondyna, którzy wystawił język w stronę czarnowłosego i otulił szatynkę ramieniem.
- Czemu każdy ma się do kogo przytulić, a ja nie? - zapytał Blaise, wydymując wargę.
- Jak chcesz to mogę cie przytulić - zaoferowała Hermiona.
- To może jak mnie nie będzie w pobliżu - stwierdził Draco. Hermiona zaśmiała się i przeczesała palcami włosy blondyna.
- Wszyscy na boisko i wparach będziecie ćwiczyć odbicia - oznajmił Ron i machnął różdżką, a na boisku pojawiły się miotły. Granger spojrzała przestraszona na Dracona, który ścisnął dłoń szatynki i poprowadził na boisko. - Granger, będziesz w parze z Nattem. Nie sądzę, żeby ktokolwiek miał ochotę patrzeć jak migdalisz się z Malfoyem - rzucił Ron, na co Gryfonka zarumieniła się i zajęła miejsce obok Theodora, który przyglądał się jej z zaciekawieniem.
- Umiesz w ogóle latać? - zapytał.
- Nie, ale spróbuję. Nie krzycz na mnie jak mi coś nie wyjdzie - poprosiła cicho.
- Wiem, że pewnie z czymś innym dałabyś sobie radę, ale wybacz latanie nie jest dla Ciebie - stwierdził i podał jej miotłe. - Pomogę ci, jeśli mi na to pozwolisz.
- Szybki kurs latania?
- Mniej więcej. Musisz mocno trzymać miotłe i skupić się na tym, żeby ją utrzymać w poziomie. Dasz radę?
- Tak, tak sądzę - oznajmiła niepewnie. Zajęła miejsce na miotle i lekko odepchnęła się od ziemi. Wzniosła się niewiele ponad metr nad ziemią. Już po kilku sekundach przed nią pojawił się Theodor z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Nie jest takie trudne, co?
- I tak wole chodzić niż latać.
- Nie wiesz o czym mówisz. Wystaw ręke i zaczynamy.
- Długo musimy to robić?
- Kilka minut. Za jakieś piętnaście dojdzie szesnasta.
- Super.
Przez następne dziesięć minut Hermiona starała się odbić kafla, co nie bardzo jej wychodziło. Theodor okazał się na tyle wyrozumiały i nie śmiał się z niej ani nie krzyczał, kiedy jej nie wychodziło. O równej szenastej ona i Nott zlecieli na boisku, gdzie stał już Draco. Z podziwem przypatrywał się dziewczynie, która tylko dotknęła ziemi rzuciła się na szyję Theodora i pocałowała w policzek.
- Dziękuję, dziękuję - zapiszczała szczęśliwa i odsunęła się od chłopaka.
- Zawsze do usług - odpowiedział i poklepał ją po ramieniu.
- Nie minął miesiąc, a ty już mnie zdradzasz i to z moim własnym kumplem? Nieładnie, Hermiono - oznajmił rozbawiony Draco, podchodząc do niej i Ślizgona. Gryfonka z uśmiechem odwróciła się w jego stronę.
- Uraziłam Twoje ego? - rzuciła lekkim tonem.
- Oh, cóż, moje ego trudno urazić i tym razem ci się nie udało.
- Faktycznie, im większe ego tym trudniej je urazić - uśmiechnęła się do niego szeroko i złapała za ręke. - Idziesz, Theo? - zwróciła się do czarnowłosego, który skinął jedynie głową i zrównał z nimi kroki.
- Wkurzjąca Gryfonka - zwrócił się do Dracona. Blondyn gorliwie pokiwał głową.
- Ale bez niej byłoby nudno.
- Nie byłoby z kim pić.
- Tak, w tym jest całkiem niezła.
- Głucha też nie jest - oznajmiła Hermiona, zakładając ręce na biodrach. Draco zaśmiał się i pocałował dziewczynę w policzek.
- Kiedy znów pijemy? - zapytał Theodor.
- Z wrednymi nie piję.
- My, wredni? Uraziłaś naszą męską dumę.
- Męską dumę, wy wogóle wiecie co to jest?
- Ty mała, wredna Gryfonko. Przez najbliższy miesiąc nie pozwolę ci wejść do biblioteki - oznajmił Malfoy i przybił piątkę Nattowi.
- Sądzisz, że taka wystraszona fretka może mi czegoś zabronić?
- Ty sobie naprewde grabisz.
- Bardzo, Tleniony? - uśmiechnęła się do niego słodko. Ślizgon spojrzał na nią wściekły i szybko przyrzucił ciało dziewczyny przez swoje ramię.  Pisnęła zaskoczona i zaczęła się wyrywać, choć doskonale wiedziała, że nie ma żadnych szans. Uderzyła go w plecy, co wogóle go niewzruszyło. Klepnął ją lekko w pośladki, przez co zdenorwował ją bardziej.
- Wybaczysz nam? - zapytał Theodora, który skinął głową i odszedł w stronę grupy Ślizgonów.
- Puść mnie, żółtodziobie - warknęła, próbując podnieść głowę.
- Przeproś.
- Za co? Za Tlenionego? Proszę Cię. Nie będę Cie przepraszać za to co myśle.
- Świetnie. Powisisz sobie trochę - stwierdził rozbawiony i wszedł do zamku.

                  <<<<<°°°°>>>>>
Przepraszam za drobne opóźnienie, ale poprzedni tydzień spędziłam na nauce do testów powtórkowych. Uroki 3 klasy gimnazjum.
Następny pojawi się w niedziele. W stu procentach.

Pozdrawiam,
Alex_x.

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 12.

Pewnym krokiem szedł w stronę gabinetu profesor Astronomii. Zapukał do drzwi, a słysząc zaproszenie, wszedł do środka. Angelica siedziała za swoim biurkiem. Na jego widok podniosła się z miejsca. Musiał przed sobą przyznać, że była śliczna. Nawet z przemęczonymi oczami. Chociaż jej strój odwracał uwagę od oczu. Miała na sobie białe rurki, czarny sweter i tenisówki tego samego koloru. Kobieta musiała przyznać, że przez ostatnie trzy lata Matt stał się przystojniejszy. Ubrany w dopasowane dżinsy i koszulę wyglądał pociągająco.
- Przyszedłeś się tylko gapić? - zapytała, patrząc uważnie szatyna, który na jej pytanie zaśmiał się krótko.
- Nie złość się, bo Ci zmarszczki powyskakują. A szkoda byłoby takiej ślicznej buźki - stwierdził, na co blondynka zgromiła go wzrokiem.
- Bądź tak miły i, albo wyjdź, albo powiedz o co Ci chodzi.
- Chciałem porozmawiać o pewnej kwestii związanej z przeszłością.
- Do rzeczy - ponagliła go.
- Widziałem się z Anastasią - oznajmił, obserwując jak w oczach Angelici pojawia się lekki strach.
- Co z tego?
- Masz córkę. Trzyletnią.
- I co?
- Do cholery, trzy lata temu się rozstaliśmy.
- Matt...
- Zapytałaś mnie wtedy czy chcę mieć dzieci. Powiedziałem Ci, że nie wiem.
- Powiedziałeś, że nie.
- Wiem, co powiedziałem i napewno nie powiedziałem, że nie chcę ich mieć. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nie miałem powodu. Ty zamiast mi powiedzieć, że jesteś w ciąży...
- Olewałeś mi przez cały rok. Skąd miałam wiedzieć, że tego dziecka nie olejesz?
- Czemu ze mną nie porozmawiałaś?
- A czemu dla Ciebie ważniejsi byli kumple niż ja?
- Nie byli. Byłaś moją pierwszą dziewczyną, z którą chciałem stworzyć trwałego. Nie miałem pojęcia jak mam się zachować.
- I sądziłeś, że nie mam ochoty spędzać z tobą czasu?
- Jesteś dziewczyną. A wy uwielbiacie spędzać czas z przyjaciółeczkami.
- Gdybym tego chciała, nie byłbyś moim chłopakiem - warknęła zirytowana. Matt podszedł do niej i spojrzał w oczy.
- Nigdy ze mną nie rozmawiałaś. Wymienialiśmy kilka zdań, które kończyły się kłótnią.
- Zawsze uwielbiałeś się kłócić.
- Rumienisz się jak jesteś zła - zauważył, zakładając za ucho upadający jej na twarz kosmyk włosów. - Porozmawiajmy o Margaret - poprosił.
- Skąd wiesz jak się nazywa?
- Mój kumpel pracuje w Ministerstwie. Zajrzenie w Twoje papiery to żaden problem.
- Więc po co chcesz o tym rozmawiać?
- Z twoich papierów nie dowiem jak bardzo jesteś na mnie wściekła.
- Nie jestem. To ja chciałam odejść i to zrobiłam.
- Nie chcę być typem faceta, który olewa własne dziecko.
- Nie zabierzesz mi jej, prawda?
- Nie jestem potworem. Chcę Ci pomóc ją wychować, być dla niej prawdziwym ojcem - oznajmił i delikatnie przytulił kobiete do siebie.
- Ale wiesz, że teraz wszystko się zmieni? Nie będziesz już miał tylu panienek.
- A skąd wiesz, że nie żyłem w celibacie? - zapytał siląc się na powagę, co bardzo utrudniał mu chichot Angelici, wtulonej w jego tors. Otulił ją mocniej ramieniem i uśmiechnął się do siebie. Mężczyzna musiał przyznać, że trzy lata temu popełnij duży błąd, pozwalając odejść blondynce. W siódmej klasie byli parą, spotykając potajemnie, aby ich rodzice się o tym nie dowiedzieli. Oboje wiedzieli, że gdyby się dowiedzieli, byłoby po nich. Angelica naprawde go kochała, jednak niegdy nie miała pewności co do jego uczuć. Ich spotkania nie były częste, ale po dwóch miesiącach miała wrażenie, jakby ją olewał. Potem zaszła z nim w ciąże i, bojąc się mu powiedzieć, uciekła. Wyjechała do Stanów, wiedząc, że tam nikt nie będzie jej szukać. Tylko Draco poznał prawdziwy powód jej wyjazdu, choć nigdy nie powiedziała mu o Matcie. Teraz stojąc przytulona do byłego Gryfona, wiedziała, że powinna z nim porozmawiać.

                      °°°° μ °°°°°

W Wielkiej Sali trwała kolacja. Brakowała tam tylko dwóch osób. Hermiona i Draco zniknęli nie wiadomo gdzie tuż po obiedzie. Zachowywali się dziwnie od początku października, co zaczynało intrygować ich przyjaciół. Jak zwykle w niedziele Ron wychodził z kolacji wcześniej. Zawsze szedł potem do swojego gabinetu, aby przygotować kolejne lekcje na przyszły tydzień. Przechodząc obok nieużywanej klasy zaklęć, zauważył, że drzwi, które powinny być zamknięte zaklęciami są lekko uchylone. Wszedł do środka i zamarł. Na ostatniej ławce siedziała Hermiona, a między jej nogami stał Draco, trzymając swoje dłonie na ławce tuż obok jej ud. Odchrząknął, a nastolatkowie odsunęli się od siebie. Na policzkach Hermiony widniały rumieńca, a Malfoy uśmiechnął się i przeczesał włosy palcami.
- Nie przeszkadzam Wam za bardzo? - zakpił.
- Trochę - odpowiedział blondyn, opierając się biodrem o ławkę tuż obok dziewczyny.
- Oboje szlaban.
- Niby za co? Nie jest zakazane całować się z dziewczyną.
- Nie jeśli używasz do tego nieczynnej klasy.
- Powinienem zaciągnąć ją do czynnej?
- Przebywanie w klasach bez nauczyciela jest zabronione, Malfoy. Jako prefekt powinieneś o tym wiedzieć.
- Ewidentnie musiało mi wylecieć z głowy. Hermiona nic nie zrobiła. Jej ten szlaban nie powinien dotyczyć.
- Dotyczy i dlatego o szlabanie poinformuje Was profesor McGonagall. A teraz oboje wychodzicie - syknął do nich, wychodząc z klasy. Hermiona zeszła z ławki i posłała wściekłe spojrzenie Draconowi, który patrzył na nią rozbawiony. Objął ją ramieniem i pocałował we włosy.
- Mówiłem, że będzie zabawnie - stwierdził, prowadząc dziewczynę do drzwi.
- Ty odrobisz ten szlaban - zagroziła, wychodząc.
- Dobrze, odrobię. Chcesz iść na kolację?
- Nie, chcę do łóżka - mruknęła sennie.
- A zaprosisz mnie też?
- Zapomnij - zaśmiała się na widok jego miny i wypowiedziała hasło do ich Pokoju Wspólnego.
- Jutro każdy będzie wiedział, że jesteśmy razem.
- Chciałeś tego.
- Tu też - przypomniał i puścił ją, kiedy stanęli przed drzwiami do pokoju Gryfonki.
- Dobranoc - pocałowała go lekko w policzek i weszła do pokoju. Draco przez chwilę stał zdezorientowany, poczym zamknął się w swoim pokoju. Czekał go jutro ciekawy dzień. Tego był pewny. Weasley tak łatwo im nie odpuści.

                          ¥¥¥¥¥

Rozdział tak jak obiecałam. Przepraszam, że tak późno, ale dopiero teraz go skończyłam. Rozdziały będą pojawiać się w niedziele wieczorem.
Pozdrawiam,
Alex_x.

PS Przepraszam za błędy.

Rozdział 11.

- Oh, Harry, jak miło, że już jesteś - rzuciła do chłopaka Ginny, kiedy tylko pojawił obok nich. - Zastanawiałyśmy się czy nie poszedłbyś z nami na jakiś spacer - stwierdziła, przyglądając się uważnie Potterowi.
- Przykro mi, ale z Zabinim musimy coś przedyskutować i teraz nie mogę. Ale w przyszły weekend, czemu nie - uśmiechnął się przepraszająco i wzruszył ramionami.
- W takim razie zarezerwuj sobie czas na przyszłdą sobotę - zaśmiała się Astoria. Harry skinął grzecznie głową i objął Ginny ramieniem. Cmoknął ją w usta i ruszył w stronę zamku, gdzie czekał na niego Ślizgon. Weasley patrzyła jak jej chłopak oddala się od nich i prychnęła zirytowana.
- Chyba przesadza z kontaktami ze Ślizgonami -stwierdziła Tracey.
- Przesadza? On spędza z nimi cała swój wolny czas. Zaczynam się bać, że on woli chłopców.
- Sądzisz, że Zabini też jest gejem?
- Oh, Zabini może być tylko jego przykrywką na spotkania z Malfoy'em.
- Niewiadomo czy...
- Tracey, próbowałam się z nim umówić. Jasno dał mi do zrozumienia, że nie jest zainteresowany dziewczynami - oznamiła Astoria. Ginny uśmiechnęła ironicznie i uścisnęła koleżance dłoń. Razem z dziewczynami ruszyły w stronę zamku, aby udać się do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
                       
                          ريال ريال 
   
Hermiona przebrała się w sukienkę z materiału przypominającego dżins, a na nogi włożyła czarne baletki. Zeszła do Wielkiej Sali na kolację, rozmyślając o minionym tygodniu. Usiadła obok Emmy i nałożyła na swój talerz tosty z dżemem. Przeniosła swój wzrok na stół Slytherinu. Draco uśmiechnął się do niej, kiedy zobaczył jej spojrzenie. Odwzajemniła jego uśmiech i wróciła do jedzenia. Emma spojrzała na nią zaskoczona, widząc uśmiech Malfoy'a w kierunku Gryfonki.
- No co? - zdziwiła się Hermiona.
- Nic - odpowiedziała, uśmiechając się do szatynki.
- Udam, że wierzę - mruknęła Granger, a kiedy skończyła jeść, podniosła się ze swojego miejsca i ruszyła w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Tuż przy drzwiach dogonił ją Draco. Uśmiechnął się delikatnie i przesunął dłonią wzdłuż jej pleców.
- Masz jakieś plany? - zapytał.
- Nie. A dlaczego pytasz?
- Nie wybrałabyś się ze mną gdzieś?
- Gdzie?
- Niespodzianka - odpowiedział z tajemniczym uśmiechem.
- W porządku. O której?
- Za pół godziny.
- Czekaj na mnie w Pokoju Wpólnym - poprosiła i weszła do swojego dormitorium. Chłopak skinął głową, patrząc na oddalającą się Gryfonkę. Dziewczyna weszła do swojego pokoju. Oparła się o drzwi i przygryzła wargę. Podeszła do szafy i wygrzebała z niej czarne rurki, białą boxerkę i granatowe tenisówki. Przebrała się i usiadła przy toaletce. Rozczesała włosy i związała je w kucyk. Namalowała kreski eyelinerem i spojrzała na swoje odbicie. Wyszła z pokoju, zabierając skórzaną kurtkę i zeszła do Pokoju Wspólnego, gdzie czakał już Draco, ubrany w dopasowane dżinsy i błękitną koszulę. Na oparciu kanapy leżała jego kurtka. Uśmiechnął się do niej.
- To idziemy? - zapytała.
- Oczywiście - przepuścił ją w drzwiach i ruszył w stronę wyjścia ze szkoły.
- Dokąd idziemy? - zapytała, kiedy skierowali się w stronę boiska.
- Zobaczysz, ale na razie zamknij oczy - poprosił, zatrzymując się na chwilę. Spojrzała na niego zdziwina. - Chcę tylko, żebyś mi zaufała, okey?
- Dobrze - zgodziła się niechętnie i zamknęła oczy. Poczuła jak Draco zakłada jej na głowę jakąś opaskę, którą zasłonił jej oczy. Instynktownie otworzyła oczy zamrugała powiekami. Malfoy pociągnął ją za rękę. Nie wiedziała dokąt chłopak zmierza. Od wojny nauczyła się, że wzrok jest najważniejszą bronią. Teraz, kiedy nie mogła niczego zobaczyć, musiała zaufać Draconowi.
- Ze mną nic Ci nie grozi - zastrzegł, widząc jej niewyraźny wyraz twarzy.
- Ufam Ci - stwierdziła cicho. Draco przystanął i po chwili usłyszała świst powietrza. Malfoy ostrożnie posadził ją na miotle i szybko zajął miejsce tuż za nią. Objął ją mocno w talii i pozwolił jej wtulić się w swoje ramiona.
- Wszystko dobrze? - zapytał. Dziewczyna skinęła delikatnie głową. Ślizgon odbił się od ziemi i skierował się w tylko sobie znane miejsce. Cały czas obejmował Hermionę. Po kilku minutach zniżył lot i wylądował. Pomógł Gryfonce zejść z miotły i zdjął jej opaskę z oczu. Zamrugała, przyzwyczajając oczy do światła codzinnego. Rozejrzała się dookoła i po chwili skierowała wzrok na Malfoya, który patrzył na nią z dumą w oczach.
- Tu jest ślicznie - oznajmiła, uśmiechając się do chłopaka. Stali na niewielkiej polance, niedaleko jeziorka. Otaczały ich wysokie drzewa, nieprzepuszczające zbyt wiele światła słonecznego.
- Dlatego Cie tu zabrałem. Cieszę się, że mi zaufałaś.
- Chyba wybaczę Ci fakt, że wsadziłeś mnie na miotłe.
- Na to liczę - machnął różdżką i obok nich pojawił się koc i kosz piknikowy.
- Zaskakujesz mnie, Malfoy.
- Taki mam zamiar.
- Nie chce umrzeć na zawał - mruknęła rozbawiona. Draco parsknął śmiechem. Rozłożył koc i gestem nakazał jej usiąść. Zając miejsce naprzeciwko niej i wyciągnął z koszyka przeróżne smakołyki.
- Mam nadzieje, że lubisz truskawki.
- Skąd we wrześniu wytrzasnąłeś truskawki? - zdziwiła się.
- Ma się swoje sposoby - oznajmił z szelmowskim uśmiechem. - Pomyślałem, że wypadałoby dowiedzieć się o tobie trochę więcej.
- To znaczy?
- No nie wiem. Nie mam pojęcia jaki jest Twój ulubiony kolor.
- Zielony. A Twój?
- Zielony. W końcu jestem patriotom.
- Faktycznie. Ślizgon jakich mało.
- Uważaj co mówisz. Ty też lubisz zielony.
- Oh, no wiesz. Trawa jest zielona, listki, mój pierwszy chłopak miał zielone oczy.
- Taa? Ile miałaś tych chłopaków?
- Ja wiem? Nie pamiętam. Trzech, o ile dobrze pamiętam.
- Mnie też liczysz?
- Miałam na myśli prawdziwych chłopaków.
- A ja nie jestem Twoim prawdziwym chłopakiem? - zapytał z seksownym uśmiechem. Nachylił się nad nią i spojrzał jej w oczy. - Wiesz, póki nikt nie wie jaka jest prawda, my sami nie musimy im o tym mówić - oznajmił, odchylając się do tyłu. Podał jej butelkę z kremowym piwem i otworzył swoją.
- Ale kiedy chcesz im powiedzieć?
- Mówiłem Ci przecieć, że dopóki sami się nie domyślą, my nic nie powiemy.
- Zdajesz sobie sprawę, że ludzie nie zawsze wszystko widzą?
- Uhm, maleńka, mam zamiar odstawić niezłe przedstawienie i wtedy napewno się dowiedzą.
- Mój ojciec nie może się dowiedzieć.
- To już wiem. Musisz mi o sobie opowiedzieć.
- A co chcesz wiedzieć?
- Co chcesz robić po szkole?
- Chciałabym pracować jako adwokat.
- Napewno Ci się uda.
- A ty?
- Pewnie przejmę po ojcu firmę.
- Nie chciałbyś czegoś sam dokonać?
- Nie mogę ich znowu zawieść - oznajmił pewnie, choć w jego oczach czaił się strach. Hermiona nie mogła zrozumieć, jak ten silny chłopak boi się zawieść własnych rodziców.
- Kiedy ich zawiodłeś? - zapytała delikatnie, przysuwając się w jego stronę. Oboje siedzieli po turecku stykając się kolanami. Dziewczyna położyła swoje drobne dłonie na jego ramiona.
- Całe życie zawodziłem. Kiedy dostałem zadanie od Voldemorta i go nie wykonałem omal nie zabiłem matki. Bellatrix dowiedziała się o Angelice. Musiałem robić wszystko czego chciała. Zabijałem, torturowałem. Byłem... nadal jestem potworem.
- Wcale nie jesteś - zaprzeczyła, zmuszając go do spojrzenia sobie w oczy. - Gdybyś był potworem nie zrobiłbyś tego dla swojej siostry.
- Nie masz nawet pojęcia ile osób zabiłem.
- Matt zabił swojego przyjaciela. Był Śmierciożercą. Chciał zabić Harry'ego, a przy okazji mnie.
- Wiesz co jest śmieszne? - zapytał, patrząc w jej oczy. - Voldemort chciał Cie torturować, żeby złamać Pottera. Według mnie, gdybyś zginęła, on nie załamałby się. Chciałby zemsty. Mylę się?
- Nie wiem. Harry jest nieprzewidywalny. Z nim następne pięć minut jest niepewne. Chcę, żebyś wiedział, że nieważne co zrobiłeś, ja nigdy nie uwierzę, że mógłbyś być potworem - oznamiła, uśmiechając się niepewnie. Draco chwycił ją w talii i posadził sobie na kolanach, tuląc do swojego torsu. Podniosła na niego wzrok i oparła swój policzek o jego ramie.
- Wierzysz we mnie, a nawet nie znasz - stwierdził z lekkim rozbawieniem.
- Nie wiesz jak bardzo Cię znam.
- Ile możesz o mnie wiedzieć?
- Kochasz swoją siostrę. Dla rodziny poświęcisz wszystko. I teraz wiem, że nigdy nie zrozumiem facetów - zaśmiała się i pocałowała blondyna w zagłębienie jego szyi.

                          ₩₩

Tak jak obiecałam - kolejny rozdział. Rozdział 12 pojawi się w następny weekend.
Mam nadzieje, że Wam się podoba.
Pozdrawiam,
Alex_x.