piątek, 23 września 2016

Rozdział 2.15.

Szatynka idąc ulicą, przeklinała swój pomysł spaceru. Chciała odreagować, jednak nie sądziła, że droga z domu do kościoła może być tak długa. Nie przewidziała też, że piętnastocentymetrowe szpilki będą ją spowalniać. Westchnęła, wchodząc w jakąś uliczkę. Teleportowała się i po chwili stanęła niedaleko kościoła. Przed kościołem stał tłum ludzi, rozmawiających miedzy sobą i co jakiś czas śmiejących się z czegoś. Odnalazła wzrokiem Dracona i uśmiechnęła się delikatnie, widząc go w pełnym garniturze, poprawiającego marynarkę ich syna. Obok nich stał Harry i Blaise, śmiejąc się z niego, kiedy Scorpius rozwalił jego idealnie ułożone w quiffa włosy. Podeszła do nich, stając za blondynem, który podniósł się z kucek. Splotła palce ich dłoni razem i uśmiechnęła się, widząc jego zdezorientowany wzrok. Poprawiła jego włosy, dyskretnie używając różdżki, wiedząc że nie wszyscy goście są czarodziejami. Nie potrafiła się na niego złościć, widząc jak dobrze opiekuje się ich dzieckiem i jak bardzo zależy mu na niej. Jednak nienawidziła, kiedy zatajał przed nią jakikolwiek szczegół z jego życia, jakim był jego rozwód. Po kilku minutach zjawiła się Ginny, ubrana w błękitną sukienkę w rozkloszowaną spódnicą.Spojrzała na nią zszokowana, jednak kiwnęła głową na przywitanie. Po ostatniej kłótni, dwa dni temu, była niemal pewna, że rudowłosa jest na nią śmiertelnie obrażona. Nie jej winą był fakt, że ta dobierała się do Dracona i to na jej oczach. Jeszcze pare lat temu zapewniała ją, że nigdy nie byłaby w stanie spojrzeć na Malfoy'a jak na mężczyznę, a teraz flirtuje z nim na każdym kroku. I naprawdę rozumiała, że Ginny pokłóciła się z Blaisem i nie odzywają się do siebie od tamtego czasu, ale nie potrafiła pojąć dlaczego akurat Draco miałby ją pocieszyć i być powodem zazdrości Zabiniego. Pocałowała go w policzek i z uśmiechem patrzyła jak Ginny rumieni się i odwraca wzrok na Harry'ego, który obecnie tłumaczył coś komuś przez telefon. Hermiona wchodząc do kościoła mijała jednego z gości weselnych i była pewna, że już kiedyś go widziała. Jednak był to gość panny młodej i nikt nie uwierzyłby jej w pomysły jakie rodziły się w jej głowie. Przez chwile nawet zastanawiała się czy nie zna panny młodej, jednak Ruth Devis była jej zupełnie obca. A fakt, że była mugolką utrudniał całą sytuację. Gdzieś w głębi siebie życzyła Ronowi szczęścia, nawet mimo iż w przeszłości tak ją skrzywdził i ona sama wiązała z nim swoją przyszłość. Teraz miała Dracona, który mimo, że zawsze musiał ją czymś zdenerwować, był jedynym mężczyzną, o którym myślała całymi dniami i nocami.
- Chciałabyś kiedyś wziąć ślub? - usłyszała pytanie przy swoim uchu i wzdrygnęła się delikatnie. Obok niej stał wysoki mężczyzna po trzydziestce, ubrany w nienaganny garnitur.  Na jego twarzy widniał przyjacielski uśmiech, a oczy świeciły radosnymi iskierkami.
- Skąd pewność, że już nie jestem po ślubie? - zapytała, uśmiechając się lekko.
- Tak młoda kobieta chyba chciałaby nosić obrączkę swojego męża, czyż nie?
- Chyba tak - zaśmiała się i rozejrzała po kościele. Draco zniknął się gdzieś, zostawiając Scorpiusa z Harrym, a jej chłopiec śmiał się razem z Pansy.
- Co powiedziałabyś na randkę w przyszłym tygodniu? - zaproponował, zakładając kosmyk jej loków za ucha.
- Przykro mi, ale... - zaczęła, jednak zimny głos za nią przerwał jej w połowie.
- Ona ma już narzeczonego - warknął Draco, zaciskając dłonie na jej biodrach i przyciągając ją do siebie w zaborczym geście.
- Gdybyś jednak zmieniła zdanie poproś Rona o numer Nathana - mrugnął do niej i odszedł. Draco zacisnął zęby i pociągnął ją za rękę w kierunku miejsca, które mieli zająć na czas trwania uroczystości.
- A może jednak chciałaś się w nim umówić, co? - syknął, kiedy starała się wyrwać rękę z jego uścisku.
- O co ci chodzi?
- Wziąłem dla ciebie rozwód, a ty po prostu flirtujesz z kim popadnie, jak zwykła...
- Nie kończ nawet. Mogłeś sobie zostać przy żonce i dalej mieć w dupie mnie i swojego syna.
- Może tak byłoby lepiej.
- Mnie i jemu na pewno - warknęła, po czym usiadła obok Harry'ego i Scorpiusa, uśmiechając się delikatnie do chłopca. Nie chciała się z nim kłócić, jednak kiedy on traktował ją i ich syna jak ciężar co mogła zrobić. Kiedy niektórzy uświadamiali ją, że zniszczyła prawie idealny związek, miała wyrzuty sumienia.

~~^*^~~
Kiedy Harry patrzył na Pansy miał wrażenie, że kobieta nie chce go znać. Jednak nie mógł się dziwić. Wyrządził jej w życiu wiele złego, co nie zawsze było jego wyborem, jednak nie potrafił przeciwstawić się innym. Nie potrafił odmówić Blaise'owi wyjazdu do Stanów na rok, nie potrafił odmówić Teddy'emu kolejnej przeprowadzki. Jednak potrafił odmówić swojemu jedynemu synowi wychowania go. I za to nienawidził siebie jeszcze bardziej. W chwili gdy zaczynał tracić wszystkich po kolei uświadamiał sobie jak bardzo brakuje mu bliskości drugiej osoby.
- Harry - usłyszał cichy szept przy uchu i obrócił głowę, jednak nie zobaczył nikogo, kto mógłby go znać. Wszyscy goście zajęci byli rozmową lub zabawą. Westchnął cicho i przetarł twarz dłonią. Po chwili obok niego pojawił się Ron, uśmiechając się delikatnie w jego stronę.
- Co tam? - zagaił, siadając naprzeciwko niego.
- W porządku. A u ciebie?
- Świetnie. Chciałem cię przeprosić za wtedy. Dałem się omotać Alex i nie myślałem nad tym co robiłem.
- Nie mam ci niczego za złe. Tak na prawdę to wina nas obu. Mogliśmy nie kłócić się wtedy.
- Tak czy siak, każdy z nas skończył z nienawiścią Hermiony.
- Taa, tobie będzie łatwiej odkupić winy niż mnie.
- Co jej zrobiłeś? - zaśmiał się, obracając w ręku szklankę z Ognistą.
- Wysłałem Malfoy'a do Stanów i powiedziałem, że nie żyje - mruknął, przeczesując włosy palcami. 
- Chyba jednak to ty będziesz miał łatwiej - stwierdził Weasley, uśmiechając się przyjaźnie do Pottera. 
- Tak naprawdę żaden z was nie musi odkupować swoich win - usłyszeli rozbawiony głos Hermiony i spojrzeli w bok, gdzie stała szatynka. Obaj musieli przyznać, że to ona wyglądała najlepiej na tym weselu. Ubrana w beżową sukienke przed kolano i czarne szpilki przyciągała wzrok każdego mężczyzny na sali. Uśmiechała się do obu, siadając między nimi orzy okrągłym stoliku. - Każdemu w was coś zawdzięczam. 
- Nie gniewasz się? - zapytał zaskoczony Ron, opierając łokcie na blacie stolika.
- Nie. Kiedy zostałam sama ze Scorem zrozumiałam, że przyczyniliście się do tego, że ja i Draco spojrzeliśmy ma siebie inaczej niż wrogowie. Więc chyba muszę wam podziękować. 
- Ale...
- Harry, nie powinieneś się teraz odzywać - stierdził Ron, uśmiechając się lekko do bruneta. Cała trójka zaśmiała się, a Hermiona wyciągnęła ramiona w kierunku Weasley'a. Ten nachylił się na stolikiem i przytulił ją do siebie. 
- Brakuje mi was - wyszeptała, chowając twarz w koszuli rudowłosego. 
//<~>\\
Pół godziny później siedząc na huśtawce niedaleko sali weselnej Hermiona śmiała się na wspomnienia, opowiadanie przez Rona czy Harry'ego. Obaj w szykownych garniturach siedzieli na piasku przed huśtawką, w rękach trzymając butelki z piwem. Zbliżała się druga w nocy, a panna młoda spała już pijana w pokoju nowożeńców. 
- Opowiedz coś o Ruth. Czy się poznaliście czy coś - poprosił Harry, opierając się łokciami na piasku. 
- Cóż, poznałem ją w Portugalii, w kawiarni gdzie pracowała. Tak naprawde do nie ma czego opowiadać. Pracowałem niedaleko i często wpadałem tam na kawe. Zaprosiłem ją do kina i zaczęliśmy się spotykać. Po pół roku zamieszkaliśmy razem, rok później zdecydowaliśmy się na ślub. 
- Zero romantyzmu - mruknęła Hermiona, zabierając butelke alkoholu Harry'emu. 
- Może Malfoy jest bardziej romantyczny? - prychnął Ron, zakładając ramiona na piersi. 
- A i pewnie. Ma wytatuowaną date urodzin Scora i chce wziąć ślub w walenktyki. 
- Bardzo romantyczne. Podobno rozwody długo trwają. 
- Rozwiódł się. 
- On być może tak, ale Ginny wciąż ma męża. 
- Hej, to było bardzo niemiłe z twojej strony - oburzyła się. 
- Tak, tylko że to on całuje inną - westchnął, wskazując palcem w bok na pare siedzącą na ławce i zaciekle się całującą, jakby oboje chcieli wessać siebie nawzajem.
- Draco ma jaśniejsze włosy - zaśmiała się, kręcąc na palcu kosmyk włosów. Jak na zawołanie, Malfoy wyszedł z sali razem z Theodorem, trzymając w dłoni paczke papierosów. Oparł się o barierke i odpalił papierosa. Theodor uśmiechnął się delikatnie w jej strone, kręcąc przy okazji głową, kiedy Draco zaciągał się tytoniem. 
- Chyba jestem kretynem - oznajmił po chwili blondyn na tyle głośno, aby Harry i Ron spojrzeli przez ramie na niego. - Powiedziałem jej, że to przez nią się rozwiodłem, a tak nie jest. Chciałem się jej oświadczyć i teraz wszystko poszła się pieprzyć, bo jestem idiotą. 
- Draco...
- Kocham ją jak nikogo na świecie. To znaczy Scora kocha tak samo, ale chyba to oczywiste, nie?
- Tak, ale...
- Chyba powinienem wtedy umrzeć. Mój ojciec ma racje. Nie nadaje się dla niej - mruknął. Hermiona podeszła do niego i wyrwała z jego dłoni papierosa i rzuciła na ziemie, przygniatając go butem. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i pocałowała w usta, obejmując dłonią jego policzek. Odsunęła się od niego po chwili, patrząc w jego oczy. Pogłaskała kciukiem jego policzek i posłała Harry'emu i Ronowi przepraszający uśmiech, poczym złapała blondyna za ręke. Pożegnała się z Theodorem i teleportowała ich do jego domu.  

//~|¤|~\\
Dobry wieczór! Witam po tak długiej przerwie, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Przeprowadziłam się z powrotem do Polski i musiałam przywyknąć do wszystkiego. Teraz postaram się częściej dodawać rozdziały, jednak planuje zakończyć już to opowiadanie, ponieważ powoli robi się z tego opera mydlana. 
Do następnego, Alex_x.
Przepraszam za błedy.