poniedziałek, 22 lutego 2016

Epilog

Rozczesała swoje długie włosy i ostatni raz spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Jakimś cudem udało jej się doprowadzić do odpowiedniego stanu. Ubrała swój czarny płaszcz i wyszła z pokoju, sprawdzając uprzednio czy wszystko zostało spakowane do kufra. Zatrzasnęła drzwi i zeszła do holu, gdzie czekał już jej ojciec, patrząc na nią z zatroskanym wyrazem twarzy. Przeszła obok niego i włożyła na nogi czarne botki. Wyszła zaraz za mężczyzną do jego samochodu, powstrzymując łzy, napływające do oczu. Po pół godziny zatrzymali się przed bramą cmentarza. Szła zaraz za ojcem, zmierzając w strone ogromnego tłumu ludzi. Stanęła obok przyjaciela, który od razu objął ją ramieniem. Rozejrzała się po tłumie. Niedaleko miejsca, w którym stała, stał Matt, przytując do siebie Margaret, która płakała, jakby rozumiała, że już nigdy więcej nie zobaczy wujka. I z pewnością to rozumiała. Angelica przytulała mame, starając się nie rozpłakać. Nigdzie nie widziała Lucjusza, ani Blaise'a. To było zadziwiające. Od dwóch tygodni odnosili się tak bardzo z żałobą po przyjacielu i synu, a teraz nie zjawiają się na jego pogrzebie. Ona sama wraca do szkoły tydzień po wszystkich uczniach, aby uniknąć pytań, współczujących spojrzeń i prób pocieszenia. Czuła się dziwnie, wiedząc, że w tej ziemi wcale nie leży jej chłopak tylko pusta trumna.
- Hermiona - usłyszała i obróciła głowę w strone Theodora. Patrzył na nią niepewnie, jakby bał się jej reakcji.
- Nic nie mów - poprosiła cicho. Harry objął ją mocniej ramieniem, zupełnie jak po chwili Theodor. Po mniej więcej pół godzinie dotarło do niej, że tak naprawde jej życie właśnie się zakończyło. W tej samej chwili zrozumiała, czym była prawdziwa miłość.
||¤៛¤||
Jak co rano w Wielkiej Sali panowało zamieszanie. Jednak przy stole Slytherinu nigdy nie było tak gwarno jak dziś. Blaise Zabini obejmując ramieniem swoją narzeczoną, starał się uspokoić przyjaciółke, a zarazem dziewczyne jego przyjaciela. To były dla wszystkich ciężkie chwile, szczególnie, że tylko kilka osób zdołało pozbierać się po śmierci Dracona. Hermiona z pewnością do nich nie należała. Dla niej czas jakby zatrzymał się w miejscu, kiedy tylko serce Malfoy'a przestało bić.
- Granger, do cholery, weź się w garść - warknął Theodor, rzucając swoje sztućce na stół. Hermiona zagryzła warge i przeniosł swoje spojrzenie na chłopaka, siedzącego obok niej. - Nie mam ochoty niańczyć cie do końca życia. To, że mu obiecałem, że się tobą zajmę, nie oznacza, że resztę mojego życia spędzę patrząc jak się nad sobą użalasz - oznajmił, podnosząc jej podbródek do góry, aby spojrzeć w jej oczy. Zbyt wiele już przez to wszystko stracił. Wszyscy stracili zbyt wiele, żeby pozwolić jej tak poprostu płakać.
- Łatwo ci mówić. Dla ciebie on był tylko przyjacielem...
- Kuźwa, Granger, znałem go znacznie dłużej niż ty i przeżyłem z nim więcej. Ostatnią osobą, która ma prawo mówić, że go zna jesteś ty.
- Wiesz co, Nott? Mam gdzieś co mu obiecałeś. Mam gdzieś, że nie potrafisz poradzić sobie w życiu, ale ty nigdy nie kochałeś go tak jak ja. I nie wyjeżdżaj mi tu z gadką, że znasz go dłużej, bo go nie ma nawet znaczenia.
- Ty nawet nie wiesz co on lubił.
- Przestańcie, no! - krzyknął Harry, patrząc błagalnie na przyjaciółke i Theodora. Miał dość ich codziennych kłótni i wyrzucania sobie, kto znał go lepiej. Hermiona rzuciła ostatnie spojrzenie Nottowi i wyszła z Wielkiej Sali. Harry zerwał się za nią, nie zważając na protesty Ginny. Dogonił ją przy jednej z nieczynnych klas i zaciągnął do środka. Przytulił ją mocno do siebie, kiedy po policzkach popłynęły jej łzy.
- Kochałem go. Nadal kocham - szepnęła w jego koszule. Pogładził jej plecy, chcąc chociaż trochę uspokoić.
- Wiem, mała. Wiem.
||¤៛¤||
Uchyliła powieki, czując jak przez powieki przedostają się stużki ostrego, białego światła. Rozejrzała się po sterylnym pomieszczeniu, nie rozumiejąc gdzie dokładnie jest. Była w szpitalnej sali, podpięta do kroplówki. Obok jej łóżka, na krześle spał Matt, opierając głowę na ręce, podpartej na łóżku. Podniosła się na łokciach, czując suchość w ustach. Na szafce obok łóżka stała butelka Coca - Coli. Upiła ostrożnie łyk, przyglądając się twarzy brata.
- Panno Granger - usłyszała cichy głos pielęgniarki, stojącej w drzwiach sali.
- Dzień dobry - mruknęła, zachrypniętym głosem, opierając się plecami o poduszki.
- Nie powinno go tu być - westchnęła kobieta, wskazując brodą na Matta.
- Pewnie się o mnie martwił - starała się go bronić, chociaż wiedziała, że jej brat zrobiłby wszystko, żeby tylko przy niej być.
- Zawiadomie lekarza, że się obudziłaś. A ty spróbuj go obudzić - poprosiła, wychodząc z sali. Hermiona uśmiechnęła się lekko, patrząc na twarz Matta. Nachyliła się nad nim i musnęła ustami jego policzek, wiedząc, że odkąd tylko mieszka z Angelicą i Margaret na lekki sen, musząc być na każde zawołanie dziewczynki. Otworzył oczy i ziewnął przeciągle. Przetarł oczy niczym mały chłopiec i posłał jej szeroki uśmiech.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że postanowiłaś w końcu się obudzić - zaśmiał się, przyciągając ją do siebie.
- Jak długo byłam nieprzytomna?
- Dwa dni. Rodzice siedzieli przy tobie, ale oboje musieli wrócić do pracy.
- A ty?
- Angela wzięła za mnie lekcje, więc McGonagall się nie przyczepiła - wyjaśnił. Po chwili do sali wszedł wysoki lekarz z czarnymi włosami, ubrany w lekarski fartuch. Miał może z dwadzieścia pięć lat, nie więcej. Uśmiechnął się szeroko do dziewczyny i podszedł do łóżka.
- Miło, że wreszcie wróciła pani do żywych - uśmiechnął się i spojrzał na kartki, które trzymał w ręku. - Mogę mówić przy panu, czy woli pani na osobności?
- Niech mówi pan przy nim. Zaraz chyba wyjdzie z siebie jak się nie dowie - stwierdziła z rozbawieniem patrząc na brata, który zaciskał pięści na zachowanie lekarza.
- Jest pani w ciąży. Czternasty tydzień. Dodatkowo jest pani poważnie odwodniona - oznajmił. Hermiona zaskoczona spojrzała najpierw na niego, następnie na swój płaski brzuch. To nie było możliwe. Nie teraz.
- Nie pomyliłeś się przypadkiem gościu? Ona ma ledwo dziewiętnaście lat i nie uprawia... Nie uprawiałaś jeszcze seksu, nie? - zapytał cicho Matt, przeczesując włosy palcami i patrząc z nadzieją na Hermione. Dziewczyna zagryzła dolną warge i pokręciła głową. - Jaki ja ci dałem przykład?
- Mattie...
- Oh mój... Jak to się stało?
- Mam ci to szczególowo wytłumaczyć?
- Hermiona, do cholery. Nie żartuj sobie ze mnie - jęknął, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
- Musi pani na siebie teraz szczególnie uważać i dbać o sposób odżywiania. Najlepiej jeśli zgłosi się pani do swojego ginekologa, a on wszystko wyjaśni - oznajmił lekarz, opiszczając jej sale. Hermiona w szoku dotknęła swojego brzucha, przygryzając warge. Nie mogła uwierzyć, że jej życie właśnie teraz postanowiło się popsuć. Nie mogła sobie wyobrazić życia bez Dracona. A teraz jeszcze dochodziło dziecko, które z pewnością będzie o nim przypominać.
||¤៛¤||
Cześć wszystkim! Nie zabijajcie mnie, błagam! Taki był zamiar tego opowiadania. Cóż jako, że właśnie je zakończyłam, przydałoby się coś powiedzieć (napisać (; ).
Trochę minęło od pierwszego rozdziału tej opowieści. Prolog został opublikowany 31 grudnia 2013 r., czyli ponad dwa lata temu. Spędziłam z tą opowieścią aż 780 dni. Jestem strasznie wdzięczna każdej osobie, która czytała te opowiadanie. Dziękuję wszystkim, którzy motywowali mnie swoimi komentarzami. Każda opinia była dla mnie naprawde motywująca. Tak naprawde po kilku rozdziałach chciałam usunąć to opowiadanie i zacząć coś innego, jednak teraz wiem, że decyzja o kontunuowaniu pisania była trafiona.
Mam nadzieję, że podobało się Wam to opowiadanie.
Dziękuję jeszcze raz, że byliście ze mną w trakcie trwania opowiadania.
Pozdrawiam,
Alex_x.
PS 1 marca 2016 r. zapraszam Was serdecznie na niespodziankę i liczę, że się Wam ona spodoba 
Całuję, Alex_x. 

wtorek, 16 lutego 2016

Rozdział 47.

Hermiona obudziła się kilka minut po siódmej. Miejsce obok niej było puste, a na poduszce, na której spał Draco leżała tylko kartka. Podniosła się na łokciach i złapała kartke. Poznała równe pismo Malfoy'a.
Hej, Skarbie.
Przepraszam, że piszę ten list, ale nie chciałem patrzeć, jak płaczesz, kiedy będę musiał już iść. To byłoby zbyt trudne. Na moim biurku leży szkatułka. Weź ją i zatrzymaj. Nie próbuj oddawać jej moim rodzicą czy Angelice. Za tydzień trafi na Twoje łóżko i nie będziesz mogła jej z tamtąd zdjąć, dopóki nie pogodzisz się, że to co jest w środku należy do ciebie. Wiesz jak bardzo Cie kocham, prawda? Mam nadzieję, że tak. Nie potrafiłem Ci powiedzieć tego prosto w oczy. Przepraszam, ale łatwiej mi napisać to w liście, wiedząc, że nie spojrzysz na mnie z pogardą w oczach.
Zakochałem się w Tobie, kiedy pierwszy raz spojrzałem na Ciebie na dworcu. Byłaś taka idealna. Odbiegałaś od wszystkich dziewczyn, jakie otaczały mnie w dzieciństwie. Starałem się zapomnieć, bo wiedziałem, że to nieodpowiednie. W czwartej klasie natknąłem się na pamiętnik mojego pra-któregoś dziadka. Był z Twoją babcią i chcieli uciecz, ale rodzice im nie pozwolili i rozdzielili ich. Dlatego tak bardzo nasze rodziny się nienawidzą. Cóż chciałem Ci powiedzieć, że zawsze bym o Ciebie walczył. Zawsze, gdziekolwiek bym był. W trakcie wojny, postanowiłem, że jeśli przeżyję, to Cie zdobędę. Ale teraz wiem, że to Ty zdobyłaś mnie, pewnie nawet nieświadomie.
Przepraszam, że żegnam się z Tobą w taki sposób, ale inaczej nie potrafię. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie. Kocham Cię.
Zawsze Twój,
Draco.
Poczuła jak po policzkach płyną jej łzy. Obiecał, że tak jej nie zostawi. Nie mógł jej tak okłamać. Przebrała się szybko i zaprała swoje rzeczy, poczym teleportowała się do swojego domu. Chciała pobyć sama, a doskonale wiedziała, czym skończyłoby się, gdyby tylko wróciła pieszo. Stanęła w swoim pokoju i od razu zrzuciła z siebie kurtke i buty. Położyła się na łóżku, przyciskając policzek do poduszki. Z oczu wciąż wypływały jej łzy. Nie mogła uwierzyć, że chłopak, którego naprawde pokochała, musiał od niej odejść.
- Hej, słoneczko, co się stało? - usłyszała delikatny głos brata. Podniosła głowę i zauważyła mężczyzne stojącego w progu jej pokoju.
- Draco - jęknęła, z powrotem kładąc głowę na poduszce.
- Co on ci zrobił? - zapytał, siadając szybko obok siostry na łóżku.
- On... dostał wyrok i musiał iść z Ministertwem do siedziby... On nie może umrzeć - zapłakała, wtulając się w tors brata. Matt patrzył zaskoczony na Hermionę, starąc się pozbierać myśli.
- Wszystko będzie dobrze, tak? Jesteś silna. Masz mnie, rodziców, przyjaciół...
- Przestań. Przecież on umrze - oznajmiła, zanosząc się głośniejszym płaczem. Matt bezradnie zacisnął powieki i potarł plecy Hermiony, starając się ją jakoś uspokoić. Wiedział, że to może być cholernie trudne zadanie.
||¤៛¤||
- Hej, ale musisz przyznać, że to słodkie - zaśmiała się, idąc przez park. Trzymała go za ręke, splatając razem ich palce.
- Taa, przesłodkie. Zupełnie jakbyś utopiła papryczke chilli w czekoladzie. Gorzkiej w dodatku - mruknął, całując ją w skroń.
- Jesteś beznadziejny - oznajmiła, jednak uśmiechnęła się do niego delikatnie. Spacerowali od godziny, wspominając film, na który poszli w ramach randki.
- Za to mnie kochasz - przypomniał, śmiejąc się cicho, widząc jak przewraca oczami.
- Oj, Draco, zero w tobie romantyzmu.
- Poważnie? Zrobie sobie tatuaż z twoim imieniem i wtedy mi powiedz, że jestem nieromantyczny.
- Zrobiłbyś dla mnie tatuaż? - pisnęła zaskoczona, patrząc na niego z szerokim uśmiechem.
- Dla ciebie wszystko, kochanie - oznajmił. Pociągnął ją w strone studia tatuażu, gdzie spędzili następne dwie godziny. Hermiona podniecona siedziała na krzesełku tuż obok fotela, na którym siedział Draco, patrząc na nią z niedowierzaniem. Była pierwszą dziewczyną, która lubiła tatuaże. On zdecydowanie je uwielbiał. Spojrzał na napis na swoim lewym przedramieniu. Obok Mrocznego Znaku, wzdłuż długości przedramienia ciągnął się idealny, czarny napis 'Always You', w którym od razu się zakochał.
- To teraz ty, co? Zrobię wam dwa w cenie jednego - zaproponował tatuażysta, uśmiechając się szeroko na widok przestraszonej miny szatynki.
- Ale to boli - jęknęła. Draco objął ją ramieniem, przyciskając do siebie.
- Nie boli, ale jeśli nie chcesz, to w porządku, słonko.
- A mogę jakiś mały na nadgarstku? - zapytała cicho. Mężczyzna skinął głową. Hermiona skończyła ze znakiem nieskończoności i imieniem swojego chłopaka na wewnętrznej stronie nadgarstka.
||¤៛¤||
Hermiona podniosła się z łóżka, przecierając oczy. Bolała ją głowa, a pod powiekami czuła łzy. Chociaż przepłakała prawie pół dnia, wciąż chciało jej się płakać. Wyszła ze swojego pokoju i skierowała się do kuchni. W pomieszczeniu siedział Matt, trzymając w dłoniach kubek z parującą herbatą. Za oknem panował mrok i jedynym źródłem światła w kuchni była lampka z piekarniku, gdzie piekło się jakieś ciasto. Dziewczyna podeszła do stołu i usiadła naprzeciwko brata. Mężczyzna podniósł na nią wzrok, posyłając słaby uśmiech.
- Rozmawiałem z Harrym... - zaczął, przeczesując włosy.
- Wrócili już? - zapytała zdziwiona. Szatyn skinął powoli głową i westchnął cicho.
- Lepiej będzie jeśli dowiesz się tego ode mnie, a nie kogoś innego - oznajmił i podniósł się ze swojego miejsca. Kucnął tuż przed siostrą i dotknął jej dłoni. - Nikt nie wie gdzie jest Draco, ale Ministerstwo uznało go za zmarłego, ponieważ z miejsca, w którym byli nic nie zostało. Szczegóły opowie ci Harry, ale prosili mnie, żebym powiedział ci, że Draco nie żyje - szepnął. Hermiona spojrzała na niego ze łzami w oczach i przytuliła się do niego mocno. Podniósł się, wstając z dziewczyną w ramionach. Chwycił ją za uda i podniósł do góry, chcąc aby objęła go nogami w pasie. - Chelernie mi przykro, maleńka - stwierdził, głaszcząc ją delikatnie po plecach. Skinęła sztywno głową i odsunęła się od brata. Nie patrząc na mężczyzne wyszła z kuchni, kierując się do holu. Założyła na siebie szybko buty i kurtke i teleportowała się. Dolina Godryka wyglądała idealnie, szczególnie zimą. Przechodząc przez alejki wioski, patrzyła na okna domów. Kiedyś chciała tu zamieszkać. Widziała to jako miejsce, które mogło być idealne dla niej i jej rodziny. Ale teraz została tylko ona. Wchodząc na cmentarz, od razu rzuciła się jej w oczy sylwetka Harry'ego, który stał przy grobie swoich rodziców.
- Właśnie sobie uświadomiłem, że mimo, iż wojna skończyła się pół roku temu, wciąż umierają przez nią ludzie - mruknął, kiedy tylko stanęła obok niego. Nie musiał nawet na nią patrzeć, aby wiedzieć, że to ona. Wyczuwał ją z daleka. Jakby od zawsze wiedział, że ona tu przyjdzie i tylko na nią czekał.
- On naprawde nie żyje? - zapytała cicho, opierając się o jego ramie. Przymknęła powieki, patrząc na grób rodziców chłopaka.
- Nie wiem. Chyba łatwiej im było stwierdzić to, niż szukać przyczyny tego, że od tak się rozpłynął. Byłem pewny, że wychodzę ostatni, ale kiedy tylko spojrzałem przed siebie, będąc już na zewnątrz jego nigdzie nie było. Blaise szukał go w okolicy i nic.
- Nie mam już nic - szepnęła, przytulając się do Harry'ego.
- Masz mnie i obiecuję, że będzie dobrze.
||¤៛¤||
Dzień dobry. Na wstępie pragnę Was bardzo przeprosić za moją nieobecność, jednak nie miałam dostępu do internetu. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
I cóż... właśnie zbliżyliśmy się do końca. Zostaje tylko Epilog. Patrząc z perspektywy na to opowiadanie, jestem cholernie dumna, że je rozpoczęłam i doprowadziłam do końca.
Epilog postaram się dodać na początku przyszłego tygodnia.
Pozdrawiam,
Alex_x.
PS Przepraszam za błędy.

czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział 46.

Theodor przetarł oczy i spojrzał na drugą stronę łóżka, gdzie powinna spać Alex, jednak tam jej nie było. Podniósł się z miejsca i ruszył do wyjścia z pokoju. Zauważył zapalone światło w kuchni i tam skierował swoje kroki. W salonie zastał otwarte drzwi balkonowe i Alex na zewnątrz z papierosem w dłoni. Opierała się o barierkę, zaciągając się papierosem. Podszedł cicho do niej i przytulił się do jej pleców. Miała na sobie jego bluzę na zamek i czarne legginsy, w których spała. Na stopach miała tylko sportowe starpetki. 
- Myślałam, że śpisz - szepnęła, wtulając się w  niego mocniej.
- Spałem. Nie wiedziałem, że palisz - powiedział cicho, wyjmując jej papierosa z ręki i, gasząc go o barierkę, wyrzucił za balkon. 
- Ej, ja to paliłam - zawołała, udając oburzoną, jednak kiedy Theodor obrócił ją do siebie przodem i spojrzał w oczy, uśmiechając się szeroko, złapała go za kark i pocałowała. Był chyba najlepszą używką, jaką kiedykolwiek spotkała. A ona musiała przed sobą przyznać, że uzależniła się od niego. Podniósł ją do góry, łapiąc za uda i zmuszając, aby oplotła go nogami w pasie. Wszedł do mieszkania i zamknął drzwi. 
- Zaczekaj. Muszę ci coś ważnego powiedzieć - oznajmiła, odrywając się od niego. Spojrzała na niego uważnie. 
- To nie może poczekać?
- Nie. To bardzo ważne. 
- W takim razie mów - rzucił i ruszył do sypialni. 
- Draco trzy dni temu miał sprawe.
- I, mam się tym przejąć? Nie zbyt mnie obchodzi jego sprawa i z resztą on sam też.
- Oni go skazali na śmierć - oburzyła się jego postawą. Chłopak przystanął na jej słowa i puścił ją, stawiając na podłodze. 
- Za co?
- Bo był Śmierciożercą. 
- Ja też nim byłem, a nic...
- Stwierdzili, że miał coś wspólnego z tymi wampirami i porwaniem Hermiony.
- On ją kocha. Nie mógłby...
- Ty to wiesz, ale oni myślą inaczej. Jutro ma iść z aurorami do siedziby Śmierciożerców i złapać Julienne.
- Jeśli go złapią, nie zabiją go. Jest zbyt cenny. Potrafi zdecydowanie za dużo. Oni mogą go zmusić do bycia po ich stronie i wtedy po wszystkim, na pewno wygrają.
- Jeśli nie pójdzie przesiedzi dziesięć lat w Azkabanie - Theodor zostawił ją samą na korytarzu i teleportował się. 
||¤៛¤||
Draco oparł się plecami o poduszkę, podniesioną do góry. Przytulił do siebie Hermione, która wtuliła się w jego, opierając policzek o jego ramię i patrząc w jego oczy. Nachylił się nad nią i pocałował w czubek nosa. Zaśmiała się i objęła go ramieniem w pasie. 
- Obiecasz mi coś? - zapytała po chwili cicho. Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc za bardzo znaczenia jej słów, jednak skinął głową. - Nie wychodź bez pożegnania - poprosiła. W tej chwili zrozumiał, że ona wiedziała, że i tak zrobi co mu każą. 
- Obudzę cie zanim wyjdę - szepnął. Chciał z nią zostać, stworzyć rodzine, ale wiedział, że nie ma ma to szans. Nawet jeśli wyjechałby z nią, zniszczyłby tylko jej życie. A tego za nic w świecie nie chciał. 
- Wiesz, kiedyś sądziłam, że nigdy się w tobie nie zakocham. Ale teraz mam wrażenie, że kochałam cie zawsze odkąd cie poznałam. I może wszystkim przeszkadza jaki jesteś, ale ja cie takiego kocham. Lubie ten twój dziwny, krzywy uśmiech, twoją pewność siebie i poczucie humoru. Nawet jeśli przede mną miałeś kilka dziewczyn, nie wnikam ile, to mam wrażenie, jakbym we wszystkim była pierwsza. 
- Bo jesteś - zapewnił i przeczesał ręką włosy. - Sypiałem z kilkoma dziewczynami, ale wtedy to był tylko sex, wzajemna satysfakcja. Z tobą czuję się inaczej. Teraz to nie jest tylko kilka czynności, tylko coś więcej. Wiem, że jeśli cie skrzywdze, nigdy mi tego nie wybaczyć i strace cie, a ta myśl boli najbardziej. Zaraz po tym jak przespałem się z jakąś dziewczyną, a ona wychodziła nie czułem nic. Dzisiaj rano, kiedy się obudziłem bez ciebie, poczułem jakąś dziwną pustkę. Z związku chyba wszystko jest lepsze. 
- Dużo miałeś tych związków?
- Poważnych? - skinęła głową, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. - W cały, swoim życiu tylko jeden. I chciałbym, żeby trwał wiecznie. A ty?
- Trzy. Ale sama nie wiem, czy to było poważne. Bo poważnie to jest z tobą. Martwię się o ciebie i wiem, że mogę na ciebie liczyć. Z Ronem miałam wrażenie, że tylko ja się angażuję, a przy Loganie było bardziej jak przy przyjacielu. To głupie, ale czułam się jak przy Harrym.
- Całowałaś się kiedykolwiek z Harrym?
- Musisz mnie  o to pytać? - mruknęła, rumieniąc się ostro i chowając twarz w jego ramionach. 
- Ale tak szczerze. Dwa razy?
- Nie liczyłam ile. Co roku w święta wpadaliśmy na siebie kilka razy pod jemiołą i samo wychodziła i kilka razy jak szukaliśmy horkruksów i byliśmy sami. Pare razy w bibliotece i... - zaczęła wymieniać, jednak Draco przerwał jej gwałtowanie wpijając się w jej usta. Wiedział, że między nimi coś musiało być, ale myśl, że ktoś mógł całować JEGO dziewczynę, była oburzająca. 
- Nigdy, ale to przynigdy nie wspominaj o tym jak się z kimś całowałaś - oznajmił, posyłając jej krzywy uśmiech, na co zachichotała i położyła się na poduszce obok niego. 
- A ty? Ile razy w życiu się całowałeś?
- Dużooo. Nie dajesz mi spo...
- Draco, zejdź do salonu! - usłyszał krzyk Narcyzy i przewrócił oczami.
- ...koju - dokończył i pocałował ją w policzek. Nie chętnie podniósł się z miejsca i założył na siebie bokserki i dresy. Z szafy wyjąc pierwszy lepszy T-shirt, bo jego poprzedni miała na sobie Hermiona. - Zaraz wracam - obiecał i wyszedł z pokoju. Przechodząc obok lustra, zerknął na swoje odbicie i westchnął cicho, widząc swoje rozczochrane włosy. Przeczesał je, schodząc do salonu, gdzie z zaskoczeniem spojrzał na Theodora, stającego przy kanapie, przodem do drzwi. Ręce miał założone na piersi i twardy wyraz twarzy.
- Jesteś, do cholery, najbardziej zidiociałym idiotą jakiego poznałem - oznajmił, kiedy tylko stanął naprzeciwko niego. 
- Mnie też miło cie widzieć, Theodor. Co cie do mnie sprowadza?
- Naprawde sądzisz, że miają prawo tak cie traktować? Za takie coś nie kara się ludzi śmiercią.
- Wszytko jest adekwatne do tego co kiedyś robiłem. Sam powiedziałeś, że powinienem siedzieć. Nie mam wogóle pojęcia czego teraz chcesz.
- Powiedziałem to w złości, cholera. Nawet tak nie myślę. Byliśmy przyjaciółmi, pamiętasz?
- Ty to przekreśliłeś - przypomniał. Nott przeczesał włosy i spojrzał przepraszająco na blondyna. 
- Nie chcę cie stracić - szepnął. 
- Za późno, Theodor. Od jutra mnie już nie będzie.
- Czy ty nie rozumiesz, że oni cie nie zabiją? Jesteś jednym z najlepszych czarodziei, jakich widział ten świat. Będą tobą sterować, aż nic nie zostanie z ciebie samego. Wygrają, bo Zakon ma tylko Hermione i Harry'ego. Hermiona będzie za słaba, żeby cie skrzywdzić, a Harry, żeby skrzywdzić Hermione. 
- Nie wiesz o czym mówisz. To tylko banda wampirów, a Ministerstwo musi mieć przynęte. Dobrze jest mieć w tobie przyjaciela, ale ja nie potrzebuję kolejnej osoby, która będzie próbowała mnie powstrzymać. Przepraszam - odwrócił się od Notta i ruszył w stronę wyjścia.
- Więc pójdę z tobą - usłyszał jego cichy głos. Spojrzał przez ramie i zmarszczył brwi, widząc zacięcie w oczach Theodora. 
- Poprostu o mnie zapomnijcie - poprosił i wyszedł z salonu, zostawiając rodziców i Theodora samych. Wbiegł na piętro i wszedł do łazienki przy swoim pokoju. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na brzegu wanny. Poczuł jak po policzkach płyną mu łzy, choć do tej pory nie zdarzyło mu się płakać. Chciał żyć, chciał być z dziewczyną, którą kocha, chciał założyć rodzine. Zsunął się na podłoge i pociągnął kolana. Schował twarz w dłoniach i oparł je o kolana. Czyjeś ręce oplotły go dookoła i przycisnęły do ciała. To musiała być Hermiona. Tylko ona wśród ludzi, których znał tak pachniała. Wtulił się w nią mocno, obejmując w pasie. 
- Draco, skarbie - usłyszał głos Narcyzy i poczuł jak dodatkowa para rąk odgarnia mu włosy w oczu. 
- Ja nie chcę, mamo - jęknął, trzęsąc się od płaczu. 
- Wiem, Draco - szepnęła kobieta, głaszcząc go delikatnie po policzku. 
- Draco, razem z Blaise'em... - odezwał się Theodor, stając razem z Lucjuszem w progu drzwi. Draco pokręcił głową, wtulając się mocniej w Hermione. 
- Możecie zostawić mnie samego? - zapytał cicho, stłumionym od płaczu głosem. Narcyza potarł uspokajająco jego ramie i opuściła pomieszczenie, razem z Lucjuszem i Theodorem. - Zostań - poprosił, kiedy Hermiona próbowała wstać.
- Chodź do pokoju. Będzie nam wygodniej - stwierdziła, na co blondyn pokiwał głową i wstał powoli. Podał rękę Hermionie i pomógł jej podnieść się z miejsca. Przytulił ją mocno do siebie, przymykając oczy. 
- Kocham cie. Tak bardzo cie kocham - szepnął. Dziewczyna podniosła głowe i posłał mu smutny uśmiech. Wspięła się na palce i cmoknęła go w czubek nosa. 
- Ja ciebie też, Draco - odpowiedziała i pociągnęła go w stronę sypialni. Draco spojrzał na szatynke, ubraną w jego koszulke i legginsy, w których przyszła do niego przed imprezą. Zaśmiał się pod nosem, przypominając sobie jak Hermiona oznajmiła mu, że pierwszy raz w życiu okłamał ojca, że tylko idzie na noc do niego. To było naprawde zabawne, zważywszy że miała już skończone osiemnaście lat. Dziewczyna usiadła na łóżku, opierając się o podniesioną do góry poduszkę. Draco położył się, kładąc głowe na jej kolanach.  
- Wyobrażasz sobie nas za kilka lat? - zapytał cicho, kiedy Hermiona wplątała palce jednej ręki w jego włosy, bawiąc się nimi. Przyłożyła wolną rękę do jego dłoni i uśmiechnęła się delikatnie. 
- Konkretnie za ile?
- Nie wiem. Niech będzie, że pięć. Dokładnie dzisiejszy dzień za pięć lat. 
- Mam ci go opisać? - zdziwiła się. Kiwnął głową, wtulając się w jej brzuch. Wziął głęboki oddech, chcąc poczuć jej zapach, ale ona pachniała teraz nim. Wolał jej zapach, a nie swój własny. - Pewnie wstałabym koło dziewiątej i pocałowała cie, widząc, że jeszcze śpisz. Zeszłabym do kuchni i zrobiła śniadanie.
- Płatki z mlekiem? - zaśmiał się, wiedząc, że jej talet kulinarny ogranicza się do gotowych potraw. Uderzyła go w ramie, kręcąc zrezygnowana głową.
- Więc zrobiłabym herbate i poczekała aż łaskawie wstaniesz, żeby zrobić mi śniadanie. Poszłabym do pokoju naszego syna, żeby zobaczyć czy przypadkiem się nie obudził. Spędzilibyśmy razem popołudnie, bo pewnie poszedłbyś do pracy. Zrobiłabym kolacje, a potem leżelibyśmy tak jak teraz, a ty bawiłbyś się z synem. A ty? Jak to sobie wyobrażasz?
- Wstałbym przed tobą i zrobił ci śniadanie. Zajmowałbym się naszym synem, podczas gdy ty spotkasz się z Ginny i obrobisz mi i Blaise'owi tyłek, ale ja będę wspaniałym mężem i zrobie ci kolacje i spędzę wieczór tylko z tobą i synem. 
- Jak miałby na imię?
- Scorpius albo tak jak ty byś go nazwała.

- Podoba mi się - oznajmiła i ziewnęła. Draco przetarł załzawione oczy i podniósł się, siadając na łóżku. 
- Powinnaś się wyspać. Nie chcę, żeby twój tata źle sobie o mnie pomyślał - zaśmiał cicho, starając się choć trochę odciągnąć ją od myśli o jutrzejszym dniu. Wolał kiedy myślała o czymś co sprawiało uśmiech na jej twarzy. Zachichotała, kiedy pocałował ją w policzek i wstał z łóżka. 
- Draco? - obrócił się w jej stronę, słysząc w jej głosie zaskoczenie. 
- Co, skarbie?
- Kocham cie, wiesz?
- Ja ciebie też. Zaraz wracam - oznajmił i zamknął za sobą drzwi. Nie chciał, żeby ona widziała go w takin stanie. 

//€\\
Witam z kolejnym rozdziałem i przepraszam za tak długą nieobecność. Następny rozdział pojawi się 13.02.
Pozdrawiam, Alex_x