czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 44.

Draco usiadł na schodach Malfoy Manor i odetchnął głośno. Nie mógł być takim mięczakiem. Obiecał sobie, że jej powie, nawet jeślia miałaby go za to znienawidzić. Ale oczywiście ona musiała wszystko pokrzyżować. Tak bardzo chciał ją chronić.
- Stary - usłyszał nad sobą i podniósł głowe. Uśmiechnął się blado do Blaise'a i odgarnął śmieg obok siebie, dając mu znać, żeby usiadł.
- Nie powiedziałem jej - wyznał cicho, przecierając dłonią twarz. Zabini westchnął cicho i wyciągnął z kieszeni kurtki zwitek kartki. Podał ją blondynowi i spojrzał przed siebie, na ogród pokryty białym śniegiem. Uwielbiał to miejsce. Znał je jak swój własny dom i tak je traktował. Draco rozwinął papier i spojrzał na równe liczby, zapisane czerwonym atramentem, układające się w date.
- Dwudziestysiódmy grudnia - przeczytał i spojrzał na niego zaskoczony. - Jak mam w ciągu dwóch dni powiedzieć Hermionie, że prawdopodobnie nigdy więcej mnie nie zobaczy?
- Wiem, że to ciężke, ale sam się zgłosiłeś - przypomniał Blaise, nie odrywając wzroku od spadających płatków śniegu.
- Powiedzieli, że będę miał więcej czasu.
- Przykro mi.
- Nie chrzań - wrzasnął Draco, zrywając się z miejsca. - Wszystkim wam to na ręke. Nigdy już nie będziecie musieli mnie oglądać.
- Przestań. Nie jest mi na ręke, że mój przyjaciel idzie na pewną śmierć, koleś. Zastanów się, pajacu - warknął brunet. - Idź do Hermiony i jej powiedz. Ona ma prawo wiedzieć, nie sądzisz?
- Przepraszam - szepnął, ukrywając twarz w dłoniach. - Za wszystkie misje, na które wysyłał Voldemort. Za tą, w której kryłem Zakon. Nie chciałem, żeby cokolwiek jej się stało.
- Wiem, Draco i naprawde nie mam ci nic za złe. Wszyscy kogoś chroniliśmy - stwierdził cicho.
- Zaopiekuj się nią - poprosił. Było mu tak cholernie ciężko, prosząc go o coś takiego, ale wiedział, że tylko jemu może zaufać. Ufał tylko jemu, Harry'emu i Theodorowi. Jednak Nott się do niego nie odzywał, a Potterowi zbyt zależało na Hermionie, że mógł pozwolić jej zrobić coś głupiego. Blaise skinął głową i zacisnął usta w wąską linie. - Zobaczymy się jutro? - zapytał, uśmiechając się do niego lekko.
- Jakaś imprezka?
- Zabierz Weasley, ja wezmę Hermione - rzucił i ruszył ścieżko do bramy.
- Osiemnasta u Ciebie - krzyknął za nim Blaise, a Draco obrócił się w jego i, idąc dalej tyłem, uniósł kciuki do góry i uśmiechnął się szerzej. Kiedy wyszedł za brame, teleportował się. Po chwili stał w pokoju Hermiony, patrząc jak dziewczyny mierzy go wściekłym spojrzeniem.
- Chyba rzucę zaklęcie, żebyś mi się tu nie zjawiał jak duch - oznajmiła, zbierając z podłogi kartki, które wyleciały jej, kiedy Draco pojawił się w jej pokoju. Malfoy uklęknął naprzeciwko niej i pomógł jej.
- Chciałbym cie gdzieś zabrać - stwierdził, uśmiechając się do niej delikatnie.
- Gdzie?
- Niespodzianka - szepnął, zakładając kosmyk jej włosów za ucho. Hermiona uśmiechnęła się lekko. Draco poczuł jak coś w jego brzuchu zaciska się, powodując ogromny ból. - Kocham cie.
- Ja ciebie też - odpowiedziała, przytulając się do chłopaka.
- Idziemy? - zapytał cicho. Hermiona skinęła głową i, wspiąłszy się na palce pocałowała go w policzek.
- Muszę się przebierać?
- Nie, tylko zabierz wygodne buty - Granger uśmiechnęła się szerzej i pociągnęła blondyna w stonę drzwi. Wyszła z pokoju i zeszła do holu, gdzie wisiała jej kurtka i stały buty. Założyła czarne botki i czarny płaszcz.
- Idziesz gdzieś, siostruś? - usłyszeli głos Matta i Hermiona odwróciła się w jego strone. Stał oparty barkiem o ściane przy drzwiach do piwnicy.
- Powiedz rodzicom, że będę później - poprosiła.
- Albo jutro - dodał Draco, łapiąc za klamkę. Matt zaśmiał się głośno, a szatynka uśmiechnęła się do niego delikatnie i złapała Dracona za ręke.
||¤៛¤||
Draco zasłonił Hermionie oczy dłońmi i poprowadził pod piękną, złotą bramę, którą oplatały zielone gałązki, przysypane śniegiem. Zabrał ręce z oczu dziewczyny i objął ją w pasie. Hermiona spojrzała zaskoczona na blondyna.
- Podoba ci się? - zapytał cicho, opierając brodę na jej ramieniu.
- Tak, ale nie wiem po co mnie tu przyprowadziłeś - szepnęła. Patrzyła na najpiękniejszą rezydencje, jaką kiedykolwiek widziała. Była ogromna, a całą fasade miała pomalowaną na ciemny zielony kolor.
- Chciałbym ci coś powiedzieć, ale nieco później. Najpierw chcę cie zabrać na prawdziwą randke - oznajmił. Hermiona uśmiechnęła się do niego delikatnie i obróciła się w jego strone. Spojrzała na niego wyczekująco, wyciągając ręke. Złączył ich dłoń i teleportował ich. Znaleźli się przed Wesołym Miasteczkiem. Draco poszedł kupić bilety, a Hermiona rozejrzała się po okolicy. Byli w jakimś miasteczku na obrzeżasz Anglii. Dookoła rosły wysokie drzewa, przykryte śniegiem i zasłaniające ciemne chmury. Draco wrócił po chwili i podał dziewczynie jeden bilet. Weszli za brame, pokazując ochroniarzowi bilety.
- Gdzie chcesz najpierw? - zapytał, patrząc wyczekująco na Hermione.
- A ty?
- Diabelski młyn - odpowiedział, uśmiechając się do niej. Gryfonka skinęła głową i złapała chłopaka za ręke.
Po kilku godzinach spędzonych w Wesołym Miasteczku, podczas których kupili kilka wat cukrowych, Draco omal nie umarł na ogromnym Rollercoaster'ze, a Hermiona popłakała się ze śmiachu w pokoju luster, widząc grubego i niskiego Malfoy'a w jednym z luster, Draco opadł na ławke, niedaleko sklepu z pamiątkami. Hermiona zostawiła go na moment, idąc do toalety. Koło chłopaka przeszła jakaś para, śmiejąc się głośno. Dziewczyna niosła sporego misia. Draco podniósł się szybko z ławki i wszedł do sklepu. Na jednej z półek zauważył ogromnego, białego misia z zieloną kokardą na szyi. Ściągnął go z półki i podał kasjerce. Szybko go skasowała, a Draco podał jej odpowiednią kwotę i wybiegł ze sklepu, widząc jak Hermiona przechodzi obok sklepu. Dogonił ją i zatrzymał w miejscu. Podał jej misia i uśmiechnął się niepewnie.
- Słodki - oznajmiła i posłała mu delikatny uśmiech.
- Ja czy ten miś? - zapytał z błyskiem w oku.
- Obaj. Dziękuję - powiedziała, przytując do siebie misia, który zakrył ją od pasa w góre.
- Jesteś głodna?
- Może troche - stwierdziła. Draco złapał ją za ręke i rozejrzał się dookoła, chcąc sprawdzić czy nie ma kogoś, kto mógłby zobaczyć, jak się teleportują. Stanęli przed tą samą rezydencją, którą Draco pokazywał Hermionie. Chłopak otworzył różdżką brame i przepuścił szatynke.
- To twój dom? - zdziwiła się. Blondyn skinął głową i otworzył przed dziewczyną drzwi rezydencji.
- Czuj się jak u siebie, skarbie - szepnął jej do ucha, ściągając kurtkę. Hermiona rozpięła swoją, a Draco odwiesił ją na haczyk. Na końcu holu znajdowały się duże, kamienne schody, które na półpiętrze rozdzielały się w dwie strony.
- Tak jest kuchnia, salon i łazienka - oznajmił, wskazując na odpowiednie drzwi. - Na pierwszym piętrze są pokoje, a na drugim biblioteka, gabinet i sala do bilarda.
- Dużo tego - stwierdziła, wchodząc za Draconen na piętro. Chłopak otworzył przed nią drzwi jednego z pokoi i przepuścił. Ściany pokoju były pomalowane na zielono i szaro. Pod jedną ścianą, przy oknie, bokiem do niego stało duże łóżko z czarną pościelą. Na przeciwko stała komoda, nad którą wisiało kilka zdjęć. Na tej samej ścianie znajdowały się drzwi do łazienki i garderoby. Naprzeciwko stała czarna, skórzana kanapa.
- Zrobię nam kolacje, a ty jeśli chcesz wykąp się czy coś. Tylko mi się w kuchni nie pojawiaj - powiedział, nachylając się nad dziewczyną. Pocałował ją szybko w usta i wyszedł z pokoju, rzucając jej szeroki uśmiech. Hermiona podeszła do komody, przyglądając się zdjęcią. Na jednym z nich był Draco i Theodor. Leżeli na trawie z zamkniętymi oczami, a Hermiona była prawie pewna, że spali. Na innym był Blaise, Draco i Theodor, a na jeszcze innym Draco i Pansy. Parkinson uśmiechała się do niego, a Malfoy krzywił, trzymając za prawy bok. Hermiona weszła do łazienki, która urządzona była w białych i czarnych kolorach. Na pogłodze i ścianach leżały czarne kafelki, a całe wyposażenie był białe. Były w niej toaleta, kabina prysznicowa, wanna i umywalka z szafką, nad którą wisiało duże lustro.
Po kilkunastu minutach Hermiona zeszła do kuchni. Miała na sobie czarne rurki i błękitną koszule Dracona. Włosy związała w koka, z którego wyszło kilka pasemek włosów. Weszła do kuchni, gdzie Draco stał przy piekarniku, opierając ręce na blacie.
- Miałaś mi się tutaj nie pojawiać - przypomniał, ale uśmiechnął się delikatnie. Hermiona podeszła do niego i przytuliła się.
- Nigdy nie sądziłam, że potrafisz gotować -oznajmiła, posyłając mu szeroki uśmiech.
- Potrafię i to całkiem nieźle. Sama zresztą się przekonasz. Lubisz spaghetti? - zapytał niepewni. Hermiona skinęła głową i zmarszczyła brwi.
- Co się stało?
- Nie rozumiem - stwierdził, obejmując dziewczyne w pasie.
- Jesteś jakiś inny.
- Wydaje ci się, skarbie - szepnął do jej ucha, starając się zapanować nad drżeniem głosu. Może wcale jej nie powie? Może lepiej, żeby go znienawidziła potem, nie teraz? Przecież mógł jej powiedzieć, że musi wyjechać albo coś innego, przygotuje ją na to.
- Posłuchaj. Zakon szykuje jakąś akcje - zaczęła, patrząc na niego niepewnie - ...i bardzo bym nie chciała, żebyś... no wiesz. To nie jest jakaś tam akcja i chyba lepiej...
- Zgłosiłem się tydzień temu - przerwał jej szybko i odsunął się od niej, opierając plecy o blat wyspy, która stała na środku kuchni. Hermiona spojrzała na niego zaskoczona, zaciskając usta w cieńką kreskę.
- Tak po prostu? - zapytała cicho.
- Niczego nie rozumiesz.
- Po co to było? Te wszystkie starania, każde twoje pieprzone "kocham cie"? To nic nie znaczyło, prawda? Byłam dla ciebie tylko kolejną zabawką.
- Nawet nie waż się tak mówić - warknął, przeczesując włosy palcami.
- Draco, błagam, nie rób ze mnie większej idiotki.
- Cholera, nawet nie wiesz jak jest.
- To mi wytłumacz - krzyknęła, podchodząc do niego. Skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała na niego wyczekująco.
- Kocham Cie odkąt tylko pamiętam. W drugiej klasie byłem zakochanym szczeniakiem, który starał się, żeby nikt nie zauważył, że mam jakiekolwiek uczucia. Kiedy zaczęła się wojna, przestałem nawet mieć nadzieje, że kiedykolwiek mogłabyś się mną zainteresować, a potem ty... Merlinie, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się bałem, gdy was przyprowadzili do Malfoy Manor. Byłaś taka dzielna, a ja poczułem się tchórzliwym gnojkiem. Wtedy obiecałem sobie, że jeśli będę miał okazje, pokaże, że zasługuję na ciebie - wyjaśnił i spuścił głowe. Ukrył twarz w dłoniach i westchnął cicho. Nigdy nikomu nie powiedział, co czuje. Hermiona była pierwsza i pewnie ostatnia, która na szanse to usłyszeć. 
- Draco, spójrz na mnie - poprosiła cicho, dotykając delikatnie jego ramion. Chłopak zabrał ręce, spuszczając je luźno wzdłuż ciała. Spojrzał szatynce w oczy i czekał. Właściwie na co on czekał? Aż ona go wyśmieje? Powie, że jest totalnym idiotą? - Jesteś cudownym facetem i jedyną osobą, która na kogoś nie zasługuje, jestem ja - oznajmiła, przenosząc swoje dłonie na jego policzki. - To co robiłeś w trakcie wojny i przed nią, udawadniają, że jesteś wyjątkowy. 
- Co ja takiego zrobiłem? Wpuściłem Śmierciożerców do Hogwartu, zabiłem bezbronnych ludzi, narażałem kumpla, tylko po to, żeby Voldemort nie zrobił niczego tym, na kim mi zależało? To nie jest nic wyjątkowego, Hermiona.
- Kiedy byłam w Malfoy Manor, a Bellatrix zrobiła mi to - zaczęła i podciągnęła lewy rękaw koszuli, którą miała na sobie, ukazując tym samym napis "Szlama" na przedramieniu - pomogłeś mi. Myślisz, że nie wiem, że to ty zdjąłeś te zaklęcia z rezydencji? Pomogłeś Harry'emu, znaleźć horkruksa i zniszczyć go. 
- To nie jest coś, czym powinienem się chwalić - mruknął. Hermiona westchnęła głośno i wspięła się na palce. 
- Jak mam ci udowodnić, że jesteś wyjątkowy?
- Zapomnij o mnie - szepnął i szybko odsunął się od dziewczyny. Wyszedł z kuchni i skierował się na schodu. Tak było mu znacznie łatwiej. Kazać jej zapomnieć. On sam umarłby ze świadomością, że jest zbyt wściekła, żeby czuć jakąkolwiek strate. Wszedł do swojej sypialni i od razu zauważył otwarte drzwi balkonowe. Niemożliwe było, żeby Hermiona je otworzyła, a już na pewno on sam tego nie zrobił. Zbiegł do kuchni i stanął jak wryty w progu. Tuż przed nim stała Hermiona, odwrócona do niego plecami, a naprzeciwko niej Weasley. 
- Malfoy też się zjawił. Pewnie i tak ci w niczym nie pomoże, rybko - zaśmiał się, podchodząc do dziewczyny. Hermiona odruchowała cofnęła się kilka kroków i dotknęła plecami torsu Dracona. Blondyn objął ją mocno w talii i przycisnął do siebie. 
- Zostaw ją w spokoju, Weasley - warknął, a w jego oczach pojawiła się złość. 
- Malfoy, ona jest moją dziewczyną, daj już sobie spokój. 
- Może dajmy jej zadecydować - zaproponował, odsuwając od siebie dziewczynę. Gryfonka spojrzała na niego zaskoczona, jednak on tylko zacisnął usta i twardo patrzył w jej oczy. Wsadził ręce do kieszeni spodni i oparł się barkiem o framuge. - No, dawaj. Z którym było ci lepiej? - zapytał. Hermiona zagryzła warge i pokręciła głową. On doskonale wiedział, kogo wybierze, a i tak kazał jej powiedzieć to głośno, jakby sama świadomość mu nie wystarczyła. - Wolisz Śmierciożerce czy Gryfona? No, skarbie.
- Zostawcie mnie obaj - szepnęła. Nienawidziła tego chłodu, który bił z oczu blondyna. W takich chwilach nawet się go bała. Wiedziała, że nic by jej nie zrobił, ale sama śmiadomość jego złości przyprawiała ją o dreszcze. Czuła jak do oczu napływają jej łzy, których nie potrafiła się pozbyć. Przecisnęła się obok Dracona i skierowała się wyjścia. Ubrała szybko buty i zabrała swoją kurtke. Wyszła z domu i chciała się teleportować, jednak poczuła jak ktoś łapie ją za ręke. 
- Nie tak szybko, skarbie - usłyszała. Nie chciała, żeby którykolwiek z nich widział jej łzy, który spływały po policzkach. Wyszarpała dłoń z uścisku Rona i teleportowała się. Stanęła tuż przy lesie obok jej domu i otarła policzki z łez. Jednak po chwili poraz kolejny były zalane. 
||¤៛¤||
Draco usiadł na schodach w holu i ukrył twarz w dłoniach. Spieprzył wszystko mistrzowsko. Chciał spędzić z nią najlepszy wieczór, a teraz spędzo go sam, wypominając sobie, co zrobił źle i jak beznadziejny jest. Nie nadawał się dla niej. Ona była cudowna, a on tylko wszystko niszczył. Nie powinien nawet się do niej odezwać. Jednak kochał ją i nie wyobrażał sobie teraz, że będzie na niego wściekła. Widział jej oczy, kiedy Weasley stał naprzeciwko niej, a on sam kazał jej wybierać. Bała się go, a przecież nie chciał, żeby tak było. Teleportował się pod jej dom i zapukał głośno. Mimo, że wiedział, że pomysł z wychodzeniem o ósmej wieczorem w samej koszuli pod koniec grudnia, jest fatalny, nie przejmował się tym. Po chwili w drzwiach pojawił się ojciec Hermiona i pokręcił głową z niedowierzaniem. 
- Dogadajcie się w końcu - mruknął, wpuszczając chłopaka do domu. Posłał mężczyźnie blady uśmiech. - Wiesz, gdzie iść? - zapytał, patrząc na niego uważnie, kiedy skinął głową i ruszył schodami na piętro, gdzie Hermiona miała swój pokój. Zapukał cicho do jej drzwi i czekał, aż mu otworzy. 
- Spadaj, kimkolwiek jesteś - usłyszał jej zdławiony głos, jakby krzyczała w poduszke. Nie zważając na jej słowa, wszedł ostrożnie do pokoju. Była tam naprawde ciemno i tylko cudem udało mu się zobaczyć Hermione, siedzącą na łóżku z kolanami podciągniętymi pod brode. - Czego w słowie "spadaj" nie rozumiesz? - warknęła, podnosząc na niego załzawione oczy. 
- Chyba znaczenia - stwierdził cicho i usiadł naprzeciwko dziewczyny.
- Czego jeszcze chcesz? 
- Przeprosić. Zrobiłem źle i nawet jeśli mnie poniosło, nie powinienem kazać ci między nami wybierać. Ale... gubię się - wyznał cicho, przeczesując włosy palcami. Hermiona westchnęła cicho. Kiedy siedział przed nią z tym przepraszającym wzrokiem, starając się naprawić to co zepsuł, był jak zagubione dziecko. 
- Nie chcę cie stracić - szepnęła, dotykając jego twarzy. - Jesteś dla mnie wszytkim, Draco.
- Chciałbym z tobą zostać.
- Więc dlaczego się nie wycofasz?
- Nie mogę. Ja, mój ojciec i pewnie moja mama trafilibyśmy do Azkabanu. Wole umrzeć niż tam trafić.
- Czy ktokolwiek kazał Ci to zrobić? - pstryknęła palcami, a w pokoju zapaliło się światło. Patrzyła uważnie na jego twarz, starając się doszukać w jego słowach jakiegoś żartu albo kłamstwa. 
- Byłem Śmierciożercą, Hermiona. Sądzisz, że tak poprostu mnie uniewinnili?
- Harry i ja zeznawaliśmy w Twojej sprawie. Miałeś zostać uniewinniony. Nie było nawet mowy o stawianiu Ci warunków. 
- Za późno, skarbie. Daj już spokój - poprosił, patrząc łagodnie w jej oczy. Hermiona z całych sił starała się nie rozpłakać. Podniosła się na kolana i nachyliła nad chłopakiem, chcąc go pocałować, jednak Draco objął ją mocno w talii i przyciągnął do siebie. 
- Kocham Cie - szepnęła tuż przy jego ustach.
- Nawet nie wiesz jak bardzo ja kocham ciebie - oznajmił i pocałował ją delikatnie. Wplątała palce w jego włosy i pociągnęła lekko za końcówki. Jęknął, kiedy pogłębiła pocałunek i wsunął ręce pod swoją koszulę, którą miała na sobie. Miała gorącą skóre na brzuchu, a kiedy tylko dotknął jej w to miejsce, przez jej ciała przeszedł dreszcz. Draco ułożył dziewczynę delikatnie na łóżku i przeniósł swoje pocałunki na jej szyje. Uśmiechnął się triumfalnie, kiedy Hermiona jęknęła, pod wpływem jego poczynań. Była taka naturalne we wszystkim co robiła. Nieśmiałość, z jaką objęła go udami w pasie i przyciągnęła bliżej siebie, była dla niego czymś innym i słodkim za razem. Dziewczyny, z którymi spał nigdy nie reagowały na niego tak jak Hermiona i musiał poważnie się zastanowić, czy w związku wszystko jest znacznie lepszego niż przygody na jedną albo dwie noce. 
- Draco? - zapytała niepewnie, dotykając drżącymi dłońmi jego napiętych ramion, kiedy pochylał się nad nią, starając nie przygnieżdż jej swoim ciężarem. 
- Mhm? - mruknął, nie przerywając składania pocałunków na jej szyi i dekolcie. 
- Ja chciałabym, żebyś się ze mną... Merlinie, jak mam Ci to powiedzieć? - jęknęła, a na jej policzki wkradły się ciemne rumieńce. 
- Chciałabyś, żebym ja cie tak całował, czy, pewnie już martwy Merlin? - zaśmiał się, podnosząc głowę, aby spojrzeć szatynce w oczy. Była taka słodka, kiedy się rumieniła.
- Musisz się ze mnie śmiać? Godryku, za jakie grzechy? 
- Kręci cie nekrofilia? Jeśli tak, mogę poudawać martwego - zaoferował z rozbawieniem. 
- Jesteś beznadziejny - oznajmiła Hermiona, starając się odepchnął od siebie blondyna, ale lekkie szturchnięcie przez taką chudzinki nie robiło na nim najmniejszego wrażania. 
- No leź, mała. Żartuję tylko.
- Do tego się to sprowadza, Draco. Non stop albo sobie ze mnie żartujesz albo się na mnie złościsz, a ja za nic nie wiem dlaczego. 
- Nie złoszczę się na ciebie. Po prostu... nawet nie masz pojęcia jak mnie działasz. Boję się, że posunę się za daleko i to będzie koniec. I nigdy więcej cie nie zobaczę. 
- Oh, i właśnie wtedy, kiedy sama tego chcę, tylko naśmiewasz się ze mnie?
- Aniołku, to jest dość zabawne, nie sądzisz? - zapytał z szerokim uśmiechem, ale kiedy tylko Hermiona rzuciła mu wściekłe spojrzenie, spoważniał i założył kosmyk jej włosów za ucho.  - Chcesz się ze mną kochać? - wyszeptał do jej ucha i spojrzał na nią łagodnie. Skinęła nieśmiało głową i rozchyliła usta. - Ale zrobimy to po mojemu - ostrzegł. 
- Czyli jak?
- Delikatnie i powoli.
- Draco, do cholery. Nie jestem jakąś pieprzoną dziewicą, żebyś obchodził się ze mną jak z jajkiem - warknęła. 
- Kiedy ostatnio uprawiałaś sex? - zapytał, obserwując jej reakcje. W sumie nigdy jej nie zapytał czy jest dziewicą. Jednak miał jakąś cichą nadzieję, że to on będzie jej pierwszym. 
- Pół roku temu - mruknęła, odwracając od niego głowę. Chwycił delikatnie jej podbródek i obrócił jej twarz w swoją strone. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek i uśmiechnął się lekko. 
- Obiecuję, że napewno to zapamiętasz - szepnął, opierając czoło o jej czoło. 
- Kocham cie.
- Ja ciebie też, skarbie. Już zawsze - oznajmił i pocałował ją delikatnie. Chciał dla niej wszystkiego co najlepsze i wiedział, że z pewnością będzie musiał się postarać. Ale czego on by dla niej nie zrobił? Choć gdzieś w głębi siebie czuł się jak dupek, dając jej nadzieje na coś czego nigdy nie będzie w stanie spełnić. 

//^\\
Dobry wieczór! Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. 
Pragnę złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia z okazji Nowego Roku. Niech ten rok będzie dla Was znacznie lepszy niż poprzedni!
Pozdrawiam,
Alex_x.
Szczęśliwego Nowego Roku!!!

niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 43

Hermiona weszła do domu, niosąc kilka toreb z zakupami. Odesłała je do swojego pokoju i ściągnęła płaszcz i szalik. Przeszła do kuchni, gdzie siedział jej ojciec, ubrany jedynie w ciemne dżinsy i szarą koszulkę. Uśmiechnęła się do niego i usiadła obok. 
- Gdzie mama? - zapytała, zabierając jego kubek z herbatą. 
- Na zakupach. Zapomniała kupić sałaty i sosów - oznajmił, krzywiąc się przy tym. 
- Nie chciała, żebyś z nią poszedł?
- A co ja jestem? O 9 rano miałem do sklepu iść?
- Jest 13 - stwierdziła, marszcząc brwi. 
- Widzisz? Pewnie siedzi w kolejnym sklepie zastanawiając się czy nie upiec czwartej babki cytrynowej.
- Jeśli znowu będziesz jadł tylko ją, nie sądzę, żeby tylko trzy starczyły.
- Aleś ty zabawna. Kto by pomyślał? - zaśmiał się i zabrał szatynce swój kubek. - Musisz ubrać choinkę.
- Czemu ja? - jęknęła. - Nie możemy razem?
- Zapomnij, kochanie. Ja się w to nie bawię.
- Jesteś wredny - oznajmiła, podnosząc się z miejsca. 
- Choinka w salonie - zawołał za nią Arthur. Hermiona prychnęła w odpowiedzi i przywołała wszystkie ozdoby do salonu. Jednym machnięciem różdżki zawiesiła je na dużej choince. Weszła z powrotem do kuchni i zabrała karton z sokiem.
- Zrobione - rzuciła i zostawiła ojca samego.
- Moja dziewczynka - usłyszała i uśmiechnęła się delikatnie. Weszła po schodach do swojego pokoju i usiadła na łóżku. Powyciągała z toreb wszystkie zakupy i rozłożyła na kołdrze. 
||¤៛¤||
Draco wszedł do salonu, jednak widząc poczynania jego rodziców, starał się wyjść jak najszybciej.  
- Wracaj tu, Dracon - krzyknęła Narcyza. 
- Ja muszę iść. Harry chciał coś i ja...
- Nie wywinieś się - warknął Lucjusz, zawieszając kolejną bombkę na choince. Draco westchnął cicho i wyciągnął z kieszeni różdżke. Machnął nią i wypowiedział zaklęcie, a wszystkie ozdoby pojawiły się na choince. Narcyza posłała mu zrezygnowane spojrzenie i udała się do kuchni. Draco usiadł na kanapie i spojrzał na ojca.
- Kochałeś mamę, kiedy braliście ślub? - zapytał. Mężczyzna spojrzał na niego zdziwiony i skinął głową. - Jak... dlaczego mam ochotę czasem coś zrobić Hermionie? 
- Uroki zakochania - mruknął Lucjusz, siadając obok syna. - Często się z nią kłócisz?
- Czasem. Ale szybko się godzimy.
- A potrafisz wyobrazić sobie jak to będzie za dziesięć lat?
- Potrafię.
- W takim razie się jej oświadcz.
- Tak poprostu?
- Nie teraz, Młody. Za jakiś czas, kiedy ona będzie pewna co do ciebie czuje. 
- Dzięki, tato - rzucił i teleportował się, zostawiając ojca zaskoczonego.
||¤៛¤||
Harry westchnął cicho i zaczął zapinać białą koszule. Miał spędzić wigilie z Andromedą i Teddym. Uwielbiał ich, a nawet kochał. Czuł, że ma kogoś bliskiego, że ma rodzine. Jednak kiedy widywał się z Teddym czuł się winny, że Remus i Tonks nie żyją. Ale obiecał, że się nim zajmie i to zrobi. Zapiął płaszcz i zabrał z pokoju torby z prezentami. Teleportował się na ulice, przy której mieszkała Andromeda i wszedł na posesje jej domu. Zapukał do drzwi i po chwili usłyszał głośny śmiech Teddy'ego. Andromeda otworzyła mu drzwi i posłała mu delikatny uśmiech na powitanie. Teddy od razu wyciągnął do niego ręce i wygiął się w jego stronę. 
- Daj Harry'emu się rozebrać - skarciła chłopca kobieta. Harry uśmiechnął się szeroko i odwiesił płaszcz na haczyk. Wziął chłopca od Andromedy i ruszył za nią do salonu. 
- Haly - powiedział Teddy, obejmując chłopaka za szyje. 
- Stęskniłem się za tobą, wiesz? - zapytał cicho, patrząc uważnie na swojego chrześniaka. Tęsknił za tym maluchem i to bardzo. Był dla niego bardzo ważny. Nie ważne co czuł wszcześniej.
- Wszytko w porządku, Harry? - usłyszał zatroskany głos Andromedy i spojrzał na nią zdziwiony. Może Tonks miała rację, kiedy powiedziała mu, że jej matka widzi naprawde dużo?
- Dlaczego miałoby być inaczej?
- Obiecałeś, że przyprowadzisz mi swoją dziewczyne, pamiętasz?
- Tak, ale ona... 
- Wiem, co się stało, Harry. I bardzo mi przykro z tego powodu. Osobiście uważam, że McGonagall przesadza. 
- Ma racje, a ty to doskonale wiesz - stwierdził, wkładając prezenty pod choinke. 
- Nie jesteś złym człowiekiem - oznajmiła pewnie. Harry zaśmiał się cicho i pokręcił głową. Wiedział jaki jest. Wiedział, że jest potworem, że jest dokładnie taki sam jak Voldemort. Tylko, że jego nikt nie pilnuje. Kobieta kazała mu usiąść przy stole, więc szybko zajął miejsce i posadził Teddy'iego w krzesełku dla dzieci. 
- Pomóc ci? - zawołał za Andromedą. Jednak zamiast odpowiedzi usłyszał trzask zbijanego talerza, a w kuchni rozbłysło zielone światło. Spojrzał zaniepokojony na chłopczyka i podniósł się szybko z miejsca. Wszedł do kuchni i wyjął pośpiesznie różdżke. 
- Bardzo długo czekałam na ten moment, Harry - odezwała się wysoka brunetka, ubrana w czarny kombinezon i wysokie szpilki. Miała brązowe oczy podkreślone dużą ilością kredki do oczu oraz tuszu do rzęs. W palcach z paznokciami wymalowanymi na czerwono, obracała swoją różdżke. Usta z czerwoną szminką wygięły się szerokim uśmiechu. - Słyszałam o tobie wiele... dobrego, skarbie - dodała, podchodząc do chłopaka. 
- Czego chcesz? - warknął.
- Tego co jesteś mi winien, kochanie. 
- Kim ty wogóle jesteś?
- Racja, zapomniałam ci się przedstawić. Znasz mojego ojca. Tom Riddle, pamiętasz go jeszcze? - zapytała, uśmiechając się szerzej. - Jestem Kristen Riddle - przedstawiła się. 
- Wpadłaś na mnie na peronie - przypomniał sobie. Brunetka skinęła głową i podeszła bliżej chłopaka. 
- Tak bardzo chciałam się z tobą zobaczyć.
- Gdzie Andromeda? 
- Nie ma jej tutaj. Nie będzie i wcześniej też jej nie było. Widzisz, Harry, Andromeda nie żyje od bardzo dawna. Kiedy wróciłeś do szkoły, kilku uniewinnionych Śmierciożerców napadło na jej dom.
- Teddy żyje - szepnął, bardziej do siebie niż do dziewczyny. 
- Chroni go taka sama magia jak w Twoim przypadku. Nie tak silna, ale nie może go skrzywdzić nikt, kto tego chce. 
- Czego ty ode mnie chcesz?
- Zabijając swoją cząskę w tobie, mój ojciec stworzył horkruksa. Zabiłeś go, bo nie był zbyt silny, ale ty i jego cząstka pozwolicie mu się odrodzić. 
- Więc znajdź ją i daj mi spokój.
- Pamiętasz kto był wtedy na polanie?
- Dużo osób. Nie pamiętam wszystkich z imię i nazwiska.
- Jeden blondyn, którego tak bardzo nienawidzisz?
- Malfoy nie...
- Dracon Malfoy jest horkruksem mojego ojca. Ale kocha i to jest największy problem. Bo i ona tworzy jakąś jego część.
- Nie mam pojęcia o czym ty mówisz - oznajmił. Kristen stanęła naprzeciwko niego i odgarnęła z jego czoła grzywke. Dotknęła jego blizny i uśmiechnęła się z satysfakcją, kiedy Potter syknął z bólu. 
- Wciąż to czujesz, prawda? Koszmary o Granger, tę samą miłość i ten sam ból, kiedy ona cie odrzuca. Ciekawe jak wyglądałoby Twoje życie bez tej chorej miłości?
- Pewnie lepiej niż twoje, złotko - wycedził, odpychając dziewczyne od siebie.
- Jak sobie poradzisz z małym dzieckiem na głowie i szkołą?
- Nie twój interes - warknął i zrobił krok w tył. 
- Harry, za dwa miesiące będziesz świadkiem jak ci których kochasz umierają. I wcale nie chodzi mi o Granger. Zastanów się. Przecież w głębi siebie chcesz mi pomóc, żeby ich los był inny. Przyjdę jeszcze do ciebie. Nie w najbliższym czasie, ale wystarczająco szybko, żebyś się namyślił - oznajmiła i teleportowała się, zostawiając chłopaka z kompletnym mętlikiem w głowie. Wrócił do salonu i wyciągnął Teddy'iego z krzesełka. Wszedł szybko na piętro do pokoju chłopca i machnięciem różdżki spakował wszystkie jego  ciuchy i zabawki do sportowej torby. Przywołał swój płaszcz i teleportował się do swojego domu. Kiedy tylko stanął na podłodze, Teddy zapłakał głośno. Rzucił wszystko co miał w ręku i przytulił go mocno do siebie. 
- Wszystko będzie dobrze, obiecuję - szepnął.
- Haly - powiedział chłopczyk, a na jego brązowych włoskach pojawiły się czarne pasemka. Potter uśmiechnął się blado do niego i pogłaskał po plecach. Pamiętał dzień, w którym Teddy powiedział swoje pierwsze słowo, a było nim jego imię. Zmienione dziecięcą wymowoą, ale poczuł się wtedy tak dumny. 
- Poprosimy jutro Hermione, żeby nam troche pomogła, co?
- Mona - ucieszył się, a na jego twarzy zagościł szeroki dziecięcy uśmiech. 
- Zdolna z ciebie bestia - stwierdził z uznaniem, wchodząc do swojego pokoju, który był jedynym nadającym się do spania pokojem. Położył chłopca na łóżku i przywołał z dołu torbe z jego rzeczami. - Chcesz jeść? - zapytał cicho chłopak, patrząc uważnie na chrześniaka. Wiedział, że i tak nie dostanie odpowiedzi. Kiedy Teddy będzie głodny to pewnie da mu o tym znać. Wyjął z torby niebieską piżamke i wziął chłopca na ręce. Wszedł do łazienki i odłożył piżame na szafke przy umywalce. Wykąpanie małego dziecka stanowiło dla niego zadanie prawie nie do wykonania.
||¤₹¤||

Draco teleportował się na balkon przy pokoju Hermiony i otworzył zaklęciem drzwi. W pokoju było ciemno, więc był pewny, że dziewczyna już śpi. Jednak nie było jej w łóżko. Dopiero po chwili usłyszał szum wody z łazienki Gryfonki. Usiadł na łóżku i odłożył obok siebie pudełko z prezentem. Hermiona wyszła z łazienki i od razu zapaliła światło. Miała na sobie czarne szorty z kieszeniami i szeroką, białą koszulkę z krótkim rękawem i nadrukiem z misiem. Wiązała włosy i kiedy podniosła wzrok na łóżko krzyknęła cicho. Draco uśmiechnął się do niej szeroko i podniósł z miejsca. 
- Hej - szepnęła niepewnie, podchodząc do niego powoli.
- Cześć, kochanie - odpowiedział, wyciągając dłoń, aby dotknąć delikatnie jej policzka. 
- Draco... - zaczęła, obejmując blondyna w pasie.
- Tak, Księżniczko?
- Stęskniłam się za tobą - oznajmiła. Draco uśmiechnął się szerzej na widok jej rumieńców na policzkach. 
- Nawet nie masz pojęcia, jak ja tęskniłem - stwierdził i pocałował Hermione. Szatynka mruknęła cicho i oddała jego pocałunek. Jego usta smakowały sokiem cytrynowym i czekoladą. - Mam coś dla ciebie - szepnął, odrywając się od ust dziewczyny, aby oprzeć czoło o jej czoło. W jego dłoni pojawiło się pudełeczko, które podał szatynce. - Wesołych świąt, skarbku - Hermiona odsunęła się od blondyna i spojrzała na niego zaskoczona. - Otwórz - poprosił, wkładając ręce do kieszeni swoich dżinsów. Do tego miał na sobie jeszcze błękitną koszulę, schowaną w spodnie. Jego kurtka leżała na łóżku razem z szalikiem. Gryfonka drżącymi rękoma rozerwała papier na pudełku. Otworzyła je i spojrzała na Dracona z niedowierzaniem.
- Draco...
- Nie podoba ci się - mruknął, przeczesując palcami włosy. Tego się bał.
- Nie, to naprawde cudowne, ale... Czy ty wiesz wogóle ile to kosztuje? - zapytała cicho.
- Oczywiście, że wiem. Sam to kupiłem. O mało nie pobił mnie jakiś siedemdziesięcioletni facet. 
- Nie powinieneś.
- Właśnie, że powinienem. To jedyna wersja napisana przez samego Gryffindora. Kto jak nie ty powinien ją mieć?
- Jesteś cudowny.
- Powiedz mi to, kiedy wyciągniesz tą książke - stwierdził, a Hermiona zaciekawiona wyjęła ostrożnie książke i zakryła usta dłonią. Odłożyła książke i pudełko na biurko, po czym wyciągnęła z niego naszyjnik z białego złota z doczepionym serduszkiem. - Otwórz serce - nakazał blondyn. Hermiona ostrożnie otworzyła zawieszkę. 
- Co to znaczy? - zapytała, patrząc uważnie na Dracona. 
- Dla sensu mojego życia, Księżniczko - wyjaśnił. W oczach Granger pojawiły się łzy. Ślizgon przyciągnął ją bliżej siebie i pocałował w czubek głowy. - Jeśli ci się nie podoba... - zaczął, jednak Hermiona przerwała mu, uderzając go delikatnie w brzuch. 
- Jest prześliczny. Dziękuję - szepnąła i wplątała palce w jego włosy. Przyciągnęła go do siebie i pocałowała delikatnie w usta. Objął ją mocno w pasie i przycisnął do siebie. - Ja też mam coś dla ciebie - oznajmiła, odrywając się od chłopaka. Przywołała paczuszkę, owiniętą czerwonym papierem ze złotą wstążką i podała ją Draconowi. Blondyn uśmiechnął się do niej szeroko i od razu rozwiązał kokardke. Rozerwał papier i z entuzjazmem małego chłopca rozpakował swój prezent. Otworzył pudełko i przeniósł swój wzrok na Hermione. 
- Salazarze, Granger, nawet nie wiesz jak bardzo chciałem taki zegarek - stwierdził, wyciągając srebrny zegarek z zieloną tarczą i wskazówkami z kształcie węży. 
- Podoba ci się? - zapytała niepewnie szatynka, przygryzając warge. Ślizgon pokiwał głową i dotknął delikatnie jej policzka. 
- Jest cudowny. Zapułnie jak ty - szepnął, patrząc szatynce w oczy. Uśmiechnął się do niej i zapiął zegarek na nadgarstku. Hermiona musiała przed samą sobie przyznać, że miał cholernie seksowny uśmiech. - Naprawde dziękuję -  powiedział, zakładając kosmyk jej włosów za ucho. 
- Zostaniesz na noc?
- Pewnie, kochanie - pokiwał głową i przytulił do siebie Hermione. Dziewczyna zaczęła rozpinać jego koszule. Spojrzał na nią zaskoczony i rozpiął mankiety. Objął ją w pasie i zaniósł do łóżka. Ułożył ją na pościeli i szybko zrzucił z siebie koszule i dżinsy. Położył się obok niej i przykrył ich kołdrą.
- Światło - mruknęła cicho, przytulając się do chłopaka. 
- Więc najpierw musisz mnie puścić, skarbie - stwierdził, oplatając szatynke w pasie. Pocałowała go w klatke piersiową i pstryknęła palcami, a w pokoju zgasło światło. 
- Dobranoc - powiedziała i przerzuciła noge przez jego uda. 
- 'Branoc, skarbie - odpowiedział i pocałował dziewczynę we włosy. 
||¤៛¤||
Harry obudził się, kiedy poczuł na swoich plecach przenikliwy chłód. Otworzył oczy i spojrzał na zegarek, który stał na szafce nocnej i wskazywał 9:30. Spojrzał w strone okna, które było otwarte, choć był pewny, że go nie otwierał. Obejrzał się na Teddy'iego i wstał z łóżka. Otulił go kołdrą i zamknął okno. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej szare, dopasowane spodnie dresowe i biały T-shirt. Ubrał się szybko i wszedł do łazienki. Zostawił uchylone drzwi i umył zęby. Kiedy wrócił do pokoju, Teddy patrzył na niego z lekkim uśmiechem i wyciągał w jego strone rączki. Wziął go na ręce i zszedł do kuchni. Musiał napić się kawy i to zaraz. Krzyknął cicho, kiedy przekraczając próg kuchni w pomieszczeniu zobaczył Hermione. 
- Powinnaś uprzedzać, zanim zjawisz mi się nieoczekiwanie w domu - oznajmił, podchodząd do ekspresu do kawy. 
- Tak, Harry. Ciebie też miło widzieć - zaśmiała się Gryfonka i posłała mu delikatny uśmiech.
- Nie, powaga, Hermiona, powinnaś mnie uprzedzać. Jeszcze dostanę zawału i umrę piękny i młody. 
- Wolisz stary i pomarszczony? - zapytała, siadając przy kuchennej wyspie. Harry skinął głową i postawił przed nią kubek z herbatą. - Bawisz się w dobrego wujka? 
- Jestem dobrym wujkiem - oznajmił stanowczo, jednak kiedy Teddy wyciągnął rączki do szatynki, spojrzał na niego z ukosu. Dziewczyna wzięła chłopca na ręce i posadziła go na swoich kolanach. 
- Wesołych świąt, Harry - szepnęła, kiedy usiadł obok niej. 
- Dobie też, skarbie. Mam dla ciebie prezent na górze i zaraz ci go przyniosę - obiecał, poczym upił duży łyk kawy. Hermiona podała mu małą paczuszke i uśmiechnęła się delikatnie. Harry rozerwał papier i otworzył pudełko, w którym znajdował się pozłacany zegarek. Założył go na ręke, a w pudełku zobaczył karteczke z równym pismem Hermiony. 
Reszta na górze.
Spojrzał zaskoczony na dziewczyne, która zagryzała warge. 
- Chodź ze mną - poprosił, wstając ze swojego miejsca. Hermiona ruszyła za nim, uśmiechając się do Teddy'iego. Weszła za Potterem do jego pokoju. Gryfon stanął w miejscu, patrząc na klatke z sową. 
- Harry... - zaczęła niepewnie, jednak chłopak przyciągnął ją do siebie i objął mocno, uważając na chłopca między nimi. 
- Dziękuję - szepnął i odebrał chłopca od Hermiony. Posadził go na łóżku i wyczarował dookoła wysokie drabinki, mające chronić go przed upadkiem. Podszedł z powrotem do Granger i objął ją w pasie. 
- Tak właściwie, dlaczego Teddy jest u Ciebie? - zapytała cicho, kładąc dłonie na jego torsie.
- Andromeda nie żyje - oznajmił, a w oczach Hermiony pojawiły się łzy. Uwielbiała tą kobiete i nie mogła uwierzyć, że ona nie żyje. 
- Co... jak to się stało? 
- Atak Śmierciożerców - wyjaśnił krótko. Dotknął delikatnie jej policzków, po których płynęły łzy. - Skarbie, prosze, nie płacz. 
- Ona nie zasłużyła, żeby umrzeć - załkała. 
- Wiem. Była cudowna, ale problem polega na tym, że pochodziła od Blacków. A Śmierciożercy chcieli się pozbyć. 
- A mama Dracona?
- Ją chroni jego ojciec. Nic jej nie będzie - przytulił ją do siebie mocno i pogładził po plecach. 
- Mona - usłyszeli i odwrócili się do Teddy'iego, który patrzył na nich z załzawionymi oczami. 
||¤៛¤||
Blaise odetchnął głośno i zapukał do drzwi w Norze. Obiecał Ginny, że napewno przyjdzie. Przecież nie mógł jej zawieść. I tak była na niego zła, że wolał spędzić wczorajszy wieczór z Malfoy'ami. Po chwili w drzwiach pojawiła się Ginny, ubrana w czerwoną sukienke do połowy ud i czarne baletki. Rzuciła mi się na szyje i pocałowała w usta. Objął ją w pasie i uśmiechnął się delikatnie w jej usta. 
- Chodź, moja mama chce cie poznać - oznajmiła dziewczyna, ciągnąć go za ręke do domu. Wszedł do środka i od razu usłyszał odgłosy kłótni. Ginny szła w strone salonu, ciągle trzymając jego dłoń. W salonie stała jej mama, z rękoma założonymi na biodrach. Na przeciwko niej stał Ron, zakładając ramiona na piersi. - Mamo - odezwała się cicho, przerywając cisze, jaka panowała w pomieszczeniu. Kobieta obróciła się w ich stronę i od razu uśmiechnęła. 
- Co on, do cholery tu robi? - warknął Ron. 
- Stoi, a co myślałeś? - odpowiedziała tym samym tonem Ginny. - Mój błąd. Ty nie myślisz, dupku.
- Ginny - krzyknęła Molly. 
- Mamo, to Blaise. Blaise, moja mama i jej syn, który z pewnością nie jest moim bratem - oznajmiła Gryfonka.
- Tata już czeka.

||₪¤₪||
Dzień dobry! Mam nadzięje, że rozdział Wam się spodobał. 
Pozdrawiam,
Alex_x.

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 42.

Draco stał na końcu tłumu ludzi, którzy przyszli na pogrzeb Parker. Hermiona stała gdzieś z Harrym. Nie chciał się wtrącać między nich. Wiedział, że Potterowi musi być ciężko, a pomoc Hermiony zawsze była czymś, czego potrzebował. Jednak chciał ją chociaż zobaczyć. Wyszła zanim zdążył się obudzić, zostawiając mu jedynie krótką karteczkę z wyjaśnieniem. Obiecała, że mu to wynagrodzi. Jednak czuł tę iskierkę zazdrości, kiedy widział Hermionę przytuloną do Pottera. Westchnął cicho i przeczesał włosy, pokryte płatkami śniegu.
- Hej - usłyszał cichy głos Blaise'a, obok siebie i obrócił głowę w jego stronę.
- Co tu robisz?
- Ginny mnie tu zaciągnęła. Ale swoją drogą, widok Dracona Malfoy'a w garniturze wywołuje we mnie wspomnienia - stwierdził. Draco odruchowo poprawił kołnierz czarnego płaszcza.
- Ty też byłeś wielbicielem garniturów - przypomniał. Ludzie wokół nich zaczęli się teleportować. Po chwili na cmentarzu zostali tylko oni, Ginny, Hermiona i Harry. Potter odwrócił się w ich strone i skinął na nich.
- Idziecie z nami na pizze? - zapytał, kiedy stanęli naprzeciwko nich.
- Ja to bym się czegoś napił - oznajmił Blaise, za co Ginny zgromiła go wzrokiem. Wzruszył ramionami i spojrzał na Dracona. Malfoy skinął głową. Harry uśmiechnął się delikatnie i złapał dziewczyny za ręce. Blondyn splótł palce z palcami Hermiony i posłał jej lekki uśmiech. Blaise objął ramieniem Ginny, a Potter teleportował ich. Po chwili stali w niewielkiej pizzerii. W środku było sporo ludzi, jednak szybko znaleźli stolik dla całej piątki. Harry usiadł na skórzanej kanapie w krzałcie litery U. Draco zajął miejsce obok niego, Hermiona przytuliła się do niego, Ginny usiadła przy Harrym, a Blaise poszedł zamówić dla nich napoje. Po kilku minutach postawił przed Potterem, Weasley i Granger po butelce z piwem, Malfoy'owi podał sok pomarańczowy, a dla siebie zamówił whiskey.
- Ale z ciebie przyjaciel - mruknął blondyn, patrząc na Zabiniego z kpiną w oczach. Hermiona zaśmiała się i zamieniła ich napoje.
- To co bierzemy? - zapytała Ginny.
- Chcesz zamówić jedną pizze? - zdziwił się Harry, patrząc na dziewczynę w niedowierzaniem. - Wiesz, co? Miałabyś trochę przyzwoitości i naciągnęła mnie na większy rachunek, kobieto.
- Skoro Wybraniec stawia, to kupmy wszystko co mają do zaoferowania - oznajmił Blaise.
- Jasne, dla ciebie wszystko, Blaise.
- Ja chcę wegetariańską i frytki - stwierdziła Hermiona.
- Draco?
- To samo.
- Wystarczy jedna porcja - oznajmiła Hermiona.
- Oczywiście - zaśmiał się Harry i przecisnął między Draconem i Hermioną a stolikiem, aby iść złożyć zamówienie.
||¤៛¤||
Matt westchnął cicho i przekręcił się na brzuch, kładąc głowę na udach Angelici. Kobieta siedziała oparta o rame łóżka, przykrywając się kołdrą.
- Moi rodzice chcą spędzić ze mną i Margaret święta - oznajmiła, wpatając palce we włosy mężczyzna.
- A ja?
- I z tobą oczywiście też.
- Posłuchaj. Hermiona i twój brat  pewnie obchodzą gwiazdke razem, więc czemu...
- Moi rodzice nie widzieli mnie trzy lata, Matt. 
- Ja też - przypomniał.
- Więc możesz iść ze mną.
- Do twoich rodziców? - zapytał z niedowierzaniem. Blondynka skinęła głową w odpowiedzi i zmarszczyła brwi.
- Co ci znowu nie odpowiada?
- To twoi rodzice.
- Nie, no co ty? Ameryke odkryłeś, geniuszu.
- Przestań być taka sarkastyczna. Oni mnie nienawidzą i ty doskonale o tym wiesz.
- Dobra, pomyślimy nad tym, w porządku? - Matt wzruszył ramionami i objął Angelice w pasie.
||¤៛¤||
Hermiona weszła do kolejnego sklepu na ulicy Pokątnej. Musiała przecież kupić jakiś prezent dla Harry'ego i Dracona. Ale co mogła kupić dwum facetom, którzy, jeśli tylko zechcą, mogą mieć wszystko? Podeszła do starszego sprzedawcy, stojącego za ladą i uśmiechnęła się delikatnie.
- W czym mogę panience pomóc? - zapytał uprzejmnie mężczyzna.
- Szukam sowy.
- Jakiejś konkretnie?
- Śnieżnej - odpowiedziała, a sprzedawca skinął głową i wszedł na zaplecze sklepu. Wrócił po kilku minutach, niosąc klatkę w piękną, białą sowe.
- Takiej? - Hermiona skinęła głową i uśmiechnęła się szerzej. Podała mężczyźnie odpowiednią kwotę i wyszła ze sklepu. Odesłała klatkę do domu i teleportowała się do mugolskiej części Londynu, gdzie mieścił się jej ulubiony salon jubilerski. W środku było pełno ludzi, ale wiedziała, że tak znajdzie odpowiedni prezent dla Malfoy'a.
- Mogę w czymś pomóc? - zapytała wysoka brunetka w niebieskiej sukience do połowy uda i czarnych szpilkach.
- Szukam prezentu.
- Dla kogoś szczególnego?
- Dla chłopaka - odpowiedziała bez zastanowienia. Był przecież chyba jej chłopakiem. Chciał z nią spędzać czas i kochał ją. - Mogłaby pani pokazać mi zegarki? - brunetka skinęła głową i ruszyła w stronę lady. Wśród wszystkich zegarków, najbardziej w oczy rzucił się jej zegarek ze srebrną bransoletką i zieloną tarczą. Wiedziała, że mogłaby zaczarować go, aby wskazówki zmieniły się w węże. To z pewnością podobałoby się Draconowi. - Wezmę ten - oznajmiła, wskazując srebrny zegarek. Brunetka uśmiechnęła się delikatnie i wyciągnęła go z ekspozycji. Włożyła zegarek do pudełka i zapakowała do papierowej torby. Hermiona podała kobiecie 700 funtów za zegarek i odebrała torbę. Wyszła ze sklepu i skierowała się do pobliskiej galerii.
||¤៛¤||
Draco zaklął po raz kolejny, starając się zawiązać idealną, szarą kokardę na pudełku, owiniętym w zielony papier. Siedział na łóżku w swoim pokoju, słuchając muzyki, lecącej z głośników laptopa, stojącego na biurku. Musiał przyznać, że Hermiona coraz częściej zadziwiała go znajomością mugolkich sprzętów. Kiedy tylko udało mu się zawiązać kokarde, krzyknął triumfalnie i podrzucił paczke. Machnął różdżką i wyłączył muzykę. Zszedł do kuchni, gdzie siedzieli jego rodzice, jedząc śniadanie.
- Zjesz z nami? - zapytała Narcyza, uśmiechając się delikatnie do syna. Draco usiadł obok niej i nalał sobie do szklanki soku pomorańczowego. - Rozmawiałam kilka dni temu z Blaise'em - oznajmiła kobieta.
- Tak? O czym? - zdziwił się chłopak.
- Powiedział mi o waszej ostatniej kłótni.
- Której?
- Dlaczego sądzisz, że cie nienawidzę?
- Nie wiem o czym mówisz - warknął wściekły na Blaise'a, że wygadał wszystko jego matce.
- Przestań się tak zachowywać - poprosił Lucjusz, patrząc spokojnie na syna.
- Tak, znaczy jak?
- Naprawdę uważasz, że cie nienawidzimy?
- Przecież całe życie robię wam na złość, nigdy nie zrobiłem czego chceliście...
- Jesteś naszym synem, kochanie - zauważyła Narcyza, przerywając chłopakowi. Dotknęła delikatnie jego policzka i uśmiechnęła się lekko. - Dzieci mają to do siebie, że zawsze robią wbrew rodzicom. Kiedyś sam to zauważysz - oznajmiła.
- Co?
- Zostaniesz tatą to zobaczysz. Ale nie zaskakuj ojca, bo jeszcze doskanie nam zawału i co zrobimy?
- Ożeniłem się - stwierdził. Lucjusz pobladł gwałtownie, a Narcyza zakryła usta i spojrzała zaskoczona na syna.
- Jak mogłeś? - warknął mężczyzna.
- Żartowałem tylko - zaśmiał się Ślizgon. - Kiedy będę się żenić, będziecie pierwszymi osobami, które się o tym dowiedzą.
- Mam nadzieję - mruknęła Narcyza.
 

||¤៛¤||

Dobry wieczór! Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał i strasznie przepraszam za swoją nieobecność, ale nie miałam głowy do rozdziału. Następny w stu procentach za tydzień.
Pozdrawiam,
Alex_x.

niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 41.

Draco wyszedł z łazienki i spojrzał zaskoczony na Hermionę. Dziewczyna siedziała na podłodze przed kominkiem, opierając się plecami o kanapę. Podszedł do niej i usiadł obok niej. 
- Zawsze jak byłam mała tata siadał tak ze mną i oglądaliśmy bajki - szepnęła, patrząc na płomienie, trzeszczące w kominku. Oparła głowę na jego ramieniu i ściągnęła z kanapy koc, którym okryła siebie i Dracona. Kochała chwile ze swoim ojcem. Bała się, że mogłaby go stracić. 
- Siedziałem tak tylko z Angelicą. I kilka razy piłem tak z Theodorem - oznajmił, uśmiechając się blado. Kochał Theodora jak brata. Był dla niego tak samo bliski jak Blaise czy Angelica. Nie wyobrażał sobie, że już nigdy między nimi nie będzie jak dawniej. 
- Chciałabym, żeby to wszysto się skończyło - stwierdziła, złączając palce z palcami blondyna, który obejmował ją w pasie. Malfoy przełożył jej nogi nad swoje kolana i przytulił dziewczynę. 
- Co będzie, kiedy on... kiedy Weasley trafi do Azkabanu? - zapytał cicho. 
- Chciałabym wyjechać. Na kilka dni, zdala od tego wszystkiego.
- A my? - dodał. Poczuł, jak Hermiona uśmiecha się delikatnie w jego koszulkę. Jej palce przesunęły się po jego torsie, aby dotknąć jego policzka. Podniosła głowę i spojrzała blondynowi w oczy. 
- My będziemy się starać - odpowiedziała. 
- Jaka jest szansa, że kiedyś się we mnie zakochasz?
- Zakochuję się w tobie codziennie od nowa - wyznała, wplątując palce w jego włosy. Draco uśmiechnął się szeroko i pocałował Hermionę w usta, wkładając w ten pocałunek wszyskie swoje uczucia. Gryfonka klęknęła między jego udami i odchyliła głowę blondyna. Oddała jego pocałunek, pogłębiając go. Malfoy objął ją w talii i podniósł się, trzymając ją w objęciach. - Draco - szepnęła, odrywając się od chłopaka. Spojrzał na nią zaskoczony, przystając w miejscu. - Na zewnątrz ktoś jest - oznajmiła.
- Zdawało Ci się - mruknął. Hermiona objęła go nogami w pasie i spojrzała błagalnie w oczy. - Dobra, zobaczę, czy ktoś tam jest - poddał się i odstawił dziewczynę na podłogę. Zgarnął z kanapy swoją bluzę i ruszył ku wyjściu  
- Różdżka - przypomniała szatynka, podając Draconowi jego własność. 
||¤៛¤||
Blaise wszedł cicho do swojej sypialni i odłożył teczkę na komodę. Położył się na łóżku, przytulając do siebie Ginny, śpiącą na połowie jego łóżka. Westchnął cicho i przykrył się kołdrą. 
- Gdzie byłeś? - usłyszał zaspany głos Weasley i spojrzał na jej twarz. Uśmiechnął się delikatnie i założył kosmyk jej włosów za ucho. 
- W gabinecie - odpowiedział cicho.
- Która godzina?
- Pierwsza w nocy. Powinnaś spać, jeśli dalej chcesz tam iść - stwierdził. Dziewczyna obróciła się w jego stronę i przytuliła do niego. Pocałował ją delikatnie w czubek głowy i objął mocno.  
- Martwię się o Harry'ego - mruknęła. 
- Rozmawiałem z nim wczoraj. Wydawał się normalny. 
- O to mi chodzi. On to wszystko dusi w sobie.
- Jeśli chcesz jutro z nim porozmawiam.
- Mógłbyś? - zapytała z nadzieją, patrząc na chłopaka. Skinął głową i zamknął oczy. Ginny uśmiechnęła się delikatnie i pocałowała go w policzek. Uśmiechnął się lekko i objął ją, przyciskając do siebie.
||¤៛¤||
Draco zamknął za sobą drzwi i spojrzał na Hermionę z uśmiechem. Podszedł do niej i usiadł obok na łóżku. Objął Gryfonkę w talii i przyciągnął ją do siebie. 
- To tylko wiatr, kochanie - szepnął. Hermiona skinęła głową i spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. - Powinnaś iść się wykąpać - stwierdził. 
- A możesz zrobić mi kakao? - zapytała cicho w jego koszulkę. Włożyła dłonie pod nią i dotknęła jego brzucha. Poczuła delikatne spięcie jego mięśni i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. - Czemu zawsze nosisz bluzy?
- A czemu nie?
- Bo nigdy nie mogę zobaczyć ciebie.
- Widziałaś mnie już bez koszulki - przypomniał. Hermiona wsunęła dłonie w rękawy jego bluzy i zsunęła ją z jego ramion. Draco patrzył na nią z lekkim rozbawieniem. Nie zbyt lubił się przed kimś rozbierać, albo być rozbieranym, jednak nie zamierzał jej przeszkadzać. Podciągnęła jego koszulkę do góry i ściągnęła ją przez głowę blondyna. Zakryła usta dłonią, widząc jego brzuch i klatkę piersiową pokryte licznymi bliznami. 
- Draco - szepnęła. Malfoy poczuł dziwny uścisk w brzuchu, widząc w jej oczch łzy. Dotknął delikatnie jej policzków i uśmiechnął lekko. - Kto ci to zrobił? - zapytała cicho. 
- Nikt. Nie płacz - poprosił, kiedy po jej policzkach. Przytulił ją mocno do siebie.  
- Dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś?
- A to coś zmienia? Przestanę Ci się podobać? Tylko to nadal ja, skarbie - przypomniał, czując jak serce zaczyna bić znacznie szybciej. Nie chciał jej stracić, a teraz czuł jak Hermiona zaczyna się od niego odsuwać. Granger przycisnęła usta do jego szyi i pocałowała.
- Ten kto to zrobił powinien zginąć w Azkabanie. 
- To był tylko wypadek - zapewnił i odetchnął. Szatynka popchnęła go na plecy i usiadła okrakiem na jego udach. Posłała mu delikatny uśmiech i przytuliła się do niego. 
||¤៛¤||
Harry poraz kolejny tej nocy obudził się z krzykiem w gardle. Miał przyspieszony oddech i przepoconą koszulkę. Siedział na łóżku, zaciskając powieki. Spojrzał na zegarek i przeczesał włosy palcami. Miał nadzieje, że o ósmej rano nikt nie będzie chciał go odwiedzić, żeby dowiedzieć się jak się czuje. Podniósł się z łóżka i wszedł do łazienki. Ściągnął z siebie ubrania i wszedł pod prysznic. Westchnął cicho, czując na sobie ciepłą wode. Oparł czoło o kafalki w kabinie. Nie chciał już wspominać swoich koszmarów, które nie dawały mu spokoju. Po kilku minutach wyszedł spod prysznica i owinął ręcznik wokół bioder. Wszedł do pokoju i wyciągnął z szafy ciemne dżinsy i szarą koszulkę. Ubrał się szybki i zszedł do kuchni. Przechodząc przez hol, na wieszaku zauważył czarny płaszcz Hermiony. Błagał w duchu, żeby to tylko nie była ona. Nie miał ochoty na jej wizyty. Zaklął cicho na jej widok. 
- Ja też się cieszę, że cie widzę - oznajmiła Gryfonka z delikatnym uśmiechem. 
- Nie mam ochoty z nikim z Was się teraz widzieć. 
- Strasznie mi przykro, Harry, ale musisz ścierpieć moją obecność.
- Nie muszę. W każdej chwili mogę cie stąd wyrzucić - przypomniał, siadając przy wyspie kuchennej. Hermiona oparła się o blat po drugiej stronie i nachyliła do niego.
- A jesteś w stanie to zrobić? - zapytała, przygryzając wargę.
- To nie jest najlepszy pomysł, Hermiona. 
- Dlaczego?
- Jest ósma rano, ja nie mam nastroju i zaraz coś ci powiem, co bardzo może ci się nie spodobać. 
- Naprzykład?
- Daj mi spokój, dobrze? Możemy spotkać się za kilka godzin?
- Za godzine jest pogrzeb - przypomniała, na co Harry skrzywił się nieznacznie. Podeszła do niego i stanęła między jego nogami. - Musisz tam iść.
- Nie chcę - mruknął, obejmując Hermionę w talii. - Wszyscy będą udawać, że wiedzą jakie to uczucie. 
- Ja nie będę - obiecała.
- Dlaczego dalej przy mnie jesteś? - zapytał cicho. Hermiona pociągnęła go, aby stanął tuż przed nią i dotknęła jego twarzy. 
- Bo jesteś dla mnie bardzo ważny i doskonale o tym wiesz.
- Wiesz, chyba dopóki będzie ze mną dam sobie radę.
- Oczywiście, że dasz. W końcu jesteś Harrym Potterem, nie? - uśmiechnęła się do niego szeroko. - A teraz panie Potter, pójdzie pan się ubrać - popchnęła go do wyjścia i po chwili usłyszała jego cichy śmiech. 
//¤\\
Dobry wieczór! Kolejny rozdział i mam nadzieję, że wam się podobał. Następny za tydzień. 
Pozdrawiam, Alex_x

sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 40.

Draco od kilku godzin uparcie patrzył w sufit, tuląc do siebie Hermionę. Cieszył się, że między nimi znów jest dobrze. Jednak coś nadal nie dawało mu spokoju. Skoro Hermiona tak bardzo bała się, że jej ojciec wcale nim nie jest, dlaczego twierdziła, że nie zasługuje na miłość? Przecież była cudowna. Wiedziała o tym. Musiała. To on nie zasługiwał, aby ją kochać. Nie był dla niej odpowiedni. Ona była ideałem dla każdego faceta. A on? Był zły i wiedział o tym doskonale. Westchnął cicho i wolną dłonią przeczesał włosy. Hermiona obróciła się do niego plecami i okryła się szczelniej kołdrą. Uśmiechnął się delikatnie i podniósł z łóżka najciszej jak tylko potrafił. Podszedł do szafy i wyjął z niej szare spodnie z dresu i białą koszulkę. Przebrał się szybko i, zgarnąłszy bluzę, wyszedł z pokoju. Kiedy doszedł do schodów, zajrzał do sypialni rodziców, gdzie drzwi były uchylone, chcąc sprawdzić, czy nie wrócili wcześniej. Zszedł na parter i wyszedł z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz, który wrzucił do kieszeni spodni. Nie zważał, że jest druga w nocy i  przynajmniej minus pięć stopni. Musiał pobiegać. Nawet zimą nie przestawał. Uwielbiał to. Wybiegł na swoją ulubioną ścieżkę wzdłuż lasu przy rezydencji. 
||¤៛¤||
Hermiona obudziła się, czując przenikliwy chłód na nagich udach, z których jakimś cudem zsunęła się kołdra. W nogach łóżka leżał czarny koc, którym się otuliła, po czym podniosła się z łóżka. Włożyła botki, czując na stopach zimne panele i podeszła do drzwi balkonowych. Wyszła na zewnątrz i spojrzała na las. Musiała przyznać, że Draco miał naprawde cudowny widok. Oparła ręce okryte kocem na barierce i westchnęła cicho. Po chwili poczuła na biodrach chłodne dłonie Dracona. Obróciła głowę w jego stronę i uśmiechnęła się delikatnie. Miał rozwiane włosy i zaróżowione policzki. 
- Aż tak ci było ciepło? - zapytał cicho, opierając brodę na jej ramieniu. 
- Kiedy się obudziłam drzwi były otwarte - stwierdziła cicho. Draco zmarszczył brwi. Przecież je zamykał. Był pewny niemal w stu procentach. 
- Nie jest ci za zimno?
- Trochę - szepnęła. Malfoy wyciągnął ręce spod koca i objął Hermionę, unosząc ją nad ziemią. Wniósł ją do pokoju i zamknął drzwi balkonowe. Zaniósł dziewczynę do łóżka i przykrył kołdrą, nie ściągając z jej ramion koca.
- Idę pod prysznic - oznajmił.
- Mogę z tobą? - zapytała, uśmiechając się szeroko. 
- Humorek się trzyma, co? - wstał z łóżka i ściągnął z ramion bluzę. Ruszył w stronę łazienki.
- Hej, mówiłam poważnie - zawołała za nim. Usłyszała jego cichy śmiech i zamykanie drzwi. Spojrzała na szafkę nocną i chwyciła jego różdżkę, chcąc zaświecić światło. Jednak zamiast na różdżkę trafiła na małą kartkę, złożoną w kwadrat. Zmarszczyła brwi i spojrzała na drzwi łazienki. Słyszała szum lejącej się wody, który ucichł po kilku minutach. Draco wyszedł z łazienki w czarnych szortach i czarnej koszulce na krótki rękaw. Usiadł obok niej na łóżku i spojrzał na kartkę w jej dłoniach. 
- Co to? - zapytał.
- Nie wiem, to Twoje. Ja tylko... znam ten charakter pisma.
- Nie moje. Wieczorem tego tu nie było - oznajmił i rozłożył kartkę. Przebiegł wzrokiem po kartce. Czytając jej treść spiął wszystkie mięśnie i zacisnął szczękę. Podał kartkę Hermionie i przeczesał palcami wilgotne włosy. 
- Mam nadzieję, że już zdążyłaś się za mną stęsknić, kochanie. Pamiętaj, że wciąż jesteś moją dziewczyną, a ja łatwo nie odpuszczam. Chyba wiesz, rybko. Zobaczymy się niedługo. Tylko nie próbuj znowu całować tego śmiecia. Mam cie na oku - przeczytała, po czym zamknęła oczy. Czuła pod powiekami łzy. Zacisnęła pięść na kartce i rzuciła nią na podłogę. Draco przytulił ją do siebie mocno. 
- Obiecuję, że on nic ci nie zrobi - szepnął tuż przy jej uchu. Oparła się o jego klatkę piersiową i zarzuciła mu ramiona na szyję. Pogładził ją po plecach i położył się. Hermiona ułożyła głowę na jego torsie i przytuliła się do niego mocno. 
- Obiecasz mi coś? - zapytała cicho w jego koszulkę.
- Co tylko chcesz.
- Nie pozwól mi do niego wrócić - poprosiła, a Draco ścisnął jej dłoń i skinął głową.
||¤៛¤||
Harry usiadł przy stoliku w kącie jakiegoś mugolskiego baru i zamówił sok pomarańczowy. Miał się spotkać z Blaisem, który chciał z nim o czymś ważnym porozmawiać. Od kilku miesięcy nie dogadywali się tak jak wsześniej. Nie miał za złe Zabiniemu, że Ginny go kocha. Chciał dla niej najlepiej, bo doskonale wiedział, że na to zasługuje. Jednak czuł, że to Blaise ma mu coś za złe. Westchnął cicho i poprawił kołnierzyk koszuli. 
- Cześć - przywitał się Zabini, siadając naprzeciwko niego. 
- Hej, cóż to za ważna sprawa, która nie mogła czekać? - zapytał.
- Chciałbym prosić Cie o... pomoc i radę.
- O co chodzi?
- Ginny - stwierdził krótko. Harry zmarszczył brwi i spojrzał na niego zaskoczony. - Obraziła się, że nie przyszedłem do niej na obiad. Chciałem, ale, do cholery czy  to moja wina, że jakiś pierwotny postanowił mnie porwać? 
- Cóż, Ginny bardzo ceni sobie zdanie Molly. Gdybyś jej wyjaśnił...
- Myślisz, że nie chciałem? Starałem się, ale ona...
- Musiałeś naprawde nabroić. 
- Wiem, dlatego proszę cie o pomoc. 
- Pogadam z nią.
- Chciałem, żebyś porozmawiał z jej matką.
- A to cie strzeliło, stary. Pogadam z nią, ale niczego nie obiecuję. Może powinieneś zaprosić ich na kolację? Wiesz, sam byś coś ugotował.
- No, a Ginny jeszcze bardziej się na mnie obrazi.
- W porządku. Porozmawiam z Molly - zgodził się i wstał ze swojego miejsca. 
- Gdzie idziesz? - zdziwił się Blaise, kiedy Harry ruszył do wyjścia.
- Do Nory. Idziesz ze mną?
- Że jak?
- Sam byś sobie porozmawiał z Molly - stwierdził, na co Zabini skinął sztywno głową i poszedł za Gryfonem. Potter znalazł jakiś ciemny zaułek i teleportował ich. Wpadli do jeziora, pokrytego cienką warstwą lodu, który pęknął pod ich ciężarem. Harry zaklął głośno, wychodząc z lodowatej wody. Blaise spojrzał na niego spod byka i wysuszył ich ubrania. 
||¤៛¤||
Theodor wszedł do mieszkania, które kupił dwa dni temu i rzucił klucze na komodę przy drzwiach w holu. Przeszedł do salonu i usiadł na kanapie. Nie mógł powiedzieć, że był jakoś szczególnie wściekły na te mieszkanie. Miało spory salon, sypialnie, łazienkę i kuchnie. Nie mógł narzekać. Jednak irytowało go, że nie mógł znaleźć żadnej pracy. Usłyszał trzask teleportacji, a przed nim zmaterializował się Draco.  
- Czemuś mi, do ciężkiej cholery o niczym nie powiedział? Poważny żeś jest? - warknął blondyn, patrząc na niego wściekle. 
- Nie bardzo wiem o co Ci chodzi - oznajmił spokojnie Nott, opierając się na kanapie. 
- Stary, muszę się od ludzi dowiadywać gdzie mieszkasz?
- Kto ci niby powiedział?
- Alex mi opowiedziała o Twojej kłótni z ojcem.
- Pieprzy się z tą nową z Gryffindoru, a mi każe żenić się z Greengrass. Wydziedziczył mnie, rozumiesz? Po tym wszystkim tak poprostu wyrzucił mnie z domu.
- Dlaczego nie przyszedłeś do mnie, ciołku?
- A kim ty jesteś, żebym przychodził do Ciebie z każdym problemem?
- Twoim przyjacielem, Theo. Pamiętasz?
- Nie chrzań mi tu o przyjaźni. Nie widzisz, że nie jesteśmy już przyjaciółmi? Kuźwa, od wojny nic między nami nie jest w porządku, idioto. Naprawdę nie widzisz?
- Theodor...
- Przestań. To co razem robiliśmy nigdy z nas nie wyjdzie. Oboje będziemy pamiętać.
- Nie obwiniaj mnie o to - warknął Draco. Theodor zaśmiał się głośno i wstał z miejsca. 
- A kto jest za to odpowiedzialny? "Nie możesz mnie zostawić. Sam sobie rady nie dam, Theo" - naśladował jego głos.
- Nigdy nie powiedziałem, że nie dam sobie rady. Taka była umowa, nie? Mieliśmy nigdy się nie rozdzielać.
- Myślełeś o tym, kiedy skazywałeś tych wszystkich ludzi na śmierć, żeby chronić Hermionę? Myślisz, że wszyscy są ślepi? Wszyscy widzieliśmy jak bardzo ci na niej zależy. Naraziłeś Blaise'a, żeby tylko jej nic nie było. Nie obchodziło cie w jakim stanie wrócił z tej misji.
- Przestań - wrzasnął, przeczesując palcami włosy. - Nic o mnie nie wiesz. Nie wiesz co wtedy czułem. Nigdy nikogo nie kochałeś i nie masz pojęcia jakie to uczucie.
- Szkoda, Malfoy, że ona woli każdego innego niż ciebie - stwierdził, uśmiechając się do niego złośliwie. Draco zacisnął szczękę i przyrzekł sobie, że zrobi wszystko, aby Hermiona się w nim zakochała. 
- Uważaj, żeby ci ktoś Alex nie sprzątnął - warknął i teleportował się, zostawiając Notta ze wściekłą miną.
||¤៛¤||
Hermiona śmiejąc się z kolejnego żartu Arthura odwiesiła swój płaszcz na haczyku, tuż obok kurtki, którą skądś znała, ale nie potrafiła przypomnieć sobie skąd. 
- Gdzie ci odstawić te torby? - zapytał mężczyzna.
- Możesz mi je odesłać do pokoju? - poprosiła, uśmiechając się do ojca, który jednym machnięciem różdżki odesłał jej zakupy do pokoju. 
- Chcesz herbaty? - Hermiona skinęła głową w odpowiedzi i razem z Arthurem skierowała się do salonu. Przekraczając próg stanęła, patrząc zaskoczona na blondyna, który siedział z jej mamą, uśmiechając się do kobiety, która pokazywała mu zdjęcia z ich rodzinnego albumu. Podeszła do kanapy, na której siedzieli i spojrzała przez ramię chłopaka.
- Tato, miałeś spalić te zdjęcia - krzyknęła, patrząc obrażona na szatyna.
- Tak wyszło, słońce - wzruszył ramionami i wszedł do kuchni. Hermiona usiadła obok Dracona i wyrwała mu album.
- Koniec naśmiewania się z biednej Hermiony - oznajmiła, patrząc na uśmiech Malfoy'a. Jean zaśmiał się i przepraszając blondyna skierowała się do kuchni. Ślizgon nachylił się nad Hermioną, jednak dziewczyna odwróciła głowę. - Ktoś tu może wejść, Draco - wyjaśniła, widząc zawód w jego oczach. Podniosła się z miejsca i wyszła do kuchni. Usłyszał jak zamienia kilka słów z ojcem i znów pojawiła się w salonie z kubkiem w ręce. - Chcesz coś do picia? - zapytała. Draco pokręcił głową, uśmiechając się do niej delikatnie. - Więc chodź - wyciągnęła do niego wolną dłoń i pociągnęła do schodów, kiedy tylko wstał z kanapy. Wspięła się na trzecie piętro domu i poprowadziła go do drugich drzwi tuż obok schodów. Cały czas trzymała jego dłoń swoją chłodną. Otworzyła drzwi i niemal wepchnęła go do pokoju. Draco miał tylko kilka sekund, aby rozejrzać się po pomieszczeniu. Było urządzone w ciepłych kolorach z ciemnozielonymi ścianami, brązowymi meblami i czarną, miękką wykładziną. Na ścianie pod oknem stało duże łóżko z niebieską pościelą i białym kocem. Przed kominkiem na ścianie obok stała niewielka kanapa. Tuż przy drzwiach stała komoda, nad którą wisiało dużo ramek ze zdjęciami. Na ostatniej ścianie znajdowały się dwie pary drzwi, prowadzących zapewne do łazienki i garderoby. Hermiona odstawiła swój kubek z herbatą na komodę i podeszła do blondyna. Zarzuciła mu ramiona na barki i spojrzała w oczy. 
- To co, kiedy zaczniesz się ze mnie nabijać? - zapytała z delikatnym uśmiechem. 
- Te zdjęcia były naprawdę słodkie - stwierdził, kładąc dłonie na jej talii.
- Taa, chyba mama ci tych z wesołego miasteczka nie pokazała - mruknęła, odsuwając się od niego. Usiadła na skraju łóżka i ściągnęła z siebie niebieską bluzę, pod którą miała na sobie białą bokserkę. Draco usiadł obok niej i złapał jej dłonie w swoje. 
- Hej, przecież każdy ma jakieś głupie wspomnienia z dzieciństwa - oznajmił. Spojrzała na niego z powątpieniem, jednak objęła ramionami jego szyję i przytuliła się do niego. 
- Mogę mieć do ciebie prośbe?
- Jasne, skarbie.
- Zostaniesz ze mną na noc? Nie chcę iść z rodzicami na kolacje z Ministrem Francji i jego żoną, a tata nie chce zostawić mnie samej i...
- Zostanę z tobą - przerwał jej szybko. - Będę musiał skoczyć tylko po jakieś ciuchy.
- W porządku - odpowiedziała. Draco objął ją w talii i nachylił się nad nią. Hermiona pocałowała go delikatnie, a kiedy oddał jej pocałunek, wplątała palce w jego włosy, przyciągając jego głową bliżej siebie. Malfoy wciągnął ją swoje kolana. Zaczął całować ją gwałtonie, zjeżdżając dłońmi na jej biodra. Usłyszeli ciche pukanie, a Gryfonka poderwała się z jego kolan i zagryzła wargę. Do jej pokoju weszła Jean i uśmiechnęła się przepraszająco do nastolatków.
- Tata chce wiedzieć czy idziesz z nami czy wolisz zostać na noc u Matta - odezwała się.
- A nie mogłabym zostać w domu?
- Wiesz, że tata nie zostawi cie samej.
- Draco by ze mną został - stwierdziła dziewczyna, a pani Granger spojrzała na blondyna. 
- To nie byłby dla ciebie problem? - zapytała. 
- Sama przyjemność, pani Granger - oznajmił, uśmiechając się delikatnie do kobiety.
- Wrócimy jutro koło jedenastej - poinformowała, wychodząc z pokoju córki. - I dziękuję, Draco - powiedziała do chłopaka, zamykając drzwi. Malfoy uśmiechnął się szeroko do Hermiony i podszedł do niej, obejmując w talii. Oparł brodę o jejramie i pocałowała powoli jej policzek. 
- Rodzice wychodzą za godzinę - oznajmiła, otulając się jego ramionami. 
- Wrócę za dwadzieścia minut, dobrze?
- Tak - szepnęła, obracając się w jego stronę. Pocałowała go delikatnie w policzek i odsunęła się do niego. 
|₪₪|
Dobry wieczór. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Kolejny w przyszły weekend.
Pozdrawiam, Alex_x

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 39.

Hermiona wcisnęła dłonie do kieszeni swojego płaszcza i westchnęła cicho. Stanęła przed wyjściem do Ministerstwa Magii, ukrytego dla mugoli potężną ilością magii. Weszła do budynku i rozejrzała się dookoła. Rzadko w Ministerstwie było tak mało ludzi, chodzących po korytarzu. Najczęściej pracownicy biegali po nich, przepychając między tłumami. 
- A panienka w jakiejś konkretnej sprawie? - usłyszała cichy szept tuż za prawym uchem i pisnęła cichutko, obracając się gwałtownie. Odetchnęła lekko widząc przed sobą Logana, uśmiechającego się do niej delikatnie. Objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. - Dobrze cie znów widzieć i to w jednym kawałku - oznajmił. Posłała mu szeroki uśmiech i oparła policzek o ramie bruneta. 
- Przekonałeś się do koszul? - zaśmiała się, poprawiając kołnierzyk jego błękitnej koszuli.
- I co jeszcze, cały garnitur mam ubrać? - oburzył się, jednak uśmiechnął szerzej. - Twój tata ma kontrole Ministra i wypadało, żeby jego zastępca jakoś się prezentował.
- Zastępca? - zdziwiła się, odsuwając od chłopaka, aby spojrzeć na jego twarz. 
- Tak się to robi, skarbie. 
- Masz dwadzieścia lat, a mój tata zrobił cie swoim zastępcom?
- Cóż ja poradzę na mój urok? Zaprowadzę cie do niego - zaproponował, a Hermiona skinęła głową. Weszli do windy i Logan wcisnął odpowiedni guzik. Kiedy zatrzymali się na piętrze, przepuścił ją w drzwiach, puszczając do niej oczko. 
- Grace, do gabinetu - usłyszeli, a Gryfonka zaśmiała się, widząc jak Logan krzywi się nieznacznie. Popchnęła go do gabinetu ojca i niemal wrzucił do środka.
- Uspokój się, kobieto - poprosił cicho. Hermiona machnęła tylko ręką i podeszła do fotela obróconego w stronę okna, na którym siedział jej ojciec. Usiadła na jego kolanach, patrząc na twarzy pojawia mu się zaskoczenie. - Chciał pan czegoś ode mnie? - odezwał się Logan, zakładając ramiona na piersi.
- Przynieś mi ostatnie raporty ze spotkań z Ministerstwem we Francji - nakazał, patrząc na niego przez oparcie fotela. Hermiona posłała chłopakowi delikatny uśmiech. 
  - Podeślę kogoś.
- Cześć, Logan - pożegnała się dziewczyna
- Na razie, mała - uśmiechnął się do niej zadziornie, widząc jak jej ociec przegląda kolejne teczki w szufladzie. 
- Widziałem - warknął mężczyzna, a Logan pospiesznie opuścił jego gabinet. - Jeśli wypisałaś się na własne życzenie, wiedz, że osobiście odeśle cie na oddział - zagroził.
- Nie, lekarz mnie wypisał. 
- Po trzech dniach tak poprostu Cie wypisał? Ten lekarz to jakiś kretyn. Powinnaś wrócić do domu i odpoczywać.
- Czemu nie przyszedłeś? - zapytała cicho, wtulając policzek w zagłębienie między jego ramieniem a szyją. 
- Byłem wczoraj, ale spałaś. Kiedy się obudziłaś też byłem, ale lekarz oznajmił, że zbyt dużo osób cie odwiedza i nie powinienem cie męczyć. Miał ci powiedzieć, że byłem - powiedział cicho, odgarniając jej włosy z twarzy. 
- Panie Granger, raport - usłyszeli i mężczyzna obrócił fotel w stronę drzwi. Odebrał od wysokiej dwudziestoletniej blondynki plik kartek. Blondynka, patrząc z zazdrością na Hermionę, wyszła z gabinetu. Gryfonka zaśmiała się cicho, a Arthur spojrzał na nią zaskoczony. 
- Ma pan branie, panie Granger - oznajmiła.
- Nie naśmiewał się ze starszych - upomniał ją z lekkim uśmiechem. Hermiona musiała chyba przyznać tej blondynce racje. Jej ojciec był naprawdę przystojnym mężczyzną. Mimo, że miał czterdzieści trzy lata, wyglądał dobrze. Był szczupły i wysportowany. Miał przystojną twarz zawsze gładko ogoloną i ciemne brązowe włosy równo przystrzyżone. 
- Jesteś bardzo zajęty? - zapytała, przyglądając się mężczyźnie. 
- Trochę, ale poświęcę ci tyle czasu ile potrzeba.
- O której kończysz? 
- Za półtorej godziny.
- Pójdziemy potem się przejść? - skinął głową, przyglądając się jej uważnie. - Pomogę ci - zaproponowa, wstając z kolan Arthura.
||¤៛¤||

Draco siedział na kanapie w salonie, patrząc beznamiętnie na rodziców. Narcyza zaciskała usta w cienką kreskę, a Lucjusz chodził nerwowo po pokoju.
- Nie możesz nam tego zrobić - wyszeptała blondynka. 
- Widzisz, mamo, mogę. Nie macie prawa mi tego zabronić - przypomniał spokojnie. 
- Nie pozwolę, żeby mój jedyny syn marnował sobie życie - warknął Lucjusz. 
- Wcale nie marnuję sobie życia. Kocham ją.
- Wiesz ile mnie to interesuje? Jej rodzice są...
- Wiem kim są. Moi rodzice są podobni, tato. 
- Nie zgadzam się na to i już.
- Nie mój problem - oznajmił i podniósł się z miejsca. Chciał wyjść, jednak tuż przy drzwiach zatrzymał go głos matki.
- Co mogę zrobić, żebyś był szczęśliwy? - zapytała cichio. 
- Pogódź się, że ożenię się z Astorią - poprosił, a jego matka pokiwała głową, choć po jej policzkach popłynęły łzy. 

Draco obudził się gwałtownie i od razu podniósł na łokciach. Po chwili poczuł jak materac po jego prawej stronie ugina się pod czyimś ciężarem. Rozejrzał się zaskoczony po pokoju, a jego wzrok spoczął  na Hermionie. Patrzyła na niego niepewnie, zaciskając usta.
- Przepraszam - szepnęła, uśmiechając się do niego nieśmiało. 
- Merlinie, gdzieś ty była? - zapytał, siadając naprzeciwko niej. Był przerażony, kiedy nie znalazł jej w domu. 
- U taty - odpowiedziała cicho. 
- Wiesz jak wszyscy się o Ciebie baliśmy?
- Nie, przepraszam. Chciałam porozmawiać z tatą.
- Oj, maleńka, mogłaś chociaż mamie powiedzieć, gdzie idziesz - ujął jej twarz w dłonie i spojrzał w oczy. 
- Muszę cie przeprosić. Ja wcale tak nie myślę. Poprostu...
- Wiem, nie musisz mi się tłumaczyć. 
- Ja... nie wiem co się ze mną dzieje. Kiedy leżałam w szpitalu, bałam się, że on miał rację.
- Kto miał racje? - zdziwił się.
- Ten wampir. Powiedział, że tata,... że on mnie nie kocha, bo nie jestem jego córką - wyjaśniła, a w jej oczach pojawiły się łzy. Draco wciągnął ją pod kołdrę na swoje kolana i przytulił do siebie. Rozpiął jej płaszcz, zsunął go z ramion dziewczyny i odłożył w nogi łóżka. Otulił ją szczelnie kołdrą i przycisnął do swojego torsu.
- Zostaniesz? - zapytał cicho. Skinęła głową w odpowiedzi. Objęła go w pasie, przyciskając policzek do ramienia chłopaka. 
- Obudziłam cie, co?
- Nie, skarbie - stwierdził, opierając policzek o czubek głowy dziewczyny. Hermiona podniosła głowę, przenosząc wzrok na blondyna. Był cholernie przystojny. Szczególnie z roztrzepanymi włosami i w ciasnej koszulce z krótkim rękawem opinającej się na jego torsie. Wplątała palce w jego włosy i przyciągnęła jego głową bliżej siebie. Uśmiechnęła się nieśmiało, widząc na sobie jego wzrok. Przucisnęła swoje usta do jego i pocałowała delikatnie. Draco objął dłońmi jej twarz i odwzajemnił pocałunek, patrząc w jej cudowne oczy. Jednak po kilku sekundach poczuł, że musi zamknąć oczy. Nigdy w życiu, całując jakąś dziewczynie nie zamykał oczu. Tylko Hermiona potrafiła wyzwolić w nim tak silne uczucia. Jej miękkie usta dotykającego jego były niemal gorące, a dłonie, które do tej pory znajdowały się w jego włosach, zjechały na jego kark, a potem na plecy. Kiedy tylko zamknął oczy, poczuł na ustach jej delikatny uśmiech. Dłonie Hermiony wślizgnęły się pod jego koszulkę i dotknęły gołej skóry na plecach. Zsunął swoje ręce na jej talie i podwinął jej szary sweter. Oderwał się od jej ust i ściągnął z dziewczyny sweter. Pod spodem miała na sobie tylko czarny, wykończony koronką stanik. Rozchyliła usta, czując na sobie jego wzrok. Ściągnęła z chłopaka koszulkę i przejechała palcem po linii jego barków. Zjechała dłońmi .a jego brzuch i z zadowoleniem zauważyła jak otwora szerzej usta w urywanym oddechu. 
- Nie chcę się spieszyć - oznajmiła cichi, jakby bojąc się jego reakcji. Skinął głową i odpiął guzik jej dżinsów. Przywołał z szafy swoją koszulkę i włożył ją na Hermionę. 
- Chcesz szorty? - zapytał spokojnie, rzucając jej sweter i spodnie na kanapę. Ściągnął z niej szybko beżowe rajstopy i położył delikatnie na materacu. Przewiesił jej płaszcz przez oparcie kanapy i ułożył się obok niej. - To jak, chcesz te szorty?
- Nie, dziękuję, masz ciepłą kołdrę - stwierdziła, kładąc głowę na piersi Dracona. 
- Twoi rodzice wiedzą, że tu jesteś, prawda?
- Draco, mam osiemnaście lat - przypomniała i zaśmiała się cicho. - Załóż bluzkę - poprosiła, a Draco spełnił jej prośbę. - Moi rodzice wiedzą, że jestem u Ciebie - rzuciła cicho, kładąc na brzuchu blondyna rękę. 
- To miło z Twojej strony, że zechciałaś im powiedzieć, gdzie się wybierasz - zaśmiał się Malfoy. Hermiona musiała przyznać, że ten dźwięk był czymś, co chciała słyszeć do końca życia. O tak. Tego była pewna. - Dobranoc, skarbie - szepnął.
- Dobranoc - odpowiedziała. Draco naciągnął na nią i siebie kołdrę, przykrywając nią dziewczynę pod samą szyją. Objął ją w talii i mocno przytulił do siebie. 
||¤៛¤||
Arthur usiadł na skraju łóżka w sypialni i rozwiązał krawat, którym po chwili rzucił na komodę. Rozpiął dwa gurne guziki przy koszuli i przeczesał włosy palcami. Podniósł wzrok na Jean, kiedy kobieta weszła do sypialni, ubrana w granatową sukienkę z rozkloszowaną spódnicą. 
- Hermiona wypytywała mnie wczoraj o Martina - oznajmił, patrząc jak Jean spina się na imię Sualeza. 
- Co jej powiedziałeś? - zapytała cicho. 
- A jak sądzisz? - warknął. - Prawdę, Jean. Nie możesz jej całe życie oszukiwać.
- Dlaczego ty też ją oszukujesz?
- Nie chciała rozmawiać o mnie, a o tobie. Zrozum różnicę.
- Wiem, że cie to boli, ale...
- Boli? Przestało, kiedy zrozumiłem, że nigdy nie byliśmy dla siebie odpowiedni. Hermiona miała prawo wiedzieć, że jej matka miała romans na kilka miesięcy po jej narodzinach, nie sądzisz?
- Arthur...
- Oh, jeszcze mi zaraz powiesz, że to wszystko moja wina. Tylko, że ja się starałem...
- Przestań - krzyknęła i podeszła do niego szybko, aby zakryć mu usta dłonią. - Żałuję, w porządku? Gdybym mogła, cofnęłabym czas. Ale nie mogę - szepnęła. Arthur pociągnął kobietę na swoje kolana i przytulił do siebie, aby po chwili pocałować w usta. 
- Nie chcę się kłócić. Już nie - zadeklarował, nie odrywając spojrzenia od twarzy żony. - Chciałem tylko powiedzieć, że Hermiona nie ma nam nic za złe. Ona tylko... ona bała się, że Sualez jest jej ojcem. Nie wyobrażam sobie, że jakiś facet mógłby wychowywać moją, małą córeczkę - wyznał. Nigdy w życiu nie potrafił sobie wyobrazić, co zrobiłby bez Jean, Matta i Hermiony. Mógł złościć się na syna, kłócić z żoną i córką, ale nigdy nie pozwoliłby sobie na ich utratę. 
- Oh, jak ty sobie poradzisz, kiedy ona odejdzie? - zaśmiała się cicho, widząc jego minę, kiedy usłyszał jej pytanie. 
- Jak, odejdzie? - spytał zaskoczony. 
- Wiesz, Draco ją kocha, a nie sądzę, żeby ona nic do niego nie czuła. Może bać się po tym co zrobił jej Weasley, ale...

- Moja córka nigdy nie wyjdzie za mąż, jasno? - przerwał jej gwałtownie.
- Mój ojciec mówił podobnie - oznajmiła. Skrzywił się słysząc wzmiankę o swoim teściu. Nie żeby jakoś przeskadzał mu jego brak, ale wiedział, że dla Jean to było ważne. Nie chciał, żeby przez niego cierpiała, a przez niego stracił kontakt z rodzicami. - Ja nie żałuję - szepnęła, patrząc w jego oczy. 
- Więc dlaczego tak zależy ci, żebym zaakceptował te małżeństwo Matta? 
- To twój jedyny syn. Nie chcesz go stracić. W głębi siebie cieszysz się, że jesteś dziadkiem - stwierdziła. Arthur westchnął cicho i skinął delikatnie głową.

||¤₹¤||
Dzień dobry. Jak mija weekend? Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał.
Pozdrawiam,
Alex_x.