poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 31.

Hermiona obudziła się z krzykiem i łzami płynącymi po jej policzkach. Miała dość kolejnych koszmarów, które nękały ją co noc. Zacisnęła usta, chcąc stłumić szloch, wyrywający się z jej gardła. Poczuła metaliczny smak krwi , kiedy zagryzła wagę. Po chwili ktoś objął ją w pasie i przycisnął do swojego ciała.
- No już, mała. Przecież jesteś silna - usłyszała cichy szept przy uchu. Obróciła lekko głowę i zaczęła głośniej szlochać. Draco obrócił ją w swoją stronę i przytulił mocniej. Ułożyła głowę na jego ramieniu i objęła go w pasie, przylegając do niego. - To tylko zły sen. Wiesz o tym - wyszeptał, głaskając ją po plecach. Doskonale pamiętał jak jeszcze niedawno znajdowali się w podobnej sytuacji w jej dormitorium. Budziła się z koszmarów zawsze przed trzecią, a on starał się ją uspokoić. Zawsze działało to tak samo. Po chwili Hermiona oderwała głowę od jego ramienia i starła łzy.
- Przepraszam - powiedziała do niego cicho. Powoli przypominała sobie, co wogóle tu robiła. Było jej głupio, że tak się zachowała.
- Nic się nie stało. I tak nie spałem.
- Spałeś - oznajmiła, patrząc mu w oczy. Zmarszczył brwi, nie mogąc zrozumieć skąd o tym wiedziała. - Masz rozczochrane włosy i ciemniejsze oczy - wyjaśniła, uśmiechając się blado, kiedy zobaczyła jego wzrok.
- Myślałem, że było lepiej.
- Było, ale ja... ze mną jest coś nie tak. Nie umiem połapać się w swoich własnych uczuciach. Odsuwam się od wszystkich, a kiedy zostaję sama robi mi się cholernie przykro. Coraz częściej zapominam niektórych szczegółów. Czemu jestem tak beznadziejna? - zapytała cicho. Draco ujął jej twarz w dłonie i spojrzał w oczy.
- Nigdy, przenigdy nie byłaś beznadziejna - oznajmił pewnie. - Jesteś piękną, mądrą dziewczyną, która przeżyła wojnę. Też miewam koszmary. Zawsze widzę to co już się zdarzyło. Każde zaklęcie odbija się jakby ode mnie i niszczy wszystko. Każdy z nas ma koszmary. Kiedy przychodzą musisz się im postawić. Przecież to ty kontrolujesz swoje życie, prawda?
- Tak bardzo ci dziękuję - wyszeptała, a Malfoy nie był do końca pewny za co mu dziękowała.
-Chcesz wziąć prysznic? - pokiwała głową i podniosła się z łóżka.
- Dałbyś mi jakąś koszulkę? - poprosiła, obejmując się ramionami. Draco podszedł do szafy i wyjął z niej ciemną koszulkę, którą podał dziewczynie. Posłała mu delikatny uśmiech i dała się poprowadzić do łazienki. Kiedy tylko znalazła się za drzwiami, blondyn wyszedł z pokoju. Wyciągnął z kieszeni dresów różdżkę i wymówił zaklęcie.
- Lumos - koniec jego różdżki rozświetlił się, oświetlając korytarz. Zszedł szybko do kuchni i cofnął zaklęcie. Wygrzebał z szafki eliksir słodkiego snu i wlał do szklanki sok.
||¤៛¤||
Blaise wszedł do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Musiał porozmawiać z Ginny i dziękował sobie, że wyciągnął z niej hasło. Rozejrzał się po salonie i dostrzegł Weasley siedzącą na kanapie razem z jakimś chłopakiem, który wyraźnie z nią flirtował. Poczuł narastającą w nim irytację i wściekłość. Zacisnął pięści i podszedł do nich, ukrywając swoje emocje. Nachylił się nad oparciem kanapy i pocałował dziewczynę w policzek.
- Hej, piękna - powiedział do niej, poczym usiadł pomiędzy nią a chłopakiem.
- Co ty tu robisz? - zdziwiła się, patrząc na niego.
- Miałem nadzieję, że się gdzieś przejdziemy - stwierdził i objął ją ramieniem.
- Blaise - westchnęła cicho doskonale wiedząc, co tak naprawdę kieruje chłopakiem. Od jakiegoś czasu miała dość jego chorobliwej zazdrości.
- No dobra, skoro nie chcesz możemy poprostu posiedzieć - oznajmił, jakby w ogóle nie rozumiał Ginny.
- Chodzi o to, że ja i Thomas mamy trochę do załatwienia i dobrze by było, gdybyś...
- Oh, no jasne - mruknął i podniósł się z kanapy. - Spotkamy się, kiedy będziesz chciała. Zresztą jak zawsze - rzucił, wychodząc.
- Blaise, to nie tak - zawołała za nim, jednak chłopak nawet nie chciał jej słyszeć. Ruszył do wyjścia ze szkoły, przywołując zaklęciem swoją kurtkę. Chciał z nią tylko porozmawiać, ale jak zawsze miała ważniejsze sprawy na głowie. Westchnął i przyspieszył kroku, aby po chwili biec do wyjścia. Miał gdzieś, że na dworze zaczął sypać śnieg, a za pół godziny zacznie się cisza nocna. Wbiegł do Zakazanego Lasu i oparł się o pień jednego z drzew. Przeczesał włosy i spojrzał przed siebie, próbując zobaczyć cokolwiek w ciemności. Po kilku minutach ruszył w głąb lasu, ostrożnie stawiając kroki na wilgotnym podłożu. Co takiego mogło mu się stać w tym lesie? Znał go jak własną kieszeń, a przynajmniej tak mu się wydawało.
- Blaise, co ty tu robisz? - usłyszał obok siebie i obrócił głowę, aby spojrzeć na Emmę. Stała niedaleko niego, opierając się ramienem o drzewo.
- To chyba nie powinno Cie interesować - warknął poirytowany.
- Coś taki wściekły? - zapytała, patrząc na niego uważnie. Zignorował jej pytanie i zawrócił, kierując się z powrotem do zamku. Przeczesał włosy palcami i otulił się szczelniej kurtką. - Nie boisz się, że ktoś cie złapie? - podskoczył, kiedy dochodząc do zamku Emma pojawiła się obok niego.
- Co ty robisz? Mogłabyś mnie chociaż nie straszyć?
- Nic. Tak.
- Że niby jak? - zapytał zaskoczony, stając w miejscu.
- Oh, przecież mnie pytałeś, tak?
- Tak - odpowiedział i ruszył za dziewczyną korytarzem. Pożegnał się z nią przy schodach, upewniając się, że trafi do Wieży i zszedł do lochów, uważając, żeby nikt go nie zauważył i nie wstawił szlabanu. W salonie Ślizgonów siedziała tylko Pansy, przeglądając jakieś notatki. Ściągnął z siebie kurtkę i usiadł obok Parkinson.
- Powiesz mi, gdzie się szlajasz? - zapytała, patrząc na niego ostrożnie.
- Nigdzie. Co u ciebie?
- Nic. Weasley czeka na ciebie w twoim pokoju - oznajmiła i z zaskoczeniem patrzyła jak chłopak zaciska szczękę. Zacisnął powieki i położył głowę na jej ramieniu. Westchnęła cicho i odsunęła się od Zabiniego. - Idź do niej - poprosiła, na co brunet zacisnął usta. Nie chciał teraz się z nią widzieć. Zawsze, kiedy był choć trochę zdenerwowany, ona wiedziała jak to wykorzystać. I tego właśnie się bał. Bał się własnych uczuć, tego jak bardzo jej pragnął, jak nie potrafił wytrzymać, gdy była na niego obrażona i się nie odzywała. - No idź - ponagliła go Parkinson, a on pocałował ją w policzek i wstał z kanapy. Zabrał swoją kurtkę i ruszył w stronę swojego dormitorium. Wszedł schodami na górę i zanim otworzył drzwi, odetchnął głęboko. Wszedł do pokoju i spojrzał na Ginny, siedzącą na jego łóżku. Kiedy zamknął za sobą drzwi, podniosła na niego wzrok i wstała szybko. Podeszła do niego i dotknęła jego ramion. Czując skutki jej dotyku cofnął się gwałtownie, przylegając plecami do powierzchni drzwi. Spojrzała na niego zaskoczona.
- Gdzieś ty był? Tak bardzo się o Ciebie martwiłam - oznajmiła, na co ten tylko prychnął. Podeszła do niego bliżej, marszcząc brwi nad jego dziwnym zachowaniem.
- Thomas miał cie już dość? - warknął, próbując patrzeć jej w oczy.
- Blaise, Thomas to tylko kolega. Robimy razem pracę semestralną - wyjaśniła, zaciskając wargi.
- Mogłaś mnie poprosić o pomoc przy tej cholernej pracy semestralnej - zauważył wściekły. Prace semestralne były tylko dla uczniów, którzy mieli jakikolwiek problem z materiałem z przedmiotu. Ginny miała problem z Historią Magii, a Matt, jako jeden z najlepszych nauczycieli, chciał jakoś pomóc swoim uczniom i pozwolił im na pracę w parze nawet jeśli jedna z osób nie miała żadnego problemu.
- Ale ty też masz swoje sprawy.
- I lepiej było iść po pomoc do jakiegoś palanta, który ślini się na twój widok - stwierdził z przekąsem, uśmiechając się złośliwie.
- Między nami nic nie było.
- Teraz, ale potem to kto wie. To tylko kwestia czasu aż cie uwiedzie - patrzył jak oczy Ginny otwierają się szeroko ze zdziwieniem. Podeszła do niego i uderzyła otwartą dłonią w policzek.
- Sądzisz, że każdy może mnie uwieść? Czasem jak na ciebie patrzę, myślę, że jestem ci tylko potrzebna, żebyś się chwalił przed kolegami, że udało ci się wyrwać gówniarę. Nawet jeśli ktoś chciałby mnie uwieść, byłoby to zbyt trudne. Bo, tak się składa, że cie kocham, idioto - wykrzyczała mu i złapała za klamkę, chcąc otworzyć drzwi i wyjść, jednak ciało chłopaka do nich przyciśnięte trochę jej to utrudniało.
- Coś ty przed chwilą powiedziała?
- Wiesz, czemu nie chciałam prosić cie o pomoc? - zapytała, nagle rezygnując ze swoich poczynań. - Chciałam wszystko sobie poukładać, bo jeszcze trzy miesiące temu byłam po uszy zakochana w Harrym. Płakałam nocami po tym jak zerwaliśmy, a teraz nie potrafię bez ciebie żyć. Przy tobie czuję się, jakby to co czułam do Harry'ego było głupim, szczeniackim zauroczeniem.
- Nie waż się więcej mówić przy mnie o swoich byłych, jasne? - warknął i przyciągnął ją do siebie tak gwałtownie, że dosłownie wpadła mu w ramiona. Spojrzała na niego zdziwiona, jednak on patrzył na nią groźnie. - Nie obchodzi mnie czy kochałaś któregoś z nich, tylko co do mnie czujesz. Kocham Cie i robię się strasznie zazdrosny, kiedy jakiś facet się przy tobie kręci - oznajmił, patrząc jej w oczy. Wiedziała, że mówi prawdę. Nie była pewna skąd, ale wiedziała. Uśmiechnęła się do niego lekko i pokiwała głową. Stanęła na palcach, chcąc go pocałować, jednak ten miał zupełnie inne plany. Chwycił ją w talii i podniósł, przytrzymując przedramieniem pod pośladkami. Oplotła go nogami w pasie  i pocałowała gwałtownie. Objęła jego twarz swoimi dłońmi i rozchyliła delikatnie jego usta swoim językiem. Położył ją na łóżku i zawisł na jej ciałem.
- Kocham cię - szepnął, przenosząc usta na jej szyję.
- Ja ciebie też, Blaise - odpowiedziała, równie cicho jak on, wplątując palce w jego włosy. Jęknęła, kiedy przygryzł jej szyję, po czym zaczął ssać to miejsce.
||¤៛¤||
Harry obudził się o trzeciej nad ranem i przewrócił się na plecy. Rozejrzał się po pokoju, próbując znaleźć Emmę, jednak po dziewczynie nie było nawet śladu. Podniósł się z łóżka i skierował się do łazienki. Otworzył drzwi i przystanął zaskoczony. Parker stała przy lustrze, ocierając łzy. Podszedł do niej powoli i objął dziewczynę w talii.
- Co się stało? - zapytał cicho wprost do jej ucha.
- Nic, ja tylko... miałam zły sen - mruknęła, opierając głowę na ramieniu Pottera.
- To głupie. Wcale nie chorujemy, a przez całą wieczność nie możemy pozbyć się koszmarów.
- Możemy - stwierdziła, patrząc na ich odbicie w lustrze. Był od niej wyższy o głowę, a jego ramiona ciasno ją otulały. Teraz, z rozczochranymi włosami i bez okularów wyglądał jak zwykły nastolatek bez problemów. - Tylko to wiąże się z utratą jakichkolwiek uczuć - dodała, widząc w jego oczach dziwny blask.
- Nie czujesz wtedy kompletnie nic?
- Nawet tej pieprzonej obojętności - wyrzuciła, a Harry przysiągłby, że w jej odbiciu w listrze zobaczył coś na kształt złości i goryczy. Przytulił ją do siebie mocniej i pocałował w czubek głowy.  
- Nadal nie rozumiem jak głupi pierścień może chronić przed słońcem - oznajmił, chcąc odwrócić jej uwagę od tamtego tematu.
- Ten kamień to lapis-lazuri. Nałożone na nie zaklęcie chroni przed promieniami słońca. Nigdy się nie opalisz, a kiedy go ściągniesz spłoniesz - wyjaśniła, obracając się w jego stronę. 
- Ciekawie - stwierdził, przyciskając dziewczynę do siebie. Wkoczyła na niego i oplotła go nogami w pasie. Wlątała palce w jego włosy i pocałowała mocno. Objął ją w pasie i oddał jej pocałunek. Swoją nienaturalną prędkością wpadł do pokoju. Postawił Emmę na podłodze i spojrzał jej w oczy. 
- Wszystko będzie dobrze - wyszeptał, a Parker skinęła głową.

Dobry wieczór! Przybywam z nowym rozdziałam na zakończenie wakacji. Zaczynam teraz I klasę technikum i rozdziały od czasu do czasu mogą być nieco później, ale postaram się wstawiać regularnie. 
Pozdrawiam, Alex_x.

1 komentarz: