wtorek, 22 marca 2016

Rozdział 2.2

Hermiona po dwóch godzinach babrania się z dokumentami Dracona miała serdecznie dość. Widziała teczki największych zbrodniarzy świata czarodziejskiego. Ale teczki Malfoy'a nie można było porównać do rzadnej innej. Zawierała wszytko. Po przebieg jego służby u Voldemorta przez jego szkołe po związek z niejaką Emily Acola, z którą wziął ślub pięć lat temu. Wszystko jej się nie zgadzało. Ktoś kto sporządzał jego dokumenty opisywał jego związek, który miał trwać od lutego 1998 roku. Zero jakiejkolwiek zmianki o jego z związku z Hermioną, ani nawet o jego uczestnictwie w akcji w rezydencji Blaise'a czy sprawie sądowej. Westchnęła cicho, chowając teczki do szuflady biurka. Usłyszała ciche pukanie, więc podniosła się z miejsca. Otworzyła drzwi i zacisnęła powieki, widząc przed sobą Dracona. Uśmiechnął się do niej niepewnie i wszedł do gabinetu, kiedy zaprosiła go gestem ręki.
- O czym chcesz porozmawiać? - zapytała, siadając z powrotem na swoim miejscu. Blondyn zajął miejsce przed jej biurkiem, patrząc na nią z podziwem.
- Byłaś... wyglądałaś dzisiaj jakbyś zobaczyła ducha, kiedy się spotkaliśmy.
- A ty byłeś martwy, Draco. Byłam na twoim pogrzebie - wyszeptała, patrząc na niego uważnie. Zmarszczył brwi i przeczesał włosy. Na jego palcu zabłysnęła srebrna obrączka ślubna.
- Ja... nie pamiętam wszystkiego zbyt dobrze. To przez to zaklęcie - zaczął, splatając palce na swoich kolanach.
- Jakie zaklęcia?
- Na ulicy w Nowym Jorku ktoś rzucił na mnie zaklęcie zapomnienia, ale niezbyt skutecznie. Pamiętam Emily i nasze kłótnie. Pamiętam ciebie i nasz związek. Wróciłem do szkoły, zostawiając ją w Stanach. Zakochałem się w tobie, ale o coś się pokłóciliśmy i wyjechałem w połowie października. Dowiedziałem się, że będę miał córke i zostałem z Emily. Wzięliśmy ślub i nigdy więcej, aż do dzisiaj nie miałem z tobą kontaktu.
- Nie pokłóciliśmy się. Wróciłeś do mnie po tym cholernym stażu i spedziliśmy razem święta. Potem miałeś sprawe i skazali cie na dziesięć lat Azkabanu albo śmierć na jakiejś misji, w którą się wpakowałeś.
- Moje życie przez ostatnie pięć lat, było pasmem samych pytań, na które otrzymywałem zdawkowane odpowiedzi. Nikt nie raczył mi wytłumaczyć skąd w lutym wziąłem się w Stanach, dlaczego z tobą zerwałem. Z początku myślałem, że to przez moją córkę, ale ty byś zrozumiała. Ja już sam nie wiem, co powinienem myśleć.
- Możesz zapytać - przypomniała z delikatnym uśmiechem. Draco posłał jej blady uśmiech i przetarł twarz dłonią. Westchnął cicho i podwinął rękawy koszuli do łokci.
- Wiesz dlaczego moi rodzice nie chcą mnie widzieć?
- Twoja mama strasznie za tobą tęskni i myśli, że nie żyjesz. Twój ojciec... jego ciężko zrozumieć.
- Przepraszam, że cie skrzywdziłem - szepnął, podnosząc się z miejsca. Spojrzał na nią z bólem. - Mam nadzieje, że jesteś szczęśliwa - oznajmił, wyciągając przed siebie ręke, kiedy Hermiona wstała ze swojego krzesła i stanęła naprzeciwko niego.
- Ja też, Draco - odpwiedziała, ściskając jego dłoń. Blondyn zacisnął szczęke i przyciągnął kobiete do siebie. Zamknął ją w uścisku i pocałował w czubek głowy.
- Tak cholernie przepraszam.
//¤¤\\
Hermiona starła łzy z policzków i wyszła z samochodu. Na parkingu przed przedszkolem roiło się od rodziców, odbierających swoje dzieci. Weszła do budynku, gdzie wokół słychać było tylko głośne krzyki dzieci. Skierowała się do szatni, w której czekały przedszkolaki. Scorpius siedział na ławce ze zwieszoną głową, wpatrując się w swoje dłonie złożone na kolanach. Uśmiechnęła się delikatnie i przykucnęła przed nim.
- Hej, maluszku, co się stało? - zapytała, kiedy tylko zobaczyła na jego policzkach łzy. Obiecała sobie, żeby nigdy nie pozwoli, aby jej synek płakał.
- Dlaczego ja nie mam taty?
- Oh, kochanie, tłumaczyłam ci już, że twój tata nie żyje - szepnęła. Właśnie w tym momencie te wytłumaczenie stało się dla niej ogromnym kłamstwem. Ale ona sama nie wiedziała jak powinna sobie wytłumaczyć nieobecność Dracona.
- A wujek Harry nie mógłby być moim tatą?
- To tak nie działa, aniołku. Kocham cie bardzo, wiesz?
- Wiem - mruknął, podnosząc się ze swojego miejsca. Westchnął cicho i założył na siebie swoją czarną bluze Adidasa. Spojrzał wyczekująco na Hermionę, bawiąc się nerwowo ramieniem swojego plecaka, który trzymał w dłoniach.
- Scor, jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to... - zaczęła, jednak przerwała, kiedy pojawiła się przed nią dyrektorka przedszkola.
- Chciałabym porozmawiać o zachowaniu pani syna oraz jednej z naszych wychowanek dlatego zapraszam do mojego gabinetu - oznajmiła i ruszyła w strone swojego gabinetu. Hermiona spojrzała na blondyna z rezygnacją w oczach i skierowała się za kobietą, ciągnąc Scorpiusa za ręke. Weszła do pomieszczenia, gdzie siedział Draco z jakąś blondynką i swoją córką. Zacisnęła usta i zajęła wskazane przez dyrektorke miejsce. Scorpius wdrapał się na jej kolana i objął mocno za szyje, chowając twarz w zagłębieniu między ramieniem, a szyją. Objęła go delikatnie, czekając na wyjaśnienia kobiety.
- Mogę wiedzieć dlaczego muszę przerywać prace, żeby stawić się w tym przedszkolu? - odezwał się Draco z irytacją w głosie. Kobieta siedząca obok niego spojrzała na niego karcąco, poczym uśmiechnęła się przepraszająco w strone dyrektorki.
- Rozumiem pańskie zdenerwowanie, panie Malfoy, jednak chodzi o pana córke i syna pani Granger. Otóż dzisiaj Alice i Scorpius zaczęli na siebie krzyczeć dość nieciekawe słowa - wyjaśniła kobieta.
- Do rzeczy. Nie wezwała nas pani chyba po to, aby oznajmić, że nasze dzieci się pokłóciły.
- Tak. Alice nazwała Scorpiusa bachorem, za co ten nazwał ją wywłoką.
- Scor - rzuciła ostrzegawczo Hermiona, patrząc na twarz czterolatka.
- Wujek powiedział, że wszystkie blondynki są wywłokami i szczególnie te, które brzydko mówią - wyszeptał chłopiec, spuszczając wzrok.
- Boże, co za człowiek - westchnęła cicho, przecierając twarz dłonią. - Przepraszam za jego zachowanie. To nigdy więcej się nie powtórzy - oznajmiła. Wiedziała, że Harry poniekąd ma racje mówiąc tak Scorpiusowi. Ale nie chciała, żeby obrażał inne dzieci i to pierwszego dnia.
- Sądzi pani, że głupie 'Przepraszam' wystarczy? - oburzyła się blondynka, siedząca obok Dracona, który stukał coś na telefonie.
- Tak, 'Przepraszam' nie załatwi sprawy - odezwał się, podnosząc wzrok na żone, tulącą do siebie córke. - Pogłaszcz ją jeszcze po głowie, kup nową lalke i niech dalej obraża ludzi. W końcu ma do tego prawo, prawda? - warknął, chwytając córke za biodra, aby postawić ją przed sobą. Podniósł jej podbródek, żeby patrzyła na niego, a nie na buty. - Od teraz zero telewizji, nie dotykasz mojego laptopa, a na słodycze sobie zasłużysz, rozumiemy się? - zapytał, patrząc prosto w oczy dziewczynki, które otworzyły się szerzej na jego słowa.
- Tato - mruknęła oburzona.
- Dracon - warknęła ostrzegawczo blondynka.
- Powiedziałem, Emily. Koniec z rozpieszczonym gówniarzem, jasne?
- To twoja jedyna córka.
- I nic nie daje jej prawa tak mówić do innych. Zacznie przeklinać za pare lat też powiesz, że ma do tego prawo?
- To co innego.
- Nie zamierzam kontynuować tej rozmowy, tak samo nie zmienię zdania - oznajmił. - Jest mi strasznie przykro z powodu jej zachowania i z mojej strony obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
- Ale to on zaczął! - krzyknęła dziewczyna, tupiąc nogą. 
- Jakby ci to powiedzieć? Życie, rybko - zaśmiał się i podniósł z miejsca.
- Mam nadzieję, że takie zachowanie więcej się nie powtórzy - stwierdziła dyrektorka. Uścisnęła dłoń Hermiony i usiadła za biurkiem.
- A ty dokąd? - zapytał Draco, patrząc jak jego córka wychodzi za swoją matką. Przepuścił w drzwiach Hermione i Scorpiusa, poczym złapał ręke córki. - Co ty na to, że spędzimy sobie razen tydzień? - uśmiechnął się szeroko, jak zawsze kiedy wpadał na genialny pomysł.
- Nie - warknęła Alice, starając się wyszarpać ręce z uścisku ojca.
- Przykro mi, nie ufam ani tobie ani tym bardziej twojej matce, żeby zostawić to bez konsekwencji.
- Nienawidze cie.
- Jak mi przykro - zironizował, patrząc z politowaniem na dziewczynke. - Naprawde przepraszam za jej zachowanie - stwierdził, zwracając się do Hermiony.
- Nic takiego się nie stało - mruknęła. Scorpius pociągnął nosem i poprawił plecaczek na swoich ramionach.
- Idź do samochodu - nakazał dziewczynce, kiedy wyszli na przed budynek.
- Tato - jęknęła.
- Powiedziałem.
//~¤¤~\\
Witam! Bardzo was przepraszam, że dopiero teraz, ale właśnie znalazłam moment, żeby napisać rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba. Na następny zapraszam 1 kwietnia.
Pozdrawiam, Alex_x.
PS Przepraszam za błędy :-)

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział taki wzruszający i słodki. Życzę weny i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń