niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 2.1.

Harry usiadł na parapecie w korytarzu hotelu, w którym zatrzymał się na pobyt w Detroit. Otworzył okno i wyciągnął paczke z papierosami, przykładając telefon do drugiego ucha. 
- ... przedszkola. I żeby nie było, został tam do siedemnastej - usłyszał odpowiedź Hermiony i zaśmiał się pod nosem. To było cudowne, że szatynka tak troskliwie opiekowała się synem, szczególnie, że przypominał ojca, co bardzo dużo utrudniało. Może i, kiedy wychodzili gdzieś razem, ludzie gratulowali mu syna, ale wiele też widziało podobieństwo do Dracona. 
- To dobrze. Muszę jakieś miejsce w przedszkolu skombinować dla Teddy'iego. I sobie prace, bo nie wytrzymam kolejnych lat - oznajmił. Miał serdecznie dość siedzenia w hotelach i nic nierobienia. To było strasznie irytujące. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem z ciebie dumna
- Ja z ciebie też, kochanie. Myślisz, że to może się udać?
- Jeśli naprawde coś do niej czujesz i jesteś w stanie zaakceptować jej dziecko to tak. Wystarczy... - przerwała. Słyszał w tle jakiś głos, jednak nie wiedział co dokłanie mówił.
- Hej, Herm, jesteś tam jeszcze? - zapytał po kilku chwilach, w którym Hermiona nie odezwała się do niego. Odpowiedziała mu głucha cisza i trzask przerywanego połączenia. Zmarszczył brwi i wyrzucił za okno niedopałek papierosa. Wiedział, że nikt nie mógł jej napewno porwać. Była dziewiąta rano, a z resztą Hermiona zawsze mogła się teleportować. Wrócił do swojego pokoju, wiedząc, że szatynka oddzwoni do niego z wyjaśnieniami. Uśmiechnął się do kobiety w swoim łóżku i wszedł na nie, aby zawisnąć nad nią. Pocałował ją delikatnie w usta i uśmiechnął się szerzej, czując jak kobieta wkłada mu dłonie pod koszulke. 
- Stęskniłaś się? - zapytał, chcąc się z nią podroczyć. Jednak nic nie szło po jego myśli, szczególnie z tą kobietą. Jęknął przeciągle, kiedy tylko brunetka zrobiła mu malinke na szyi. 
- Paliłeś, Potter - stwierdziła, patrząc na niego karcąco. 
- Ktoś mnie tego kiedyś nauczył - mruknął z przekąsem, pochylając się nad kobietą, aby zacząć całować jej szyje. Spojrzała na niego z podniesioną brwią, próbując ukryć rozbawienie. - Swoją drogą, ciekawe, że w ciągu czterech lat rzuciłaś palenie, Pansy.
- To bardzo szkodzi dziecią. Gdyby tylko urodziło ci się dziecko sam byś się przekonał. 
- A urodzisz mi dziecko? - zapytał, uśmiechając się słodko do kobiety. Pansy pokręciła głową z politowaniem i cmoknęła mężczyzne w usta, aby po chwili przekręcić się na bok. - Hej, ale rozmawialiśmy - oburzył się. Po chwili, nie otrzymując odpowiedzi położył się za brunetką i przytulił ją do siebie.

//¤\\
- Hermiona - odezwał się mężczyzna, patrząc na szatynke ze zdziwieniem. Hermiona zbladła, patrząc na jego twarz. Znała doskonale każdy jej cal, ale wiedziała, że to nie było możliwe, aby stał tak blisko niej. 
- To nie możliwe - szepnęła, kręcąc głową i zaciskając palce na telefonie. 
- Miło cie znów widzieć.
- To nie możesz być ty. 
- Ej, wiem, że się troche pokłóciliśmy, ale nie musisz mnie aż tak przekreślać - stwierdził i jak gdyby nigdy nic posłał jej ten swój najpiękniejszy uśmiech, w którym zakochała się prawie sześć lat temu. 
- Słucham? My... Przecież ty... Twoi rodzice...
- Oh, poważnie? - sapnął zairytowany na wzmanke o nich i przewrócił oczami.
- Ja nic nie rozumiem - oznajmiła, kręcąc głową. 
- Tato, no idziesz czy zamierzasz tak zdradzać mame? - zapytała wściekła dziewczynka, podchodząc do blondyna i ciągnąc jego ręke. Hermiona spojrzała na nią z niedowierzaniem i zacisnęła usta. 
- Już, do cholery. Daj sobie spokój, a mnie porozmawiać - poprosił, zwracając się do dziewczynki. - Wciąż pracujesz w Mungu? 
- Gdzie? - zdziwiła się bardziej. Zacisnęła powieki i wzięła uspakajający oddech. - W Ministerstwie, w Departamencie Prawa.
- Masz czas dzisiaj?
- Do siedemnastej. Przepraszam, ale muszę już iść - mruknęła i wyszł szybko z przedszkola. Jakim cudem on tu był? Nie mógł jej tak okłamać. Swoją drogą nigdy nie widziała akt tamtej akcji ani jego rozprawy. 
Weszła do Ministerstwa z zamiarem przejrzenia tych wszystkich akt. Co prawda nikt nie miał do nich dostępu, ale ona jako dyrektor Departamentu Przestrzegania Prawa miała dostęp do każdych danych, teczek, akt i informacji przechowywanych w Ministerstwie. Archiwum kierował najwredniejszy człowiek, jakiego zdołała w życiu poznać. Andrew Craw wydawał przepustki tylko tym, którzy mieli konkretny powód. 
- Pani dyrektor - przywitał się, kłaniąc głowe. Hermiona skinęła głową, stając za ladą, przy której pracował. - W czym mogę pomóc?
- Potrzebuję dokumentów w sprawie Malfoy'a - oznajmiła. Mężczyzna spojrzał na nią zdziwiony, jednak podniósł się w miejsca i wszedł do archiwum. Wrócił chwile potem niosąc kilkanaście dość grubych teczek. Podał je Hermionie bez słowa i pożegnał ją. Szatynka skierowała się do swojego gabinetu, chcąc na spokojnie przejrzeć wszystkie akta.

//¤\\
Harry spakował ostatnie ciuchy Teddy'iego do walizki i spojrzał na chłopca, siedzącego na łóżku hotelowym. Sześciolatek machał nogami, bawiąc się swoimi palcami. 
- Tato? - mruknął cicho, chcąc zwrócić na siebie uwage bruneta. Zaraz potem jak skończył szkołe, ulubionym słowem chłopca stało się słowo 'Tata', którym obdarzył Pottera. Wiedział, że pewnego dnia będzie musiał wszystko mu wyjaśnić. I zdawał sobie sprawe, że ten dzień zbliża się coraz szybciej. 
- Co jest, skarbie?
- Kiedy pojedziemy do cioci?
- Jutro będziemy w Londynie, więc tak myśle, że na kolacje się z nią zobaczymy - stwierdził, zamykając walizke i stawiając ją obok pozostałych dwóch, stojących przy drzwiach. 
- Chcę zostać w domu - odezwał się po chwili Teddy, podchodząc do Harry'ego. Potter przyklęknął przed nim i przytulił do siebie. 
- Obiecuję, że nigdy więcej nie będziemy się przeprowadzać - szepnął i podniósł się z chłopcem na rękach. Zmniejszył walizki, aby zmieściły mu się w kieszeni spodni i wyszedł z pokoju. Zszedł do recepcji i wymeldował się. Wychodząc z hotelu, znalazł jakąś pustą uliczke i teleporotował się na lotnisko. Wsiadając do samolotu, nie czuł żadnej pustki, którą czuł opuszczając inne Stany. Patrząc na Detroit z góry, wiedział, że to nie jest jego miejsce. Jego miejsce było w Londynie. Razem z Hermioną, Teddy'm, Pansy i jej synem.

//¤¤\\
Dobry wieczór. Witam z pierwszym rozdziałem drugiej części. Mam nadzieję, że wam się podobał. Kolejny pojawi się po 17. Przykro, ale niestety mam cały tydzień zawalony szkołą i nie dam rady napisać.
Pozdrawiam, Alex_x.
PS Przepraszam za błędy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz