sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 38.

Draco zaczynał coraz bardziej odczuwać  skutki niewyspania. Nie spał już cztery noce z rzędu, co negatywnie odbijało się na jego samopoczuciu. Chciał spać, ale nie chciał odchodzić od łóżka Hermiony. Bał się o nią. Chciał, żeby znów była z nim. Przetarł dłonią twarz i przeczesał splątane włosy. Poczuł jak dłoń Hermiony, ułożona na kołdrze przesuwa się po jego, ściskając delikatnie, prawie nieodczuwalnie jego palce. Podniósł wzrok na twarz dziewczyny i uśmiechnął się szeroko. Gryfonka patrzyła na niego zdezorientowana, ale z lekkim uśmiechem na ustach.
- Jak się czujesz? - zapytał, ściskając jej dłoń.
- Słabo - oznajmiła cicho. - Co się właściwie stało?
- Jak wiele pamiętasz?
- Ron zabrał mnie z Hogwartu i teleportował. Nie pamiętam gdzie.
- Dojdziemy jeszcze do tego, skarbie - obiecał i pocałował delikatnie jej dłoń.
- Był tu?
- Nie, aurorzy go szukają. Kiedy tylko go znajdą będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie.
- Nie chcę go widzieć.
- Nie zobaczysz. Obiecuję.
- Dziękuję, że tu jesteś - szepnęła. Draco uśmiechnął się szerzej i podniósł się z krzesła.
- Pójdę po lekarza - powiedział i zostawił Hermionę samą. Dziewczyna podniosła się, opierając plecami o poduszkę. Nagle zaczęła przypominać sobie, co wydarzyło się, zaraz po tym jak Weasley zabrał ją ze szkoły. Pamiętał jak bardzo się bała, kiedy została sama. Po kilku minutach wrócił Draco razem z pielęgniarką i młodym lekarzem, który uśmiechał się do niej ciepło.
- Dobrze, że już się obudziłaś. Twój chłopak nie spał już chyba z tydzień - zaśmiał się i machnął delikatnie różdżką nad jej klatką piersiową.
- Tak, mój chłopak  jest bardzo opiekuńczy - stwierdziła, posyłając Malfoy'owi rozbawione spojrzenie.
- Wszystko jest w porządku. Podamy ci kilka eliksirów wzmacniających, a jeśli nic się nie zmieni, za dwa-trzy dni wypiszemy do domu - oznajmił lekarz, kiedy pielęgniarka podawała jej eliksir. Gdy lekarz i pielęgniarka wyszli z sali Hermiony, dziewczyna zaśmiała się cicho, patrząc na Dracona, który po chwili uśmiechnął się delikatnie i usiadł na łóżku Gryfonki.
  - I co, kochanie? - zapytał, akcentując wyraźnie ostatnie słowo.
- Powinieneś wrócić do  siebie - powiedziała poważnie, zupełnie ignorując jego rozbawienie.
- Po co?
- Draco - rzuciła ostrzegawczo. Chłopak podniósł ręce w geście poddania.
- Pójdę jak przyjdzie Twój brat, czy twoja mama, dobrze?
- Niech będzie - zgodziła się i położyła z powrotem na poduszki.
||¤៛¤||
Theodor spojrzał przez okno i zagryzł wargę, widząc na ulicy swojego ojca w towarzystwie Amelii LaRue. Poczuł się podle, kiedy oboje weszli do restauracji, w której siedział. Jego matka zawsze uwielbiała to miejsce. A on, po jej śmierci nie odważył się tu przyjść. Dopiero teraz, kiedy wszystko zaczęło się walić był w stanie się przełamać. Alex siedząc przed nim zmarszczyła brwi i chwyciła jego dłoń leżącą na stoliku.
- Jak się czujesz? - zapytała cicho, patrząc w jego oczy. 
- W porządku. Blaise mi trochę pomaga, ale jest dobrze - odpowiedział. Już dawno przestał przed nią udawać, że jest niezniszczalny, a strata ojca go obeszła.
- Rozmawiałam z rodzicami...
- Alex, proszę. Ja naprawdę nie mam ochoty na tę rozmowę. Wynajmę jakieś mieszkanie, tylko muszę coś znaleźć. Nie jest ze mną tak źle - zapewnił, ściskając jej dłoń.
- Wrócisz do szkoły, prawda?
- Widzisz, ja właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać - stwierdził, niepewnie spoglądając jej w oczy. - Po świętach chcę iść do pracy...
- Przecież ja mogę ci pomóc - oznajmiła słabo.
- Doceniam to. Naprawdę, ale musisz zrozumieć, że chcę... potrzebuję wszystko zdobyć sam - uśmiechnął się do niej delikatnie.
- Jaką mogę mieć pewność, że kiedy wrócę do szkoły, ty nie znajdziesz sobie innej?
- Alex, wiele par żyje na odległość i wciąż są razem. A ja będę mógł spotykać się z tobą w każdy weekend - przypomniał, starając się przekonać ją, że to wszystko nie musi niczego między nimi niszczyć. Przecież dadzą sobie radze. On tylko musi pogodzić się, że ma tylko ją i przyjaciół. Nie może wrócić do szkoły. Nie chciał. Astoria czy Daphne rozpowiedzą pewnie wszystko każdemu z osobna.
- W porządku. Skoro to dla ciebie takie ważne - skapitulowała, posyłając mu zrezygnowane spojrzenie. Uśmiechnął się do niej i przywołał kelnera, który przyniósł mu rachunek.
- Jak chcesz możemy gdzieś teraz iść - zaproponował, wyciągając z portfela odpowiedzią kwotą. Podał pieniądze kelnerowi i podniósł się z miejsca. Pomógł Alex założyć jej płaszcz, poczym zabrał swoją kurtę i ruszył do wyjścia, zakładając w międzyczasie ją na siebie. Przeszedł obojętnie obok stolika, przy którym siedział jego ojciec. Kiedy wyszedł za Alex z restauracji objął ją ramieniem i pocałował w policzek.
||¤៛¤||
Harry obudził się w takim samym nastroju jak codziennie przez ostatnie dni. Czuł się podle od kiedy Blaise teleportował ich z tamtej rezydencji. Obwiniał się o wszystko co złe. Wstał z łóżka i przeszedł do łazienki, gdzie umył zęby i ubrał się w ciemne dopasowane spodnie i błękitną koszulę, poczym zszedł do kuchni. Krzyknął zaskoczony, patrząc na Hermionę, opierającą się plecami o blat wyspy kuchennej.
- Długo śpisz, Harry - zauważyła, posyłając mu delikatny uśmiech.
- Co ty... Jak...?
- Mi również miło cie widzieć - zaśmiała się. Potter podszedł do dziewczyny i dotknął delikatnie jej policzka, jakby chciał upewnić się, że nie jest tylko wytworem jego chorej wyobraźni.
- Kiedy się obudziłaś?
- Trzy dni temu. Wypisali mnie dzisiaj.
- Tak bardzo się o ciebie bałem - wyszeptał, opierając swoje czoło o jej. Hermiona uśmiechnęła się do niego i objęła go w pasie. - Przepraszam, skarbie. Wiem, że pewnie mnie teraz nienawidzisz - zaczął, jednak Gryfonka gwałtownie mu przerwała, odsuwając się od niego.
- O czym ty mówisz? Uratowałeś mi życie, kretynie i jeszcze przepraszasz? Powinnam ci dziękować i głównie dlatego tu jestem.
- Nie jesteś na mnie wściekła, że ci nie powiedziałem?
- Przestań. Masz swoje sekrety, ja zresztą też. Musisz pamiętać, że cie kocham i nie jestem w stanie być na ciebie zła.
- Skoro tak twierdzisz - mruknął. Hermiona pocałowała go delikatnie w policzek i przytuliła się do niego.
- Kiedy... kiedy mnie uratowałeś... on powiedział, że jesteś zakochanym szczeniakiem i ja...
- Daj spokój, Hermiona. To nic złego, że ktoś cie kocha. Kiedy to do ciebie dotrze?
- Powiedziałeś, że kochałeś Ginny.
- Kochałem, ale to co czuję do ciebie... to jest znacznie silniejsze. Zakochałem się z tobie i jestem tego pewny jak niczego w swoim życiu - oznajmił i spojrzał uważnie na jej twarz.
- Nie możesz mnie kochać. Mnie nie da się kochać. Kiedy w końcu to zrozumiesz?
- Możemy się o to kłócić, ale ja swoje wiem. Dlaczego w siebie tak nie wierzysz?
- Przestań - krzyknęła, odsuwając się od niego gwałtownie. - Sądzisz, że wszystko o mnie wiesz, a tak naprawdę nie wiesz nic - stwierdziła i ruszyła do wyjścia. Chciała mu tylko podziękować i upewnić, że to co usłyszała było tylko jej urojeniem. Nigdy nie chciała go stracić. Zostało jej tak niewiele osób, na których jej zależało.
- Hermiona, do cholery, porozmawiaj ze mną i nie uciekaj - usłyszała. Doskonale wiedziała, że idzie za nią. Wyszła przed dom i teleportowała się, zostawiając Harry'ego. Zacisnął pięści i zabrał z wieszaka kurtkę i teleportował się. Po chwili stał w sypialni Dracona, który patrzył na niego zaskoczony.
- Jak dobrze, że uprzedziłeś. Nawet ubrać się zdąrzyłem - warknął. Miał na sobie jedynie ciemne, dopasowane dżinsy z rozpiętym guzikiem. Włosy stały mu na wszystkie. - Liczę, że masz jakąś ważną sprawę, inaczej wynocha.
- Musisz porozmawiać z Hermioną - oznajmił, siadając na kanapie, podczas kiedy Draco podszedł do szafy i wyciągnął z niej biały T-shirt.
- Widzisz, drogi przyjacielu, Hermiona nie chce mnie widzieć - stwierdził, wciągając koszulkę przez głowę.
- Pokłóciliście się?
- Nie, Hermiona wygarnęła mi, że jestem tylko nic niewiartym śmieciem, który troszczy się o własny tyłek i nie liczy się ze zdaniem innych. Cóż, pewni ma racje, a ja nie będę się starał dogodzić księżniczce.
- Z nią jest coś nie tak.
- Nie, Potter z nią wszystko jest tak. Nikt tylko nigdy nie widział jaka jest naprawdę.
- Malfoy, znam ją dużo lepiej niż ty i nigdy nie zachowywała się jak księżniczka - zauważył. Draco przeczesał palcami włosy i usiadł na podłokietniku kanapy.
- Dobra, jak ci tak zależy, to z nią porozmawiam - mruknął zrezygnowany.
||₹¤₹||
Dobry wieczór. Przepraszam za tak długą nieobecność. Mam nadzieję, że Wam się podoba.
Pozdrawiam,
Alex_x

2 komentarze: