sobota, 10 października 2015

Rozdział 36.

Harry rzucił się na Martina, kiedy tylko zdał sobie sprawę, że dziewczyną, którą trzyma jest Hermiona. Nie zastanawiał się nawet co robi. Po prostu rzucił się na wampira, wiedząc, że i tak nie ma z nim szans. Jednak wiedział też co czuje każdy wampir zaraz potym jak się pożywi. Fala lekkości i rozleniwienia rozlewała się po żyłach razem z krwią ofiary. Przycisnął Martina do podłogi, przyciskając przedramie do jego szyi i kolano do piersi.
- Nigdy więcej nie dotykaj Hermiony, jasne? - warknął, akcentuając każde słowo.
- Biedny, zakochany szczeniak. Tylko wiesz, że ona nigdy nie będzie cie kochać? Pewnie zresztą już nie żyje - stwierdził, uśmiechając się drwiąco Sualez. Harry szybkim ruchem skręcił kark wampira. Urok jaki rzucił przestał działać, a Draco i Matt rzucili się do ciała Hermiony. Wampiry Martina rzuciły się na Pottera. Jeden z nich przycisnął go do ściany, a drugi, z kołkiem w ręku, podszedł do niego. Brunet szapnął się, jednak na daremno. Zamknął oczy, kiedy jeden z wampirow uniósł kołek, jednak po chwili otworzył je, słysząc jak ktoś upada na podłogę. Widząc Emmę z kawałkiem drewna wbitym w serce, uklęknął obok niej. Ujął jej twarz w dłonie i starł łzy, które płynęły po jej policzkach.
- Coś ty narobiła, głupia? - wyszeptał.
- Zabiłeś go, Harry. Tak bardzo chciałam ci o nim powiedzieć, ale nie miałam pojęcia jak.
- Przestań, to nieważne.
- Byłam jego żoną. Moje życie było połączone z życiem każdego jego wampira i... twoim. Teraz będziesz zwykły chłopakiem. Przepraszam za to co zrobiłam. On mnie do tego zmusił.
- Cicho, skarbie. Przecież wiesz, że nigdy bym się na ciebie nie gniewał - stwierdził. Emma jęknęła cicho i opuściła dłonie, którymi obejmowała jego twarz.
- Obiecaj mi coś - poprosiła, a kiedy skinął głową kontunuowała: - Będziesz szczęśliwy. Znajdziesz sobie dziewczynę, którą pokochasz i zapomnisz o mnie.
- Nie, nie mogę. Emm, proszę. Musi być jakiś sposób.
- Wyciągnij to ze mnie - szepnęła, jednak Harry pokręcił głową, zaciskając usta w wąską linię. Czuł jak do oczu napływają mu łzy. - Proszę.
- Kocham Cie - oznajmił, opierając czoło o jej czoło.
- Wiem, ja Ciebie też, Harry - odpowiedziała i pocałowała go delikatnie.
- Będę pamiętać, skarbie - zapewnił i, zaciskając oczy, wyciągnął kołek z piersi Emmy. Poczuł łzy na policzkach. Wiedział, że był słaby, ale nie dbał o to. Po chwili ktoś dotknął jego ramienia i obrócił głowę, aby spojrzeć na Blaise'a. Klęczał obok niego, starając się dodać mu otuchy.
- Musimy stąd iść, Harry - powiedział po chwili. Harry pokiwał głową i wziął ciało Emmy na ręce. Podniósł się razem z Blaise'em.
- Co z Hermioną? - zapytał cicho.
- Draco zabrał ją do Munga. Jeśli będziesz na siłach...
- Chcę ją pochować - przerwał mu.
- Zrobimy to jak należy, ale najpierw zajmiemy się tobą - złapał Harry'ego za ramię i teleportował się, skupiając wszystkie swoje myśli na miejscu, w które chciał się dostać. Po chwili obaj stali w salonie w domu państwa Granger. Ktoś zabrał ciało Emmy od niego, a jego posadził na fotelu.
||¤៛¤||
Draco siedział na korytarzu w świętym Mungu, czekając aż jakikolwiek lekarz zechce z nim pprozmawiać. Na przeciwko niego siedziała matka Hermiony i Matt. Ojciec Gryfonki chodził nerwowo po korytarzu
- Dlaczego to musi tak długo trwać? - warknął Matt, podnosząc się z miejsca. Malfoy pochylił się do przodu i oparł łokcie na kolanach. Kiedy przyniósł Hermionę do szpitala była ledwo żywa, a jej stan pogarszał się jeszcze bardziej.
- Państwo Granger? - zapytał lekarz, wychodząc z sali, w której leżała dziewczyna. Był to wysoki, czarnowłosy mężczyzna przed trzydziestką. Arthur skinął głową w odpowiedzi. - Przykro mi... - zaczął, jednak Matt przerwał mu gwałtownie.
- Nawet nie mów mi koleś, że moja siostra nie żyje - warknął, łapiąc mężczyznę za fartuch lekarski.
- Niech się pan uspokoi - poprosił, odsuwając się od szatyna. - Wprowadziliśmy pana siostrę w śpiączkę. Jej stan powinien się poprawić w najbliższym czasie. Muszą być państwo przygotowani. Ugryzienie wampira jest bardzo niebezpieczne, szczególnie dla kogoś takiego jak pacjentka.
- Ale obudzi się, prawda? - zapytał Draco, słabym głosem, podnosząc wzrok na mężczyznę.
- Najbliższe godziny będą decydujące - oznajmił i, przepraszając, ruszył do pokoju lekarskiego. Draco zamknął oczy, zwieszając głowę.
- Draco, powinieneś wrócić do domu - stwierdziła Jean, siadając obok niego. Dotknęła delikatnie jego ramienia. Pokręcił głową w odpowiedzi. - Jeśli chcesz możesz tam wejść - powiedziała po chwili, przeciągając otwartą dłonią po plecach chłopaka. Blondyn podniósł wzrok na kobietę i skinął głową. Musiał przyznać, że Hermiona napewno była podobna do matki. Takie same, jasne, kasztanowe włosy, które u pani Granger sięgały połowy łopatki, kiedy Hermiona miała je trochę dłuższe.
- Dyrektor biura aurorów chce się z nami spotkać - oznajmił Arthur, patrząc na żonę. Jej zaczerwienione od płaczu, niebieskie oczy przeniosły się na mężczyznę. Podniosła się ze swojego miejsca i uśmiechnęła się do Malfoy'a.
- Posiedzisz z Hermioną trochę? - zapytała Ślizgona, który skinął głową. Matt spojrzał na Dracona uważnie, kiedy jego rodzice teleportowali się.
- Naprawde ją kochasz - zauważył, siadając obok niego.
- A ty? Co z Angelą?
- Draco, jesteś jeszcze młody...
- Nie mów do mnie jakbyś tłumaczył mi skąd biorą się dzieci.
- W przyszłym miesiącu chcemy wziąć ślub.
- Jesteś ojcem Margaret, prawda? - Matt skinął głową. Draco westchnął cicho. - Zazdroszczę Ci - oznajmił, nie patrząc na szatyna. - Kochasz moją siostrę?
- To chyba oczywiste.
- A ona kocha ciebie. Nieważne jakim byłbyś dupkiem, nikt wam nie powie, że nie powinniście...
- Nie jestem twoim ojcem, ale lubię cie, co zdarza mi się naprawdę rzadko, więc powiem ci coś co kiedyś powiedział mi mój ojciec. Walczył o moją matkę, a kiedy zaczęli się spotykać, jej rodzice mieli wiele problemów z tym związanych. Nie chciał, żeby kiedykolwiek straciła z nimi kontakt, ale to ona podjęła decyzję. Musisz pozwolić Hermionie decydować. Wiem, że ona gdzieś głęboko w sobie kocha ciebie a nie Weasley'a.
- Wcale nie.
- Idź do niej. Chyba lepiej jeśli zobaczy ciebie, a nie pustą salę - stwierdził i poklepał blondyna po plecach. Puścił do niego oczko i teleportował się, zostawiając Ślizgona samego. Wszedł do sali, gdzie leżała Hermiona i usiadł przy jej łóżku. Zacisnął wargi i oparł łokcie na materacu obok dziewczyny. Spojrzał na jej twarz i odgarnął z niej kilka.kosmyków włosów. Obiecał, że nie pozwoli jej skrzywdzić, a teraz ona tu leży, a on nie miał pojęcia czy jeszcze kiedyś ją usłyszy, przytuli.
||¤៛¤||
Harry siedział przy stole w kuchni w domu na Grimmould Place, patrząc w kubek z kawą. Czuł się okropnie. Wmawiał sobie, że to przez niego Hermiona prawie umarła. Chociaż nikt nie mógł mieć pewności czy dziewczyna się obudzi. Draco każdy dzień i większość nocy dopóki pielęgniarki nie wyrzucały go do domu siedział przy Hermionie. Nie rozmawiał z nikim prawie wogóle. Jego rozmowy ograniczały się zazwyczaj tylko do lakonicznych odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie. Harry siedział w domu od trzech dni, odkąd tylko pozwolili mu wyjść z domu Hermiony. Nie wychodził z domu nawet po zakupy. Nie odpowiadał na listy. Nie otwierał nikomu drzwi. Jednak wiedział, że powinien choć zajrzeć do Hermiony. Wstał powoli od stołu i dopił resztkę kawy. Wstawił kubek do zlewu i wyszedł do holu, skąd zabrał kurtkę i teleportował się do Munga. Przy recepcji stała wysoka blondynka, uśmiechająca się do jednego z lekarzy, który stał przed ladą recepcyjną.
- Mogę w czymś pomóc? - zapytała, kiedy tylko Harry podszedł do niej.
- Szukam Hermiony Granger.
- Sala 106, pójdzie pan prosto i skręci w prawo. Drugie drzwi na lewo - odpowiedziała. Harry posłał jej blady uśmiech i ruszył we wskazaną stronę. W sali siedział Draco i matka Hermiony. Malfoy podniósł wzrok na Harry'ego, kiedy tylko wszedł do środka.
- Co z nią? - zapytał, zdławionym głosem.
- Lekarz mówi, że jest lepiej - odpowiedziała pani Granger. Harry odetchnął cicho. Miał nadzieję, że Hermionie nic nie będzie. - Draco, idź do domu - poprosiła, dotykając delikatnie ramienia blondyna. Skinął głową i podniósł się z miejsca. - Mógłbyś go odprowadzić? - Jean spojrzała na Harry'ego, który uśmiechnął się do niej blado i ruszył za Malfoy'em. Kiedy wyszli ze szpitala Ślizgon spojrzał na niego uważnie.
- Dlaczego nikomu nie powiedziałeś? - zapytał cicho Draco.
- Emma... ja nie mogłem - oznajmił, kręcąc głową.
- Kochasz ją, co?
- Kochałem... chciałem kochać.
- Widzisz, Harry, ja nie chcę, żebyś był na mnie wściekły. To co czujesz do Hermiony...
- Stary, oboje wiemy, że ona nigdy nie pokocha mnie. Kocha Ciebie, a ja nie mogę być na to wściekły. To jej decyzja. Ja mogę jedynie pogodzić się z tym. Tylko nie skrzywdź jej.
- Obiecuję - powiedział Draco, a Harry poklepał go po ramieniu.
||₹៛₹||
Dobry wieczór! Kolejny rozdział za nami i mam nadzieję, że się Wam podobał.
Pozdrawiam,
Alex_x.

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Niecierpliwie czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy next? Nie mogę się doczekać
    //MaRiKa <3

    OdpowiedzUsuń