Harry rzucił się na Martina, kiedy tylko zdał sobie sprawę, że dziewczyną, którą trzyma jest Hermiona. Nie zastanawiał się nawet co robi. Po prostu rzucił się na wampira, wiedząc, że i tak nie ma z nim szans. Jednak wiedział też co czuje każdy wampir zaraz potym jak się pożywi. Fala lekkości i rozleniwienia rozlewała się po żyłach razem z krwią ofiary. Przycisnął Martina do podłogi, przyciskając przedramie do jego szyi i kolano do piersi.
- Nigdy więcej nie dotykaj Hermiony, jasne? - warknął, akcentuając każde słowo.
- Biedny, zakochany szczeniak. Tylko wiesz, że ona nigdy nie będzie cie kochać? Pewnie zresztą już nie żyje - stwierdził, uśmiechając się drwiąco Sualez. Harry szybkim ruchem skręcił kark wampira. Urok jaki rzucił przestał działać, a Draco i Matt rzucili się do ciała Hermiony. Wampiry Martina rzuciły się na Pottera. Jeden z nich przycisnął go do ściany, a drugi, z kołkiem w ręku, podszedł do niego. Brunet szapnął się, jednak na daremno. Zamknął oczy, kiedy jeden z wampirow uniósł kołek, jednak po chwili otworzył je, słysząc jak ktoś upada na podłogę. Widząc Emmę z kawałkiem drewna wbitym w serce, uklęknął obok niej. Ujął jej twarz w dłonie i starł łzy, które płynęły po jej policzkach.
- Coś ty narobiła, głupia? - wyszeptał.
- Zabiłeś go, Harry. Tak bardzo chciałam ci o nim powiedzieć, ale nie miałam pojęcia jak.
- Przestań, to nieważne.
- Byłam jego żoną. Moje życie było połączone z życiem każdego jego wampira i... twoim. Teraz będziesz zwykły chłopakiem. Przepraszam za to co zrobiłam. On mnie do tego zmusił.
- Cicho, skarbie. Przecież wiesz, że nigdy bym się na ciebie nie gniewał - stwierdził. Emma jęknęła cicho i opuściła dłonie, którymi obejmowała jego twarz.
- Obiecaj mi coś - poprosiła, a kiedy skinął głową kontunuowała: - Będziesz szczęśliwy. Znajdziesz sobie dziewczynę, którą pokochasz i zapomnisz o mnie.
- Nie, nie mogę. Emm, proszę. Musi być jakiś sposób.
- Wyciągnij to ze mnie - szepnęła, jednak Harry pokręcił głową, zaciskając usta w wąską linię. Czuł jak do oczu napływają mu łzy. - Proszę.
- Kocham Cie - oznajmił, opierając czoło o jej czoło.
- Wiem, ja Ciebie też, Harry - odpowiedziała i pocałowała go delikatnie.
- Będę pamiętać, skarbie - zapewnił i, zaciskając oczy, wyciągnął kołek z piersi Emmy. Poczuł łzy na policzkach. Wiedział, że był słaby, ale nie dbał o to. Po chwili ktoś dotknął jego ramienia i obrócił głowę, aby spojrzeć na Blaise'a. Klęczał obok niego, starając się dodać mu otuchy.
- Musimy stąd iść, Harry - powiedział po chwili. Harry pokiwał głową i wziął ciało Emmy na ręce. Podniósł się razem z Blaise'em.
- Co z Hermioną? - zapytał cicho.
- Draco zabrał ją do Munga. Jeśli będziesz na siłach...
- Chcę ją pochować - przerwał mu.
- Zrobimy to jak należy, ale najpierw zajmiemy się tobą - złapał Harry'ego za ramię i teleportował się, skupiając wszystkie swoje myśli na miejscu, w które chciał się dostać. Po chwili obaj stali w salonie w domu państwa Granger. Ktoś zabrał ciało Emmy od niego, a jego posadził na fotelu.
||¤៛¤||
Draco siedział na korytarzu w świętym Mungu, czekając aż jakikolwiek lekarz zechce z nim pprozmawiać. Na przeciwko niego siedziała matka Hermiony i Matt. Ojciec Gryfonki chodził nerwowo po korytarzu
- Dlaczego to musi tak długo trwać? - warknął Matt, podnosząc się z miejsca. Malfoy pochylił się do przodu i oparł łokcie na kolanach. Kiedy przyniósł Hermionę do szpitala była ledwo żywa, a jej stan pogarszał się jeszcze bardziej.
- Państwo Granger? - zapytał lekarz, wychodząc z sali, w której leżała dziewczyna. Był to wysoki, czarnowłosy mężczyzna przed trzydziestką. Arthur skinął głową w odpowiedzi. - Przykro mi... - zaczął, jednak Matt przerwał mu gwałtownie.
- Nawet nie mów mi koleś, że moja siostra nie żyje - warknął, łapiąc mężczyznę za fartuch lekarski.
- Niech się pan uspokoi - poprosił, odsuwając się od szatyna. - Wprowadziliśmy pana siostrę w śpiączkę. Jej stan powinien się poprawić w najbliższym czasie. Muszą być państwo przygotowani. Ugryzienie wampira jest bardzo niebezpieczne, szczególnie dla kogoś takiego jak pacjentka.
- Ale obudzi się, prawda? - zapytał Draco, słabym głosem, podnosząc wzrok na mężczyznę.
- Najbliższe godziny będą decydujące - oznajmił i, przepraszając, ruszył do pokoju lekarskiego. Draco zamknął oczy, zwieszając głowę.
- Draco, powinieneś wrócić do domu - stwierdziła Jean, siadając obok niego. Dotknęła delikatnie jego ramienia. Pokręcił głową w odpowiedzi. - Jeśli chcesz możesz tam wejść - powiedziała po chwili, przeciągając otwartą dłonią po plecach chłopaka. Blondyn podniósł wzrok na kobietę i skinął głową. Musiał przyznać, że Hermiona napewno była podobna do matki. Takie same, jasne, kasztanowe włosy, które u pani Granger sięgały połowy łopatki, kiedy Hermiona miała je trochę dłuższe.
- Dyrektor biura aurorów chce się z nami spotkać - oznajmił Arthur, patrząc na żonę. Jej zaczerwienione od płaczu, niebieskie oczy przeniosły się na mężczyznę. Podniosła się ze swojego miejsca i uśmiechnęła się do Malfoy'a.
- Posiedzisz z Hermioną trochę? - zapytała Ślizgona, który skinął głową. Matt spojrzał na Dracona uważnie, kiedy jego rodzice teleportowali się.
- Naprawde ją kochasz - zauważył, siadając obok niego.
- A ty? Co z Angelą?
- Draco, jesteś jeszcze młody...
- Nie mów do mnie jakbyś tłumaczył mi skąd biorą się dzieci.
- W przyszłym miesiącu chcemy wziąć ślub.
- Jesteś ojcem Margaret, prawda? - Matt skinął głową. Draco westchnął cicho. - Zazdroszczę Ci - oznajmił, nie patrząc na szatyna. - Kochasz moją siostrę?
- To chyba oczywiste.
- A ona kocha ciebie. Nieważne jakim byłbyś dupkiem, nikt wam nie powie, że nie powinniście...
- Nie jestem twoim ojcem, ale lubię cie, co zdarza mi się naprawdę rzadko, więc powiem ci coś co kiedyś powiedział mi mój ojciec. Walczył o moją matkę, a kiedy zaczęli się spotykać, jej rodzice mieli wiele problemów z tym związanych. Nie chciał, żeby kiedykolwiek straciła z nimi kontakt, ale to ona podjęła decyzję. Musisz pozwolić Hermionie decydować. Wiem, że ona gdzieś głęboko w sobie kocha ciebie a nie Weasley'a.
- Wcale nie.
- Idź do niej. Chyba lepiej jeśli zobaczy ciebie, a nie pustą salę - stwierdził i poklepał blondyna po plecach. Puścił do niego oczko i teleportował się, zostawiając Ślizgona samego. Wszedł do sali, gdzie leżała Hermiona i usiadł przy jej łóżku. Zacisnął wargi i oparł łokcie na materacu obok dziewczyny. Spojrzał na jej twarz i odgarnął z niej kilka.kosmyków włosów. Obiecał, że nie pozwoli jej skrzywdzić, a teraz ona tu leży, a on nie miał pojęcia czy jeszcze kiedyś ją usłyszy, przytuli.
||¤៛¤||
Harry siedział przy stole w kuchni w domu na Grimmould Place, patrząc w kubek z kawą. Czuł się okropnie. Wmawiał sobie, że to przez niego Hermiona prawie umarła. Chociaż nikt nie mógł mieć pewności czy dziewczyna się obudzi. Draco każdy dzień i większość nocy dopóki pielęgniarki nie wyrzucały go do domu siedział przy Hermionie. Nie rozmawiał z nikim prawie wogóle. Jego rozmowy ograniczały się zazwyczaj tylko do lakonicznych odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie. Harry siedział w domu od trzech dni, odkąd tylko pozwolili mu wyjść z domu Hermiony. Nie wychodził z domu nawet po zakupy. Nie odpowiadał na listy. Nie otwierał nikomu drzwi. Jednak wiedział, że powinien choć zajrzeć do Hermiony. Wstał powoli od stołu i dopił resztkę kawy. Wstawił kubek do zlewu i wyszedł do holu, skąd zabrał kurtkę i teleportował się do Munga. Przy recepcji stała wysoka blondynka, uśmiechająca się do jednego z lekarzy, który stał przed ladą recepcyjną.
- Mogę w czymś pomóc? - zapytała, kiedy tylko Harry podszedł do niej.
- Szukam Hermiony Granger.
- Sala 106, pójdzie pan prosto i skręci w prawo. Drugie drzwi na lewo - odpowiedziała. Harry posłał jej blady uśmiech i ruszył we wskazaną stronę. W sali siedział Draco i matka Hermiony. Malfoy podniósł wzrok na Harry'ego, kiedy tylko wszedł do środka.
- Co z nią? - zapytał, zdławionym głosem.
- Lekarz mówi, że jest lepiej - odpowiedziała pani Granger. Harry odetchnął cicho. Miał nadzieję, że Hermionie nic nie będzie. - Draco, idź do domu - poprosiła, dotykając delikatnie ramienia blondyna. Skinął głową i podniósł się z miejsca. - Mógłbyś go odprowadzić? - Jean spojrzała na Harry'ego, który uśmiechnął się do niej blado i ruszył za Malfoy'em. Kiedy wyszli ze szpitala Ślizgon spojrzał na niego uważnie.
- Dlaczego nikomu nie powiedziałeś? - zapytał cicho Draco.
- Emma... ja nie mogłem - oznajmił, kręcąc głową.
- Kochasz ją, co?
- Kochałem... chciałem kochać.
- Widzisz, Harry, ja nie chcę, żebyś był na mnie wściekły. To co czujesz do Hermiony...
- Stary, oboje wiemy, że ona nigdy nie pokocha mnie. Kocha Ciebie, a ja nie mogę być na to wściekły. To jej decyzja. Ja mogę jedynie pogodzić się z tym. Tylko nie skrzywdź jej.
- Obiecuję - powiedział Draco, a Harry poklepał go po ramieniu.
||₹៛₹||
Dobry wieczór! Kolejny rozdział za nami i mam nadzieję, że się Wam podobał.
Pozdrawiam,
Alex_x.
Świetny rozdział. Niecierpliwie czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńKiedy next? Nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuń//MaRiKa <3