Hermiona siedząc w ławce w klasie Obrony Przed Czarną Magią zerkała nerwowo na Harry'ego, który siedział tuż obok niej. Z zaciętą miną wpatrywał się w Ginny, zajmującą pierwszą ławkę razem z Davidem Whitem. Potter wydawał się naprawdę zdenerwowany zachowaniem swojej dziewczyny, choć nie dawał tego po sobie poznać. Hermiona znała go na tyle dobrze, że wiedziała co kryje się pod jego miną. Posłała Emmie, siedzącej za nimi zdziwione spojrzenie, jednak Parker pokręciła tylko bezradnie głową. Zachowanie Wybrańca było conajmniej zastanawiające. Chłopak przeniósł swój czujny wzrok na nią, uśmiechając się delikatnie. Był tak bardzo chłopięcy z tym uśmiechem i spojrzeniem. Musiała przed sobą przyznać, że taka wersja Harry'ego była naprawdę pociągająca. W żadnym stopniu nie przypominał jej chłopca, krórego poznała kilka dni po wojnie. Żadnego śladu po zagubionym osiemnastolatku, przez kilka lat udającego silnego bohatera. Przypomniał się jej czas, kiedy zmagali się z pokonaniem wszelkich blizn, jakie pozostawiła wojna. Czasem, kiedy ona nauczyła się otwarcie mówić o tych negatywnych uczuciach do byłego chłopaka, on śmiał się,że to ich do siebie zbliżyło. Mogli godzinami siedzieć przy kominku na Grimmoul Place i cieszyć się życiem.
- Hej, Hogwart do Granger - pomachał jej ręką przed oczami, wyrywając ją z zamyślenia. Patrzył na nią z delikatnym uśmiechem.
- Zamyśliłam się. Przepraszam - odpowiedziała mu tym samym uśmiechem. Dziękowała w duszy, że nauczyciel wyszedł z klasy w ważnej sprawie u McGonnagall.
- Znowu to robisz - zaśmiał się.
- ,,To" znaczy co?
- No myślisz. Wspominasz.
- Wcale nie - oburzyła się, choć doskonale wiedziała, że jego nie oszuka.
- Lubię Cie taką - oznajmił z lekkim zastanowieniem.
- Taką, czyli jaką?
- Pytającą - ton jego głosu zaskoczył ją lekko. Były w nim te jego delikatne nutki, których tak rzadko używał. - Można wiele się dowiedzieć wtedy w Twojej twarzy. Niczym otwarta księga.
- Och, daj spokój.
- Jak sobie życzysz. Może w następny weekend wybierzemy się do Trzech Mioteł? Jak za starych dobrych czasów. - zaproponował.
- Tylko ty i ja?
- Dawniej była nas trójka, ale teraz będzie musiało nam starczyć tylko nasze towarzustwo.
- Uhm, ale pamiętasz, że w sobotę grasz z Krukonami? - zapytała przygryzając wargę.
- A w niedziele będziemy oblewać moje zwycięstwo?
- Jak zwykle pewny siebie.
- Taki już jestem.
- Chyba ostatnia impreza ze Ślizgonami Ci zaszkodziła.
- Och, wcale nie. Było bardzo miło. Ślizgoni to nieźli kompani do pocia.
- Możecie już iść na obiad - usłyszeli głos nauczyciela, a każdy obecny w klasie zerwał się z miejsca, aby zapakować torbę i wyjść z klasy. Hermiona opuściła ją wyświetnym humorze razem z Harrym, Emmą i Zackiem. Każdy z nich odesłał swoją torbę do dormitorium i udali się do Wielkiej Sali. Zajęli miejsca przy stole Gryfonów. Zaraz po obiedzie mieli zajęcia latania. Hermiona nie miała znowu ochoty wysłuchiwać złośliwych komentarzy Weasley'a. Harry zauważył jej nagłą zmianę nastroju.
- Co się dzieje? - zapytał, nakładając na jej talerz sałatkę grecką.
- Nic takiego. Dziękuję - uśmiechnęła się leciutko do niego w podziękowaniu za sałatkę.
- Jeśli chcesz, mogę dogadać się z drużyną i skrócę któryś trening i pouczę Cię.
- Nie, ja...
- Wiesz, że ze mną nic Ci się nie stanie, prawda?
- Tak, tylko ja... to trochę trudniejsze. Ale dziękuję.
- Zawsze do usług, droga pani - oznajmił z nonszalancją w głosie i uśmiechnął się, kiedy Hermiona podrzuciła mu na talerz oliwki.
ريال ريال
Draco ze śmiechem czytał najnowszy numer Proroka Codziennego.
- Smoku, czy ty się dobrze czujesz? - zagadnął Blaise, siadając przy stole Slytherinu tuż obok przyjaciela.
- Czytałeś kiedyś artykuł o samym sobie? - zapytał, podając Zabiniemu gazetę. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Dracon Malfoy, jedyny syn Lucjusza Malfoy'a gejem? Do naszej redakcji doszły informacje, iż w ostatnich dniach sierpnia młody dziedzic widziany był w towarzystwie, niezaprzeczalnie przystojnym rówieśnikiem, którego tożsamości nie udało się nam ustalić. Wiele kobiet napewno będzie zawiedzionych z orientacji przystojnego dziedzica. Redaktor naczelna, Rita Skeeter - przeczytał, dławiąc się śmiechem Blaise. Poklepał Malfoy'a po plecach. - Dracuś, czemu ja zawsze dowiaduję się ostatni?
- Tak wyszło - wzruszył ramionami na pozór obojętnie, choć w jego oczach czaiły się radosne ogniki.
- Czas iść na latanie, Smoku - stwierdził, na co blondyn skinął głową i podniósł się od stołu.
ريال ريال
- No, no, Malfoy, mogłeś powiedzieć, że jednak wolisz chłopców - rzuciła zgryźliwie Ginny, idąc razem z Harrym i Hermioną w stronę boiska.
- Ciebie, Weasley nie tknąłbym nawet czubkiem różdżki nawet jeśli byłabyś facetem - warknął Ślizgon, powodując ironiczny uśmieszek na twarzy rudowłosej.
- Nie złość, bo jeszcze Ci zmarszczki wyskoczą i kto Cie będzie chciał?
- Granger mnie przygarnie. Co, Gryfonko? - zwrócił się nieco łagodniejszym tonem do Hermiony, która nie zwracała wogóle uwagi na ich rozmowę.
- Co? Och, tak, tak - odpowiedziała pośpiesznie szatynka. Harry zaśmiał się, a na usta Dracona wkradł się cień uśmiechu.
- Przygarniasz fretki, Hermiś? - zagadnął wesoło Potter.
- Ja? Niby czemu?
- Przygarniasz Malfoy'a.
- Tak? - zdziwiła się, przenosząc swój wzrok na blondyna. - Cóż, mam słabość do zwierzątek, a tata się na nie zgadza, więc, czemu nie?
- Zabawne, Granger - rzucił cierpko Malfoy. Hermiona posłała mu delikatny uśmiech i razem z Harrym i Ginny zajęła miejsce na trybunach. Ku jej zaskoczeniu Malfoy i Zabini miejsca tuż obok niej. Po kilku minutach zjawił się Ron, rozpoczynając lekcję.
- Dzisiaj omówimy pozycje gry Quidditcha - oznajmił. Przez całą grupę przeszła fala szeptów. - Na sam początek porozmawiamy na temat podstawowych zasad gry...
- To co pisze Prorok, to prawda? - zagadnęła Hermiona w stronę Dracona. Jej głos był niewiele głośniejszy niż szept.
- Interesuje Cie to?
- Wiem jak bardzo Prorok kłamie o chcę wiedzieć, czy w tej kwestii też tak jest.
- Granger, są sprawy, do których nie powinno się mieszać.
- Malfoy, bądź tak miły i opowiedz nam na temat, o którym dyskutujemy - przerwał im Weasley, patrząc groźnie w ich stronę.
- Zwód Wrońskiego, manewr, kiedy szukający nurkuje z zawrotną szybkością ku ziemi, udając, że w dole zobaczył znicz, ale w ostatniej chwili hamuje i podrywa się w górę. Celem manewru jest skłonienie szukającego przeciwników do naśladownictwa w nadziei, że nie zdąży wyhamować i rozbije się o ziemię. Nazwa pochodzi od Józefa Wrońskiego, szukającego polskiej drużyny Goblinów z Grodziska. Coś pominąłem? - zapytał, uśmiechając się ironicznie.
- Nie. Trzeba jednak pamiętać, że ten manewr jest jest bardzo ryzykowny i nigdy się nie udaje - oznajmił nauczyciel, na co Harry i Draco prychnęli jak na komende. - Chcielibyście coś dodać? - w głosie Rona słychać było irytację.
- Tak teoretycznie tylko. Manewr udaje się zawsze, jeśli się to potrafi - stwierdził Potter. Draco podniósł do góry oba kciuki w stronę Wybrańca.
- Może macie ochotę zademonstrować? - rzucił zgryźliwie, rzucając wyzwanie obu chłopcom.
- Mnie się nawet nudzi - oznajmił Draco, a Harry zawtórował mu skinięciem głowy.
- Zapraszam na boisko - oboje przywołali zaklęciem swoje miotły. Wbili się w powietrze i wykonali jedno okrążenie nad boiskiem, poczym gwałtownie skierowali się w dół i będąc niewiele ponad kilka centymetrów od trawy podnieśli się z powrotem na większą wysokość. Wylądowali wraz z salwą braw. Obaj z uśmiechami na ustach przybili sobie piątkę i usiedli na swoje miejsca, odsyłając miotły do dormitoriów.
₪₪₪
Kolejny rozdział tak jak obiecałam. Następny pojawi się w weekend. Mam nadzieję, że Wam się podoba, a komentarze zawsze mile widziane.
Pozdrawiam,
Alex_x.
Super! ! Nie mogę się doczekać kolejnego
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
L. A.