Hermiona obudziła się z okropnym bólem głowy. Nie pamiętała jak dostała się do swojego dormitorium. Była pewna, że ktoś musiał ją odprowadzić. Ale pytaniem pozostawała kto to był. Spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. Wskazywał za pięć dziesiątą. Podniosła się do pozycji siedziącej. Zdziwiła się, kiedy odkryła, że ma na sobie tylko bieliznę. Wstała z łóżka i podeszła do szafy. Na oparciu fotela zauważyła idealnie ułożoną sukienkę. Wyciągnęła z szafy beżowe cygaretki, białą boxerkę i brązowy sweterek. Ubrała to na siebie i wyszła do łazienki. Z ponieszczenia wyszedł właśnie Draco, który na widok dziewczyny uśmiechnął się złośliwie.
- Czego się szczerzysz, Fretko? - warknęła zirytowana.
- Czemuś taka niemiła? Ja Ci wczoraj pomogłem, a ty taka?
- Tyś mnie wczoraj rozebrał?! - krzyknęła wściekła. Draco zaśmiał się pod nosem.
- Widzisz tylko to co chcesz widzieć. Przyprowadziłem Cię tu wczoraj, a mogłem zostawić u Ślizgonów. Potter z Twoimi przyjaciółeczkami zmył się niewiadomo gdzie w towarzystwie Zabiniego i Notta. Dzisiaj rano byłabyś pośmiewiskiem całej szkoły. Nie masz pojęcia jak Ślizgoni mogą być wyrachowani.
- Dobra, przepraszam i dziękuję. Chyba nie powinnam tak krzyczeć - stwierdziła i zarumieniła się nieznacznie, wywołując u Dracona cień uśmiechu.
- Nie rumień się tak - zaśmiał się, kiedy na jego stwierdzenie rzuciła mu mordercze spojrzenie. Hermiona prychnęła zirytowana i weszła do łazienki, odprowadzona rozbawionym spojrzeniem blondyna. Wzięła prysznic, umyła włosy, które wysuszyła zaklęciem i wyszczotkowała zęby, poczym ubrała z powrotem ubrania.
W Wielkiej Sali zastała już tylko Emmę, Ginny i obejmującego ją w pasie Harry'ego. Na widok Pottera przeżyła wielki szok. Pamiętała, jak jeszcze w lipcu oznajmił, że nigdy więcej nie zwiąże się z Weasley. Widocznie nie tylko kobiety są zmienne. Przywitała się ze wszystkimi i nałożyła na talerz jajecznicy.
- Hermiś, dobrze się czujesz? - usłyszała rozbawiony głos Wybrańca i spojrzała na niego zdziwiona. Podąrzyła za jego wzrokiem. Zauważyła, że zamiast posłodzić herbatę, posłodziła swoją jajecznicę.
- Oh... ja tylko...
- Za dużo wypiłaś, co?
- Wcale nie... Nie pamiętam. Piłam z Nottem.
- To wiele mówi. On podobno potrafi wypić.
- Dzięki za pocieszenie - mruknęła i wypiła jednym haustem połowę kubka z herbatą, którą nalała od nowa. Zjadła trzy kanapki z serem i wstała od stołu. Wyszła z Wielkiej Sali i ruszyła w stronę swojego dormitorium. Musiała odespać wczorajszą imprezę przed jutrzejszymi zajęciami. Problem polegał na tym, że miała jeszcze do napisania esej z transmutacji i zaklęć. Zamknęła się w swoim pokoju i położyła na idealne wyścielonym łóżku. Przymknęła powieki i po chwili usnęła, choć obiecała sobie, że prześpi się dopiero kiedy odrobi eseje.
ريال ريال
Emma weszła do Pokoju Wspólnego zaraz za Zackiem, który przeglądał jakąś książkę. Omało nie wpadł na pierwszoroczniaka i nie potknął się o dywan. Usiadła obok Harry'ego, który pisał właśnie esej na zaklęcia. Oderwał się od swojej pracy i spojrzał na nią z uśmiechem. Odwzajemniła jego uśmiech i spojrzała na pergamin Pottera. Wypisał już ponad połowę, co było dość dziwne, bo zaczynał, kiedy wychodziła jakąś godzinę temu.
- Nie śmiej się, bo pożałujesz - ostrzegł z uśmiechem.
- Wcale się nie śmieje.
- A ja nie jestem Wybrańcem - zakpił i przewertował podręcznik.
- Masz na tym punkcie jakiś kompleks?
- Dlaczego?
- No, nie wiem. Może masz jakiś uraz na psychice?
- Nie, wcale nie. Przynajmniej nie stwierdzony.
- Robiłeś badania pod tym kątem?
- Sądzisz, że by mi to odpuścili. Wielki Zbawca Świata nie może przecież byś psycholem - stwierdził, uśmiechając się kpiąco.
- Nie wiedziałam, że aż tak to traktują.
- Hermiona też nie sądziła. Kiedy przeczytała artykuł Skeeter na temat mojego zdrowia, załamała ręce. Nie mam szans na normalne życie.
- Trochę przechlapane.
- Trochę? Raczej bardzo. Napisałaś już esej na zaklęcia? - zapytał, chcąc zmienić temat. Emma uśmiechnęła się delikatnie.
- Napisała, a co?
- Tak tylko. Mam chyba dość jak na jedną godzinę. Co powiesz na jakiś fajny film z przesolonym popcornem w Pokoju Życzeń? - zaproponował, opierając się nonszalanco o kanapę.
- Twoja dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko?
- Jestem jej chłopakiem a nie niewolnikiem - stwierdził z lekkim uśmiechem.
- Jaki film masz na myśli?
- Oh, to się jeszcze zobaczy - oznajmił, uśmiechając się łobuzersko. Parker skinęła głową i wstała z kanapy. Harry odesłał swoje żeczy do dormitorium i ruszył w stronę wyjścia. Przepuścił Gryfonkę w przejściu i wyszedł zaraz za nią.
- Idziesz gdzieś, Harry? - zapytała Ginny, stojąc przed portretem z jakimś Puchonem ze swojego roku.
- Mam bardzo ważną sprawę do załatwienia. W sumie nie wiem ile mi się zejdzie, ale do zobaczenia potem - uśmiechnął się do dziewczyny i ruszył za Emmą w stronę Pokoju Życzeń.
ريال ريال
Draco z cichym jękiem podniósł się z trawy i otrzepał szatę do Quidditcha. Spojrzał na swoją miotłe, leżącą w kawałkach obok niego. Podniósł swój wściekły wzrok na trybuny, gdzie siedziała Astoria Greengrass razem ze swoimi przyjaciółeczkami, Tracey Davis i Millicentą Buldstrode. Marcus Flint wpatrywał się w nie z niemym zachwytem.
- Wszyscy na dół, już! - ryknął, a po chwili wszyscy zawodnicy stanęli przed nim z niewyrażnymi minami. - Po co tu, do cholery jesteście?! - krzyknął. - Sądzicie, że gapienie się po laskach w czymś Wam pomoże?! Macie grać. Po to tu jesteście. Trening to nie czas na umawianie się na randki, zrozumiano? - warknął w stronę drużyny, której członkowie uparcie wpatrywali się w swoje buty. Wszyscy skinęli głowami, nie patrząc na kapitana. - Na dzisiaj koniec. Jutro o 17 kolejny trening i niech ktoś spróbuje tylko się zdekoncentrować, a wyleci z drużyny. Wynocha do zamku - nakazał i machnął różdżką, zamykając piłki w skrzyni. Cała drużyny zmyła się najszybciej jak było to tylko możliwe. Draco został tylko z Astorią, która zeszła do niego z trybun. Stanęła obok chłopaka.
- Nie masz może ochoty na kremowe piwo albo jakogoś drinka? - zagadnęła.
- Raczej nie - odpowiedział nie odwracając wzroku od miotły. W ręku wciąż trzymał różdżkę. Po chwili machnął nią i wyszeptał jakieś zaklęcie, a miotła zniknęła.
- Może kiedyś indziej?
- Astoria, posłuchaj - odwrócił się w jej stronę, a w jego głosie słyszać było lekkie i spokojne nuty. - Lubię Cie, naprawdę. Ale nie umówię się z tobą. Nie chodzi wcale o Ciebie. Ja poprostu teraz chcę teraz skupić się na szkole.
- W porządku - odpowiedziała ze smutnym uśmiechem.
- Ale w sumie moglibyśmy wybrać się na jakiegoś drinka. Jako znajomi oczywiście.
- W przyszły weekend? - zapytała z nadzieją. Draco skinął głową i uśmiechnął się delikatnie.
- Przyjdę jeszcze w tygodniu do Pokoju Wspólnego i dogadamy się. Chodź, odprowadzę Cię - zaoferował.
- Nie trzeba.
- Jest dość późno, a ty wciąż jesteś niepełnoletnia. Mam taki obowiązek. Chodź, zimno już się robi - stwierdził i delikatnie popchnął Ślizgonkę w stronę zamku.
ΩΩΩ
Mam przyjemność oddać Wam kolejny rozdział. Cieszę się, że jeszcze ktoś odwiedza tego bloga. Następny rozdział pojawi się w okolicach środy, albo czwartku. Z zależności jak szybko uwinę się z pracami szkolnymi.
Pozdrawiam,
Alex_x
Wspaniały! ! Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
L. A.
Fajny rozdział . Mas dobry pomysł na historię :) Mogę się tylko doczepić do kilku błędów ortograficznych , ale poza tym jest ok ;) Pozdrawiam i weny życzę :* Zakręcona01
OdpowiedzUsuń