środa, 24 sierpnia 2016

Rozdział 2.13.

Draco wszedł na sale rozpraw z rękoma schowanymi w kieszeni, czekając na swojego adwokata. Był wściekły na Pauline, że ta na półgodziny przed rozprawą poinformowała go zmianie adwokata. Bał się, że może przegrać tę sprawę, choć mieli dowody na niewierność Emily. Jednak wiedział, że Emily tak łatwo nie da mu odejść. Nie kiedy miałaby zostać z niczym. Rozejrzał się po sali. Emily siedziała już na swoim miejscu razem ze swoim adwokatem. Na miejscu jego adwokata dostrzegł Scotta, przeglądającego jakieś papiery. Uśmiechnął się pod nosem, bo doskonale wiedział, że Scott był jednym z najlepszych adwokatów. Zajął miejsce obok niego, witając się z nim poprzez uścisk dłoni. Siedząc na swoim miejscu modlił się, aby w końcu został wolnym człowiekiem. Chciał mieć to małżeństwo za sobą. Sędzia była kobietą po czterdziestce z długimi brązowymi włosami i zielonymi oczami. Na twarzy miała lekki makijaż, a pod rozpiętą toga miała na sobie czarną sukienkę i szpilki tego samego koloru. Patrzyła na Scotta z lekkim uśmiechem, zapinając guziki togi. Rozpoczynając rozprawę, Draco miał wrażenie, że jego serce chce wydostać się na zewnątrz.
- Mój klient jest w stanie przedstawić dowody zdrady jego żony, jak i faktu, że jej córka, Alice Malfoy nie jest jego dzieckiem - oznajmił Scott, po tym jak sędzina rozpoczęła rozprawę. 
- To jakiś nonsens - zawołała Emily, podnosząc się z miejsca. Jej adwokat spojrzała na nią karcącą, po czym nakazała usiąść z powrotem.
- Moja klientka zaprzecza, że kiedykolwiek zdradziła swojego męża, a wręcz przeciwnie, to on zdradzał ją - powiedziała beznamiętnie adwokat. Była to kobieta przed trzydziestką, miała rude włosy spięte w wysokiego kucyka i zbyt ostry makijaż jak na funkcję, jaką pełniła.
- Ma ani na to dowody? - zapytała sędzia, przeglądając kartki, leżące przed nią.
- Scorpius Malfoy jest najlepszym dowodem - odpowiedziała Emily, wpatrując się w twarz męża z triumfalnym uśmiechem.
- Matka chłopca zaprzecza, że kiedykolwiek miała romans z Draconem Malfoyem - stwierdził Scott. Draco przymknął powieki i potarł twarz dłońmi. Nie wiedział jak dokładnie powinien traktować tę wypowiedź. Nie traktował nigdy Hermiony jak kochanki, więc czy mogli nazywać swoją relację romansem? Była dla niego całym światem, jednak przez swojego najlepszego przyjaciela stracił ją na pięć lat i nie był pewny czy ona znów traktuje go jak wtedy. Choć wciąż nie potrafił sobie przypomnieć niektórych chwil, był pewny, że łączyło go z nią coś więcej niż tylko zauroczenie.
- Draco - poczuł na swoim ramieniu delikatne uderzenie i zamrugał, patrząc na Scotta, który wpatrywał się w niego z troską w oczach. Skinął głową i wyprostował się na krześle. Ze zdziwieniem patrzył jak przy barierce dla świadków stoi Ginny, uśmiechając się delikatnie w jego stronę. - Wszystko okey? - zapytał, podnosząc się z miejsca. Draco uśmiechnął się do niego i podał mu kartkę, którą zostawiła dla niego Pauline. Scott stanął naprzeciwko Ginny posyłając jej lekki uśmiech.
- Pani Zabini - zaczął spokojnie, zaglądając na kartkę, potem na twarz kobiety. - Jak długo zna pani państwo Malfoy?
- Dracona znam jakieś dwanaście lat, jego żony natomiast nigdy nie poznałam.
- Jakie są pani stosunki z moim klientem?
- Przyjaźni się z moim mężem. Nie zawsze się dogadywaliśmy, jednak nie mogę mu niczego zarzucić.
- Czy wie pani cokolwiek na temat Alice Malfoy?
- Tylko tyle, że mój mąż jest jej ojcem.
- Bzdura, ta kobieta nie wie co mówi!- krzyknęła Emily. Przygryzła wargę, patrząc na Dracona z nienawiścią w oczach. - Jestem pewna, że Blaise i Draco kazali ci kłamać, ty... - warknęła, jednak jej adwokat przerwała jej machnięciem ręki.
- Nigdy nie byłam na tyle blisko z Draconem, żeby dla niego kłamać. I raczej nie jest dla mnie łatwo, kiedy okazuje się, że mój mąż ma dziecko z inną kobietą - oznajmiła Ginny, patrząc wściekle na Emily.
~~^*^~~
Hermiona siedziała za biurkiem w swoim gabinecie przeglądając akta z dawnych spraw jej pracowników i poprawiając ich błędy. Miała skończyć prace już trzy godziny temu, a zamiast tego siedziała z nosem w papierach, dziękując Mattowi, że zgodził się zająć Scorpiusem dzisiejszej nocy. Chciała spędzić czas z nimi, jednak doskonale wiedziała, że Minister nie toleruje błędów. Westchnęła cicho i oparła głowe na dłoni, kładąc ją na biurku.
- Panno Granger - usłyszała i podniosła wzrok na osobę, stojącą w progu jej gabinetu. Młody mężczyzna uśmiechał się do niej delikatnie z rękoma założonymi za plecami.
- Dziś już nie przyjmuję żadnych skarg, zażaleń czy czegokolwiek - oznajmiła, podnosząc się z miejsca. Mężczyzna zaśmiał się delikatnie i wyciągnął w jej kierunku dłoń z kawałkiem papieru w niej.
- Pan Malfoy prosi, aby zechciała pani zjeść z nim kolacje dziś o dziewiątej wieczorem.
- Oh, obawiam się, że dziś niestety nie mam czasu. Proszę mu przekazać, że następnym razem bardzo chętnie.
- W porządku. Do zobaczenia, panno Granger - pożegnał się z nią i zniknął za drzwiami jej gabinetu. Westchnęła cicho i wróciła do swojej pracy. Po kilkunastu minutach usłyszała dzwonek swojego telefonu. Spojrzała na wyświetlacz i odebrała połączenie, widząc zdjęcie Dracona.
- Hermiona, kochanie, nie powinnaś siedzieć przy papierach do tak później godziny - oznajmił Malfoy, zaraz po tym jak odebrała.
- Nie mam czasu, czy mógłbyś się streszczać?
- Oke. Ty, ja, kolacja, dzisiaj, za godzinę.
- Nie mogę.
- Ale...
- Jeśli dzwonisz tylko po to, żeby zabierać mój czas, to daruj sobie. Nie mam nawet ochoty na kolacje z tobą - warknęła, przecierając oczy,
- To ja w takim razie nie przeszkadzam. Miłej pracy - mruknął i rozłączył się. Nie chciała go tak potraktować, jednak powoli traciła cierpliwość. Gdyby tylko miała kompetentnych pracowników, nie musiałaby siedzieć w pracy do tak późna. Gdyby Draco tylko zechciał się rozwieść, mogliby spędzać ze sobą więcej niż jeden wieczór w tygodniu.
~~^*^~~
Draco westchnął cicho, chowając telefon do kieszeni swoich czarnych rurek. Wsiadł do samochodu i nakazał szoferowi odjechać sprzed Ministerstwa Magii. Nigdy by nie pomyślał, że jego skarb może go tak potraktować. Wybrał numer Blaise'a i, przykładając telefon do ucha, przygryzł wargę.
- Czego, Malfoy? - warknął wyraźnie zirytowany Zabini. Usłyszał jego głos echem w słuchawce.
- Masz czas?
- Nie, cholera. Zabrali mi żonę na sale operacyjną i nie mam ochoty na twoje żale - syknął, po czym rozłączył się. Draco przeczesał włosy palcami i rzucił telefon na siedzenie obok. Podał kierowcy adres Angelicy i oparł głowę o zagłówek fotela. Czuł, że traci wszystkich w swoim życiu. Każdy zaczynał się od niego odwracać. Wysiadł koło ładnego, a zarazem przestronnego domu z bordową fasadą i czerwonym dachem. Rozejrzał się po okolicy. Wszystko było zielone, a każdy dom miał taką samą barwę. Nacisnął niepewnie przycisk domofonu i przyskoczył z nogi na nogę. Chwile potem przy bramie pojawiła się Angelica, niosąc na rękach małego chłopca. Na oko miał może z dwa latka.
- Cześć - szepnął, patrząc niepewnie na blondynkę. Uśmiechnęła się do niego i wpuściła na posesje. - Nie przeszkadzam? - zapytał, słysząc śmiechy z ogrodu.
- Nie, mama, tata i rodzice Matta postanowili złożyć nam wizytę. A jako że ich wnuki są tutaj, siedzą już trzecią godzinę przy grillu i Matt'u to odpowiada - oznajmiła Angelica, wzdychając głośno. - Chodź, skarbie. Scor się chyba za tobą stęsknił.
- Jest u ciebie? - zdziwił się, idąc za siostrą w stronę domu.
- Hermiona miała go odebrać o ósmej, ale musi zostać w pracy dłużej.
- To już wiem - mruknął. Weszli do domu, a Draco zaniemówił. Jego siostra zawsze miała poczucie style, ale jej dom przechodził wszystko. Gustowne meble poukładane tak, aby tworzyła najwięcej wolnej przestrzeni. Na ścianach dominowały białe, szare i czarne odcienie. Kuchnia był duża, a szafki zajmowały jej większą część. Na środku stała wyspa kuchenna z wysokimi, barowymi krzesłami wokół. Drzwi na taras były dyskretnie schowane za ścianką. W ogródku siedzieli jego rodzice oraz rodzice Matta. Scorpius siedział na kolanach Lucjusza, bawiąc się czyimś telefonem. Ostatnimi czasy stało się to jego ulubionym zajęciem zaraz po grze w piłkę nożną. Kiedy jego wzrok spoczął na Draconie, zszedł z kolan Lucjusza i pobiegł w jego stronę, krzycząc głośnie 'Tata!'. Uśmiechnął się do niego szeroko i chwycił na ręce, kiedy ten zaczął się tego domagać.
- Gdzie mama? - zapytał cicho, przytulając się do niego mocno.
- W pracy. Niedługo skończy - wyjaśnił i nie był do końca pewny czy mówi mu prawdę czy zwyczajnie okłamał własnego syna. Angelica popchnęła go w stronę stołu, nakazując zająć miejsce. Narcyza patrzyła na niego w szoku, nie będąc pewną czy na pewno dobrze widzi.
- Będziesz mi się ostro tłumaczył - ostrzegła Angelica, stawiając przed nim butelkę z piwem i podając Scorpiusowi szklankę z sokiem. Usiadła naprzeciwko niego, podając Matt'owi Liama. - Idź go położyć - poprosiła, uśmiechając się słodko do mężczyzny.
- Zapłacisz mi za to - oznajmił, wchodząc do domu i mrucząc coś pod nosem.
- Zaczynaj - rzuciła do Dracona, opierając się na krześle.
- Tak jakby nie mam pojęcia od czego - mruknął, przecierając twarz dłonią. Scorpius wyciągnął z jego kieszeni telefon i podsunął mu go pod nos, aby go odblokował. Wpisał kod, stanowiący date urodzin chłopca i objął blondyna w pasie.
- Najlepiej od początku.
- Więc misja, na którą wysłało mnie Ministerstwo była ustawiona i od samego początku chodziło, żebym zniknął z życia Hermiony. Mój własny ojciec stwierdził, że nie jestem dla niej odpowiedni i razem z jej ojcem, Potterem i Zabinim wpakowali mnie w jakieś gówno. Przez pięć lat wychowywałem córke Zabiniego, miałem żonę i żyłem w przekonaniu, że Hermiona mnie nienawidzi - zakończył, uśmiechając się blado do siostry. Lucjusz wymienił spojrzenie z Arthurem i oboje spuścili wzrok na swoje kolana. Narcyza zakryła usta dłonią, a Jane podniosła się z miejsca, stając nad mężem.
- Jak mogłeś?! - warknęła do niego. - Wiedziałeś, że go kochała i od tak...
- Niczego nie rozumiesz. Oni nie mogą być razem.
- Nie?! To my nie powinniśmy być razem.
- Pomyślałaś, jakby to wyglądało? Mój syn był Śmierciożercą - zaczął Lucjusz. Narcyza spojrzała na niego, po czym podniosła się z miejsca i podeszła do niego i uderzyła w policzek.
- Przestańcie, to nie ma znaczenia. Tata ma racje - dodał po chwili. - Nigdy nie będę odpowiedni dla Hermiony, ale się staram.
- Oni nie mieli prawa decydować za nią, ani za ciebie - oznajmiła Jane.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Moja córka miałaby nosić jego nazwisko? Nasz ród od zawsze nienawidzi się z jego rodem. Moja córka nie może... - odezwał się Arthur.
- Nie będziesz za mnie decydował - warknęła Hermiona, wchodząc do ogródka. Uśmiechnęła się delikatnie do Scorpiusa i Dracona, podchodząc do ich krzesła. - Przepraszam za wtedy - szepnęła, całując delikatnie Dracona. Malfoy uśmiechnął się i poklepał swoje kolana, przekładając Scorpiusa na drugie. Zaśmiała się, jednak usiadła na jego kolanie, przy okazji całując chłopca w czubek głowy.
- Hermiono... - zaczął Lucjusz, jednak szatynka gwałtownie mu przerwała. I gdyby nie Draco, trzymający ją w talii, wstałaby i z pewnością uderzyła blondyna.
- Nie! Kto Wam dał prawo decydować za mnie?! Jestem dorosła i nikt nie ma prawa mówić mi co dla mnie dobre, a co nie!
- Uspokój się - poprosił łagodnie Draco, całując jej ramie, odkryte przez tank-top, który miała na sobie.
- Ale oni...
- Okey, pokrzyczysz sobie potem. Teraz daj spokój - stwierdził. Podał jej swoją butelkę piwa i uśmiechnął się.
- Ale oni to zrobili tylko dla zasady, Draco! A ty jesteś spokojny?
- Przecież nie cofnę czasu, prawda? - uśmiechnąl się do niej szerzej, całując kącik jej ust.
- Niech ci będzie - mruknęła, opierając się na jego piersi. Poczuła jak śmieje się pod nosem, jednak nie zwróciła na to uwagi. Matt wrócił po kilku minutach, marszcząc brwi na ciszę jaką zastał. 

~~^*^~~
Dobry wieczór, moi Mili. Jak wam zlatuje czas? Osobiście mam sporo na głowie i dlatego rozdziały pojawiają się tak nieregularnie. Jednak obiecuję, że następny dodam jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego. 
Pozdrawiam, 
Alex_x. 

3 komentarze:

  1. Cudoo <3 Zakochałam się w Twoim opowiadaniu. Bardzo ciekawy pomysł. Mam nadzieję, że niedługo dodasz kolejny rozdział. Pozdrawiam PaUla

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Po prostu brak mi słów, jak cudowne jest to opowiadanie. Nie mogę się doczekać następnego. Życzę Ci dużo weny i pozdrawiam.
    P.S. Czy mogłabyś napisać kilka faktów o sobie? Bardzo ciekawi mnie kim jesteś, co lubisz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie bardzo fajne chociaż czasem przypomina Modę na Sukces (każdy z każdym)Ciekawa intryga :) zobaczymy co będzie dalej )

    OdpowiedzUsuń