niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 2.7.

Kalifornia od zawsze wzbudzała w nim sprzeczne uczucia. Z jednej strony czuł się tu szczęśliwy, a z drugiej niemawidził tego miejsca, wiedząc, że to nie jest jego dom i nigdy nim nie będzie. Stojąc w sypialni swojego domu, przypominał sobie wszystkie chwile tutaj spędzone. Czuł jakby dopiero wczoraj jego córka stawiała pierwsze kroki. Wszystkie chwile, w których był szczęśliwy nagle wydały mu się nic niewarte, kiedy pokryły się ze wspomnieniami, o których zapomniał. Jego pierwsze święta z Hermiona zakryły pierwsze święta z Emily i Alice. Zacisnął powieki i przeczesał włosy. Spojrzał na drzwi, słysząc ciche kroki na korytarzu. W progu stanęła Alice, ściskając w rączce pluszową zebre. Podeszła do niego i, kiedy klęknął przed nią zobaczył na jej policzkach łzy. Zmarszczył brwi, ścierając kciukami łzy.
- Co jest, kochanie? - zapytał, przytulając do siebie dziewczynke.
- Chcę do domu - mruknęła cicho, chowając twarz w zagłębieniu między jego ramieniem a szyją.
- Za kilka godzin będziemy w domu, maleńka - pocieszył ją, przesuwając dłonią po jej plecach.
- A mama wróci z nami?
- Obiecuję, że mama wróci jak najszybciej - szepnął, podnosząc się z Alice na rękach. Położył ją na łóżku, siadając obok niej. Przykrył dziewczynke kołdrą i pogłaskał ją po włosach. - Prześpij się jeszcze trochę - poprosił. Alice skinęła głową i zamknęła oczy. Draco poczuł wibracje jego telefonu i szybko podniósł się z miejsca. Wyszedł z sypialni na korytarz i spojrzał na wyświetlacz.
- Czego chcesz, Blaise? - mruknął cicho do słuchawki.
- Gdzie jest moja córka i dlaczego, do cholery nie odbierasz moich telefonów? - usłyszał wściekły głos Emily i uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiał doprowadzać ją do szału.
- Ze mną - odpowiedział spokojnie.
- Pytam gdzie moja córka!
- W Kalifornii.
- Na wakacje ci się zebrało?! Masz ją natychmiast przyprowadzić do mnie, rozumiesz?
- Za jakieś pięć godzin będziemy w Londynie. A tak poza tym, miło że postanowiłaś wrócić do dziecka.
- Nie denerwuj mnie.
- Okey, to do wieczora - stwierdził i rozłączył się. Wszedł do swojego gabinetu, uśmiechając się lekko. Rozejrzał się jego wnętrzu, a jego wzrok spoczął na kartonie, leżącym na regale. Ściągnął go z góry i postawił na biurku. Zajrzał do środka i zmarszczył brwi. Nigdy nie zastanawiał się co w nim jest. Kiedy przeprowadzali się do Kalifornii cztery lata temu nie zwracał uwagi na jakiś tam niepodpisany karton. Jednak teraz, gdy wiele wspomnień wydawały mu się inne, właśnie takie rzeczy miały dla niego znaczenie. Wyciągnął z kartonu jakiś zegarek. Miał srebrną bransolete i zieloną tarcze ze wskazówkami w kształcie węży. Przypomniał sobie, jak dostał go na święta od Hermiony. Wyciągnął telefon i wszedł w folder z wiadomościami.
Do: Hermiona
Dostałem od Ciebie zegarek, prawda?
Napisał, siadając za biurkiem. Oparł głowę o krzesło i zapiął na nadgarstku zegarek. Idealnie pasował do jego białej koszulki na krótki rękaw. Po chwili dostał wiadomość od Hermiony.
Od: Hermiona
To było dawno temu. Skąd to pytanie?
Do: Hermiona
Prezent na święta, prawda?
Od: Hermiona
Tak. Dalej nie rozumiem
Do: Hermiona
Wszystko Ci wyjaśnię. Masz czas jutro wieczorem?
Od: Hermiona
Mam. Przyjdź
Do: Hermiona
Obiecuję. Kocham Cie
Od: Hermiona
Ja Ciebie też
Uśmiechnął się pod nosem i zajrzał z powrotem do kartonu. Poza kilkoma kartkami z życzeniami i jego różdżką, której nie widział od lat, była tam koperta. Otworzył ją, widząc na wierzchu swoje imię.
Draco,
To już dwa lata, odkąd widzieliśmy się ostatni raz. To może zabrzmi troche ckliwie, ale stęskniłem się za tobą. Masz niezbyt miłą żone, bracie. Ale nie o tym. Chciałem Ci powiedzieć o czymś bardzo ważnym, jednak nigdy nie mogłem zastać cie w domu. Dlatego piszę ten list. Pewnie mi nie uwierzysz, ale chrzanię to. Pięć lat temu zrobiłem najgorszą rzecz w moim życiu i strasznie jej żałuję. Zabrałem ci życie, jakiego chciałeś. Ty i ta dziewczyna wydawaliście się być szczęśliwi. Przepraszam. Pięć lat temu zabrałem ci wszystkie wspomnienia. Możesz mnie nienawidzić, ale Blaise i Harry to wszystko wymyślili. Potter nie chciał, żeby jego przyjaciółka cierpiała, a Zabini chciał zemsty na niej. Ja to zrobiłem tylko dlatego, że dałem im się podpuścić i bardzo tego żałuję. Przepraszam za wszelkie zło, jakie ci wyrządziłem.
Scott.
//~¤~\\
Hermiona wyszła na taras i uśmiechnęła się do swojego syna, grającego w piłke w Teddym i Christainem. Harry siedział na bujanej ławce, przytulając do siebie Pansy. Usiadła obok nich, stawiając na stoliku szklanki z sokiem. Usłyszała jak furtka otwiera się i zobaczyła jak Scorpius zrywa się ze swojego miejsca i biegnie w tamtą strone. Po chwili zobaczyła Draco, ubranego w granatowe rurki, błękitną koszule i czarne, przeciwsłoneczne Ray-Ban'y Wayfarer. Przytulał do siebie Scora, uśmiechając się do niego. Hermiona zastanawiała się, kiedy jej syn tak bardzo go polubił. Znał go niecały miesiąc, a darzył tak ogromnym zaufaniem. 
- Cześć, śliczna - szepnął, kiedy Scor pobiegł dalej się bawić, a Hermiona podeszła do niego. Nachylił się nad nią i pocałował delikatnie w usta.
- Powinieneś przestać nosić rurki. Zbyt dobrze w nich wyglądasz - oznajmiła, ciągnąc go na ławke.
- Czemu się nie chwaliłaś, że poznałaś takie ciacho? - zapytała Pansy, patrząc oburzona na Hermionę. Draco zaśmiał się cicho i ściągnął z nosa okulary.
- Nie poznajesz starych znajomych, Pansy? - zaśmiał się, podczas gdy Parkinson zakryła usta dłonią, piszcząc cicho. Zerwała się z miejsca i rzuciła blondynowi na szyje.
- Jesteś największym dupkiem jaki chodził po tej planecie, dupku. Przez pięć lat ani razu się nie odezwałeś, podczas gdy wszyscy myśleliśmy że nie żyjesz.
- Wszystko wam wyjaśnię, ale najpierw muszę to przegadać z Blaisem - stwierdził, kątem oka patrząc jak Harry spina się, jednak nikt poza nim nie zwrócił na to uwagi. Pansy usiadła z powrotem na swoje miejsca, a Draco zajął miejsce obok Hermiony, obejmując ją ramieniem. Po chwili Potter wstał i przepraszając wszedł do domu.
- Skoczę po coś do picia - oznajmił blondyn i skierował się do kuchni. Nie lubił podsłuchiwać, jednak chciał znać prawde i swoim dotychczasowym życiu.
- Ale on już wie... To nie moja wina. Skąd mam wiedzieć kto mu powiedział?... Może brat Hermiony, albo jego siostra... Blaise, do cholery, to nie jest tylko moja wina... On się i tak urodził - warknął do telefonu Harry, opierając się o ściane w korytarzu. Draco nalał do szklanki soku jabłkowego i oparł się o blat kuchenny, wciskając jedną ręke do kieszeni spodni. - Zrób coś z tym... To usuń mu pamięć... Ja się nią zajmę... Nie obwiniaj mnie o to - syknął i rozłączył się. Schował telefon do kieszeni i wszedł do kuchni, kierując się w stronę tarasu.
- Jedno mnie interesuje, Potter - zaczął Draco. Harry przystanął zaskoczony i spojrzał w jego strone. - Jaki interes w tym, że zniknąłem miał Blaise? Jemu też zależało na Hermionie, tak jak tobie?
- Nie wiem o czym mówisz - oznajmił spokojnie były Gryfon, zakładając ramiona na piersi.
- Sądzę, że jednak wiesz.
- Nie mam pojęcia co sobie ubzdurałeś, Malfoy, ale nie mieszaj mnie w swoje teorie spiskowe.
- Nie pieprz, do cholery. Wszystko wiem.
- Wiesz co? Że sam zgłosiłeś się na jakąś pieprzoną misje, żeby zniknąć, bo Hermiona była w ciąży? To wiesz?
- Ja i Hermiona...
- Współczuję tylko temu dziecko takiego ojca tchórza.
- Coś ty do mnie powiedział? - warknął Draco, odstawiając szklanke na blat.
- Ogłuchłeś?
- Masz mnie za tchórza, podczas gdy to ty zabrałeś mi rok życia?
- Rok? To wymagało co najmniej trzech lat - zaśmiał się szyderczo Harry, patrząc przy tym blondynowi w oczy. Malfoy zacisnął dłonie w pięści, czując jak zalewa go wściekłość. - I wiesz co jest najlepsze? Najłatwiej zabrać ci miłość, Malfoy. W ciągu sekundy zapominasz kto jest dla ciebie najważniejszy.
- Jesteś nienormalny.
- A zgadnij komu uwierzy Hermiona, kiedy to wszystko wyjdzie? Mnie, bo ciebie będzie miała za totalnego skurwiela, który tylko się nią zabawił, zrobił dziecko i, kiedy zrobiło się zbyt poważnie, zwiał - stwierdził, patrząc zwycięsko na Dracona. Blondyn przeklnął głośno i szybkim krokiem wyszedł na taras. Usiadł obok Hermiony, przytulając ją do siebie. Spojrzał na Scorpiusa, goniącego za piłką i westchnął cicho. Zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem Harry nie ma racji. Był dupkiem. Nieraz sobie to uświadamiał, jednak czy potrafiłby zostawić swoje dziecko?
- Muszę iść na trening, przepraszam - mruknął Potter, nachylając się nad Pansy, aby ją pocałować. Przyciągnął ją do długiego pocałunku i uśmiechnął się do niej, kiedy się odsunął. Dotknął policzka Hermiony i pocałował ją w drugi, tuż przy kąciku jej ust, tak aby wszystko widział Draco. - Cześć. Narazie, Draco - uśmiechnął się do blondyna, podchodząc do Teddy'iego. Cmoknął go we włosy i zbił piątke ze Scorem i Christianem.
- Ja też będę się zbierał. Mogę zabrać Scora? - zapytał Draco, uśmiechając się delikatnie do Hermiony.
- Niby gdzie? - zdziwiła się, patrząc na niego uważnie.
- Na trening. Mówiłem ci o tym chyba z dziesięć razu - zaśmiał się.
- Ah, no jasne. Jak tylko będzie chciał, to możesz - odpowiedziała, całując go w policzek. - Scor - zawołała, a po chwili przed nią pojawił się blondyn w koszulce ubrudzonej z trawy. Zacisnęła powieki i policzyła do dziesięciu, chcąc się uspokoić. Bo co z tego, że jakąś godzine temu zmieniał trzeci raz koszulke.
- Jedziesz ze mną na trening? - zapytał Draco.
- Pewnie - wykrzyknął radośnie i pobiegł do domu.
- Nie! Wracaj się - krzyknęła za nim Hermiona, zrywając się z miejsca. Draco zaśmiał się i pocałował szatynke w usta, poczym ruszył za chłopcem. Wszedł do jego pokoju i westchnął cicho, widząc jak ten wyrzuca wszystkie kuszulki z szafy.
- Jest znacznie prostszy sposób na znalezienie bluzki - mruknął, jednak uśmiechnął się do siebie, przypominając sobie, jak sam, będąc małym chłopcem wyrzucał wszystko z szafy, żeby znaleźć coś odpowiedniego. Machnął różdżką, chowając wszystko z powrotem do szafy. Wyciągnął z niej biały T-shirt i podał go blondynowi.
//~¤~\\
Dzień doberek! Jak wam mija czas? Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba. Następny 17 maja.
Pozdrawiam, Alex_x

1 komentarz: