czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział 46.

Theodor przetarł oczy i spojrzał na drugą stronę łóżka, gdzie powinna spać Alex, jednak tam jej nie było. Podniósł się z miejsca i ruszył do wyjścia z pokoju. Zauważył zapalone światło w kuchni i tam skierował swoje kroki. W salonie zastał otwarte drzwi balkonowe i Alex na zewnątrz z papierosem w dłoni. Opierała się o barierkę, zaciągając się papierosem. Podszedł cicho do niej i przytulił się do jej pleców. Miała na sobie jego bluzę na zamek i czarne legginsy, w których spała. Na stopach miała tylko sportowe starpetki. 
- Myślałam, że śpisz - szepnęła, wtulając się w  niego mocniej.
- Spałem. Nie wiedziałem, że palisz - powiedział cicho, wyjmując jej papierosa z ręki i, gasząc go o barierkę, wyrzucił za balkon. 
- Ej, ja to paliłam - zawołała, udając oburzoną, jednak kiedy Theodor obrócił ją do siebie przodem i spojrzał w oczy, uśmiechając się szeroko, złapała go za kark i pocałowała. Był chyba najlepszą używką, jaką kiedykolwiek spotkała. A ona musiała przed sobą przyznać, że uzależniła się od niego. Podniósł ją do góry, łapiąc za uda i zmuszając, aby oplotła go nogami w pasie. Wszedł do mieszkania i zamknął drzwi. 
- Zaczekaj. Muszę ci coś ważnego powiedzieć - oznajmiła, odrywając się od niego. Spojrzała na niego uważnie. 
- To nie może poczekać?
- Nie. To bardzo ważne. 
- W takim razie mów - rzucił i ruszył do sypialni. 
- Draco trzy dni temu miał sprawe.
- I, mam się tym przejąć? Nie zbyt mnie obchodzi jego sprawa i z resztą on sam też.
- Oni go skazali na śmierć - oburzyła się jego postawą. Chłopak przystanął na jej słowa i puścił ją, stawiając na podłodze. 
- Za co?
- Bo był Śmierciożercą. 
- Ja też nim byłem, a nic...
- Stwierdzili, że miał coś wspólnego z tymi wampirami i porwaniem Hermiony.
- On ją kocha. Nie mógłby...
- Ty to wiesz, ale oni myślą inaczej. Jutro ma iść z aurorami do siedziby Śmierciożerców i złapać Julienne.
- Jeśli go złapią, nie zabiją go. Jest zbyt cenny. Potrafi zdecydowanie za dużo. Oni mogą go zmusić do bycia po ich stronie i wtedy po wszystkim, na pewno wygrają.
- Jeśli nie pójdzie przesiedzi dziesięć lat w Azkabanie - Theodor zostawił ją samą na korytarzu i teleportował się. 
||¤៛¤||
Draco oparł się plecami o poduszkę, podniesioną do góry. Przytulił do siebie Hermione, która wtuliła się w jego, opierając policzek o jego ramię i patrząc w jego oczy. Nachylił się nad nią i pocałował w czubek nosa. Zaśmiała się i objęła go ramieniem w pasie. 
- Obiecasz mi coś? - zapytała po chwili cicho. Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc za bardzo znaczenia jej słów, jednak skinął głową. - Nie wychodź bez pożegnania - poprosiła. W tej chwili zrozumiał, że ona wiedziała, że i tak zrobi co mu każą. 
- Obudzę cie zanim wyjdę - szepnął. Chciał z nią zostać, stworzyć rodzine, ale wiedział, że nie ma ma to szans. Nawet jeśli wyjechałby z nią, zniszczyłby tylko jej życie. A tego za nic w świecie nie chciał. 
- Wiesz, kiedyś sądziłam, że nigdy się w tobie nie zakocham. Ale teraz mam wrażenie, że kochałam cie zawsze odkąd cie poznałam. I może wszystkim przeszkadza jaki jesteś, ale ja cie takiego kocham. Lubie ten twój dziwny, krzywy uśmiech, twoją pewność siebie i poczucie humoru. Nawet jeśli przede mną miałeś kilka dziewczyn, nie wnikam ile, to mam wrażenie, jakbym we wszystkim była pierwsza. 
- Bo jesteś - zapewnił i przeczesał ręką włosy. - Sypiałem z kilkoma dziewczynami, ale wtedy to był tylko sex, wzajemna satysfakcja. Z tobą czuję się inaczej. Teraz to nie jest tylko kilka czynności, tylko coś więcej. Wiem, że jeśli cie skrzywdze, nigdy mi tego nie wybaczyć i strace cie, a ta myśl boli najbardziej. Zaraz po tym jak przespałem się z jakąś dziewczyną, a ona wychodziła nie czułem nic. Dzisiaj rano, kiedy się obudziłem bez ciebie, poczułem jakąś dziwną pustkę. Z związku chyba wszystko jest lepsze. 
- Dużo miałeś tych związków?
- Poważnych? - skinęła głową, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. - W cały, swoim życiu tylko jeden. I chciałbym, żeby trwał wiecznie. A ty?
- Trzy. Ale sama nie wiem, czy to było poważne. Bo poważnie to jest z tobą. Martwię się o ciebie i wiem, że mogę na ciebie liczyć. Z Ronem miałam wrażenie, że tylko ja się angażuję, a przy Loganie było bardziej jak przy przyjacielu. To głupie, ale czułam się jak przy Harrym.
- Całowałaś się kiedykolwiek z Harrym?
- Musisz mnie  o to pytać? - mruknęła, rumieniąc się ostro i chowając twarz w jego ramionach. 
- Ale tak szczerze. Dwa razy?
- Nie liczyłam ile. Co roku w święta wpadaliśmy na siebie kilka razy pod jemiołą i samo wychodziła i kilka razy jak szukaliśmy horkruksów i byliśmy sami. Pare razy w bibliotece i... - zaczęła wymieniać, jednak Draco przerwał jej gwałtowanie wpijając się w jej usta. Wiedział, że między nimi coś musiało być, ale myśl, że ktoś mógł całować JEGO dziewczynę, była oburzająca. 
- Nigdy, ale to przynigdy nie wspominaj o tym jak się z kimś całowałaś - oznajmił, posyłając jej krzywy uśmiech, na co zachichotała i położyła się na poduszce obok niego. 
- A ty? Ile razy w życiu się całowałeś?
- Dużooo. Nie dajesz mi spo...
- Draco, zejdź do salonu! - usłyszał krzyk Narcyzy i przewrócił oczami.
- ...koju - dokończył i pocałował ją w policzek. Nie chętnie podniósł się z miejsca i założył na siebie bokserki i dresy. Z szafy wyjąc pierwszy lepszy T-shirt, bo jego poprzedni miała na sobie Hermiona. - Zaraz wracam - obiecał i wyszedł z pokoju. Przechodząc obok lustra, zerknął na swoje odbicie i westchnął cicho, widząc swoje rozczochrane włosy. Przeczesał je, schodząc do salonu, gdzie z zaskoczeniem spojrzał na Theodora, stającego przy kanapie, przodem do drzwi. Ręce miał założone na piersi i twardy wyraz twarzy.
- Jesteś, do cholery, najbardziej zidiociałym idiotą jakiego poznałem - oznajmił, kiedy tylko stanął naprzeciwko niego. 
- Mnie też miło cie widzieć, Theodor. Co cie do mnie sprowadza?
- Naprawde sądzisz, że miają prawo tak cie traktować? Za takie coś nie kara się ludzi śmiercią.
- Wszytko jest adekwatne do tego co kiedyś robiłem. Sam powiedziałeś, że powinienem siedzieć. Nie mam wogóle pojęcia czego teraz chcesz.
- Powiedziałem to w złości, cholera. Nawet tak nie myślę. Byliśmy przyjaciółmi, pamiętasz?
- Ty to przekreśliłeś - przypomniał. Nott przeczesał włosy i spojrzał przepraszająco na blondyna. 
- Nie chcę cie stracić - szepnął. 
- Za późno, Theodor. Od jutra mnie już nie będzie.
- Czy ty nie rozumiesz, że oni cie nie zabiją? Jesteś jednym z najlepszych czarodziei, jakich widział ten świat. Będą tobą sterować, aż nic nie zostanie z ciebie samego. Wygrają, bo Zakon ma tylko Hermione i Harry'ego. Hermiona będzie za słaba, żeby cie skrzywdzić, a Harry, żeby skrzywdzić Hermione. 
- Nie wiesz o czym mówisz. To tylko banda wampirów, a Ministerstwo musi mieć przynęte. Dobrze jest mieć w tobie przyjaciela, ale ja nie potrzebuję kolejnej osoby, która będzie próbowała mnie powstrzymać. Przepraszam - odwrócił się od Notta i ruszył w stronę wyjścia.
- Więc pójdę z tobą - usłyszał jego cichy głos. Spojrzał przez ramie i zmarszczył brwi, widząc zacięcie w oczach Theodora. 
- Poprostu o mnie zapomnijcie - poprosił i wyszedł z salonu, zostawiając rodziców i Theodora samych. Wbiegł na piętro i wszedł do łazienki przy swoim pokoju. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na brzegu wanny. Poczuł jak po policzkach płyną mu łzy, choć do tej pory nie zdarzyło mu się płakać. Chciał żyć, chciał być z dziewczyną, którą kocha, chciał założyć rodzine. Zsunął się na podłoge i pociągnął kolana. Schował twarz w dłoniach i oparł je o kolana. Czyjeś ręce oplotły go dookoła i przycisnęły do ciała. To musiała być Hermiona. Tylko ona wśród ludzi, których znał tak pachniała. Wtulił się w nią mocno, obejmując w pasie. 
- Draco, skarbie - usłyszał głos Narcyzy i poczuł jak dodatkowa para rąk odgarnia mu włosy w oczu. 
- Ja nie chcę, mamo - jęknął, trzęsąc się od płaczu. 
- Wiem, Draco - szepnęła kobieta, głaszcząc go delikatnie po policzku. 
- Draco, razem z Blaise'em... - odezwał się Theodor, stając razem z Lucjuszem w progu drzwi. Draco pokręcił głową, wtulając się mocniej w Hermione. 
- Możecie zostawić mnie samego? - zapytał cicho, stłumionym od płaczu głosem. Narcyza potarł uspokajająco jego ramie i opuściła pomieszczenie, razem z Lucjuszem i Theodorem. - Zostań - poprosił, kiedy Hermiona próbowała wstać.
- Chodź do pokoju. Będzie nam wygodniej - stwierdziła, na co blondyn pokiwał głową i wstał powoli. Podał rękę Hermionie i pomógł jej podnieść się z miejsca. Przytulił ją mocno do siebie, przymykając oczy. 
- Kocham cie. Tak bardzo cie kocham - szepnął. Dziewczyna podniosła głowe i posłał mu smutny uśmiech. Wspięła się na palce i cmoknęła go w czubek nosa. 
- Ja ciebie też, Draco - odpowiedziała i pociągnęła go w stronę sypialni. Draco spojrzał na szatynke, ubraną w jego koszulke i legginsy, w których przyszła do niego przed imprezą. Zaśmiał się pod nosem, przypominając sobie jak Hermiona oznajmiła mu, że pierwszy raz w życiu okłamał ojca, że tylko idzie na noc do niego. To było naprawde zabawne, zważywszy że miała już skończone osiemnaście lat. Dziewczyna usiadła na łóżku, opierając się o podniesioną do góry poduszkę. Draco położył się, kładąc głowe na jej kolanach.  
- Wyobrażasz sobie nas za kilka lat? - zapytał cicho, kiedy Hermiona wplątała palce jednej ręki w jego włosy, bawiąc się nimi. Przyłożyła wolną rękę do jego dłoni i uśmiechnęła się delikatnie. 
- Konkretnie za ile?
- Nie wiem. Niech będzie, że pięć. Dokładnie dzisiejszy dzień za pięć lat. 
- Mam ci go opisać? - zdziwiła się. Kiwnął głową, wtulając się w jej brzuch. Wziął głęboki oddech, chcąc poczuć jej zapach, ale ona pachniała teraz nim. Wolał jej zapach, a nie swój własny. - Pewnie wstałabym koło dziewiątej i pocałowała cie, widząc, że jeszcze śpisz. Zeszłabym do kuchni i zrobiła śniadanie.
- Płatki z mlekiem? - zaśmiał się, wiedząc, że jej talet kulinarny ogranicza się do gotowych potraw. Uderzyła go w ramie, kręcąc zrezygnowana głową.
- Więc zrobiłabym herbate i poczekała aż łaskawie wstaniesz, żeby zrobić mi śniadanie. Poszłabym do pokoju naszego syna, żeby zobaczyć czy przypadkiem się nie obudził. Spędzilibyśmy razem popołudnie, bo pewnie poszedłbyś do pracy. Zrobiłabym kolacje, a potem leżelibyśmy tak jak teraz, a ty bawiłbyś się z synem. A ty? Jak to sobie wyobrażasz?
- Wstałbym przed tobą i zrobił ci śniadanie. Zajmowałbym się naszym synem, podczas gdy ty spotkasz się z Ginny i obrobisz mi i Blaise'owi tyłek, ale ja będę wspaniałym mężem i zrobie ci kolacje i spędzę wieczór tylko z tobą i synem. 
- Jak miałby na imię?
- Scorpius albo tak jak ty byś go nazwała.

- Podoba mi się - oznajmiła i ziewnęła. Draco przetarł załzawione oczy i podniósł się, siadając na łóżku. 
- Powinnaś się wyspać. Nie chcę, żeby twój tata źle sobie o mnie pomyślał - zaśmiał cicho, starając się choć trochę odciągnąć ją od myśli o jutrzejszym dniu. Wolał kiedy myślała o czymś co sprawiało uśmiech na jej twarzy. Zachichotała, kiedy pocałował ją w policzek i wstał z łóżka. 
- Draco? - obrócił się w jej stronę, słysząc w jej głosie zaskoczenie. 
- Co, skarbie?
- Kocham cie, wiesz?
- Ja ciebie też. Zaraz wracam - oznajmił i zamknął za sobą drzwi. Nie chciał, żeby ona widziała go w takin stanie. 

//€\\
Witam z kolejnym rozdziałem i przepraszam za tak długą nieobecność. Następny rozdział pojawi się 13.02.
Pozdrawiam, Alex_x

4 komentarze:

  1. Super blog! Znalazłam go wczoraj i czytałaaaam aż do teraz (oczywiście z przerwami na szkołę :) )czekam na nowy rozdział !😎

    OdpowiedzUsuń
  2. Extra blog znalazłam go wczoraj i już podbił moje serce. Piszesz wspaniałe a rozdziały są bombowe. Czekam na next rozdział bo jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Ściskam Majka 😘😍

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny. Draco taki słodki <3 Weny życzę i proszę mi tu nowy rozdziałek wstawiać bo miał być wczoraj a tu nic niema.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super blog, weny życzę i proszę o kolejny rozdział bo miał być wczoraj i nie mogę wytrzymać do następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń