- Stary - usłyszał nad sobą i podniósł głowe. Uśmiechnął się blado do Blaise'a i odgarnął śmieg obok siebie, dając mu znać, żeby usiadł.
- Nie powiedziałem jej - wyznał cicho, przecierając dłonią twarz. Zabini westchnął cicho i wyciągnął z kieszeni kurtki zwitek kartki. Podał ją blondynowi i spojrzał przed siebie, na ogród pokryty białym śniegiem. Uwielbiał to miejsce. Znał je jak swój własny dom i tak je traktował. Draco rozwinął papier i spojrzał na równe liczby, zapisane czerwonym atramentem, układające się w date.
- Dwudziestysiódmy grudnia - przeczytał i spojrzał na niego zaskoczony. - Jak mam w ciągu dwóch dni powiedzieć Hermionie, że prawdopodobnie nigdy więcej mnie nie zobaczy?
- Wiem, że to ciężke, ale sam się zgłosiłeś - przypomniał Blaise, nie odrywając wzroku od spadających płatków śniegu.
- Powiedzieli, że będę miał więcej czasu.
- Przykro mi.
- Nie chrzań - wrzasnął Draco, zrywając się z miejsca. - Wszystkim wam to na ręke. Nigdy już nie będziecie musieli mnie oglądać.
- Przestań. Nie jest mi na ręke, że mój przyjaciel idzie na pewną śmierć, koleś. Zastanów się, pajacu - warknął brunet. - Idź do Hermiony i jej powiedz. Ona ma prawo wiedzieć, nie sądzisz?
- Przepraszam - szepnął, ukrywając twarz w dłoniach. - Za wszystkie misje, na które wysyłał Voldemort. Za tą, w której kryłem Zakon. Nie chciałem, żeby cokolwiek jej się stało.
- Wiem, Draco i naprawde nie mam ci nic za złe. Wszyscy kogoś chroniliśmy - stwierdził cicho.
- Zaopiekuj się nią - poprosił. Było mu tak cholernie ciężko, prosząc go o coś takiego, ale wiedział, że tylko jemu może zaufać. Ufał tylko jemu, Harry'emu i Theodorowi. Jednak Nott się do niego nie odzywał, a Potterowi zbyt zależało na Hermionie, że mógł pozwolić jej zrobić coś głupiego. Blaise skinął głową i zacisnął usta w wąską linie. - Zobaczymy się jutro? - zapytał, uśmiechając się do niego lekko.
- Jakaś imprezka?
- Zabierz Weasley, ja wezmę Hermione - rzucił i ruszył ścieżko do bramy.
- Osiemnasta u Ciebie - krzyknął za nim Blaise, a Draco obrócił się w jego i, idąc dalej tyłem, uniósł kciuki do góry i uśmiechnął się szerzej. Kiedy wyszedł za brame, teleportował się. Po chwili stał w pokoju Hermiony, patrząc jak dziewczyny mierzy go wściekłym spojrzeniem.
- Chyba rzucę zaklęcie, żebyś mi się tu nie zjawiał jak duch - oznajmiła, zbierając z podłogi kartki, które wyleciały jej, kiedy Draco pojawił się w jej pokoju. Malfoy uklęknął naprzeciwko niej i pomógł jej.
- Chciałbym cie gdzieś zabrać - stwierdził, uśmiechając się do niej delikatnie.
- Gdzie?
- Niespodzianka - szepnął, zakładając kosmyk jej włosów za ucho. Hermiona uśmiechnęła się lekko. Draco poczuł jak coś w jego brzuchu zaciska się, powodując ogromny ból. - Kocham cie.
- Ja ciebie też - odpowiedziała, przytulając się do chłopaka.
- Idziemy? - zapytał cicho. Hermiona skinęła głową i, wspiąłszy się na palce pocałowała go w policzek.
- Muszę się przebierać?
- Nie, tylko zabierz wygodne buty - Granger uśmiechnęła się szerzej i pociągnęła blondyna w stonę drzwi. Wyszła z pokoju i zeszła do holu, gdzie wisiała jej kurtka i stały buty. Założyła czarne botki i czarny płaszcz.
- Idziesz gdzieś, siostruś? - usłyszeli głos Matta i Hermiona odwróciła się w jego strone. Stał oparty barkiem o ściane przy drzwiach do piwnicy.
- Powiedz rodzicom, że będę później - poprosiła.
- Albo jutro - dodał Draco, łapiąc za klamkę. Matt zaśmiał się głośno, a szatynka uśmiechnęła się do niego delikatnie i złapała Dracona za ręke.
||¤៛¤||
Draco zasłonił Hermionie oczy dłońmi i poprowadził pod piękną, złotą bramę, którą oplatały zielone gałązki, przysypane śniegiem. Zabrał ręce z oczu dziewczyny i objął ją w pasie. Hermiona spojrzała zaskoczona na blondyna.
- Podoba ci się? - zapytał cicho, opierając brodę na jej ramieniu.
- Tak, ale nie wiem po co mnie tu przyprowadziłeś - szepnęła. Patrzyła na najpiękniejszą rezydencje, jaką kiedykolwiek widziała. Była ogromna, a całą fasade miała pomalowaną na ciemny zielony kolor.
- Chciałbym ci coś powiedzieć, ale nieco później. Najpierw chcę cie zabrać na prawdziwą randke - oznajmił. Hermiona uśmiechnęła się do niego delikatnie i obróciła się w jego strone. Spojrzała na niego wyczekująco, wyciągając ręke. Złączył ich dłoń i teleportował ich. Znaleźli się przed Wesołym Miasteczkiem. Draco poszedł kupić bilety, a Hermiona rozejrzała się po okolicy. Byli w jakimś miasteczku na obrzeżasz Anglii. Dookoła rosły wysokie drzewa, przykryte śniegiem i zasłaniające ciemne chmury. Draco wrócił po chwili i podał dziewczynie jeden bilet. Weszli za brame, pokazując ochroniarzowi bilety.
- Gdzie chcesz najpierw? - zapytał, patrząc wyczekująco na Hermione.
- A ty?
- Diabelski młyn - odpowiedział, uśmiechając się do niej. Gryfonka skinęła głową i złapała chłopaka za ręke.
Po kilku godzinach spędzonych w Wesołym Miasteczku, podczas których kupili kilka wat cukrowych, Draco omal nie umarł na ogromnym Rollercoaster'ze, a Hermiona popłakała się ze śmiachu w pokoju luster, widząc grubego i niskiego Malfoy'a w jednym z luster, Draco opadł na ławke, niedaleko sklepu z pamiątkami. Hermiona zostawiła go na moment, idąc do toalety. Koło chłopaka przeszła jakaś para, śmiejąc się głośno. Dziewczyna niosła sporego misia. Draco podniósł się szybko z ławki i wszedł do sklepu. Na jednej z półek zauważył ogromnego, białego misia z zieloną kokardą na szyi. Ściągnął go z półki i podał kasjerce. Szybko go skasowała, a Draco podał jej odpowiednią kwotę i wybiegł ze sklepu, widząc jak Hermiona przechodzi obok sklepu. Dogonił ją i zatrzymał w miejscu. Podał jej misia i uśmiechnął się niepewnie.
- Słodki - oznajmiła i posłała mu delikatny uśmiech.
- Ja czy ten miś? - zapytał z błyskiem w oku.
- Obaj. Dziękuję - powiedziała, przytując do siebie misia, który zakrył ją od pasa w góre.
- Jesteś głodna?
- Może troche - stwierdziła. Draco złapał ją za ręke i rozejrzał się dookoła, chcąc sprawdzić czy nie ma kogoś, kto mógłby zobaczyć, jak się teleportują. Stanęli przed tą samą rezydencją, którą Draco pokazywał Hermionie. Chłopak otworzył różdżką brame i przepuścił szatynke.
- To twój dom? - zdziwiła się. Blondyn skinął głową i otworzył przed dziewczyną drzwi rezydencji.
- Czuj się jak u siebie, skarbie - szepnął jej do ucha, ściągając kurtkę. Hermiona rozpięła swoją, a Draco odwiesił ją na haczyk. Na końcu holu znajdowały się duże, kamienne schody, które na półpiętrze rozdzielały się w dwie strony.
- Tak jest kuchnia, salon i łazienka - oznajmił, wskazując na odpowiednie drzwi. - Na pierwszym piętrze są pokoje, a na drugim biblioteka, gabinet i sala do bilarda.
- Dużo tego - stwierdziła, wchodząc za Draconen na piętro. Chłopak otworzył przed nią drzwi jednego z pokoi i przepuścił. Ściany pokoju były pomalowane na zielono i szaro. Pod jedną ścianą, przy oknie, bokiem do niego stało duże łóżko z czarną pościelą. Na przeciwko stała komoda, nad którą wisiało kilka zdjęć. Na tej samej ścianie znajdowały się drzwi do łazienki i garderoby. Naprzeciwko stała czarna, skórzana kanapa.
- Zrobię nam kolacje, a ty jeśli chcesz wykąp się czy coś. Tylko mi się w kuchni nie pojawiaj - powiedział, nachylając się nad dziewczyną. Pocałował ją szybko w usta i wyszedł z pokoju, rzucając jej szeroki uśmiech. Hermiona podeszła do komody, przyglądając się zdjęcią. Na jednym z nich był Draco i Theodor. Leżeli na trawie z zamkniętymi oczami, a Hermiona była prawie pewna, że spali. Na innym był Blaise, Draco i Theodor, a na jeszcze innym Draco i Pansy. Parkinson uśmiechała się do niego, a Malfoy krzywił, trzymając za prawy bok. Hermiona weszła do łazienki, która urządzona była w białych i czarnych kolorach. Na pogłodze i ścianach leżały czarne kafelki, a całe wyposażenie był białe. Były w niej toaleta, kabina prysznicowa, wanna i umywalka z szafką, nad którą wisiało duże lustro.
Po kilkunastu minutach Hermiona zeszła do kuchni. Miała na sobie czarne rurki i błękitną koszule Dracona. Włosy związała w koka, z którego wyszło kilka pasemek włosów. Weszła do kuchni, gdzie Draco stał przy piekarniku, opierając ręce na blacie.
- Miałaś mi się tutaj nie pojawiać - przypomniał, ale uśmiechnął się delikatnie. Hermiona podeszła do niego i przytuliła się.
- Nigdy nie sądziłam, że potrafisz gotować -oznajmiła, posyłając mu szeroki uśmiech.
- Potrafię i to całkiem nieźle. Sama zresztą się przekonasz. Lubisz spaghetti? - zapytał niepewni. Hermiona skinęła głową i zmarszczyła brwi.
- Co się stało?
- Nie rozumiem - stwierdził, obejmując dziewczyne w pasie.
- Jesteś jakiś inny.
- Wydaje ci się, skarbie - szepnął do jej ucha, starając się zapanować nad drżeniem głosu. Może wcale jej nie powie? Może lepiej, żeby go znienawidziła potem, nie teraz? Przecież mógł jej powiedzieć, że musi wyjechać albo coś innego, przygotuje ją na to.
- Posłuchaj. Zakon szykuje jakąś akcje - zaczęła, patrząc na niego niepewnie - ...i bardzo bym nie chciała, żebyś... no wiesz. To nie jest jakaś tam akcja i chyba lepiej...
- Zgłosiłem się tydzień temu - przerwał jej szybko i odsunął się od niej, opierając plecy o blat wyspy, która stała na środku kuchni. Hermiona spojrzała na niego zaskoczona, zaciskając usta w cieńką kreskę.
- Tak po prostu? - zapytała cicho.
- Niczego nie rozumiesz.
- Po co to było? Te wszystkie starania, każde twoje pieprzone "kocham cie"? To nic nie znaczyło, prawda? Byłam dla ciebie tylko kolejną zabawką.
- Nawet nie waż się tak mówić - warknął, przeczesując włosy palcami.
- Draco, błagam, nie rób ze mnie większej idiotki.
- Cholera, nawet nie wiesz jak jest.
- To mi wytłumacz - krzyknęła, podchodząc do niego. Skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała na niego wyczekująco.
- Kocham Cie odkąt tylko pamiętam. W drugiej klasie byłem zakochanym szczeniakiem, który starał się, żeby nikt nie zauważył, że mam jakiekolwiek uczucia. Kiedy zaczęła się wojna, przestałem nawet mieć nadzieje, że kiedykolwiek mogłabyś się mną zainteresować, a potem ty... Merlinie, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się bałem, gdy was przyprowadzili do Malfoy Manor. Byłaś taka dzielna, a ja poczułem się tchórzliwym gnojkiem. Wtedy obiecałem sobie, że jeśli będę miał okazje, pokaże, że zasługuję na ciebie - wyjaśnił i spuścił głowe. Ukrył twarz w dłoniach i westchnął cicho. Nigdy nikomu nie powiedział, co czuje. Hermiona była pierwsza i pewnie ostatnia, która na szanse to usłyszeć.