sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 2.10

Słońce powoli zachodziło nad miastem, a upał wciąż dawał się we znaki. Blaise siedział na ławce, bawiąc się swoją obrączką. Co chwila spoglądał na swój zegarek, widniejący na jego lewym nadgarstku.
- Przejdźmy się - usłyszał spokojny głos Dracona tuż obok siebie i obrócił szybko w jego kierunku głowe. Blondyn stał obok niego w czarnych szortach do kolan i białej koszulce z dekoltem w serek. Na nosie miał standardowe Ray-Bany Wayfarer. Patrzył na blondwłosego chłopca i swoją córke, biegających po parku.
- Draco... - zaczął, podnosząc się z miejsca.
- Chodź - ponaglił go blondyn, ruszając dróżką. - Mów, po co chciałeś się ze mną zobaczyć poza firmą.
- Alice...
- Coś poza Alice? Wiem wszystko o mojej rodzinie.
- Ona jest moją córką.
- Wiem. Powiedz jej o tym.
- Draco, przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie. Mam gdzieś twoje przeprosiny. Wychowywałem twoje dziecko przez ponad pięć lat, kiedy mój syn sądził, że nie żyję.
- Nie wiedzieliśmy, że...
- Chrzanisz! Potter doskonale wiedział. Był pierwszą osobą, do której Hermiona poszła, kiedy tylko się dowiedziała. Ale wyjaśnij mi czemu.
- Twój ojciec nie chciał...
- Mój ojciec? Jaki ty miałeś w tym cel? -  warknął, stając naprzeciwko niego.
- Emily chciała powiedzieć Ginny o Alice. Nie miałem wyboru.
- Kiedy urodzi się dziecko też wybierzesz kobiete?
- Draco, błagam...
- Daj spokój. Emily powiedziała Alice prawde. Jeśli chcesz się z nią widywać, uzgodnij to z nią - oznajmił. Szedł przed siebie, z rękoma w kieszeniach. - Alice, kochanie - zawołał, kiedy usiedli przy placu zabaw, na którym bawiła się dziewczynka ze Scorpiusem. Po chwili przed nim pojawiła się blondynka. - Pamiętasz Blaise'a? - zapytał, wyciągając w jej strone ręce. Wdrapała się na jego kolana i pokiwała głową. - Blaise jest twoim tatą - powiedział delikatnie.
- A ty będziesz teraz moim wujkiem?
- Tak, skarbie - przytulił ją do siebie delikatnie i spojrzał w strone Zabiniego. Po chwili Alice wyciągnęła w jego strone ręce i spojrzała wyczekująco.
- Też mnie będziesz kochać, jak Draco? - zapytała, kiedy Blaise przytulił ją do siebie.
- Oczywiście - odpowiedział. Draco podniósł się z miejsca i spojrzał w strone placu zabaw, gdzie powinien bawić się Scorpius. Zmarszczył brwi, kiedy nigdzie go nie zauważył.
- Scor - zawołał. Chłopiec nigdy nie znikał mu z oczu. Zawsze był blisko, żeby się nie zgubić. Rozejrzał się wokół i przeczesał włosy. - Nie rób mi tego, stary - szepnął do siebie, ruszając dróżką w strone wyjścia z parku. Po chwili dogonił go Blaise z Alice na rękach.
- Gdzie...?
- Nie wiem, do cholery. Hermiona mnie zabije, jeśli go zgubiłem - warknął, wyjmując telefon. Spojrzał na wyświetlacz, gdzie widniała wiadomość o trzech nieodebranych wiadomościach od Hermiony. Wybrał jej numer i przyłożył telefon do ucha.
- Błagam, powiedz, że Scor jest z tobą - usłyszał niemal od razu jej zapłakany głos.
- Nie - szepnął, zagryzając warge.
- Dzwoniła moja mama i widziała chłopca podobnego do Scora z jakimś facetem. Zabiję cie jeśli mojemu dziecko coś się stanie - zagroziła warcząc do słuchawki.
- To też moje dziecko - przypomniał cicho.
- Wsiadał do jakiegoś samochodu. Harry sprawdzi nagrania z monitoringu z tej ulicy.
- Wsadzę mu jakiś lokalizator do... nieważne.
- Draco, on musi się znaleźć.
- Popytam w parku i okolicy. Znajdę go, kochanie. Nie martw się, okey?
- Ale on się pewnie boi.
- Znajdę go - obiecał, poc zym rozłączył się.
//~¤~\\
Hermiona weszła do domu pare minut po dwudziestej drugiej, ściskając w dłoniach jakieś zdjęcia. Rzuciła je na komode, po czym ściągnęła ze stóp tenisówki. Weszła do salonu, gdzie przy drzwiach ogrodowych stał Draco z telefonem zablokowanym między uchem a ramieniem. W ręku ściskał tablet, szukając czegoś zaciekle.
- Nie obchodzi mnie to, cholera. Masz go znaleźć, już - warknął, nie podnosząc wzroku z tableta. - Zapłacę dwa razy więcej niż ten koleś, tylko znajdź mojego syna... Nie, Scott, błagam - szepnął, opierając czoło o szybę drzwi ogrodowych. - Przesłałem ci wszystko co mam... Wiem, ale on ma tylko pięć lat... Załatwię to, dzięki - rzucił i rozłączył się. Schował telefon do kieszeni spodni i obrócił się w strone Hermiony. Podszedł do niej szybko, rzucając tablet na kanape. Dotknął jej policzków i przycisnął usta do jej czoła.
- Przepraszam, to moja wina - szepnął.
- Scor wysadził jakiś budynek. Harry wysłał tam kogoś. Kazał mi wrócić do domu.
- Musisz odpocząć. Blaise pojechał z aurorami. Od razu mi zadzwoni.
- On się musi bardzo bać.
- Wiem, kochanie.
- Chciałam mu jutro powiedzieć, że jesteś jego tatą. A teraz...
- Powiemy mu to, aniołku - obiecał, opierając podbródek na czubku główy Hermiony. Czuł się winny za jego zniknięcie. Wolałby, żeby siedział teraz z nimi i marudził, że nie chce spać.
//~¤~\\
Ściany budynku pomalowane były czerwoną farbą, każde okno miało powybijane szyby, a trawnik wokół domu był nadpalony. Wszystko wyglądało jakby przeżyło wielki pożar, choć w rzeczywistości prawda była zupełnie inna. Harry stojąc przed nim, zastanawiał się jakim cudem, tak piękny i duży dom mógł być opuszczony.
- W środku znaleźliśmy jakąś kartke, ale nikt nie rozumie o co chodzi - oznajmił jeden z aurorów, stając obok niego z kawałkiem papieru w ręce. Z różdżki Pottera świeciło mocne światło, rzucając cienie na okolice. Odebrał od swojego pracownika papier i spojrzał na słowa zapisane na niej lekko pochyłym, szerokim pismem.
W końcu zrozumiesz, że nie można odbierać ludziom marzeń, kiedy twoje dziecko przestanie oddychać.
- Zabierz to do Malfoy'a - poprosił, oddając mężczyźnie kartke. - Znaleźliście ślady Scora? - zapytał z nadzieją w głosie. Obiecał sobie, że znajdzie chłopca i udowodni Hermionie, że mu zależy.
- Rodrigez i Zabini szukają na strychu.
- Dajcie mi znać jak tylko coś znajdziecie - nakazał i odwrócił się w strone swojego samochodu. Wsiadł na miejsce pasażera i sięgnął ręką do schowka. Wyjął z niego swój telefon i wybrał numer osoby, o której myślał od pół godziny.
- Czego chcesz, Potter? - usłyszał rozbawiony głos Theodora w słuchawce. Uśmiechnął się do siebie i zatrzasnął drzwi samochodu, wysiadając z niego.
- Masz czas?
- Teoretycznie. Max nie chce zasnąć, a coś się stało?
- Scor zniknął. Potrzebuje pilnie lokalizacji Weasley'a, a wszyscy moi pracownicy są ze mną.
- Zajmę się tym, tylko mi powiedz kod wewnętrzny - oznajmił. Harry szybko podał mu kod i rozłączył się, żegnając się krótko z przyjacielem. Wszedł do domu i rozejrzał się po pomieszczeniach. Zatrzymał się w kuchni, świecąc różdżką na szafki. Spojrzał do ich wnętrza i po chwili przeklinał głośno na swoich pracowników.
- Blaise - wrzasnął na całe gardło i już po kilku sekundach obok niego stał Zabini z jakąś książką w ręku. - Kto sprawdzał kuchnię?
- Green, jakąś chwile temu - odpowiedział spokojnie, patrząc na bruneta niezrozumiale.
- Ten idiota zabiera godzine z mojego życia -mruknął, podając mężczyźnie fiolke po eliksirze.
- Czy to jest...?
- Tak, cholera. Mamy jakieś dwie godziny, że go znaleźć. Działają po pięciu godzinach. Dwie godziny temu użył magii.
- Oh, cholera. Przecież to jest zakazane.
- Żartujesz? Jakbym nie wiedział. Nie dzwoń do Malfoy'a ani Hermiony.
//~¤~\\
Hermiona od kilku lat nie miała żadnych bezsennych nocy. Kiedy przekręciła się poraz kolejny na bok, zauważyła, że po drugiej stronie łóżka nikt nie leży. Podniosła się z miejsca i wyszła z sypialni. Widziała delikatne smugi światła z tarasu. Stanęła w drzwiach ogrodowych i spojrzała na Dracona, siedzącego na bujanej ławce. Przeglądał coś w tablecie, notując w swoim notesie. Jego różdżka rzucała delikatne światło na jego profil, a Hermiona mogła zobaczyć długą bliznę na jego policzku. Podeszła do niego cicho i nachyliła nad jego ramieniem. Obrócił głowę w jej strone i złączył ich usta, poruszając delikatnie swoimi wargami. Dotknęła jego policzka, oddając  pocałunek. Mruknął nisko, kiedy wplątała palce w jego włosy, ciągnąc delikatnie za końcówki.
- Mam coś - oznajmił, kiedy oderwał się od kobiety. Hermiona zaciekawiona usiadła obok niego i spojrzała na tablet, który podał jej blondyn. Widniała na niej mapa z zaznaczonymi punktami. - Pamiętasz jak mówiłem ci, że dałem mu wtedy mój telefon?
- Tak, tylko był rozładowany.
- Ma to do siebie, że po kilku godzinach włącza się na kilkanaście minut i wysyła sygnał do mojego laptopa. Miałem tendencje do gubienia telefonów i kupowałem te, które łatwo namierzyć.
- Do rzeczy. Opowiesz mi to potem.
- Scor jest w jednej z moich rezydencji - stwierdził pewnie, patrząc na zszokowaną Hermione z szerokim uśmiechem. - Tam gdzie cie kiedyś zabrałem - dodał po chwili, marszcząc brwi.
- Powinniśmy zadzwonić do Harry'ego i tam jechać.
- To za daleko. Musimy się teleportować - oznajmił, spoglądając na zdenerwowana kobiete niepewnie. Skinęła głową, łapiąc jego rękę i pozwalając aby teleportował ich w odpowiednie miejsce. Po chwili stanęli przed ogromnym dworem. Ogródek porośnięty był wysoka trawą, tuż przy drzwiach stał stół, dookoła którego rozłożone zostały krzesła. Draco rozglądał się po okolicy, szukając oznak życia. Nigdzie jednak nikogo nie było, podczas kiedy to miejsce zawsze tętniło życiem. Hermina przytuliła się do jego boku, idąc obok niego w stronę bramy. Pamiętała dokładnie dzień, w którym pierwszy raz pokazał jej ten dom. Dotknął różdżką bramy, która otworzyła się pod wpływem jego magii.
- A jeśli się mylisz? – szepnęła, kiedy stali przed drzwiami. Draco uśmiechnął się blado i otworzył drzwi. Skinął dłonią dając jej znać, aby została na zewnątrz, jednak ona nie zamierzała go słuchać. Weszła zaraz za nim, potykając się o podwinięty dywan. Malfoy obejrzał się przez ramie i przewrócił oczami, widząc jej poczynania. Westchnął cicho i wyszeptał jakieś zaklęcia, którego Hermiona nie rozumiała. Maleńka, niebieska iskierka pojawiła się tuż przy różdżce blondyna. Mężczyzna szybkim krokiem skierował się po schodach na drugie piętro. Mruknął ciche przekleństwo widząc rozbity wazon, należący do jego matki. Hermina patrzyła na napięte mięśnie na jego plecach, idąc ostrożnie za nim. Stanął przed ostatnimi drzwiami, gdzie zamiast klamki znajdował się kod szyfrowy. Szatynka patrzyła jak wbija szybko liczby 0908. Patrzyła zaskoczona na niego, marszcząc brwi.
- No co? – zapytał, wzruszając ramionami.
- Czemu 0908?
- Nie wiem, tak jakoś. Coś się stało?
- Scor urodził się dziewiątego sierpnia – odpowiedziała, łapiąc jego dłoń i splatając ich palce. Weszli do pomieszczenia, gdzie znajdowało się kilka par drzwi. Otworzył najbliższe i westchnął cicho, widząc drobne ciałko, śpiącego blondyna. Na kolanach chłopca leżał  biały husky. Jego niebieskie oczy pozostawały otwarte i czujne na najdrobniejszy ruch. Widząc Dracona, zamerdał wesoło ogonem i podniósł się. Podbiegł do Hermiony i skoczył przednimi łapami na jej klatkę piersiowa.
- Lexi, wystarczy – zaśmiał się, widząc minę kobiety. Pies od razu odszedł od kobiety i stanął przed nim, machając ogonem. Hermina patrzyła jak blondyn kuca przed psem i głaszcze jego pysk, uśmiechając się delikatnie do zwierzęcia. – Jesteś najlepsza, wiesz? – szepnął czule, przytulając do siebie Lexi. Podniósł się i podszedł do pufy, na której spał chłopiec. Pufa miała kształt piłki do nogi i była ogromnych rozmiarów, mogąca pomieścić dorosłego człowieka. Wziął na ręce chłopca i odgarnął z jego czoła pojedyncze kosmyki włosów.
- Draco – szepnął, otwierając swoje powieki. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko do blondyna. – Mamo, ja chcę takiego pieska – oznajmił, tuląc się do ramion Dracona.
- Jest twoja, kochanie – odpowiedział Malfoy, przesuwając uspokajająco dłonią po plecach chłopca. I sam nie był pewny czy robił to, aby uspokoić siebie czy jego.
- Naprawdę? Mogę ją zabrać do domu?
- Jak tylko mama się zgodzi.
- Zgodzisz się, prawda? – zapytał cicho Scorpius, patrząc na kobiete błagalnym wzrokiem.
- Ale pies to duża odpowiedzialność – mruknęła, zerkając na wesołą suczke, kręcącą się wokół jej nóg.
- Ale mamo…
- Niech ci będzie – skapitulowała, głaszcząc Lexi po głowie, kiedy usiadła obok nich. – A ty musisz mi to wszystko wyjaśnić – dodała. Patrząc na Draco. Mężczyzna skinął głową i usiadł na jednym z foteli.
- Drzwi do tego pokoju otwierają się tylko za pomocą kodu, albo kiedy Lexi zaszczeka na nie. Nie wpuszcza tu nikogo, kto może jej coś zrobić, a kiedy zjawił się tu Scor musiała zablokować te drzwi i wejść mogłem tylko ja. Wiem dokładnie, kiedy się otwierają, ale nie sądziłem, że to może być tak istotne. Dom jest zaklęty i chroni mnie i osoby, który… no wiesz. Będzie chronił ciebie i Alice, bo ja tego chcę. A Scora chroni, bo musi. Kiedy ktoś zamykał drzwi zaklęciami, one otwierały się po jakimś czasie. Nic nie może się tu stać.
- To coś jak azyl – stwierdziła cicho, patrząc uważnie na blondyna. Malfoy skinął głową, przeczesując włosy palcami. – Jak  długo…?
- Przed wojną go kupiłem. Byłaś pierwszą osobą, którą do niego wprowadziłem. Są tylko dwie osoby zdolne do przebicia się przez zaklęcia. Mój ojciec i Weasley. 

//~^^~//
Dobry wieczór! Jak wam mijają wakacje? Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Następny pojawi się dopiero 20, ponieważ wyjeżdżam i nie mam pewności jak tam z internetem i chciałabym też odpocząć.
Pozdrawiam, Alex_x.

2 komentarze:

  1. Nie mogę doczekac się kolejnego rozdziału, tyle emocji, pozdrawiam weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń